.
..~ WSTĄP DO 11 MAŁOPOLSKIEJ BRYGADY OBRONY TERYTORIALNEJ im. gen. bryg. Leopolda OKULICKIEGO, ps. „Niedźwiadek” ul. Krakowska 2, 30-901 Kraków Rząska,
tel. 261-133-203

wtorek

ROZKAZ „NIEDŹWIADKA” DOT. ROZWIĄZANIA AK, 10.01.1945 ROKU. 

 ROZKAZ GEN.„NIEDŹWIADKA” 

DOT. ROZWIĄZANIA AK,

 10 STYCZEŃ 1945 ROKU. 


ŹRÓDŁO: ZBIORY BIBLIOTEKI UNIWERSYTECKIEJ W WARSZAWIE, SYGN. PPP.BUW.732.

czwartek

11 MBOT współpraca z Izbą Pamięci w Bratucicach

 Wójt Gminy Rzezawa - Mariusz Palej oraz Dowódca 11 Małopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. gen. bryg. Leopolda Okulickiego ps. „Niedźwiadek” – płk Marcin Siudziński podpisali list intencyjny dotyczący współpracy.


Podpisanie listu intencyjnego miało miejsce 19 kwietnia 2023 r. w Izbie Pamięci im. Generała Leopolda Okulickiego w Bratucicach, a więc rodzinnej miejscowości ostatniego Komendanta Armii Krajowej i Generała Brygady Wojska Polskiego. Podpisanie listu intencyjnego ma na celu m.in. kształtowanie pozytywnego wizerunku Sił Zbrojnych, służby wojskowej oraz postaw patriotycznych i obywatelskich, kultywowanie pamięci o Generale Leopoldzie Okulickim, a także nawiązanie współpracy, która będzie owocować różnymi wspólnymi przedsięwzięciami.
W uroczystym podpisaniu listu intencyjnego oprócz Wójta Gminy Rzezawa Mariusza Paleja i Dowódcy 11 Małopolskiej Brygady Obrony Terytorialnej płk Marcina Siudzińskiego udział wzięli ponadto: Żołnierze Brygady, Przewodnicząca Rady Gminy Rzezawa Barbara Kwiecińska, Renata Prokop i Iwona Palej z Gminnego Centrum Kultury, Czytelnictwa i Sportu w Rzezawie, Sekretarz Gminy Rzezawa Agnieszka Sękowska-Lenart, Sołtys Bratucic, a zarazem potomek Generała Leopolda Okulickiego – Zbigniew Okulicki oraz Radna wsi Bratucice Ewa Kociołek.

za: 
https://www.wojsko-polskie.pl/11bot/articles/aktualnosci-w/wspolpraca-gminy-rzezawa-z-11-malopolska-brygada-obrony-terytorialnej/

wtorek

Rok 2020 Rokiem Bitwy Warszawskiej


Opinia dla por. Okulickiego Leopolda za Wojnę polsko - bolszewicką

Jeden z najdzielniejszych oficerów w pułku. Wzór oficera na froncie i w kadrze. Czterokrotnie ranny (16 ran) , odznaczony krzyżem srebrnym Virtuti Militari i 3 Krzyże Walecznych.

Opis czynów:

1) Atak na czter lany z plutonem 1 kompani 5 tej 4 pułku piechoty Legionów dnia 1.1.1919r. wypędzenie jednej kompani nieprzyjacielskiej , zdobycie 4 jeńców , podstawy K.M. 8mm skrzynek z amunicją , kancelarii i komplet aparatu telefonicznego.

2) Patrol nocny z 1/2 lutego 1919r. na dwór Malechow zdobycie jednego K.M. Wypędzenie dwóch kompani niepolskich z dworu. Przy zdobywaniu K.M. ciężkie rany .
3) 1.7.1919 w ataku na Bleck 4 jeńców.

4) Wypędzenie na Pie-lik jako dowódca 4/4 p.p. Legionów 2.11.1919 rozbicie kompani 64 p.strze. 18 jeńców zdrowych 5 rannych , 1 kuchnia polowa.

5) W kontrataku na wieś Zaręby ciężko ranny.

6) W kontrataku na Hrubieszów 22.8.1920 rozbicie i wyrzucenie nieprzyjaciela zdobycie 2 K.M. , 5 jeńców.

7) W ataku na Grodek dnia 23.8.1920 wyrzucenie nieploaków z zajmowanej pozycji , zdobycie 1 K.M. i 1 jeńca.

8) Dnia 26.8.1920 w kontrataku na wieś Szpikołomy , wyrzucenie dwóch pułków jazdy niepolskiej , zdobycie 1 K.M. z amunicją, 1 wozu z kancelarią pułku, 1 jeńca i 5 koni.

9) Podczas przebijania się przez kawalerię Budionnego 1.9.1920 zdobycie 1 K.M.

10) Dnia 23.9.1920 w ataku na Styrejczki zdobycie pozycji i 10 jeńców.

11) Dnia 23.9.1920 w ataku na Szyłowicze zdobycie 2 koni i 2 jeńców.

12) Dnia 11.9.1920 w ataku na Mamony zdobycie 2 jeńców i podstawy do K.M. z amunicją.

13) W nocnym pociągu z 13/14 X 1920 zdobycie 2 K.M. , 20 jeńców , 10 wozów z końmi i materiałem wojennym, 4 konie wierzchowe.

Podpisano Dowództwo 2 Dywizji Legionów




Krzyż Virtuti Militari dla Leopolda Okulickiego uzasadnienie za czyny bojowe w wojnie polsko-bolszewickiej 1920r.
fragment;

Dnia 1 czerwca br. pod wsią Zarąby brał warownym kontratakiem kom.3J której był dowódcą , rozbił prawe skrzydło nieprzyjaciela i ścigając go przez dłuższy czas zmusił go do ogólnego odwrotu. Rana otrzymana w biodro uwieńczyła bohaterstwie zachowania się tego dowódcy.

W dniu 26 br. zręcznymi manewrami i śmiałym atakiem kompani 11 której był dowódcą rozbił pod wsią Szpikołosy 4 pułki kawalerii bolszewickiej przy czym wziął z dwukolną i sprzętem, jeńca, 3 konie wierzchowe,

W dniu 1 września br. na polach Hrubieszowskich śmiałym kontratakiem powstrzymał chwilowo szarżę kawalerii nieprzyjaciela, a skoro przez inny jej oddział został od tyłu zaatakowany z garstką żołnierzy K.M. przebił się do wsi Stefanowice. Za wsią tą pod gradem żelaza wstrzymał cofających się żołnierzy i ostrzeliwał kawalerię , a wreszcie mając drogę odwrotu przez nią zamkniętą z dwoma pozostałymi przy nim żołnierzami schronił się do lasu, potem dołączył do naszych pułków.


MONITOR POLSKI 
DZIENNIK URZĘDOWY RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ 
Warszawa, dnia 1 lipca 2019 r. 
Poz. 604 

UCHWAŁA 
SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ 
z dnia 13 czerwca 2019 r. 

w sprawie ustanowienia roku 2020 Rokiem Bitwy Warszawskiej 

W 1918 roku, po ponadwiekowej niewoli, Polska odzyskała niepodległość. 

Nie dane jednak było Polakom cieszyć się 
pokojem. Młode państwo musiało stawić czoła bezwzględnej machinie bolszewickiej Rosji. 

„Przez trupa Białej Polski” 
miała bowiem prowadzić „droga ku ogólnoświatowej pożodze”, jak wieszczył czerwony marszałek Michaił Tuchaczewski. 
100 lat temu, w dniach 13–15 sierpnia 1920 roku, na przedpolach Warszawy rozegrała się decydująca bitwa wojny 
polsko-bolszewickiej. 

Bohaterskie Wojsko Polskie na czele z Marszałkiem Józefem Piłsudskim, wspieranym między innymi przez szefa sztabu generalnego – generała Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego, obroniło niepodległość Polski. 

Zwycięstwo przekreśliło też plany rozszerzenia rewolucji bolszewickiej na Europę Zachodnią. 

Zdaniem lorda Edgara D’Abernona była to 18. przełomowa bitwa w historii świata. „Gdyby Karol Młot nie powstrzymał inwazji Saracenów pod Tours, dziś w szkołach w Oksfordzie nauczano by Koranu. 
Gdyby Piłsudskiemu 
i Weygandowi nie udało się pod Warszawą powstrzymać triumfalnego marszu Armii Czerwonej, przyniosłoby to 
w rezultacie nie tylko niebezpieczny zwrot w dziejach chrześcijaństwa, lecz również fundamentalne zagrożenie całej zachodniej cywilizacji” – pisał D’Abernon. 

15 sierpnia 1920 roku był dniem zwycięstwa wszystkich Polaków. Ogromną rolę w tych dniach odegrał Kościół, który mobilizował cały naród do obrony przed najeźdźcą ze Wschodu.

 Do rangi symbolu urasta postawa nuncjusza papieskiego abp. Achille Rattiego, późniejszego papieża Piusa XI, który w tych gorących sierpniowych dniach nie opuścił Warszawy, oraz postać bohaterskiego kapłana ks. Ignacego Skorupki, który zginął w bitwie pod Ossowem. 
To zjednoczenie Polaków w tych dniach było prawdziwym „Cudem nad Wisłą”. 

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lech Kaczyński w przeddzień Święta Wojska Polskiego w 2009 roku mówił:
 „W tych sierpniowych dniach decydował się nie tylko los naszego kraju, ale i całego kontynentu. Była to chwila wielkiej narodowej próby, którą Polacy przebyli zwycięsko. [...] Jej bohaterami, prawdziwymi twórcami zwycięstwa, byli żołnierze 
Wojska Polskiego, którzy ruszyli w bój o wszystko. Wreszcie solidarność i ofiarność całego społeczeństwa, które 
w tym dramatycznym momencie porzuciło spory i podziały. Wielka, wspaniała lekcja 15 sierpnia 1920 roku powinna być 
dla nas zawsze aktualna i pouczająca”. 

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o szczególnym znaczeniu Bitwy Warszawskiej dla zachowania niepodległości przez Polskę i zatrzymania bolszewickiej nawały na Europę Zachodnią, 
ustanawia rok 2020 Rokiem Bitwy Warszawskiej. 

Marszałek Sejmu: M. Kuchciński


Jako podchorąży ze swym plutonem rusza na pomoc Polakom we Lwowie , gdzie toczą się zaciekłe walki z Ukraińcami . Zdobywając Przemyśl 19 listopada 1918 r. dowodzi płk Tokarzewski . Leopold Okulicki miedzy Przemyślem ,a Lwowem 3 lutego 1919r. zostaje ranny . Miało to miejsce , kiedy to granatami niszczy stanowisko karabinu maszynowego nieprzyjaciela .

Ulica Rajska 1 w Krakowie dawne koszary z których wyruszył gen. Leopold Okulicki w 1918 na odsiecz Przemyśla i Lwowa 1918  jako "Grupy specjalna  San" pod dowództwem mjr Juliana Stachiewicza. 9 listopada wyruszyła pociągiem z Krakowa do Przemyśla grupa "San" (400 żołnierzy i 4 działa), która miała być strażą przednią odsieczy dla Lwowa, organizowanej przez generała Bolesława Roję. 10 listopada rano, poprzedzana pociągiem pancernym, dotarła do Żurawicy, a następnie pieszo na Zasanie. Dowództwo polskie wystosowało ultimatum, żądające bezwarunkowego oddania Przemyśla.

"Gwiazda Przemyśla" odznaka , zarejestrowana w Naczelnym Dowództwie Wojska Polskiego oraz w Ministerstwie Spraw Wojskowych , przyznawana za udział w walkach o Przemyśl w okresie od 1 listopada 1918 r. do 16 maja 1919 r.

Odznaka ''Oddziału Straceńców''. Od 1 listopada 1918 podczas wojny polsko-ukraińskiej Roman Abraham był dowódcą sektora Góra Stracenia we Lwowie. Stworzył własny oddział zwany później Straceńcami nie tylko od nazwy odcinka, ale także z powodu odwagi i dzielności żołnierzy; straceńcy walczyli z powodzeniem na różnych odcinkach obrony Lwowa: w zdobywaniu dworca, w obronie Persenkówki, w Śródmieściu. Oddział pod dowództwem por. Romana Abrahama zatknął sztandar polski na lwowskim ratuszu o świcie 22 listopada. 24 listopada 1918 został mianowany rotmistrzem.W trakcie walk wzrastała świadomość odrębności oddziału Straceńców. Na kilka dni przed zdobyciem miasta Naczelne Dowództwo nadało oddziałom odznaczenia. Straceńcy dostali możliwość umieszczenia na lewym ramieniu opaski z wyobrażeniem trupiej czaszki i literami G. S. (Góra Stracenia).  Oddział Straceńców należał do najodważniejszych oddziałów obrony Lwowa.  Po wybuchu walk z Ukraińcami Leopold Okulicki, bezpośrednio po nominacji na stopień podchorążego, jako dowódca plutonu w 5. kompanii 4. pułku piechoty Legionów uczestniczył w starciach w rejonie Przemyśla i w przełamaniu ukraińskiej blokady wokół Lwowa w listopadzie 1918 r. W następnych miesiącach wraz ze swym pułkiem brał udział w potyczkach z oddziałami ukraińskimi w rejonie Lwowa. 3 lutego 1919 r. zgłosił się na ochotnika i samodzielnie zniszczył granatami stanowisko karabinu maszynowego blokującego ogniem pozycje 5. kompanii. Został wówczas ranny i do maja hleczył się w szpitalu.

Gdy wraca w maju 1919r. po rekonwalescencji na front nowy bo bolszewicki przeciwnik staje na drodze jego pułku . Jako żołnierz 4 Pułku Piechoty Legionów bierze udział w bitwach pod Lidą , Wołożynem i Bogdanowem . Awansowany z dniem 1 lipca 1919r. do stopnia podporucznika obejmując dowództwo kompanii 4 Pułku Piechoty Legionów . W walce w rejonie Mołodeczna 10 lipca zostaje po raz drugi ranny .
Na froncie jest już w sierpniu . Zajęto Mińsk i linię Berezyny , gdzie w trakcie działań pościgowych za bolszewikami dotarł do Krupek
odległych o 100 km od Smoleńska .

Wracając na linię Berezyny front staje w miejscu , Kiedy to 14 maja 1920r. bolszewicy atakują . Uczestnicząc w bitwie nad Berezyną Leopold zostaje 1 czerwca 1920r. ranny po raz trzeci .
Zanim trafił do do szpitala osobiście odznaczony przez Józefa Piłsudskiego Krzyżem Virtuti Militari V klasy za wyjątkowe męstwo oraz awansowany do stopnia kapitana .
Kiedy to jego pułk wraz z 2 Dywizją uczestniczy w ciężkich walkach wraca i bierze udział w krwawych walkach pod Komarowem . Bije się pod Wyszkowem. Pierwszy poważny opór wojsk polskich wobec zbliżającej się do Warszawy Armii Czerwonej powstał właśnie na ziemi wyszkowskiej . Zorganizowana została grupa pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego złożona z 10 Dywizji Piechoty, 2 Dywizji Litewsko – Białoruskiej, 35 pp, 10 pap, 201 pp, 24 pp, 13 p. ułanów. Grupa została dodatkowo wzmocniona przybyłym pociągiem 4 Pułkiem Legionów w której był Leopold Okulicki, posiadała w dyspozycji pociąg pancerny Mściciel i sekcję 4 czołgów oraz była wspierana przez samoloty 10 eskadry ppłk Kieżuna. Pierwszy poważny opór wojsk polskich wobec zbliżającej się do Warszawy Armii Czerwonej powstał właśnie na ziemi wyszkowskiej. Walczy pod Hrubieszowem oraz na dobrze znanym terenie Mołodeczna i Wołożyna kiedy to 6 Dywizja bolszewicka
zostaje rozbita . Tam zastaje go zawieszenia broni .

Odznaka pamiątkowa załogi Pociągu Pancernego Mściciel L.16, którym przybył pod Wyszków gen Leopold Okulicki na Bitwę Warszawską 1920 ze swym 4 Pułkiem Piechoty Legionów.


Łuk ku czci polskich żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej w Helenowie.
Ufundował 86 pułk piechoty.




sobota

Rosjanin, Kat generała OKULICKIEGO


TAJEMNICE WALIZKI GENERAŁA SIEROWA. DZIENNIKI PIERWSZEGO
SZEFA KGB 1939-1965.
Autor: Jewsiejewicz Hinsztejn Aleksandr

Liczba stron: 864

Data premiery: 03-06-2019

Wydawca: Wydawnictwo Rea-SJ

Z książki dowiadujemy się, że wbrew oficjalnej historiografii sowieckiej gen. Leopold OKULICKI nie zmarł „w niewiadomych okolicznościach”, lecz został zamordowany.
Za porwanie polskich przywódców Sierow został  uhonorowany przez Stalina Złotą Gwiazdą Bohatera Związku Sowieckiego, zaś
z rąk Bieruta otrzymał Krzyż Virtuti Militari IV klasy.

"Codziennie otrzymywałem raporty o działalności Związku Waki Zbrojnej.
A to wysadzą w powietrze jakiś magazyn wojskowy, a to zastrzelą sowieckiego żołnierza czy zorganizują wystąpienia przeciwko władzom powiatowym. Kłopotów sprawiali wiele. Generał Okulicki,
pseudonim Mrówka, zaczął zyskiwać na znaczeniu.
Pewnego razu N.S. [Chruszczow] zapytał: „A nie można go schwytać?”. I bez niego
wiedziałem, że generała należy pojmać, ale to nam nie wychodziło. Był niezwykle sprytny i
cieszył się poparciem wśród Polaków. Zdarzało się nam go wyśledzić i jakiś czas prowadzić
obserwację zewnętrzną, ale zawsze się wymykał. Zdobyliśmy nawet jego fotografię, ale nic ponadto.

Któregoś razu otrzymałem wiadomość, że pewna kobieta, imieniem Bronisława,
spotkała się z generałem i ma przekazać do Warszawy jakiś meldunek od niego. Porannym pociągiem uda się najpierw do Łucka, a stamtąd przez zieloną granicę przedostanie się do Warszawy. Wydałem rozkaz jej zatrzymania jeszcze tej nocy.
O godzinie 4 nad ranem przyprowadzono 54-letnią kobietę o imieniu Bronisława.
Poleciłem naszej współpracowniczce Worobjowej, by ją przeszukała. Obie wyszły do sąsiedniego pokoju. Wróciły po pięciu minutach i Worobjowa zameldowała, że niczego nie znalazła. Liczyłem na to, że Polka będzie miała przy sobie meldunek Okulickiego do
Warszawy. Musiało to oznaczać, że Bronisława pozbyła się dokumentu przy aresztowaniu i
nasi się nie spisali.
Po chwili poprosiła o pozwolenie skorzystania z toalety. Pozwoliłem. Mrugnąłem przy
tym do swej pracownicy, by szła za nią. Zmieszana Worobjowa z oporami, ale poszła.
Po minucie usłyszałem krzyki. Bronisława: „To rachunki!”. Worobjowa: „Jakie rachunki?”. Wejść oczywiście nie mogłem.
Wyszły obie czerwone na twarzy. Worobjowa trzymała w ręku cieniutkie kartki
papieru z pięciocyfrowymi słupkami. Od razu zrozumiałem, że to są szyfrogramy Okulickiego.
Pytam Worobjową, gdzie je znaleziono. Dziewczyna dostała wypieków, ale milczy.
Potem się dowiedziałem, że „rachunki” przewożono w najintymniejszym miejscu. Dlatego
Bronisława zamierzała pozbyć się ich w toalecie. Brawo, Worobjowa. Szybko zareagowała.
Wyraźnie przybita pani Bronisława powiedziała: „Gdybyście wiedzieli, kim jestem, to byście mnie nie aresztowali”. Spytałem dlaczego. Okazało się, że około roku 1912 ukrywał
się u nich Lenin, którego znała osobiście, i że w jednym z tomów jego pism wyrażał
wdzięczność jej i mężowi.
Powiedziałem, że skoro tak, to co ją przywiodło do obozu Okulickiego. Odrzekła, że ZWZ jest po stronie narodu polskiego, dlatego ich wspiera.
Sprawdziłem potem w dziełach zebranych Lenina – istotnie, wyczytałem w jednym z
tomów, że polski senator, którego nazwiska nie spamiętałem, ukrywał Władimira Iljicza
przed polską policją.
Zaczęliśmy przesłuchanie. Po półgodzinie pani Bronisława zaplątała się w zeznaniach
i oświadczyła: „Wiem, gdzie jest pan Mrówka, ale nie powiem!”. Od razu poczułem się
lepiej.
Po godzinie oficer śledczy przekazał mi jej słowa, że może złamać złożoną przysięgę,
ale tylko pod przymusem. Dokładnie taki sam przypadek jak z księdzem. Odegraliśmy więc tę samą komedię, przy znacznie wyższej stawce gry. Po dwóch, trzech „spoliczkowaniach”
Bronisława podała adres zamieszkania Okulickiego.
Sprawdziliśmy natychmiast – okazało się, że budynek spłonął w czasie działań
wojennych w roku 1919. Wytknęliśmy Bronisławie, że oszukuje Matkę Boską. Podała nowy adres. Okazał się równie lipny – mieścił się tam jakiś sklep. Musieliśmy pogniewać się na panią Bronisławę. Podała trzeci adres. Sprawdziliśmy – mały domek na dalekim
przedmieściu.
Postanowiłem zasięgnąć rady szefa UNKWD Siergijenki* oraz jego zastępcy. Zdania
się podzieliły – chwytać Okulickiego teraz, o 5.30 rano, czy czekać, aż się obudzi?
Siergijenko opowiadał się za czekaniem do rana, ja byłem za natychmiastowym
aresztowaniem, gdyż generał może nam umknąć i tym razem.
Poleciłem wezwać szefa wydziału kryminalnego lwowskiej milicji. „Po co?” – zdziwił się Siergijenko. Wytłumaczyłem, że jeżeli poślemy czekistę, to Okulicki, człowiek
doświadczony i zdecydowany, rozpozna go natychmiast i może się otruć. Będzie skandal.
Stawił się komendant milicji. Zaspany. Pytam go o coś, a on odpowiada bez sensu,
jakby nie rozumiał. Pytam, czy nie pił. Mówi, że nie. Podszedłem bliżej. Pachnie wodą
kolońską.
Okazało się, że jest na potężnym kacu, jeszcze z wieczora. Kiedy go obudzono i
powiedziano, że ma się stawić u komisarza spraw wewnętrznych Ukrainy, wypił pół flakonu wody kolońskiej, z jeszcze gorszym skutkiem.
Musiałem zmienić plany. Przywołałem innego pracownika oraz dwa dodatkowe
samochody z dwoma agentami w każdym. Wymyśliłem naprędce sposób na aresztowanie Okulickiego.
Agenta Kondratika przebraliśmy za Żyda, przepasaliśmy mu płaszcz rzemieniem, jak
to czynili lwowscy Żydzi. Kondratik zewnętrznie przypominał przedstawiciela tej mniejszości
narodowej. Do mieszkania Okulickiego mieli wejść milicjant, Kondratik i jeszcze jeden nasz
agent.
Jak tylko Kondratik rozpozna generała według posiadanego przez niego zdjęcia, ma
głośno zakrzyknąć: „Panie milicjancie, ten właśnie pan kupił u mnie wczoraj pół kilo
sacharyny, a pieniędzy nie dał!”. W tamtym okresie we Lwowie kwitł handel sacharyną,
ponieważ cukru zabrakło. Po takim okrzyku milicjant nakazuje generałowi udać się z nim na komendę celem wyjaśniania sytuacji.
Jak tylko Kondratik z towarzyszami zapukał do drzwi, otworzył je sam gospodarz.
„Szukamy pewnego człowieka, proszę pokazać wszystkie pomieszczenia” – rozkazał
milicjant. W jednym z pokoi zobaczyli mężczyznę podobnego do osobnika na zdjęciu, ale bez wąsów. Kondratik szybko się zorientował i wykrzyczał, co mu nakazano Mężczyzna gorąco zaoponował: „Czego wrzeszczysz, Żydzie? Nie kupowałem od
ciebie żadnej sacharyny”. O to nam chodziło. Milicjant polecił mu się ubrać, informując, że
pojadą na posterunek. Zatrzymany długo się ubierał, w końcu wyszedł. Jego i Kondratika
posadzono do osobnych wozów.
Na posterunku milicji zatrzymanego dokładnie przeszukano i znaleziono ampułkę z
trucizną. Aresztowanego posadzono do samochodu z dwoma agentami i dostarczono do mnie.
Przy wyjeździe do samochodu wsiadł Kondratik. Okulicki najpierw zareagował: „A ty czego tu?”. Nasz agent wyjaśnił, z kim ma do czynienia.

O siódmej rano przywieziono zatrzymanego do mnie na przesłuchanie. Przywitaliśmy
się. Byłem w cywilnym ubraniu. „Ja pana znam, jest pan szefem wywiadu Ukrainy” –
rozpoczął Okulicki. „A wy nie jesteście Zarzewski, za którego się podajecie, lecz Okulicki,
»Mrówka«” – odparowałem.
Generał wcale nie był zaskoczony moją o nim wiedzą. Uśmiechnąłem się i powiedziałem: „Niepotrzebnie zgoliliście wąsy, przecież na zdjęciu w paszporcie je macie”. I
dodałem: „Jesteśmy z wami kolegami po fachu – wywiadowcami, z tą różnicą, że jestem
obecnie też oficerem śledczym, a wy jesteście aresztowanym, dlatego też oczekuję od was
stosownych zeznań”.
Okulicki mnie zrozumiał i odparł, że wszystko powie, ponieważ wolności i tak już nie
odzyska, ale nie wymieni nazwisk swoich podwładnych bez względu na to, co byśmy z nim
nie wyprawiali. Na to mu nie odpowiedziałem nic, spytałem tylko, dlaczego zgolił wąsy.
Odrzekł: „Gdybyście przyszli po mnie godzinę później, już byście mnie nie zastali”.
Poczuł, że trafiliśmy na jego ślad, postanowił więc zmienić mieszkanie i zaczekać, aż sprawa nieco ucichnie.
Pochwaliłem sam siebie, że nie posłuchałem Siergijenki, który proponował
przeprowadzić operację aresztowania Okulickiego dopiero rano.
Generał swoją opowieść rozpoczął od pochwalenia nas za „legendę” milicyjną.
Powiedział, że gdyby po niego przyszli czekiści, otrułby się natychmiast. Miał schowane w
materacu dwie ampułki z cyjankiem potasu. Nawet kiedy wdziewał buty, zastanawiał się, czy ich nie użyć, ale kiedy zobaczył „Żyda” i milicjanta, uspokoił się. W tym momencie znowu postawiłem sobie plus, gdyż w innym wariancie wydarzeń generał nie pozostałby przy życiu Zapewniłem, że nawet gdyby zmienił miejsce pobytu, wcześniej czy później byśmy go znaleźli. Tu właśnie począł wytykać nam błędy.
Podstawowa sprawa jest taka, że ludzi sowieckich na zachodniej Ukrainie i Białorusi
miejscowi mieszkańcy, czy to Polacy, Ukraińcy czy Białorusini, byli polscy poddani,
rozpoznają na kilometr – po ubraniu, zachowaniu itd.
Okulicki twierdził, że za każdym razem, kiedy spostrzegł, że jest śledzony,
wyprowadzał nas w pole. Naszego agenta rozpoznawał od razu. Oczywiście spytałem po
czym. Po pierwsze – rzekł – na całym świecie mężczyźni noszą kapelusze kokardką z lewej
strony, a Rosjanie z prawej. Po drugie, zbyt luźne, niedopasowane marynarki, a szczególnie workowate spodnie od razu zdradzają człowieka sowieckiego. Po trzecie, grubiaństwo
naszych przy wchodzeniu do tramwaju, do sklepu wybitnie kontrastuje z otoczeniem itd., itp.
Było mi nieprzyjemnie tego wysłuchiwać, ale wykazałem cierpliwość i postanowiłem,
że te błędy należy wyeliminować.
Przyszła kolej na wytknięcie Okulickiemu pomyłek jego kurierów, których
przechwytywaliśmy, przeważnie młode dziewczęta o słabej znajomości zasad konspiracji. Do
zasadniczych jednak zaliczyłem błąd w samej organizacji ZWZ na terytoriach zachodniej
Ukrainy i Białorusi, ponieważ poparcia na tych ziemiach Polacy się nie doczekają, jako że
zasiedlone są przez absolutną większość Ukraińców i Białorusinów, a Polacy stanowią
wyraźną mniejszość. Dlatego idea powrotu tych ziem do Polski nie spotka się z poparciem
miejscowej ludności. Okulicki się ze mną zgodził. Na marginesie, wywarł na mnie wrażenie
mądrego i dobrego, kompetentnego pracownika wywiadu.
Kiedy jednak doszliśmy do omawiania struktury organizacyjnej ZWZ, generał
kategorycznie odmówił udzielania jakichkolwiek informacji. Zastosowałem wtedy swoją taktykę prowadzenia przesłuchania. Wykazywałem mu rzekome niedociągnięcia w
działalności jego organizacji, a Okulicki mnie korygował, oświecając nieco w tym zakresie.
Nie chodziło mi o nazwiska, najważniejsze osoby i tak już znaliśmy, starałem się poznać
metody działania i sposób myślenia.
Rozpocząłem przesłuchanie o siódmej rano, a zakończyłem o czwartej po południu.
Po aresztowaniu Okulicki poprosił o pozwolenie na zapalenie i wyciągnął z kieszeni płaszcza opakowanie 200 papierosów. Po zakończeniu śledztwa zostały mu trzy.
Generał pobył u nas zaledwie dwa dni. Kiedy zameldowałem do Moskwy o jego
zatrzymaniu, nadszedł telegram od Kobułowa, by „na rozkaz ludowego komisarza dostarczyć
aresztowanego osobnym wagonem do Moskwy”. Wiedziałem, że to podłość ze strony
Kobułowa, i prosiłem Chruszczowa, by sprzeciwił się przekazywaniu Okulickiego do stolicy, ale odrzekł, że nie warto się o to sprzeczać.
Jak się potem dowiedziałem, w Moskwie podczas przesłuchania zaczęto stosować
wobec generała pogróżki, Okulicki zdecydowanie oświadczył, że swych towarzyszy nie wyda. Śledczy nakrzyczał na niego i kilka razy uderzył w twarz. Generał zamknął się w sobie i nie powiedział więcej ani słowa.
Kiedy w roku 1941, zgodnie z decyzją Kwatery Głównej Naczelnego Dowództwa
(Stawki), formowano armię Andersa*, Okulickiego mianowano szefem sztabu. Wtedy też opowiedział przyjaciołom o spoliczkowaniu przez oficera śledczego i przysiągł, że się zemści.
Istotnie, armia Andersa przeszła do Iraku, a następnie trafiła pod rozkazy Brytyjczyków.
Niewątpliwie Anders i Okulicki przeprowadzili dostatecznie demoralizującą pracę wśród polskich żołnierzy i oficerów w celu wycofania ich spod sowieckiego dowództwa.

Po aresztowaniu Okulickiego działalność ZWZ na zachodnich terenach Ukrainy i
Białorusi znacznie zmalała i nie stwarzała już większych problemów."


       Opublikowane przez wnuczkę w 2016 roku w Rosji, czyli dwadzieścia osiem lat po śmierci Iwana Sierowa, dzienniki wywołały burzliwą dyskusję wśród historyków i w mediach. Ich autor, niewątpliwie jedna z najmroczniejszych postaci XX wieku, niezależnie od narracji, jaką przyjął, i systemu, w jakim funkcjonował, w masowej świadomości Polaków i wielu innych narodów był i pozostanie oprawcą.

Ta książka nikogo nie pozostawi obojętnym. Jest to jedyna dostępna osobista relacja generała służb specjalnych ZSRR. Ukazuje zaplecze stalinowskiej polityki z czasów II wojny światowej, techniki działania NKWD i KGB, szczegóły tajnych akcji wywiadu, a także metody i przebieg komunizacji okupowanych po wojnie państw, w tym Polski.

Książka z całą pewnością zasługuje na miano sensacji. I nie tylko dlatego, że po raz pierwszy ktoś sięgnął tak głęboko do tajemnic Łubianki i Kremla. Pokazane w niej – widziane oczami bezpośredniego uczestnika - węzłowe procesy XX wieku dotyczą także ważnych kart polskiej historii okresu stalinowskiego. To druga, nie mniej ważna okoliczność, determinująca walor publikacji. Tajemnice walizki generała Sierowa z powodzeniem można byłoby zatytułować "Walizka sensacji”!

Autorem i głównym bohaterem książki jest Iwan Aleksandrowicz Sierow. Po 25 latach od jego śmierci okazało się, że przez całe życie prowadził dzienniki, notatki, zapiski. Robił to w tak ścisłej tajemnicy i chował je tak profesjonalnie (nic dziwnego: stara, stalinowsko-beriowska szkoła!), że nawet KGB, przy największych wysiłkach nie potrafiło ich znaleźć i zniszczyć. Skrytkę i umieszczoną w niej walizkę, a ściślej mówiąc– dwie walizki, zamurowane w ścianie garażu generalskiej daczy, odnalazła przypadkiem wnuczka Sierowa. Zawierały rozmaite papiery feldmarszałka sowieckich specsłużb a przede wszystkim jego wspomnienia.

Kim był Sierow? Generał armii, pierwszy przewodniczący KGB, szef Głównego Zarządu Wywiadu Sztabu Generalnego ZSRR, osławionego GRU. Pupilek Stalina. Przyjaciel Chruszczowa. Najwyższe dowódcze ordery – Kutuzowa i Suworowa otrzymał za przeprowadzenie w latach wojny deportacji na Syberię i do Kazachstanu całych narodów – Czeczenów, Inguszy, Niemców nadwołżańskich, Tatarów krymskich. A do tego czystki na Ukrainie, dokończenie budowy Kanału Wołga-Don za cenę życia tysięcy więźniów łagrów, stłumienie powstania na Węgrzech w 1956 roku… We wszystkich tych zdarzeniach generał Sierow czynnie uczestniczył. Po wybuchu wojny z Niemcami w 1941 r. dowodził wojskami NKWD w obronie Moskwy, na Krymie, Kaukazie i pod Stalingradem. Był pełnomocnikiem NKWD przy szeregu frontów, zasłużył się zwłaszcza w likwidowaniu „elementów antysowieckich” na terenach działań 1 Frontu Białoruskiego.

W zapiskach Sierowa przebija się wątek jego zażartej walki z szefem bezpieki Wiktorem Abakumowem. Podłożem tych relacji była próba obalenia faworyta „wielkiego wodza wszystkich narodów” poprzez oskarżenie generała o zawłaszczenie zawartości berlińskiego Raichsbanku w maju 1945 r. Stalin wszak nie pozwolił na uruchomienie śledztwa – potrzebny był mu Sierow jako „pies łańcuchowy” w specsłużbach.

Sierow nie stracił wpływów także po śmierci Stalina. Trafnie postawił na Nikitę Chruszczowa i poparł go w walce o władzę. Za to w 1954 r. został powołany na przewodniczącego nowej struktury w służbach bezpieczeństwa – KGB. Jest jedną z postaci najbliższego otoczenia Chruszczowa. Współautor jego tajnego referatu na XX zjeździe KPZR, demaskującego okres rządów Stalina. Jest czołowym ochroniarzem w kraju i podczas rozlicznych wojaży zagranicznych gospodarza Kremla. Obserwuje i notuje przebieg spotkań z liderami wielu państw i nieustanne pijackie brewerie członków delegacji partyjno-państwowej po rozmowach.

Ale też odnotowuje kontrowersje Chruszczowa i Mao Zedonga na tle planów gigantycznej czystki w Chinach, nowego Wielkiego Terroru, w którym rozważano uwięzienie „trzech milionów Chińczyków, źle nastawionych do przedsięwzięć na wsi”.

Przy okazji wspomnijmy o innym niebywałym projekcie: proponowanym przez Stalina planie osuszenia Morza Kaspijskiego, co miało odsłonić bogate złoża naftowe. Projekt napotkał sprzeciw Anastasa Mikojana (ministra handlu zagranicznego), który odważył się powiedzieć „towarzyszowi Stalinowi”, że to spowodowałoby straty czarnego kawioru, który ZSRR „eksportuje na cały świat za walutę”.

Ze wspomnień Sierowa dowiadujemy się też o jednym z bohaterów II wojny światowej, szwedzkim dyplomacie Raoulu Wallenbergu, który uratował dziesiątki tysięcy węgierskich Żydów. Po przyjściu na Węgry Armii Czerwonej Wallenberg przepadł. Po latach podano, że miał umrzeć w moskiewskim więzieniu na atak serca. Sierow pisze co innego: według niego Szwed został zamordowany przez ministra Abakumowa na bezpośrednie polecenie Stalina i ministra spraw zagranicznych Mołotowa, ponieważ „wysyłanie go do domu po procesie norymberskim nie miało sensu”.

Złowieszcza postać Iwana Sierowa dobrze wryła się w pamięć najstarszego żyjącego pokolenia Polaków. Po 17 września 1939 r. organizował wywózki na Sybir Polaków z Kresów Wschodnich RP. Współodpowiedzialny za mord katyński. Kremlowska szara eminencja lubelskiego PKWN, był głównym pełnomocnikiem NKWD na Polskę, następnie głównym doradcą przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. W marcu 1945 r. zaprosił do Pruszkowa pod Warszawą „na rozmowę” 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego by ich podstępnie aresztować i wywieźć do Moskwy. Tam zostali postawieni przed pokazowym sądem i skazani na więzienie.

Ostatni komendant AK gen. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek, torturowany podczas śledztwa w więzieniu na Łubiance, podjął głodówkę. Z książki dowiadujemy się, że wbrew oficjalnej historiografii sowieckiej nie zmarł „w niewiadomych okolicznościach”, lecz został zamordowany. Za porwanie polskich przywódców został uhonorowany przez Stalina Złotą Gwiazdą Bohatera Związku Sowieckiego, zaś z rąk Bieruta otrzymał Krzyż Virtuti Militari IV klasy.

Wiarołomstwo, jako skuteczną metodę walki, stosował Sierow następnie przy porwaniu i wywiezieniu do Moskwy gen. „Wilka” (Aleksandra Krzyżanowskiego), komendanta Okręgu Wileńskiego AK, a także Imre Nagy’a i członków rządu węgierskiego.

W tej ostatniej operacji sekundował mu ówczesny ambasador, a jeden z późniejszych przewodniczących KGB Jurij Andropow.

Wszelako i tu sprawdziła się prawda, że „łaska pańska na pstrym koniu jeździ”. Sierow bezsilnie patrzy jak kult Chruszczowa przemożnie się pleni i zastępuje niedawny „kult jednostki” Stalina. Próby uświadamiania tego przywódcy przynoszą odwrotny skutek – do ucha „drogiego Nikity Siergiejewicza” mają już dostęp nowi faworyci – na Kreml przychodzą „komsomolcy” Aleksander Szelepin i Władimir Siemiczastny, oraz pnący się po szczeblach kariery wojskowej Leonid Breżniew.

Ale czy decydowały intrygi dworskie, na które wielokrotnie uskarża się generał? Jednym z powodów dramatycznego załamaniu się kariery Sierowa – zdaniem historyka Siegieja Bondarienki – mógł być fakt, że postać generała przewija się w trzech nieprzyjemnych sprawach: sowieckim śladzie w „seks-skandalu” brytyjskiego ministra wojny Profumo, tragicznej śmierci brytyjskiego płetwonurka i agenta MI6 Lionela Crabba pod kadłubem sowieckiego krążownika „Ordżonikidze”, oraz tajemniczym zniknięciu w Berlinie belgijskiej korony, którą generał podarował swojej żonie, ale później był zmuszony zwrócić Elżbiecie królowej Belgów.

Pod koniec 1957 roku atak na generała na nowo podjął minister spraw wewnętrznych Nikołaj Dudorow. Już na polecenie Chruszczowa. „Kompromat” na Sierowa został następnie przekazany do Komisji Kontroli Partyjnej przy KC KPZR – jeszcze jednemu podopiecznemu Chruszczowa Nikołajowi Szwernikowi. Sierow musi zwolnić fotel przewodniczącego KGB i zadowolić się szefostwem GRU.

Zdaniem S. Bondarienki kardynalna zmiana stosunku Chruszczowa do przyjaciela nastąpiła z powodu historii z „czarnym zeszytem” Stalina, który miał zawierać materiały kompromitujące bogów kremlowskiego Olimpu. Chruszczow bał się, że Sierow wykonał kopię, której użyje w odpowiednim momencie, żeby przy wsparciu marszałka Żukowa usunąć go ze stanowiska pierwszego sekretarza. Trzeba było jedynie dobrego pretekstu, żeby się pozbyć Sierowa.

I taki powód znalazł się w październiku 1962 roku – po kryzysie kubańskim i aresztowaniu zdrajcy Pieńkowskiego, pułkownika GRU, podwładnego Sierowa.

Generała wysłano na emeryturę, następnie wykluczono z partii i odebrano tytuł Bohatera…

To i tak dobrze! Za czasów Stalina-Berii niechybnie straciłby głowę.