Generał Leopold Okulicki 1945, Komendant Główny NIE |
Gen. Okulicki; Proce ten ma charakter polityczny. Chodzi o ukaranie za działalność, skierowaną przeciw Armii Czerwonej, działalność, zagrażającą Związku Radzieckiego, wymierzoną przeciwko Narodom Zjednoczonym w ich walce z Niemcami. Jednym słowem, chodzi o ukaranie Polskiego Podziemia.
Rzecz ma się tak, że Polskie Podziemie posiada znaczny kapitał, zdobyty w walce z Niemcami. Temu nikt nie może zaprzeczyć, nie mogą być przytoczone przeciwko temu żadne dowody, że Polskie Podziemie nie walczyło z Niemcami w ciągu pięciu lat. Nie ma powodu, by pozbawiać nas tego kapitału. Byłoby to dla mnie bardzo bolesne. Jest to pozbawienie kapitału, który pociągnął za sobą bardzo wiele ofiar, kapitału, w zdobyciu którego brali udział nie faszyści, nie reakcjoniści, lecz najlepsi przyjaciele polskiego narodu i polskich demokratów. Oskarżenie o współpracę z Niemcami-jest gorsze niż pozbawienie kapitału, to pozbawienie honoru. Ale, Panie prokuratorze, takie poważne oskarżenie- to oskarżenie narodu, wyraźnie oskarżenie 300 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej, oskarżenie polskiego Narodu o to, że naród polski brał udział w podziemnej walce. Przewodniczący; Prokurator nie oskarża polskiego Narodu.
Gen. Okulicki; Przepraszam. Mówiłem, że Armia Krajowa wyrosła z polskiego narodu. Armii Krajowej rzucone zostało oskarżenie o współpracę z Niemcami, o wspólną działalność z Niemcami. Rozumiem, że wysoki sąd posiada wiadomości, operuje dostateczną ilością faktów dla oskarżenia oddziałów AK.
Jako Wódz Naczelny muszę odpowiedzieć w jakich warunkach dowodziłem, jak dowodziłem, żeby moja wina, moje przestępstwo wystąpiły prze sadem w jaskrawym świetle. Każdy dowódca odpowiada za wszystkie czyny armii, a więc i za działania wykonane w myśl jego rozkazów, jeżeli otrzymuje wiadomości od swoich podwładnych i przekazuje komunikaty swoim zwierzchnikom. Ponosi wtedy całkowitą odpowiedzialność. Nie może zrzucić z siebie odpowiedzialności za te wszystkie posunięcia, które dzieją się ze szkodą dla społeczeństwa.
Ale istnieje ogromna różnica miedzy dowodzeniem w normalnych, zwykłych warunkach i dowodzeniem Armią Krajową. Zwykłe dowodzenie jest zadaniem niezbyt trudnym. Dowódca dysponuje dostateczną ilością środków i możliwości, żeby utrzymać w ręku swoje oddziały. Z Armią Krajową rzecz się miała inaczej. Konspiracyjny żołnierz, konspiracyjny dowódca- to jednostka, która musi kryć się w podziemiu, z którą nie wolno wchodzić w kontakt, jak się to dzieje w normalnym, zwykłym życiu. Wszystko to stwarza trudności w nawiązywaniu kontaktu. Jeżeli łączność konspiracyjna miedzy podwładnym a dowódcą została już zerwana, nie łatwo ja znowu nawiązać. Mówię to w tym celu, żeby wysoki sąd zrozumiał, jakie trudności miałem przy dowodzeniu wschodnimi okręgami; w rzeczywistości tego dowodzenia nie było. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego dowództwo Armii Krajowej miało nieźle zorganizowaną łączność, która działała w sposób należy. Powstanie Warszawskie oraz ofensywa Armii Czerwonej w 1944 roku odcięła dowództwo naczelne Armii Krajowej od okręgów znajdujących się na wschód od linii frontu, która przechodziła wzdłuż rzeki Wisły. Jedyna łączność, jaka pozostała-radio-szła przez Londyn. I nie wiem, czym istniała ona czy nie ponieważ do naczelnego dowództwa wiele nie dochodziło.
Kiedy po oddaniu Warszawy, objąłem dowództwo Armią Krajową, miałem kontakt jedynie z okręgami na zachód od linii frontu. Z wschodnimi okręgami żadnej łączności nie miałem. Toteż poczuwam się do odpowiedzialności za działania Armii Krajowej na zachód od linii frontu, który się utworzył latem 1944 roku. Za te zachodnie okręgi, którymi dowodziłem, odpowiadam całkowicie.
Pan prokurator oskarża mnie o zorganizowanie podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej i w tym oskarzeniu powołuję na mój rozkaz wydany nie w grudniu 1944 roku (powołanie NIE), jak jest powiedziane w akcie oskarżenia, lecz 19 stycznia 1945 roku. Bardzo jestem wdzięczny Panu prokuratorowi, że przytoczył ten rozkaz w całości. W oskarżeniu powołuje się on na mój rozkaz, który wydałem okręgowym komendantom Armii Krajowej; zachowywać kary żołnierskie i oficerskie, utworzyć zakonspirowane sztaby itd. W tym rozkazie, który Pan odczytał, nie ma mowy ani słowa o oddziałach. Przeciwnie, jest w nim powiedziane – rozwiązać oddziały, pozostawić tylko sztaby, i to nie zakonspirowane. Ten rozkaz jest dowodem tego, ze oskarżanie mnie o tworzenie oddziałów zbrojnych na tyłach Armii Czerwonej jest bezpodstawne. Jakie dane mogę przytoczyć przeciwko temu oskarżeniu?
Pan prokurator powołuje się na sam rozkaz, ja również powołuje się nań i dowodzę, że o oddziałach zbrojnych nie ma tam ani słowa. Pytałem moich kolegów z ławy podsądnych, pytałem wszystkich, czy wiedzieli o tych oddziałach-nie wie nikt. Nikt nie mógł odpowiedzieć twierdząco.
Jest jeszcze jeden dowód – rozkaz generała Kopańskiego, w którym mówi się, aby zachować kierownictwo i dowódców. I ten rozkaz był rozkazem, w myśl którego działałem. Istnieje mój rozkaz do komendanta zachodniego obszaru Sławbora, gdzie nie można znaleźć ani słowa o oddziałach zbrojnych. Mówi się tam o sieci organizacyjnej, ale ani słowa o oddziałach.
Myślę, że moje dowody, które potrafiłem zebrać jako oskarżony, są dostatecznie przekonywujące. Istotnie nie organizowałem żadnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej i oddziałów nie było. A jeżeli były, to skąd się wzięły? Sądzę, że jest tu nieporozumienie. Jest tu mowa o oddziałach, które zostały we wschodnich okręgach. Powiem o nich wtedy, kiedy będę mówił o terrorze.
Następny punkt oskarżenia – to organizacja NIE. Zadania tej podziemnej organizacji zostały sformułowane w akcie oskarżenia. Mówią, że odnośnie podziemnych oddziałów zbrojnych, które miały walczyć z Armią Czerwoną, powołałem się na rozmowę z generałem Sosnkowskim. Ale w tej rozmowie nie poruszono zagadnienia organizacji NIE. W akcie oskarżenia mówi się; Oskarżony Okulicki zeznał, że w lipcu 1944 roku Bór – Komorowski powiadomił go, że taka organizacja istnieje’’.
Pan prokurator powołał się na zeznania podsądnych; Jankowskiego i Jasiukowicz i innych. Istotnie w akcie oskarżenia są zeznania podsądnego Jasiukowicza, w których jest punkt następujący; ‘’Podając oficjalnie do wiadomości, że Armia Krajowa ulega rozwiązaniu, faktycznie, zakonspirowawszy, zachowaliśmy ją i usiłowaliśmy ukryć ten fakt przed Związkiem Radzieckim. Armia ta była przeznaczona do walki ze Związkiem Radzieckim i rzeczywiście uprawiała działalność dywersyjno-terrorystyczną na tyłach Armii Czerwonej…’’ Zdałem tutaj przed sadem pytanie podsądnemu Jasiukowiczowi, kiedy dowiedział się on o terrorze i dywersjach Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej. Odpowiedział, że dopiero tutaj w śledztwie. Nie mam żadnych dowodów, które mogły być potwierdzeniem, że żadnych oddziałów zbrojnych dla celów walki z Armią Czerwoną nie było również w organizacji NIE.
W akcie oskarżenia znajduje się rozkaz do Sławbora, dowódcy zachodniego obszaru. Rzeczywiście skierowałem 23 marca rozkaz do Sławbora. O czym mówi ten rozkaz do Sławbora? W tym rozkazie podana jest ocena sytuacji, wymienione są zadania, jakie ma wykonać; jest tam mowa o środkach pieniężnych, o tym, o jakie wiadomości mi chodzi. Ale nie ma w tym rozkazie ani słowa o oddziałach, ani o działaniach oddziałów zbrojnych. Gdyby takie oddziały istniały, czyżby nie były wspomniane w tym rozkazie? Powołuję się również na odpowiedzi tych podsądnych, których pytałem w sądzie, czy wiedzieli o oddziałach zbrojnych organizacji NIE. ?
Wszyscy odpowiedzieli jednogłośnie, że nikt z nich nie wiedział, a bardzo trudno byłoby zakonspirować je w ten sposób, żeby nikt nie wiedział o istnieniu oddziałów, gdyby istniały. Teraz o organizacji NIE. Pan prokurator wspomniał o oddziałach zbrojnych organizacji NIE i Armii Krajowej. Ale sztaby, które zachowałem, to nie organizacja NIE.
To nie jest to samo! Znajduje to swe potwierdzenie w oskarżeniu. To tylko kościec organizacyjny, ale nie oddziały zbrojne. Ale jeżeli nie ma tych zbrojnych oddziałów, to nie ma dywersji i nie ma terroru. Tych oddziałów nie było; nie ma żadnych dowodów na to, że pozostawiłem jakieś oddziały zbrojne Armii Krajowe.
W trzecim punkcie oskarżenia wymienia się działalność terrorystyczną i szpiegowską podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej i organizacji NIE. Akt oskarżenia powołuje się w tym punkcie na bardzo wiele przekonywujących dowodów i faktów zabójstw, dywersji, które dokonywane były przeważnie w okręgu wileńskim. Temu nie można zaprzeczyć. Istotnie takie fakty są. Ale w akcie oskarżenia nie ma ani jednego faktu odnośnie okręgów zachodnich, którymi istotnie dowodziłem. Naturalnie, nie znaczy to, że nie ponoszę odpowiedzialności również za wschodnie okręgi. Mój pogląd na zagadnienie terroru jest tego rodzaju, że terror podziemny powinien być uprawiany w tym wypadku, jeśli sieć organizacyjna jest dobra, kiedy akty terroru i dywersji nie pociągają za sobą klęski organizacyjnej. Wtedy terror i dywersja będą rzeczywiście celowe. Trzeba, żeby to miało realny sens. Tylko w takim wypadku terror i dywersje będą właściwą.
Sądzę, że oskarżanie mnie o kierowanie terrorem i dywersjami musiałoby mieć mocniejszą podstawę, aniżeli jakiś rozkaz. W śledztwie dowiedziałem się o tym terrorze, o faktach terroru i dywersji, które miały miejsce we wschodnich okręgach, z którymi nie miałem kontaktu i którymi nie dowodziłem. Uważam, że te fakty były bezmyślne i szkodliwe dla narodu polskiego. Uważam je za najgłupsze, jeśli można tak się wyrazić, działania. Tam, gdzie ja dowodziłem, zakazałem ich. Tam uczyniłem wszystko, co było w mojej mocy, żeby takich działań nie było i dlatego oskarżenie nie operuje faktami z zachodnich okręgów, którymi dowodziłem. Gdybym utworzył odziały zbrojne w celu terroru i dywersji, znalazłbym to swoje odzwierciedlenie w moim rozkazie do komendanta kieleckiego obszaru. Proszę o zaznajomienie się z tym rozkazem. W tym rozkazie nie ma ani słowa o terrorze i dywersjach. Pan prokurator przytoczył dokładne dane o ilości zabitych oficerów i żołnierzy Armii Czerwonej w wyniku terroru ze strony członków Armii Krajowej. Nie w celu usprawiedliwienia się, naprawdę z całą szczerością wyznaję, że to są próżne ofiary. Pochylam przed nimi czoła, składam hołd, im żołnierzom i oficerom Armii Czerwonej, ale ich tym nie wskrzeszę. Pan prokurator może myśli, że to jest z mojej strony manewr. Nie, to jest szczere. Jestem przekonany, że straty Armii Krajowej w tej bezmyślnej, głupiej walce są nie mniejsze. Ich też mi głęboko żal. Co było powodem tej niepotrzebnej, głupiej, szkodliwej, wchodzącej tylko na korzyść Niemcom – Przyznawałem to i przyznaję – walki ? Na procesie oskarżenie rzuciło bardzo jaskrawe światło na te fakty terroru, fakty wstrząsające. Padł cień na działania Armii Krajowej, którą przedstawiono w najbardziej odrażającym świetle. Prosiłem o wezwanie świadków, którzy tam wtedy dowodzili –komendantów obszarów, okręgów i dywizji, ażeby ich tutaj zbadać przed Sadem, żeby wyjaśnić, skąd wzięła swój początek taka szkodliwa, nikomu niepotrzebna walka. Przecież oni tam dowodzili, oni powinni wytłumaczyć, skąd się ta walka zaczęła. Niestety, było to niemożliwe do wykonania. Ja osobiście uważam, że powodem tej walki było nieuregulowanie stosunków dyplomatycznych miedzy Rządami Radzieckimi, a Polskim Rządem Londyńskim, który uważaliśmy za nasz prawowity Rząd. I żołnierze Armii Krajowej, uważając ten rząd za swój rząd prawowity, działali w przekonaniu, że postępują słusznie, dla dobra swojej Ojczyzny. Nieuregulowanie stosunków dyplomatycznych miedzy Polskim Rządem w Londynie a rządem radzieckim jest właściwą przyczyną, istotną przyczyną tej walki. To jest źródło niezgody. To wzmocniło płomień. Oczywiście wielką rolę odgrywała tutaj nieufność do rządu radzieckiego odnośnie jego zamiarów w stosunku do Polski. Żołnierze Armii Krajowej wierzyli rządowi, który uważali za swój rząd pracowity. A tam znajdowali powody do nieufności. Ta nieufność zrodziła się nie w czasie tej wojny. Trwa już kilka wieków. Tylko dwadzieścia lat byliśmy państwem niepodległym. Nie zapomnieliśmy 123-letniej niewoli, która przyszła ze wschodu, od carskiej Rosji. Nie wiedzieliśmy, jakie przemiany zaszły w narodzie rosyjskim. Nie wiedzieliśmy, że stanowisko wasze w kwestii narodowości jest teraz zupełnie inna, że obecnie Niepodległość Polski nie jest zagrożona. Czy nie wiedząc, jakie zaszły u was przemiany wewnętrzne, jak przebudowało się państwo i przetworzyli ludzie, czyż mogliśmy wierzyć, że teraz wkraczanie Armii Czerwonej do Polski nie przedstawia już groźby? To jest również przyczyna.
Co się tyczy szpiegostwa. Pan prokurator powiedział w swoim przemówieniu, że uznałem się za winnego przesyłania szpiegowskich wiadomości Wiem, Pan prokurator powołuje się na moją ocenę sytuacji, którą przekazałem do Londynu w styczniu 1945 roku. W ocenie tej powiedziałem rzeczywiście, że moim zadaniem ofensywa Armii Czerwonej rozpocznie się w najbliższych dniach. Ale żadnych wiadomości ze wschodnich okręgów nie miałem. Przyglądaliśmy się bardzo uważnie niemieckim oddziałom i to dało nam wiele wiadomości. Sądzę, że nikt nie może o to oskarżać mnie. Przekazałem te wiadomości na podstawie przygotowań Niemców do obrony. Ale to nie były wiadomości szpiegowskie, zebrane na tyłach Armii Czerwonej. Pan prokurator odczytał przed sądem cały rozkaz, który otrzymałem od Polskiego Sztabu Generalnego. Istotnie, taki rozkaz był. Chcę powiedzieć, że ten rozkaz mówił o robocie wywiadowczej nie tylko przeciwko sowietom, ale również i przeciwko Niemcom. Wiem, że okręgi wprowadzając ten rozkaz w życie, mogły przekazywać wiadomości do Londynu. Wiem nawet, że II Oddział Polskiego Sztabu Generalnego w Londynie bardzo pragnął posiadać wiadomości o Armii Czerwonej. Przyznaję to. Dowiedziałem się o jednym takim wypadku w Okręgu Kieleckim. Ale ja zabroniłem tego. Powiedziałem, że to jest nikomu niepotrzebne. Nie przekazywałem do Londynu ani jednej wiadomości skierowanej przeciwko Armii Czerwonej. W akcie oskarżenia nie wspomina się ani o jednym takim wypadku. Zakomunikowałem Londynowi, że uważam to za niepotrzebne i szkodliwe.
Co się tyczy czwartego punktu oskarżenia- pracy nielegalnych stacji radiowych odbiorczo-nadawczych – uznaję się za winnego w całej pełni. W sprawie piątego punktu oskarżenia – planu przygotowania wystąpienia wojennego w bloku z Niemcami przeciw ZSRR. To nie odzwierciedla mojej dyrektywy z dnia 22 marca 1945 roku. Ja nie tego chciałem. Kiedy toczy się proces, chciałem, by ten mój rozkaz został odczytany w całości. Ma on wielkie znaczenie. O ile mnie pamięć nie myli, powiedziałem w pierwszym punkcie tego rozkazu Związek Radziecki rzeczywiście zagraża Niepodległości Polski. Takie było moje zdanie. Na jakiej podstawie powiedziałem to? Na podstawie wiadomości, otrzymanych od Rządu Londyńskiego i na podstawie tego, że nie został jeszcze utworzony Tymczasowy Rząd Polski, który miał być utworzony na podstawie uchwały Konferencji Krymskiej.
W drugim punkcie tego rozkazu dałem ocenę międzynarodowej sytuacji politycznej. O ile pamiętam, pisałem, że zwycięstwo ZSRR nad Niemcami będzie nam zagrażało, że sprawa nie skończy się wyłącznie na rozgromieniu Niemiec, że wypadki potoczą się groźne nie tylko dla Polski, ale również dla interesów angielskich. Mówiłem, że nastąpi dalszy nacisk radziecki, presja. Takie jest moje zdanie.
Przewodniczący; O jakie naciski chodzi?
Gen. Okulicki ; Panie generale, myślałem, że tak będzie. Przecież swoje oceny przyszłości nie mogłem wyprowadzać z tego co jest mówiłem o przyszłości. A jako wniosek z tego – musimy domagać się Niepodległości, ale nastąpi to dopiero wtedy, kiedy wytworzy się sytuacja groźna nie tylko dla Polski, ale dla większej liczby państw.
Przewodniczący; O jakiej groźbie mówi podsądny?
Gen. Okulicki; Mówię o groźbie, która żyła w mojej wyobraźni, tak myślałem. W trzecim punkcie mego rozkazu mówiłem ‘’Sławborowi’’ o naszych zamiarach na przyszłość. Mówiłem w rozkazie zupełnie wyraźnie – żadnej walki nie toczyć. W rozkazie tym była dyrektywa – nie toczyć walki z PPR. Gdybym zamierzał toczyć tę walkę, byłoby inaczej. Nie chciałem żadnej walki na Tylach Armii Czerwonej, aby nie dać pola do oskarżeń, że popieram Niemców. I w tym rozkazie jest na to dowód. W drugim punkcie rozkazu mówi się – zachować siły, organizować siły. Ale zachować, organizować siły – to nie znaczy rozpocząć akcję terrorystyczną. Ten rozkaz został u mnie znaleziony przypadkowo, jest on istotnie rozkazem. Jest on świadectwem tego, że z mojej strony nie było terroru, dywersji, szpiegostwa. Przyznaję się do tego, co robiłem. Przyznaję się do tego, co robiłem. Przyznaje się, że nie podporządkowałem się rozkazom dowództwa Armii Czerwonej o oddaniu broni, że nie oddałem amunicji, przeciwnie, wydałem rozkaz ukrycia broni, ukrycia amunicji. Ponoszę całkowitą odpowiedzialność za zachowanie stacji radiowych, za zachowanie sztabów, za utworzenie nowej zakonspirowanej organizacji NIE, za to, że utrzymywałem łączność radiową z Londynem, jestem rzeczywiście winien, że prowadziłem wrogą propagandę przeciwko Armii Czerwonej, przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Pod tym względem jestem winien.
Terror i dywersje były – to jest fakt. Ale ja nie jestem winien terroru, kierowania, terrorem, kierowania dywersjami. Ja takich wskazówek Ne dawałem.
Pan prokurator w swoim przemówieniu przedstawił moją osobę w bardzo ciemnych barwach, ja sam nawet zacząłem się o siebie nie bardzo podobać. Ale myślę, że sam Pan prokurator nie jest głęboko przekonany o tym, co powiedział, ponieważ w jego rękach skupiła się wystarczająca ilość dowodów, mówiących o tym, że nie jestem aż takim odrażającym typem. Oskarżono mnie o to, że przybyłem do Polski jako emisariusz kliki emigracyjnej, w celu prowadzenia walki z Armią Czerwoną. Nie wiem, jakimi dowodami operuje Pan prokurator, że mnie tak ciężko oskarża. Mój przyjazd do Polski – to oczywiście fakt wrogi w stosunku do Związku Radzieckiego. Ale celem mojego przyjazdu do Kraju było zaktywizowanie walki przeciwko Niemcom. Przybyłem do Polski po to, aby Armia Krajowa wystąpiła w całej swej sile, gdy Niemcom będzie zadany decydujący cios. To jest bezsprzeczne. Świadek Janson oświadczył przed sądem, że po moim przyjeździe były otrzymane inne rozkazy. W niemieckim zapleczu miały miejsce działania terrorystyczne i dywersyjne. Można to sprawdzić. Są po temu wystarczające możliwości. Odnośnie mojej osoby Pan prokurator, powołuje się na zeznania mojego kolegi Bienia, oświadczył, że jestem awanturnikiem, który odpowiada za Powstanie Warszawskie. Przyznaję, że w znacznej mierze kierowałem Powstaniem Warszawskim, ale nie uważam siebie za awanturnika. Uważam, że Warszawskie Powstanie nie było awanturą. Jeżeli z politycznego punktu widzenia można oceniać Powstanie Warszawskiej jako awanturę, to z żołnierskiego punktu widzenia taka ocena jest niesłuszna, a ja stoję przed sądem najwyższym armii czerwonej.
Pan prokurator przedstawił mnie jako reakcjonistę, jako szczerego następcę Bór – Komorowskiego, jako jakiegoś arystokratę, podkreślając, że nawet partia Stronnictwo Ludowe nie miała do mnie zaufania. O ile zrozumiałem, oświadczenie Pana prokuratora nie jest ścisłe. Wczoraj mój kolega z ławy – Bagiński- powiedział; póki był Bór – Komorowski, oni, Stronnictwo Ludowe, nie mieli zaufania do dowództwa Armii Krajowej, i podkreślił, że wszystko zmieniło się dopiero po moim przyjściu. Nie jestem ani arystokratą ani reakcjonistą.
Jaki jest mój pogląd na sprawę polsko-radziecką? Chcę o tym powiedzieć przed sądem. Chociaż Pan prokurator przedstawił mnie jako podstępnego wroga Związku Radzieckiego, jako reakcjonistę, który współpracował z Niemcami – choć nie zostało to dowiedzione wprost – muszę oświadczyć, że żadnej wrogości w stosunku do Związku Radzieckiego nie odczuwam. Moja działalność nie była wroga i nie była inspirowana wrogością. Była inspirowana nieufnością. Przyznaję, że moja działalność była inspirowana nieufnością w stosunku do Związku Radzieckiego. Dlatego też nie miała ona agresywnego charakteru obrony. Wiem, że Polski Naród szczerze pragnie przyjaźni z narodem radzieckim. I uważałbym się za wielkiego przestępcę, gdybym również nie pragnął przyjaźni. Ja pragnę, szczerze pragnę przyjaźni pod warunkiem, żeby była zachowana Niepodległość Polski. To – conditio sine qua nom. Tego rodzaju wyjscie widziałem w uchwałach Konferencji Krymskiej. Brałem udział w tym posiedzeniu, na którym polityczni przedstawiciele Polski postanowili, że kraj powinien przyjąć uchwały Konferencji Krymskiej, że na tej podstawie powinniśmy zacząć budować Państwo Polskie, demokratyczne Polskie Państwo. Ja osobiście wypowiedziałem wówczas swoje zdanie. Było to zdanie tego rodzaju, że powinniśmy przyjąć uchwały Konferencji Krymskiej. Można mi powiedzieć; Ale Pan kontynuował swoją działalność? Tak kontynuowałem, ponieważ uchwały – to jeszcze nie wszystko. Drugi fakt. Umowa miedzy Rządem Polskim a Związkiem Radzieckim – to fakt o doniosłym znaczeniu. Doprowadzi on istotnie do pokojowego i przyjaznego współżycia narodu Polskiego i radzieckiego. Naród Polski ma wiele wad jest bardzo niespokojny, ale posiada jedną dobra cechę – miłość wolności i sądzę, że jego historia jest dostatecznym po temu dowodem.
Wszystko to co powiedziałem, to jest mój ostatni pogląd na sprawę dalszych stosunków pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim. Mówię nie po to, żeby złagodzić wniosek Pana prokuratora, zniżenia wymiaru kary. Wystarcza, że uznaję się za winnego.
Wiem teraz, że popełniłem błędy. Na czym polegał mój błąd? Nieufność do Związku Radzieckiego – to mój największy błąd. I zaufanie do swojego Rządu. To wszystko. Na tym polega moja wina. Ale jak mogłem nie wierzyć swojemu Rządowi, który uważałem za mój Rząd? Niełatwe było moje życie w okresie dowodzenia Armią Krajową. Było ono ciężkie. Był to jeden z najcięższych okresów.
Spełniłem swój obowiązek względem Ojczyzny, jak żołnierz, który działał stosownie do rozkazów swojego Rządu. Wy, panowie sędziowie, spełniliście swój, tak wam nakaże wasze sumienie, honor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz