.
..~ WSTĄP DO 11 MAŁOPOLSKIEJ BRYGADY OBRONY TERYTORIALNEJ im. gen. bryg. Leopolda OKULICKIEGO, ps. „Niedźwiadek” ul. Krakowska 2, 30-901 Kraków Rząska,
tel. 261-133-203

niedziela

Życiorys generała Leopolda Okulickiego


Portret gen. Okulickiego - Izba Pamięci w Bratucicach
mal. Maja Wolf




Małopolska miejscowość Bratucice, obecnie powiat bocheński . 12 listopada 1898 roku tam urodził się Leopold Okulicki syn Błażeja i Anny z domu Korcyl , nazwisko ojca przed zmianą brzmiało Kicka . Po ukończeniu szkoły powszechnej w Okulicach , rozpoczyna naukę w bocheńskim gimnazjum . Droga jaką miał podążać to kapłaństwo za sprawą stryja , na gospodarstwie ojca nie mógł pozostać .
Jednak profesor polonista Stanisław Fischer z gimnazjum wpływa na postawę młodych ludzi , w tym młodego Leopolda . Tam właśnie wstępuje do Związku Strzeleckiego w maju 1913 roku zdając kurs podoficerski .
Długo nie trzeba było czekać , by Leopold zaszczepiony ideom niepodległości 14 sierpnia
1914 r. ucieka z domu do Legionów Polskich . Zbyt młody wiek powoduje , że szesnastolatek zostaje odesłany do Bochni . Czekając niespełna rok podejmuje kolejne starania i 15 czerwca 1915 r. zostaje przyjęty do 9 kompani 3 pułku II Brygady przyjmując pseudonim ''Sęp'' jako strzelec .

Służbę rozpoczyna od walk pod Ratańczą i Zadobrówką zakończoną słynną Szarżą 2 szwadronu 2 pułku ułanów . Walki pod Polską Górą - Kostiuchnówka przynoszą awans Leopolda na sekcyjnego .
Niby 3 pułk wchodził w skład II Brygady , lecz znaleść można oto taki wątek :
Po rezygnacji Piłsudskiego i kryzysie przysięgowym cały pułk zmierzając na Plac Zamkowy jako asysta w święto Bożego Ciała , bierze udział w improwizowanej defiladzie przed Józefem Piłsudskim .
W tym czasie uczęszcza na kurs oficerski w Zegrzu . Wspomina mjr Józef Zając : Za solidaryzowaniem się z I Btygadą był m.in. w I batalionie plutonowy Okulicki ... . Pamietam , wezwałem go do raportu i ukarałem za agitację. Nie składa przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec, cesarzowi Austrii i królowi Węgier .

Ostatecznie został skreślonym ze stanu 3 pułku piechoty z dniem 18 września 1917 r. i skierowany do 93 pułku piechoty . W styczniu 1918 skierowany na kurs podchorążych rezerwy w Koszycach ,a kolejny przydział to 1 baon szturmowy armii austriackiej .
W czasie powolnego rozpadu monarchii austro-węgierskiej jest już w Bochni , gdzie tworzy się sformowany pluton ochotników POW , pod dowództwem ppłk Feliksa Jędrychowskiego udając się 1 listopada 1918 r. do Krakowa i biorąc czynny udział w wyzwalaniu miasta . Wstępuje do 4 Pułku Piechoty Legionów pod dowództwo płk Bolesława Roję jako dowódca plutonu. Czas ruszyć na Lwów...
POW

Czym wyróżniał się spośród innych legionistów ?
Wspomina Antoni Patla :''Ponieważ Okulicki był w mojej sekcji, obserwowałem go w czasie walk z bliska, dziwiąc się nie tylko szalonej odwadze ale i mistrzostwu w operowaniu ''białą bronią'' . Ilu ''Mochów'' zadźgał już w pierwszym nocnym ataku , trudno mi orzec, ale na pewno było ich kilkunastu. Sam szybki i zwinny jak pantera, wywijał się z każdej opresji ,a jakaś dziwna intuicja wskazywała mu zawsze nieomylne miejsce uderzenia nieprzyjaciela . Idąc za tym głosem lokował ostrze bagnetu z nieomylna celnością . Poldek okazał się także wyborowym strzelcem . Był postrachem dla placówek nieprzyjacielskich , odległych od nas niepełne pół kilometra .Gdy jakiego soldata wziął na muszkę, to żaden schron go nie uratował...''

(cytat pochodzi z książki ''Generał Leopold Okulicki ''Niedźwiadek''''pod redakcją Stanisława M.Jankowskiego Bochnia - Kraków
1996 strona 18 .)

Jako podchorąży ze swym plutonem rusza na pomoc Polakom we Lwowie , gdzie toczą się zaciekłe walki z Ukraińcami . Zdobywając Przemyśl 19 listopada 1918 r. dowodzi płk Tokarzewski . Leopold Okulicki miedzy Przemyślem ,a Lwowem 3 lutego 1919r. zostaje ranny . Miało to miejsce , kiedy to granatami niszczy stanowisko karabinu maszynowego nieprzyjaciela .

Gdy wraca w maju 1919r. po rekonwalescencji na front nowy bo bolszewicki przeciwnik staje na drodze jego pułku . Jako żołnierz 4 Pułku Piechoty Legionów bierze udział w bitwach pod Lidą , Wołożynem i Bogdanowem . Awansowany z dniem 1 lipca 1919r. do stopnia podporucznika obejmując dowództwo kompanii 4 Pułku Piechoty Legionów . W walce w rejonie Mołodeczna 10 lipca zostaje po raz drugi ranny .
Na froncie jest już w sierpniu . Zajęto Mińsk i linię Berezyny , gdzie w trakcie działań pościgowych za bolszewikami dotarł do Krupek
odległych o 100 km od Smoleńska .

Wracając na linię Berezyny front staje w miejscu , Kiedy to 14 maja 1920r. bolszewicy atakują . Uczestnicząc w bitwie nad Berezyną Leopold zostaje 1 czerwca 1920r. ranny po raz trzeci .
Zanim trafił do do szpitala osobiście odznaczony przez Józefa Piłsudskiego Krzyżem Virtuti Militari V klasy za wyjątkowe męstwo oraz awansowany do stopnia kapitana .


Krzyż Virtuti Militari dla Leopolda Okulickiego uzasadnienie za czyny bojowe w wojnie polsko-bolszewickiej 1920r.
fragment;

Dnia 1 czerwca br. pod wsią Zarąby brał warownym kontratakiem kom.3J której był dowódcą , rozbił prawe skrzydło nieprzyjaciela i ścigając go przez dłuższy czas zmusił go do ogólnego odwrotu. Rana otrzymana w biodro uwieńczyła bohaterstwie zachowania się tego dowódcy.

W dniu 26 br. zręcznymi manewrami i śmiałym atakiem kompani 11 której był dowódcą rozbił pod wsią Szpikołosy 4 pułki kawalerii bolszewickiej przy czym wziął z dwukolną i sprzętem, jeńca, 3 konie wierzchowe,
 Odznaka pamiątkowa gen Leopolda Okulickiego z Jego 4 Pułku Piechoty Legionów w którym walczył z bolszewikami w Wojnie Polsko Bolszewicka 1920

W dniu 1 września br. na polach Hrubieszowskich śmiałym kontratakiem powstrzymał chwilowo szarżę kawalerii nieprzyjaciela, a skoro przez inny jej oddział został od tyłu zaatakowany z garstką żołnierzy K.M. przebił się do wsi Stefanowice. Za wsią tą pod gradem żelaza wstrzymał cofających się żołnierzy i ostrzeliwał kawalerię , a wreszcie mając drogę odwrotu przez nią zamkniętą z dwoma pozostałymi przy nim żołnierzami schronił się do lasu, potem dołączył do naszych pułków.




Materiał; Centralne Archiwum Wojskowe
Opinia dla por. Okulickiego Leopolda

Jeden z najdzielniejszych oficerów w pułku. Wzór oficera na froncie i w kadrze. Czterokrotnie ranny (16 ran) , odznaczony krzyżem Virtuti Militari i Walecznych.
Opis czynów:

1) Atak na czter lany z plutonem 1 kompani 5 tej 4 pułku piechoty Legionów dnia 1.1.1919r. wypędzenie jednej kompani nieprzyjacielskiej , zdobycie 4 jeńców , podstawy K.M. 8mm skrzynek z amunicją , kancelarii i komplet aparatu telefonicznego.

2) Patrol nocny z 1/2 lutego 1919r. na dwór Malechow zdobycie jednego K.M. Wypędzenie dwóch kompani niepolskich z dworu. Przy zdobywaniu K.M. ciężkie rany .
3) 1.7.1919 w ataku na Bleck 4 jeńców.

4) Wypędzenie na Pie-lik jako dowódca 4/4 p.p. Legionów 2.11.1919 rozbicie kompani 64 p.strze. 18 jeńców zdrowych 5 rannych , 1 kuchnia polowa.

5) W kontrataku na wieś Zaręby ciężko ranny.

6) W kontrataku na Hrubieszów 22.8.1920 rozbicie i wyrzucenie nieprzyjaciela zdobycie 2 K.M. , 5 jeńców.

7) W ataku na Grodek dnia 23.8.1920 wyrzucenie nieploaków z zajmowanej pozycji , zdobycie 1 K.M. i 1 jeńca.

8) Dnia 26.8.1920 w kontrataku na wieś Szpikołomy , wyrzucenie dwóch pułków jazdy niepolskiej , zdobycie 1 K.M. z amunicją, 1 wozu z kancelarią pułku, 1 jeńca i 5 koni.

9) Podczas przebijania się przez kawalerię Budionnego 1.9.1920 zdobycie 1 K.M.

10) Dnia 23.9.1920 w ataku na Styrejczki zdobycie pozycji i 10 jeńców.

11) Dnia 23.9.1920 w ataku na Szyłowicze zdobycie 2 koni i 2 jeńców.

12) Dnia 11.9.1920 w ataku na Mamony zdobycie 2 jeńców i podstawy do K.M. z amunicją.

13) W nocnym pociągu z 13/14 X 1920 zdobycie 2 K.M. , 20 jeńców , 10 wozów z końmi i materiałem wojennym, 4 konie wierzchowe.

Podpisano Dowództwo 2 Dywizji Legionów




Materiał; Centralne Archiwum Wojskowe
Kiedy to jego pułk wraz z 2 Dywizją uczestniczy w ciężkich walkach wraca i bierze udział w krwawych walkach pod Komarowem . Bije się pod Wyszkowem. Pierwszy poważny opór wojsk polskich wobec zbliżającej się do Warszawy Armii Czerwonej powstał właśnie na ziemi wyszkowskiej . Zorganizowana została grupa pod dowództwem gen. Lucjana Żeligowskiego złożona z 10 Dywizji Piechoty, 2 Dywizji Litewsko – Białoruskiej, 35 pp, 10 pap, 201 pp, 24 pp, 13 p. ułanów. Grupa została dodatkowo wzmocniona przybyłym pociągiem z 4 Pułkiem Legionów w którym był Leopold Okulicki, posiadała w dyspozycji pociąg pancerny Mściciel i sekcję 4 czołgów oraz była wspierana przez samoloty 10 eskadry ppłk Kieżuna.. Walczy pod Hrubieszowem oraz na dobrze znanym terenie Mołodeczna i Wołożyna kiedy to 6 Dywizja bolszewicka
zostaje rozbita . Tam zastaje go zawieszenia broni .
Odznaka pamiątkowa załogi Pociągu Pancernego Mściciel L.16, którym przybył pod Wyszków gen Leopold Okulicki na Bitwę Warszawską 1920 ze swym 4 Pułkiem Piechoty Legionów
Bristol F.2B Fighter, wspierał walkę 4 Pułku gen Okulickiego pod Wyszkowem w Bitwie Warszawskiej 1920




Listopad to pobyt w Grodnie , gdzie stacjonuje jego jednostka . Zabezpieczając polsko - litewską linię demarkacyjną koło Sejn . 1 Listopada 1920r. otrzymuje awans na porucznika p.o. dowódcy batalionu . Jako dwudziestoletni porucznik miał na swym koncie pięć lat udziału w działaniach wojennych .
W latach 1921r. i 1922r. otrzymuje trzykrotnie Krzyż Walecznych .
Zyskał sobie opinię doskonałego , bojowego oficera i
dobrego oficera .

Gdy na froncie pod Berezyną w 1919r. był zastój udaje się do Bochni , by w swym gimnazjum jako ekstern uzyskać świadectwo dojrzałości .


Bitwa Warszawska - Cud nad Wisłą
Podejmuje służbę już w warunkach pokoju zmieniając garnizony w latach 1921 - 1923 Suwałki , Biała Podlaska i Kielce . Rok 1922 przynosi stopień kapitana ze starszeństwem
od 1 czerwca 1919r. Bierze ślub z Władysławą Jabłońską . Zdaje egzamin do Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie na wiosnę 1922r. , a od 1 listopada 1923r. rozpoczyna studia . 24 lutego rodzi się syn Zbigniew .W 1925r. uzyskuje tytuł oficera dyplomowanego Sztabu Generalnego .
Kpt. Leopold Okulicki

Opinia wystawiona po ukończenia WSW - ''Niezrównoważony , bez zdolności , nie nadaje się do sztabów ''komendant szkoły polski.
''Oficer o przeciętnych zdolnościach , systematyczny , pracowity , będzie pożytecznym pracownikiem w każdym sztabie ''doktor nauk francuz płk Faury .

 Na zdjęciu Komendanci Obwodów WF i PW w Trokach 1929r. Pierwszy z lewej mjr August Emil Fieldorf, drugi mjr dypl. Leopold Okulicki i Ludwik Muzyczka.


Opinia zbieżna , być może powodem był jakiś zatarg z komendantem polskim WSW.
Jako pierwsze stanowisko 1 listopada 1925r. obejmuje w Grodnie DOK III Referatu Mobilizacyjnego . Luty 1928r. zostaje p.o. szefa DOK , marzec przynosi awans na stopień majora dyplomowanego .
W Dowództwie Okręgu Korpusu w Grodnie kończy na stanowisku Kierownika Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego . 21 kwietnia 1930r. zostaje przeniesiony do służby linowej do 75 p.p. w Rybniku na stanowisko dowódcy I batalionu . Z dniem 11 lipca 1931r. obejmuje stanowisko wykładowcy taktyki broni połączonych w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie , gdzie wykłada do 1934r.


Odznaka Komendancka Przysposobienia Wojskowego jaką nosił L. Okulicki
Wizyta prezesa Wołyńskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej mjr Leopolda Okulickiego w sierpniu 1935 w Żydowskim Klubie Sportowym Hasmonea Równe. Trener Karol Kossok w białym stroju obok mjr L. Okulickiego. Ulubionym sportem generała Leopolda Okulickiego była piłka nożna.

Następnie trafia do sztabu 13 Dywizji Piechoty w Równem .
Oto opinia Jerzego Kirchmayera pierwszego oficera jego sztabu : ''był synem chłopa z Małopolski . Zaciekły legionista , dzielny żołnierz , oficer zdolny , lojalny , znakomity kolega , wybuchowy , porywczy charakter .''

Bronisław Regulski nazwał Okulickiego ''chojrakiem''.
21 września 1935r. mjr Okulicki zostaje przydzielony do Oddziału III Sztabu Głównego
Wojska Polskiego pod kierownictwem płk dypl. Józefa Jaklicza . 19 marzec 1936r. zostaje awansowany na stopień podpułkownika .Zajmuje stanowisko Szefa Wydziału ''Wschód''.
 Wydział zajmuje się opracowanie planów na wypadek wojny ze Związkiem Radzieckim .

Plan operacyjny "Wschód" – polski plan obronny, przygotowywany na wypadek wojny ze Związkiem Radzieckim.

Plan wojny obronnej ze wschodnim sąsiadem, w odróżnieniu od Planu Zachód był opracowywany przez cały okres II RP. Plan Wschód nie zachował się jednak w formie jednolitego dokumentu, nieznane są też jego dokładne założenia. 19 marca 1936 roku Szefem Wydziału Wschód zostaje ppłk dypl. Leopold Okulicki do dnia 21 marca 1939 roku.

Do jego opracowania przystąpiono w 1935. Początkowo do jego opracowania wykorzystywano wcześniejsze studia operacyjne prowadzone na kierunkach ewentualnych zagrożeń ze strony Armii Czerwonej. Prace planistyczne zakończono w 1938. W tym też roku, wobec interwencji dyplomatycznej ZSRR wobec Polski[1] i przesunięciami sowieckich jednostek wojskowych w kierunku granicy z Polską, przystąpiono do prac związanych z uruchomieniem planu operacyjnego Wschód. Wykonano dokumenty operacyjne. W wyniku działań dyplomatycznych konflikt został zażegnany. W 1936 nowy Generalny Inspektor Sił Zbrojnych gen. Edward Śmigły-Rydz wydał wytyczne do opracowania planu. Miał to być plan defensywny z elementami obrony manewrowej. Należało tak prowadzić działania, by kanalizować uderzenia nieprzyjaciela na dogodnych, wybranych przez siebie kierunkach, zadać mu jak największe straty i stwarzać warunki do rozstrzygnięć przez stosowanie zwrotów zaczepnych. Dużą zatem rolę miały spełniać odwody strategiczne. Przewidywano prowadzenie operacji zaczepnych zarówno na wybranych kierunkach operacyjnych jak i w skali strategicznej. . W obu przypadkach planowano działanie sił sojuszniczych.

Szczegółowy plan działania w fazie walk nadgranicznych przewidywał prowadzenie działań opóźniających przez oddziały osłonowe połączone z rozpoznaniem jego sił i głównych kierunków uderzeń. Po wprowadzeniu przez przeciwnika do walki drugich rzutów operacyjnych, jednostki polskie miały zorganizować obronę na linii rzek: Stryj, dalej przez rejon Lwowa, wzdłuż Styru i Jasiołdy, Kanału Ogińskiego, Szczary i Niemna do granicy litewskiej. Była to rubież ostatecznego oporu. Pod jej osłoną planowano odtworzyć odwody strategiczne - na Podlasiu i w Małopolsce.

Zadania związków operacyjnych

Armia "Podole" miała bronić pasa o szerokości 180 km od granicy z Rumunią do Derkał. Armia "Wołyń" miała bronić ok. 150 km odcinek od Dederkał do Horynia, a Samodzielna Grupa Operacyjna "Polesie" do wysokości Klecka

Około 120 km odcinka do Puszczy Nalibockiej broniła Armia "Baranowicze" . Na 200 kilometrach bronić się miała Armia "Wilno". Jej pas obrony sięgał granicy z Łotwą. Pierwszorzutowe armie posiadałyby łącznie osiemnaście dywizji piechoty, osiem brygad kawalerii oraz prawie wszystkie jednostki KOP-u. Odwodowe związki operacyjne liczyły dwanaście dywizji piechoty, a siedem dywizji rezerwowych stanowiłoby odwód Naczelnego Wodza.
Planowany skład organizacyjny

Prawdopodobnie przygotowywano następujące związki operacyjne (od północy):

Armia Wilno - inspektor armii (planowany dowódca armii ) - gen. dyw. Stefan Dąb-Biernacki
1 Dywizja Piechoty
19 Dywizja Piechoty
Wileńska Brygada Kawalerii
1 Pułk Szwoleżerów
17 Dywizja Piechoty (z Gniezna)
Armia Baranowicze - inspektor armii (planowany dowódca armii) gen. dyw. Tadeusz Piskor
SGO (Armia ?) Polesie - inspektor armii - gen. broni Kazimierz Sosnkowski[2], na dowódcę SGO "Polesie" przewidywany był prawdopodobnie gen. bryg. Emil Krukowicz-Przedrzymirski
Armia Wołyń - inspektor armii (planowany dowódca armii) gen. dyw. Stanisław Burhardt-Bukacki
Armia Podole - inspektor armii (planowany dowódca armii) gen. dyw. Kazimierz Fabrycy

Armie rezerwowe

Armia Lwów
Armia Lida
Odwody Naczelnego Wodza:
Armia Odwodowa (Odwód główny NW) - planowane rozmieszczenie w okolicach Brześcia

Cztery pierwszorzutowe armie i samodzielna grupa operacyjna liczyła łącznie osiemnaście dywizji piechoty, osiem brygad kawalerii. W ich składzie znaleźć się miały niemal wszystkie jednostki KOP-u i kilka Obrony Narodowej. Dwanaście pozostałych aktywnych dywizji piechoty przewidziano dla odwodowych związków operacyjnych. Siedem dywizji rezerwowych stanowiłoby dyspozycyjną rezerwę Naczelnego Wodza. Nie przewidziano możliwości utworzenia dowództw Frontów.

1 maja 1938r. ppłk Leopold Okulicki przedstawia plan mobilizacyjny pod kryptonimem ''W''.
Plan "W" zakładał przejście sił zbrojnych lub ich części ze stopy pokojowej na wojenną. Opracowany w formie tabel, ściśle określał poszczególne czynności, których dokładne wykonanie, w określonym miejscu i czasie, określonymi środkami gwarantowało planowe przekształcenie jednostki wojskowej do stanu gotowości bojowej czasu wojny.
Plan mobilizacyjny zakładał podział wszystkich mobilizowanych oddziałów i jednostek na trzy grupy, które mobilizowano dwojako - alarmowo i normalnie.

Okres zagrożenia.

Działania o charakterze przygotowawczym, ułatwiające przeprowadzenie mobilizacji.

Mobilizacja alarmowa.

Opierała się na imiennym powoływaniu rezerwistów, stawiennictwu z końmi i pojazdami mechanicznymi. Karty mobilizacyjne w czasie pokoju zdeponowane były w starostwach i posterunkach policji. W momencie mobilizacji starostowie i komendanci policji rozsyłali przechowywane karty.

Mobilizacja normalna.

System normalny opierał się na publicznym rozplakatowaniu obwieszczeń (także za pomocą prasy i radia) o zarządzeniu mobilizacji powszechnej.

Mobilizacja jednostek ON, ze względu na ich charakter lokalno-terytorialny odbywała się przez "skrzyknięcie", które mogło być zarządzone oddzielnie dla każdego oddziału.

Główne założenia Planu mobilizacyjnego W:

elastyczność i uniwersalność;
szybkość mobilizacji;
terytorialność mobilizacji;
decentralizacja mobilizacji;
jednolitość rozkazodawstwa;
realność wystawienia zaplanowanych jednostek wojskowych;
wystawienie maksymalnej ilości jednostek frontowych;
tajność przygotowań mobilizacyjnych;

Grupa alarmowa

Mobilizacja oddziałów grupy alarmowej następowała przed ogłoszeniem mobilizacji powszechnej. Była to tzw. "mobilizacja cicha", która obejmowała prawie 3/4 wszystkich sił. Mobilizacja jednostek z tej grupy odbywała się tzw. systemem kartkowym, w którym poszczególne grupy oddziałów oznaczone były kolorami:

Zielona: mobilizowana najszybciej. W jej skład wchodziły jednostki przygraniczne stacjonujące na wschodzie, zachodzie i północy kraju. Obejmowała KOP, Straż Graniczną i Policję Państwową. Oddziały tej grupy osiągały gotowość w czasie Z+12 do Z+48[1]. Mobilizowane mogły być pojedynczymi garnizonami lub osobno w każdym DOK. Były pierwszą osłoną mobilizacji. Nie było w niej żadnych dywizji piechoty.

Czerwona: obejmowała wielkie jednostki piechoty na granicy wschodniej. Mobilizowana w całości albo poszczególnymi Okręgami Korpusów.

Niebieska: wielkie jednostki piechoty stacjonujące na granicy z Niemcami. Zasady mobilizacji były identyczne jak grupy czerwonej.

Żółta: "odwód osłony", obejmowała większość jednostek kawalerii, oddziały pozadywizyjne oraz część oddziałów piechoty, stacjonujących w głębi kraju, przeznaczone do wzmocnienia w II rzucie osłony dowolnej granicy.

Czarna: dwie dywizje piechoty (26 i 28), brygada pancerno-motorowa (10 BK), jednostki pozadywizyjne oraz pododdziały i zakłady służb tworzące Korpus Interwencyjny, przeznaczony do wzmocnienia sił w strefie zagrożonej granicy.

I rzut mobilizacji powszechnej

I rzut mobilizacji powszechnej obejmował jednostki czynne i rezerwowe, które mobilizowały się na podstawie obwieszczenia o mobilizacji powszechnej. Termin ich gotowości bojowej wynosił zwykle od trzech do pięciu dni, a transporty koncentracyjne rozpoczynały się około czwartego dnia mobilizacji. W grupie tej znajdowały się dwie dywizje piechoty, reszta oddziałów nie zmobilizowanych alarmowo, część jednostek dyspozycyjnych artylerii, saperów i łączności oraz większość taborów.
II rzut mobilizacji powszechnej

II rzut mobilizacji powszechnej obejmował tylko jednostki rezerwowe. Mobilizacja tych jednostek rozpoczynała się siódmego dnia mobilizacji, a terminy gotowości bojowej osiągały między dziesiątym a dwunastym dniem mobilizacji.
1 maja 1938r. przedstawia plan mobilizacyjny pod kryptonimem ''W''. 21 marca 1939r. gdy Ribbentrop przedstawił żądania zmian terytorialnych wobec Polski , Sztab Główny zostaje zreorganizowany .Ppłk dypl. Leopold Okulicki przechodzi na stanowisko zastępcy szefa Oddziału Operacyjnego , pełniąc jednocześnie obowiązki szefa Wydziału Sytuacyjnego uczestnicząc w przygotowaniu planu ''Zachód'' na wypadek wojny z III Rzeszą .Pozostaje na tym stanowisku do wybuchu II wojny światowej .

Galeria z czasów II RP



Generał Okulicki konno.



Mjr dypl. L. Okulicki podczas rozmowy z kpt. Łuckim CWP Rembertów, 1933 r.

Generał Okulicki ze swym psem
Wakacje w Żegiestowie

31 września 1939r. wieczorem ppłk dypl. Leopold Okulicki obejmuje służbę w Sztabie Głównym w Warszawie . Od godziny 22:02 zaczynają napływać meldunki o posunięciach wojsk niemieckich . Ppłk Bień melduje , że Niemcy ogłosiły D.N.B. Wiadomości P.A.T. , że pakt rosyjsko - niemiecki został przez sowiety ratyfikowany .
Mjr Szaliński melduje ,że na Tczew był nalot niemiecki .
Kopalnia Wawel zajęta przez bandy dywersyjne .5:55 telefon od gen. Składkowskiego . Piechota i artyleria niemiecka przekroczyła granice pow. Częstochowskiego ... Przenosimy się na Rakowiecką .6:13 Westerplatte S.O.S. 6:45 Dzwoni min. Beck .7:00 Puck o godzinie 6:00 zbombardowany w ilości 30 samolotów . Zabity dowódca dyony lotniczego . Zburzone kasyno i hangar N . Meldunek sytuacyjny z Armii ''Kraków'' o 6:00 nie dawał wątpliwości wojna .

Wspomina Okulicki : ''...udałem się do pokoju , w którym spał szef Sztabu Głównego gen. Stachiewicz, rozbudziłem go i zameldowałem te wiadomości . Gen. Stachiewicz zerwał się z łóżka i zapytał czy alarm lotniczy i alarm Sztabu został zarządzony. Na moją odpowiedź , że żadnych rozkazów dotychczas nie wydawałem , polecił mi te dwa alarmy zarządzić . Rozkaz ten wykonałem , a po upływie ok. 15 minut gen. Stachiewicz zjawił sie w gabinecie całkowicie ubrany i rozpoczął pracę''.
Oddział III przeszedł reorganizację w powstałym Naczelnym Dowództwie Wojska Polskiego . Szefem wydziały operacyjnego został płk dypl. Klimecki . Natomiast ppłk dypl. Okulicki objął stanowisko szefa Wydziału
Sytuacyjnego .
Do obowiązków ppłk Okulickiego należało opracowanie oceny walczących wojsk oraz wykreślenie szkiców sytuacyjnych z całego fronty z otrzymanych informacji . Po przeniesieniu Sztabu NW Marszałka Edwarda Rydza - Śmigłego do Brześcia nad Bugiem 6 września i cofnięciu linii frontu na Narwie , Wisłę i San ppłk Okulicki zostaje przydzielony do gen. Stachiewicza wraz zespołem oficerów .
Jednak w nocy z 8 na 9 września Stolicę opuszcza gen. Stachiewicz z większością oficerów sztabu . Powołana zostaje Armia ''Warszawa'' dowodzona przez gen. Rómmla , pozostawił on jako szefa wysuniętej ekspozytury łączności Naczelnego Wodza ppłk Leopolda Okulickiego . Ma za zadanie przekazywanie meldunków i rozkazów między Kwaterą Główną NW , a generałami Kutrzebą i Rómmlem .
Okulickie pozostawiono przy Rómmlu , by kontrolował jego posunięcia , bez mozliwości wpływania na jego decyzję .
11 września melduje do gen. Stachiewicza : Warszawa coraz lepiej przygotowana do obrony. Może wytrzymać na sobie 2-3 wielkie jednostki piechoty . 4 dywizje pancerne ,która atakowała gwałtownie 9 września , jest prawie wykończona .Dzisiaj przechodzimy
na nią z atakiem zaczepnym z widokiem pełnego powodzenia . Za godzinę rusza do natarcia baon piechoty z 2 kompaniami czołgów i dużym wsparciem artylerii na Okęciu. Ze strony Pragi prace nad umocnieniami w toku ...
Na południe od Warszawy w rejonie Otwocka - Wiązowna jest już dwie brygady kawalerii . Do wieczora ma być w całości trzecia .
O wczorajszym sukcesie gen. Kutrzeby dowiedzieliśmy się dzisiaj od gen Rómmla . Sądząc z umiejscowienia lotniska gen. Kutrzeby 10 km na południe od Kutna, idzie on naprzód i dlatego zebrane brygady kawalerii w rejonie Otwocka muszą co sił ganiać do bitwy, którą prowadzi gen. Kutrzeba. Poddałem tę myśl gen. Rómmlowi , który ma obiekcje , że są one zmęczone . Myślę jednak , że uda mi sie go przekonać . W tym celu robimy wypad , aby im otworzyć drogę i nieco zachęcić i ośmielić .
Warszawę utrzymamy tak długo , jak długo będzie trzeba . 13 września gdy gen. Rómmel nie wysłał pomocy gen. Bortnowskiemu i Kutrzebie , Okulicki meldował do gen. Stachiewicza : Dzisiaj przyleciał lotnik od gen. Bortnowskiego do gen. Rómmla z prośbą o pomoc przez natarcie z Puszczy Kampinoskiej na Żyrardów . Trzy brygady kawalerii na wschodni brzeg Wisły uwięzły tam . Z obsady Warszawy można by wyciągnąć 3 do 4 baonów zdolnych do działań zaczepnych na korzyść gen. Bortnowskiego. Gen. Rómmel oświadczył mi , że będzie miał czymś pomóc Bortnowskiemu za 3 dni. Obawiam się , że to będzie za późno. Z rozmowy z gen. Rómmlem odniosłem wrażenie , że nastawił się do działań małymi oddziałami na linie komunikacyjne nieprzyjaciela na wschodnim brzegu Wisły, natomiast niczym nie chce pomóc gen. Bortnowskiemu i Kutrzebie. Nie do mnie należy ocena tego co się tu dzieje, muszę jednak zameldować Panu Generałowi , że poczynając od historii przesunięć brygady gen. Andersa , a kończąc na dzisiejszej decyzji, postępowanie gen. Rómmla jest konsekwentne , aby swoich towarzyszy , gen. Kutrzebę i Bortnowskiego postawić w najgorszych warunkach . Z 11 września informował gen. Stachiewicza : W dowództwie gen. Rómmla chaos, czuć w sztabie cykorię . Nie mogłem tam nic poradzić , wobec czego zameldowałem się do obrony Warszawy i obecnie jestem szefem sztabu dowódcy odcinka obrony Warszawa-zachód''. Dowodzi tym odcinkiem płk Marian Porwit.Wydając rozkaz płk Porwit nakazał atak na Okęcie w celu wzięcia jeńców i rozpoznanie .
Okulicki zmienia pisemny rozkaz na ''rozpoznanie walką'' jak zalecał gen. Stachiewicz w planie . Porwit podpisuje rozkaz . Walka rozwijała się jak umówiono lecz nad ranem przychodzi wiadomość o niepowodzeniu akcji .
17 września dochodzi do przygotowań wypadu , by nawiązać łączność z oddziałami gen. Bortnowskiego rejon Błonie - Pruszków .
Plany odwołano pozwolono jedynie na prośbę Okulickiego zabrać trzy bataliony i 18 rano zgrupowanie to nazwano zgrupowaniem Okulickiego . Wykonały natarcie , osiągając rejon Blizne - Jelonki , była to jedyna realizacja wcześniejszych planów . 19 Okulicki dowodzi zgrupowaniem w rejonie które udało mu się zdobyć podczas wyjścia z Warszawy . Przydzielony został mu oddział szturmowy zorganizowany przez mjr pil. Zygmunta Zborowskiego . Wykorzystał fakt , ze pod jego dowództwem znajdował się oddział lotników organizując wiele wypadów na wroga .21 września przegrupował pozycję na obronne . 25 na 26 udało mu sie utrzymać niemieckie natarcie . W wyniku walk na wysuniętych odcinkach obrony Warszawy trzymały się nieliczne jednostki w tym wszystkie bataliony dowodzone przez Okulickiego .
27 września 1939 roku rozpoczęły się rozmowy kapitulacyjne .
26 wieczorem miało miejsce spotkanie grupki oficerów pod dowództwem majora SG Aleksandra Kuźmińskiego . Chciano aresztować generałów , by nie dopuścić do podpisania kapitulacji Warszawy . Przybyło pięciu wśród nich Okulicki, plan upadł .
Przed wymarszem załogi Warszawy do niewoli gen. Juliusz Rómmel odznaczył kilkudziesięciu oficerów i żołnierzy odznaczających się podczas obrony stolicy .
Był wśród nich ppłk dypl. Leopold Okulicki , który 29 września otrzymał krzyż Virtuti Militari IV klasy .
Zastępca gen. Rómmla , gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski po dostarczonym rozkazie przez mjr Edmunda Galinata od Marszałka Rydza-Śmigłego 26 września 1939 roku w Warszawie, przedstawia projekt utworzenia tajnej organizacji wojskowej . Miała prowadzić nadal działania przeciwko okupantom . Pierwsza grupa liczyła piętnastu oficerów zebranych do działalności w konspiracji . 27 września w podziemiach PKO odbyła się pierwsza odprawa sztabu organizacji nazwanej Służba Zwycięstwu Polski. Wyznaczono ppłk Okulickiego na Okręg Łódzki , mjr J. Spychalskiego na Okręg Lubelski , mjr Franciszka Niepokólczyckiego na sabotaż i dywersję, mjr Sanojca na sprawy organizacyjne i personalne , mjr Kruk-Strzeleckiego na propagandę i informację , mjr Berka na wywiad , kpt. Kumor na legalizację , J. Karaś na łączność konspiracyjną .
W październiku 1939r. ppłk Leopold Okulicki przybierając nazwisko Johann Muller udaje się do Łodzi , by objąć komendę Okręgu Łódzkiego SZP . Pseudonimy używane przez Okulickiego - ''Kula'' , ''Jan'' , ''Pan Jan'' , ''Miller'' . Na miejscu spotyka się z płk Adamem Świtalskim , by przejąć już tworzoną organizację na wzór POW . Sam Świtalski udaje się do KG SZP ,gdyż praca na tym terenie wymagała osoby nie rozpoznawalnej .10 października w mieszkaniu przy ul. Więckowskiego 3 odbyło się spotkanie oficerów . Byli to por. Tomasz Fijałkowski , por. Janusz Orłowski , por. Antoni Węgrzyn , por. Józef Sipa .
Przedstawiając im cele organizacji rozdzielił po terenie i nakazał szukać kontaktów z oficerami i podoficerami , których znali , tworzyli grupy konspiracyjne . Na początek skupiono się na magazynowaniu broni oraz zbieraniu informacji wywiadowczych . Większość Okręgu Łódzkiego została wcielona do Rzeszy co utrudniało zadanie , wiązało się to z masowymi wysiedleniami Polaków . Dodatkowo od lat mieszkała tu ludność pochodzenia niemieckiego znająca dobrze teren co utrudniało pracę . Listopad i grudzień to czas zorganizowania przez Okulickiego Inspektoratów - Łódzkiego , Sieradzko-Wieluńskiego , Kutnowskiego , Kaliskiego , Skierniewickiego i Piotrkowskiego . Łódzki , Sieradzko-Wieluński ,Kutnowski , Kaliski znajdowały się w Rzeszy , Skierniewicki i Piotrkowski w Generalnym Gubernatorstwie . Zaczynają się spotkania Okulickiego z liderami politycznymi na tym terenie ze Stronnictwa Narodowego Arturem Kowalskim . Stronnictwo jednak zachowywało wrogie i niechętne stanowisko do SZP ,a następnie ZWZ.
Ludowcy i socjaliści chętnie ,lecz ostrożnie wchodzili do współpracy . W grudniu 1939r. udaję się do KG SZP ze sprawozdaniem tam jednak nastąpiła zmiana na miejsce SZP została powołany Związek Walki Zbrojnej . gen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski został powołany na Komendanta okupacji sowieckiej . Komendantem okupacji niemieckiej został płk Stefan Grot-Rowecki , a całością prac miał kierować z Francji gen. Kazimierz Sosnkowski . Po tej reorganizacji Okulicki w meldunku nr 4 z 4 lutego 1940r. jest wymieniony nie jako Komendant , a tylko p.o. Komendanta Okręgu Łódzkiego ZWZ . Wiosną 1940r. otrzymał rozkaz rozwiązania sprawy oddziału partyzanckiego mjr Henryka Dobrzańskiego ''Hubala'' . Na terenie lasów spalskich jest ich ponad trzystu . ZWZ nie przewiduje tak jawnej walki z okupantem w tym czasie i posyła Okulickiego , by przekonał Dobrzańskiego do rozwiązania Oddziału i przejścia do
podziemia . 13 marca 1940r. Okulicki pojawia się osobiście w Gałkach Krzczonowskich, gdzie stacjonował Oddział .

Scena z filmu ''Hubal'', gdzie Okulicki jako Miller przywozi rozkaz z KG ZWZ .
Zapewne , była to ciężka misja do spełnienia . Przebywa tam trzy dni . Przy ''Hubalu'' pozostaje ok. 70 ludzi . 30 kwietnia 1940r. ''Hubal'' ginie zaskoczony na noclegu pod Anielinem . ''Aktion Hubal'' przeprowadzona przez Niemców na terenie działalności Hubalczyków spowodowała śmierć 700 osób cywilów .



Po powrocie do Łodzi Niemcy wiedzą , że niejaki Miller dowodzi organizacją wojskową. Aresztowania osób o tym nazwisku świadczą , że gestapo nie znało prawdziwego nazwiska, a tylko pseudonim Okulickiego . W łapy Niemców wpada fotografia Okulickiego i kilka adresów lokali konspiracyjnych . Okulickiego przed aresztowaniem w lokalu przy ul. Kilińskiego 117 uratował heroiczny czyn ppor. Czesława Pikulińskiego ''Biały'' . Zatrzymany w kotle wyskakuje z drugiego piętra łamiąc kręgosłup .
Ul. Jana Kilińskiego 117, Łódź

 Zamieszania dało czas na ostrzeżenie Okulickiego o wsypie . Podporucznik umiera tego samego dnia w szpitalu .
Bruno Streckenbach, (ur. 7 lutego 1902- zm. 28 października 1977) – niemiecki oficer SS, SS-Brigadeführer, w końcu wojny SS-Gruppenführer i generał Waffen-SS. Dowódca Sicherheitspolizei- Policji Bezpieczeństwa i Służby  Bezpieczeństwa – SD w Generalnym Gubernatorstwie w Krakowie. Którego gestapo z Łodzi prosi o włączenie się do poszukiwań gen Leopolda Okulickiego. Prowadził akcje pacyfikacyjne w okolicach Cieszyna i Krakowa i był odpowiedzialny za wymordowanie tysięcy obywateli polskich we wrześniu i październiku 1939. Od października do listopada 1939 pełnił obowiązki dowódcy policji bezpieczeństwa Sipo i SD na obszarze Naczelnego Dowódcy na Wschodzie i w Okręgu Wojskowym "Łódź" i rezydował w Łodzi. Od początku listopada 1939 przebywał w Krakowie, gdzie wkrótce objął funkcję dowódcy policji i służby bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie.
 Odpowiada za aresztowanie i deportację profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego (Sonderaktion Krakau) oraz kierował Akcją AB. Jesienią 1940 doprowadził do utworzenia gett w GG. 9 listopada 1941 został awansowany na SS-Gruppenführera und Generalleutnant der Polizei.

Tajne pismo Geheime Staatspolizei- Policji Państwowej  – gestapo w Łodzi z 04.08.1940r. do dowódcy Sicherheitspolizei- Policji Bezpieczeństwa i Służby  Bezpieczeństwa – SD, Bruno Streckenbach w Generalnym Gubernatorstwie w Krakowie i Komendantów Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa SD w Dystrykcie Warszawskim i Krakowskim, dotyczące poszukiwań ppłk. Leopolda Okulickiego ówczesnego komendanta Okręgu Łódzkiego ZWZ.  
Chodzi o podpułkownika w polskim Sztabie Głównym Leopolda Okulickiego urodzonego 13 listopada 1898r. wcześniej zamieszkałego w Warszawie, przy pl. Wilsona 4m47. Okulicki posługuje się pseudonimami:  Jan , Muller, Kosiba, Janota, Jan Kula.  Rysopis; wzrost 170-175cm przysadzista sylwetka, włosy ciemnoblond, lekko siwiejące;  Znaki szczególne: na twarzy ślady po ospie.  Okulicki  wypowiedział się w związku ze swoja ostatnią stwierdzoną wizytą w Łodzi, 13 VI 1940r., że chciałby ostatecznie opuścić Łódź, bo zaczął mu się palić grunt pod nogami. Dlatego proszę o włączenie się do poszukiwań.

Sicherheitspolizei (SiPo, czyli Policja Bezpieczeństwa) i Sicherheitsdienst (SD, czyli Służba Bezpieczeństwa), stanowiły część sił bezpieczeństwa w GG.  W skład Policji Bezpieczeństwa wchodziły Policja Kryminalna (Kripo) oraz Geheime Staatspolizei Gestapo Tajna Policja Państwowa. SiPo i SD posiadały w Generalnym Gubernatorstwie wspólne dowództwo i liczyły w sumie ok. 2 000 ludzi. Ich głównym zadaniem było planowanie i przeprowadzanie zbrodniczych zamierzeń władz Niemieckich Generalnego Gubernatorstwa wobec Polaków, infiltrowanie i inwigilacja społeczeństwa polskiego, badanie jego bieżących nastrojów, nadzór nad imprezami kulturalnymi i kontrola nad Kościołem.
Zadania Gestapo koncentrowały się na ogóle spraw politycznych, zwalczaniu ruchu oporu, nadzorze nad gettami, sądami doraźnymi, udziale w wyniszczaniu biologicznym społeczeństwa, realizacji i inspirowaniu zbrodniczych planów nazistowskiej polityki rasowej, oraz udziale w masowych przesiedleniach.  Gestapo stosowało różnorakie tortury i brutalne metody śledcze aby wydobyć zeznania od aresztowanych, w sieci więzień rozlokowanych w całym kraju, zwykle było to bicie pejczem, nahajem, kolbą od broni, przypalanie palnikiem, wieszanie głową w dół, tortury z użyciem prądu elektrycznego, oraz inne podobne metody.

W czerwcu 1940r. ppłk Okulicki opuszcza Łódź , a 15 sierpnia gen. Grot-Rowecki oficjalnie odwołuje go ze stanowiska Komendanta Okręgu Łódzkiego .



Z dniem 1 lipca ppłk dypl. Leopold Okulicki zostaje awansowany do stopnia
pułkownika .
We wrześniu 1940r. zostaje inspektorem KG ZWZ .
2 września 1940r. gen. Grot-Rowecki nadał do Londynu depeszę : ''Okupacja sowiecka jest w tej chwili główna moją troską . Skupienia wojskowe , które na tamtym terenie pozostały , nie reprezentują nic poważnego ... Natomiast kompletny brak dobrych komendantów ze skala myślenia od d-cy pułku w górę i skutkiem tego zużywa się energię ludzką ... Typowym przykładem działalność Kornela
we Lwowie , który w ciągu dwóch ostatnich miesięcy swojej działalności przedstawił mi się jako nierówny , nieopanowany i pracujący bez planu komendant... Wobec tego przygotowuję ekipę najdzielniejszych ludzi naszego terenu ... Meldunek ten zapewne dotyczył Okulickiego , on to bowiem znajdował się na czele grupy przygotowywanej do wyjazdu na wschód od linii Ribbentrop-Mołotow
Początkowo trudności na terenie zajętym przez Armię Czerwoną to zubożenia ludności , zrównano rubla ze złotym , by następnie pozbawić go mocy środka płatniczego .
Fale deportacji ludności polskiej na wschód . Najbardziej odczuwalna była
działalność NKWD kierowane przez gen. Iwana Sierowa . Niepokojące , było to że ludność miejscowa jak i napływowa współpracowała z NKWD , co nie miało miejsca na taką skale z Gestapo.
Rezultatem tego było to , że z trzech organizacji konspiracyjnych wszystkie się oskarżały o współpracę z okupantem . Wynika raczej , że we wszystkich organizacjach NKWD miało swoich ludzi i infiltrowało je doskonale . W maju 1940r. gen. Sosnkowski podporządkował Grotowi-Roweckiemu obie okupacje , gdyż gen''.Torwida'' aresztowano przy przekraczaniu granicy .
Przed opuszczeniem Warszawy Okulicki został ostrzeżony przed mjr Emilem Macielińskim ''Kornel'', że współpracuje z NKWD. Przyjmując pseudonim ''Mrówka'' 20 października 1940r. przekroczył
granicę . Jako przewodnika miał ppor. Bolesława Zymona ''Waldy Wołyński'' był adiutantem komendanta okręgu Wołyńskiego , z zarazem agentem NKWD , człowiekiem
który spowodował falę aresztowań wiosną 1940r. Rowecki Płk dypl. Mrówka , najlepszy komendant okręgu , sprawdzony w rocznej pracy ZWZ , który miał objąć funkcję Szefa Sztabu Komendy Głównej , został pomimo to , że był niezbędny , przeznaczony na odcinek okupacji sowieckiej , aby go wreszcie definitywnie uporządkować . Ma wszelkie dane pod względem charakteru , inteligencji i zdolności najlepiej to zadanie wypełnić . Proszę mi wierzyć , że z wielkim żalem posyłałem go na stanowisko bardzo eksponowane, a od początku połączone z niepowodzeniami i pociągające za sobą ofiary w ludziach . Jeśli działalność Mrówki zostanie storpedowana lub sparaliżowana przez nieposłuszeństwo lub bierny opór ''Kornela'' , nie posiadam osoby odpowiedniej ani środków odpowiednich , które pozwoliły by mi uporządkować sytuację , chyba , że udam się tam osobiście i obejmę sam Komendę Obszaru 3 i okupacje sowiecką .Meldunek do gen. Sosnkowskiego to wynik czystek jakie wykonał Sikorski . Okulicki jako Legionista - Piłsudczyk nie posiadał aprobaty Londynu . 10 lutego 1941r. Sikorski zatwierdza nominację Okulickiego na Komendanta okupacji sowieckiej . Tyle , że Okulicki od trzech tygodni przebywa już w więzieniach NKWD. Pierwsza relacja Okulickiego z terenu pochodzi dopiero po 22 czerwca 1941r. , kiedy jest już Szefem Sztabu Armii Polskiej w ZSRR.Na rozkaz ''Rakonia'' wyszedłem dnia 23 października 1940r. z Warszawy do Lwowa jako Komendant okupacji sowieckiej . Do Lwowa przybyłem dnia 2 listopada 1940r. razem z Bronisławą Wysłouchową ''Biruta'' Przed wyjazdem ''Rakoń'' poinformował mnie , że : Na terenie Lwowa Jest 3 polskie organizacje , z których każda uważa się za prawowity ZWZ , a które się między sobą kłócą... Zadanie otrzymane przez ''Rakonia'' - rozbudować aparat dowodzenia- rozbudować sieć wywiadu- do istniejących organizacji podchodzić ostrożnie i brać tylko pewnych ludzi- zorganizować łączność z Warszawą punkty graniczne .Z Warszawy otrzymaliśmy paszporty sowieckie źle podrobione .

Po przybyciu do Lwowa Wysłouchowa skontaktowała mnie z mec. Kozłowskim, który przez ks. Walczaka umieścił mnie u ks. Konopki - Jezuici . Pierwsze kontakty namawiazałem z ppłk Sokołowskim reszta grupy Dobrowolskiego . Po nawiązaniu tych kontaktów dowiedziałem się , że ''Kornel'' jest agentem NKWD . Praca organizacyjna przez listopad , grudzień , i połowę stycznia doprowadziła do zorganizowania Komendy Obszaru Nr 3 i rozpoczęta została organizacja dowódców Okręgów .Ppor. Zymon ''Waldy Wołyński'' przyjeżdża do mnie do Lwowa trzy razy . Opowiadał mi dużo o wynikach swej pracy ... zorganizował punk przejściowy graniczny na osi Włodzimierz Wołyński-Usciług-Hrubieszów. Na ten punkt skierowałem 15 stycznia 1941r. kurierów wraz z pocztą do ''Rakonia'' . Wszystko to wpadło w ręce NKWD już na dworcu kolejowym we Lwowie. Zaznaczyć muszę , że ppor. Zymon przyjechał po kurierów i Wysłouchową do Lwowa. Dnia 22 stycznia w nocy z 21/22 we Lwowie przy ul. Zadwórzańskiej 117 po aresztowaniu zaraz przesłuchiwał mnie zastępca Berii , minister NKWD Ukrainy, Sierow. Z miejsca powiedzieli mi kto jestem i co robię .
 Więzienie na Brygidkach we Lwowie przy ul. Kazimierzowskiej obecnie Horodocka. Brygidki były jednym z kilku we Lwowie miejsc masowego mordu więźniów politycznych dokonanego przez NKWD. 
Aresztowany przez NKWD we Lwowie w nocy z 21 na 22 stycznia 1941 r. generał  Leopold Okulicki więziony był na Brygidkach, aż przewieziono go do więzienia na Łubiance w Moskwie. Metody śledcze NKWD w tym więzieniu były okrutne. Np. do ścian więzienia przybito ks. Zinowija Kowalika rozcinając mu brzuch i umieszczając w nim martwy płód dziecka.

 Więzienie na Łubiance w Moskwie, siedziba NKWD. 
NKWD więziło tu generała Leopolda Okulickiego dwukrotnie w 1941 i 1945.
 W czasie terroru stalinowskiego na Łubiance zamordowano wielu więźniów politycznych, w tym wielu Polaków. Do dziś w budynku znajdować ma się niewielki areszt śledczy. 

Więzienie Lefortowo w Moskwie, używane przez NKWD do przeprowadzania tortur na więźniach, dokąd
z Łubianki wielokrotnie przewożono tu generała Leopolda Okulickiego.
W czasach ZSRR przetrzymywano w nim wiele znanych postaci, w tym liczne ofiary terroru stalinowskiego, także wielu Polaków.
Sierow zaproponował mi dalsze dowodzenie ZWZ pod kontrolą NKWD. Oświadczyłem , że się co do mnie pomylili i żadnym agentem nie będę .Zawieziono mnie przez Kijów do Moskwy i osadzono na Łubiance . Tutaj zgodziłem się , że dam im wiadomości o Niemcach, jakie posiadam, za co zostanę skierowany do ''Rakonia'' jako poseł , by zaprzestać walki przeciwko ZSRR, a natomiast uaktywnić ja przeciwko Niemcom . Gra ta nie udała się , bo w międzyczasie rozszyfrowano mój meldunek ''Korespondencja na jedwabiu płk. L. Okulickiego ps. "Osa" z dn. 18 stycznia 1941 r. znaleziona podczas rewizji u B. Wysłouchowej'' zabrany Wysłuchowej, z którego wynikało , że moja działalność godziła w ZSRR. Nazwano mnie żulikiem i odpowiednio potraktowano . Przewieziony 26 kwietnia do wiezienia Lefortowskiego, przebywałem tam 35 dni . W czasie badań przekazano mi rozszyfrowany szyfrem WL meldunek do ''Rakonia'' , którego się nie mogłem wyprzeć . Dwie pierwsze depesze zaszyfrowane szyfrem H do czerwca były nie rozszyfrowane . Żądali hasła pokazali jak się szyfruje . Hasła nie dałem twierdząc , że zapomniałem ...W połowie czerwca podpisałem protokół jako podstawę oskarżenia - po czym zostałem przeniesiony z pojedynczej sali , w której siedziałem 153 dni do wspólnej . Tak zastała mnie wojna niemiecko-sowiecka .Po aresztowaniu we Lwowie na twierdzenia , że nazywam się Rokosza podano mi , że jestem płk Okulicki , pseudonimy ''Mysz'',''Biedronka'', ''Osa'' , że w Warszawie występowałem jako Jan i Miller, jak i z jakim zadaniem zostałem wysłany do Lwowa .Nakłaniano mnie , a później terrorem do zeznań o ZWZ twierdząc , że wszystko
wiedzą . Jestem pewny , że ''Bolek ppor. rez. Bolesław Zymon , był agentem NKWD. Podejrzewam ,że ''Falko'' prof. Zych współpracował świadomie z agentem NKWD ''Kornelem''-Macielińskim . Żona Kornela przyjeżdżała do NKWD w Moskwie . Radiostacja Kornela była obsługiwana przez NKWD. Podejrzewam , że adwokat Kozłowski , był na służbie NKWD. Na to mam pewne dane prawie w 100% .

Fotografia więzienna z 1941 gen. Leopolda Okulickiego wykonana w więzieniu NKWD na Łubiance. Aresztowania w nocy z 21 na 22 stycznia 1941 r., we Lwowie  dokonał gen. płk. Iwanow ps. Iwan Sierow NKWD, który osobiście przesłuchiwał i torturował Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej Okupacji Sowieckiej pułkownika dypl. Leopolda Okulickiego


Protokół przesłuchania aresztowanego OKULICKIEGO Leopolda s. Błażeja.
z dnia 18 marca 1941 roku


OKULICKI L. B., ur. w 1898 r. w m. Bratucice w województwie krakowskim, z rodziny chłopskiej, Polak, pułkownik b[yłego] wojska polskiego.
Od 1914 r. służył w Legionach Polskich. Otrzymał szereg odznaczeń, przed rozpadem państwa polskiego pracował jako zast[ępca] szefa Wydziału Operacyjnego Sztabu Głównego Wojska Polskiego.
Przed aresztowaniem ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem.
Pytanie: Gdzie przebywaliście po rozpadzie wojska polskiego?
Odpowiedź: Po rozpadzie wojska polskiego pozostałem na terytorium Polski okupowanym przez Niemcy, zacząłem ukrywać się pod fałszywym nazwiskiem i stanąłem na czele jednego z okręgów nielegalnej organizacji polskiej "Związek Walki Zbrojnej", która postawiła sobie za cel prowadzenie walki z Niemcami i Związkiem Sowieckim, poprzez przygotowanie ludności polskiej do zbrojnego wystąpienia i przywrócenie państwa polskiego.
Pytanie: Co skłoniło was do tego, by przyjechać na terytorium ZSRS z fałszywymi dokumentami wystawionymi na nazwisko ROKOSZA Franko Iwanowicz?
Odpowiedź: Komendant nielegalnej organizacji "ZWZ" w Warszawie "Rakoń", udzielił mi pełnomocnictwa na wyjazd do Lwowa i objęcia kierownictwa lwowskiej organizacji "Związek Walki Zbrojnej"
Pytanie: Zostaliście mianowani przez "Rakonia" komendantem lwowskiej organizacji "ZWZ"?
Odpowiedź: Tak, miałem rozwinąć i stanąć na czele nielegalnej działalności na terytorium Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi.
Pytanie: Kiedy i gdzie przeszliście granicę do ZSRS?
Odpowiedź: Granicę przeszedłem w nocy na 1 listopada 1940 r. w rejonie m. Lubaczowa po stronie sowieckiej. Z Warszawy pojechałem w kierunku sowieckiej granicy z pewną kobietą o pseudonimie "Basia", jej nazwiska nie znam. Po dotarciu na stację Oleszyce sam kupiłem bilet kolejowy i pojechałem razem z "Basią" do Lwowa.
Pytanie: Kto oprócz "Basi" przeszedł razem z wami granicę ZSRS?
Odpowiedź: Oprócz "Basi" szli ze mną jeszcze dwaj oficerowie; wszystkie te osoby były członkami "ZWZ". "Basia" była moim pomocnikiem, a dwaj oficerowie nieśli urządzenie radiowe, które mieli zainstalować we Lwowie, żebym mógł utrzymywać bezpośrednią łączność z "Rakoniem".
Pytanie: Podajcie ich nazwiska.
Odpowiedź: Nie znam nazwisk tych osób, chociaż z Warszawy wyjechałem razem z nimi.
Pytanie: Nie znacie, czy nie chcecie podać?
Odpowiedź: Raczej nie chcę ich podać.
(..)
Pytanie: Kto przeprowadzał was przez granicę?
Odpowiedź: Po przyjeździe pociągiem do pewnej stacji na kierunku Lubaczów, skontaktowałem się z przewodnikiem, nazwiska nie znam i razem z kobietą przewodnik przeprowadził nas przez granicę, a potem koleją dostaliśmy się do Lwowa.
(...)
Pytanie: Jakie hasło podaliście przewodnikowi?
Odpowiedź: Słowo "Szajka".
Pytanie: Jakie instrukcje i pełnomocnictwa nieśliście ze sobą?
Odpowiedź: Instrukcji na piśmie nie miałem. Osobiście miałem mandat, który dawał mi prawo objęcia kierownictwa organizacji. Oprócz tego miałem przy sobie 1200 dolarów na nielegalną działalność.
(..)
Pytanie: Szyfr na kontakt z Warszawą mieliście?
Odpowiedź: Tak, miałem, nauczyłem się go na pamięć.
Pytanie: Kto oprócz was znał szyfr dla łączności z Warszawą?
Odpowiedź: Oprócz mnie nikt nie znał szyfru.
Pytanie: Przedstawcie zasadę szyfru, z którego mieliście korzystać we Lwowie?
Odpowiedź: Nie odpowiem na to pytanie.
(..)
Pytanie: U kogo zatrzymaliście się po nielegalnym przyjeździe do Lwowa?
Odpowiedź: Do Lwowa przybyłem 2 listopada 1940 roku, jednak adresu mieszkania, w którym się zatrzymałem, nie podam.
(..)
Pytanie: Pod jakim pseudonimem występowaliście we Lwowie?
Odpowiedź: We Lwowie pod pseudonimem "Mrówka", "Jan", w Generalnym Gubernatorstwie pod nazwiskami MILLER, SZULC i pseudonimami "Kula", "Osa", "Biedronka", "Konrad".
(..)
Pytanie: Przedstawcie krótko treść raportu, który wysłaliście do Warszawy?
Odpowiedź: W raporcie tym przedstawiłem krótko ocenę pracy organizacji "ZWZ" we Lwowie, ogólną sytuację ekonomiczną i polityczną ludności. Oceniając pracę organizacji przedstawiłem, że obydwie organizacje są nic
nie warte, jako że są dostatecznie znane kontrwywiadowi sowieckiemu. Warunki działalności konspiracyjnej są bardzo ciężkie. Ogólnie można stwierdzić, że działalność Gestapo w porównaniu z działalnością NKWD jest dziecinną igraszką. W raporcie mówiłem o tym, że podejmuję kroki mające na celu utworzenie sztabu, a potem zamierzam zabrać się za organizację okręgów.
Sytuacja ludności jest następująca: ludzie są przestraszeni i masowe wywózki zrobiły swoje. Społeczność oskarża Polaków, że działalność nielegalnej organizacji "ZWZ" stała się przyczyną wywózek ludności, masowa organizacja sowieckiej propagandy doprowadziła do szerokiego udziału społeczności polskiej w życiu politycznym kraju i współpracy z władzami sowieckimi.
W ostatnich wyborach do rad zostali wybrani Polacy: profesor BANACH, profesor GROER, GREK i in. Pełna swoboda sprawowania obrzędów religijnych, taka sama sytuacja również w szkołach.
Jedyną i bardzo silną siłą antysowiecką jest organizacja OUN kierowana przez JAREGO. Wśród Ukraińców panuje przekonanie, że uda im się w najbliższym czasie uwolnić od władzy sowieckiej z pomocą Hitlera.
Żydzi na pierwszy rzut oka są lojalni wobec władzy sowieckiej, faktycznie zaś stanowi element zdemoralizowany i wywrotowy, ponieważ biorą szeroki udział w spekulacjach. Członkowie "Bundu" starają się wejść do partii komunistycznej.
Oceniając władzę sowiecką pisałem: władze podejmują wszelkie możliwe wysiłki, by udowodnić, że terytorium Zach[odniej] Ukrainy i Zach[odniej] Białorusi jest nieodłączną częścią ZSRS.
To, co przedstawiłem odpowiada mniej więcej treści mojego raportu.
Pytanie: Jakie informacje dotyczące rozmieszczenia oddziałów Armii Czerwonej wysyłaliście w tym raporcie?
Odpowiedź: Informacji na temat rozmieszczenia Armii Czerwonej nie posiadałem i dlatego ich nie wysyłałem.
(..)
Pytanie: Gdzie przebywaliście do czasu otrzymania rozkazu wyjazdu do ZSRS?
Odpowiedź: W Warszawie.
Pytanie: U kogo?
Odpowiedź: Nie podam nazwiska.
Pytanie: Kto kierował działalnością nielegalnej organizacji na terenie województwa łódzkiego, poznańskiego i pomorskiego po waszym wyjeździe do Warszawy?
Odpowiedź: Mój zastępca.
Pytanie: Kto personalnie?
Odpowiedź: Nazwiska nie podam.
Pytanie: W związku z czym przekazaliście kierowanie organizacją swojemu zastępcy?
Odpowiedź: Mój dalszy pobyt w Łodzi stał się dla mnie niebezpieczny. Wywiad niemiecki ustalił moje nazwisko - MILLER, mój rysopis i aby uniknąć aresztowania musiałem w ogóle wyjechać z miasta Łodzi, bo trzy razy wymykałem się "Gestapo".
Podczas jednego z ostatnich najść "Gestapo", 14 czerwca 1940 roku, skakałem z drugiego piętra domu nr 117 przy ul. Kilińskiego w m. Łodzi, a mój adiutant został zabity. Moja głowa została wyceniona przez wywiad niemiecki na 10 000 marek i wszędzie były [rozwieszone) listy gończe. Dlatego za zgodą komendanta głównego wyjechałem do Warszawy, a niedługo potem zostałem wyznaczony do kierowania nielegalną działalnością w ZSRS.
Pytanie: Do czasu otrzymania rozkazu wyjazdu do ZSRS, jakie stanowisko zajmowaliście w organizacji, podczas pobytu w Warszawie?
Odpowiedź: Uczyłem się języka rosyjskiego i szyfru.
Pytanie: Podczas aresztowania znaleziono przy was starannie ukrytą notatkę na bibułce papierosowej, w której podano szereg adresów we Lwowie i znaki umowne?
Odpowiedź: Notatkę tę sporządziłem w Warszawie przed udaniem się do ZSRS, zupełnie o niej zapomniałem. Oczywiście chodzi o rzeczy drugorzędne, nie mające nic wspólnego z działalnością organizacji, inaczej by się nie zawieruszyła i już dawno bym ją zniszczył. Teraz już nie pamiętam, jakie informacje zapisałem w tej notatce.
Protokół został zapisany z moich słów wiernie, przeczytany przeze mnie, co potwierdzam podpisem.

(-) OKULICKI

Przesłuchali: Zast[ępca] nacz[elnika] 3 Zarządu NKGB ZSRS
Kapitan bezpieczeństwa państw[owego] SZEWIELOW
Oficer operacyjny 1 Wydz[iału] 4 Oddziału 3 Zarz[ądu) NKGB
Lejtenant bezpieczeństwa państw[owego] (-) LINNIKOW
CA FSB FR. Nr R-32632. Ark 12-28. Oryginał, maszynopis.



Nasuwa się wniosek , że misja powierzona Okulickiemu nie była łatwa.
Stopień spenetrowania przez NKWD KG ZWZ , był gigantyczny .
Po aresztowaniu Okulickiego komendę okupacji objął mjr Aleksander Klotz by przekazać ją ppłk Janowi Sokołowskiemu . Resztki organizacji przetrwały do 30 czerwca 1941r. kiedy to wojska niemieckie wkroczyły do Lwowa . Osiem stanowiska na dziewięć w Komendzie Obszaru Lwowskiego objęły osoby przybyłe z Warszawy .


Materiały : Fałszywy sowiecki paszport płk.L. Okulickiego wystawiony na nazwisko Franka Rokoszy skonfiskowany podczas aresztowania .
Fałszywy sowiecki paszport Bronisławy Wysłouchowej wystawiony na nazwisko Stefanii Rokoszy skonfiskowany podczas aresztowania.
Korespondencja na jedwabiu płk. L. Okulickiego ps. \"Osa\" z dn. 18 stycznia 1941 r. znaleziona podczas rewizji u B. Wysłouchowej .
Protokół przesłuchania z dnia 18 marca 1941 roku
Zostały udostępnione i pochodzą ze strony www.mswia.gov.pl

Meldunki Okulickiego pochodzą z książki Pana Andrzeja Przemyskiego ''Ostatni Komendant Generał Leopold Okulicki'' Wydawnictwo Lubelskie Lublin 1990r.
7 sierpnia płk Okulicki siedząc na Łubiance otrzymuje informacje o zawarciu układu Sikorski-Majski.
Zapytany przez śledzia czy chce się bić dalej z Niemcami . Okulicki odpowiada , że tak , lecz tylko jako polski żołnierz i pod polskimi rozkazami . 14 sierpnia 1941r. zostaje zwolniony i przekazany gen. Władysławowi Andersowi, mianowanego Dowódcą Armii Polskiej w ZSRR. Zawarta konwencja polsko-radziecka prowadzi do prac komisji mieszanej , która ma wprowadzić postanowienia umowy w życie płk Okulicki uczestniczy w niej od samego początku . Funkcję Szefa Sztabu Armii Polskiej obejmuje 15 sierpnia 1941r.

Podpisanie przez gen.W.Sikorskiego i J.Stalina deklaracji polsko-sowieckiej.Wśród zebranych pierwszy z lewej 

płk L.Okulicki

Na początek zaczęto poszukiwać zwolnionych Oficerów Polskich na terytorium ZSRR . Kolejno zaczęli napływać uchodźcy szukający pomocy i opieki .

Podjęto współpracę z Ambasadą Rzeczypospolitej w ZSRR , oraz ambasadorem Kotem .
Wspomina ppłk dypl. Klemens Rudnicki: Okulicki cieszył się pełnym zaufaniem gen. Andersa, Który pozostawił mu dużą swobodę w zorganizowaniu toku pracy w sztabie oraz przyjął zasadę pracy tylko w drodze przez szefa sztabu. Podnosiło to niewątpliwie autorytet szefa sztabu i dawało lepsze warunki koordynacji , ale jednocześnie rozszerzało zakres pracy ...
Rosjanie przydzielili swoich przedstawicieli z którymi miał kontaktować się Sztab Armii . Naczelne dowództwo Armii Czerwonej reprezentowali gen. Aleksiej Panfiłow
, stałym łącznikowym przy Dowództwie AP był płk Jewstigniejew . Przedstawicieli NKWD reprezentowali gen. Gieorgij Żukow , łącznik płk Aron Wołkowyski . Początek prac Dowódcy i Sztabu , była Moskwa , gdzie w dniach 16,19,22,28 i 29 toczyły sie rozmowy komisji mieszanej. Głównymi sprawami poruszanymi na komisji to wyznaczenie miejsc formowania jednostek, rejestracja poborowych i sprawy kwatermistrzowskie . 22 sierpnia ustalono , że początkowo armia będzie się składać z dwóch dywizji piechoty i jednego pułku zapasowego . Miejscem , gdzie stacjonował Sztab Armii był Buzułuk . Dywizje miały stacjonować : 5 DP w Tatiszczewo , 6DP w rejonie Tocka wraz z pułkiem zapasowym . Okulicki zaczyna starania o uwolnienie z więzienia Bronisławy Wysłouchej. Zapytany przez gen. Andersa płk NKWD Kondratiuk pytał '' Na co wam ta wredna baba?'' Zostaje zwolniona , lecz w dokumentach można odnaleźć informacje , że w pierwszej kolejności zwalniano ludzi starych i chorych oraz tych , którzy zdecydowali się na współpracę z NKWD takich jak ppłk Zygmunt Berling . Berling z grupą oficerów był umieszczony w tzw. willi szczęścia , gdzie przeszli przeszkolenie polityczne na komunistów . Kolejna trudność jaką napotkano to zakaz przyjmowania oficerów legionowych wydany przez Kota . Gen. Anders nikogo nie dyskryminował przyjmowano wszystkich . 12 września gen. Anders wraz płk Okulickim wylecieli do Buzułuku reszta ruszyła koleją . Transporty przybyły 18 września w tym czasie adiutant Okulickiego por. Romanowski zanotował : Strasznie małe środki i możliwości pracy . Nasi gospodarze obiecują wszystko , ale nawet z papierem do pisania ciężko . 21 września Okulicki wylatuje na rozmowy o tworzeniu nowych jednostek do Nadwołożańskiego Okręgu Wojskowego . Po rozmowach z płk Bieńskim uzyskano zgodę na przydzielenie terenów w Kołtubance 15 km od Buzułuku . W tym czasie brakowało nawet łopat do zakładania obozów . Okulicki zmagał się z zapewnieniem odpowiedniej ilości żywności dla przybyłych żołnierzy i ludności cywilnej , którą ze swych racji żywiło wojsko . Ciągłe zmiany w racji żywnościowych i pertraktacje z NKWD to główne zadanie pułkownika . Z 15 na 16 października dochodzi do incydentu . 3 rano do budynku wtargną pijany lejtant Armii Czerwonej w towarzystwie polskiego żołnierza . Wybucha awantura podczas , której oficer Armii Czerwonej zastrzelił Polaka . Jeden z wartowników natychmiast zastrzelił napastnika na miejscu . Oficer NKWD następnego dnia przeprasza Okulickiego informując iż wina leży po stronie zabitego oficera . Okulicki próbuje zdobyć pełnomocnictwa NKWD , by wysłać przedstawicieli na teren Rosji celem poszukiwania zaginionych Polaków-zgody nie otrzymuje . 2 listopada odbywa się sprawa w trybie doraźnym - dwóch żołnierzy skazano na śmierć pod zarzutem kradzieży i rozboju . 3 grudnia Okulicki bierze udział w rozmowach ze Stalinem i Mołotowem . Końcem stycznia 1942r. płk przekazuje gen. Andersowi informacje o wykryciu w budynku sztabu urządzeń podsłuchowych zamontowanych w wentylatorach . Jednocześnie Okulicki wręcza zdemontowane mikrofony i kable prowadzące do pomieszczeń archiwum z którego korzystają tylko władze radzieckie . 5 stycznia 1942r. ustalono , że nowym miejscem postoju sztabu będzie Jangi - Jul .
9 lutego 1942r. ostatni transport kolejowy wraz z gen. Andersem i płk Okulickim opuszcza Buzułuk . 19 lutego , Sztab Armii znalazł się w Jangi-Jul. 8 marca 1942r. gen. Anders odwołuje płk Okulickiego ze stanowiska Szefa Sztabu Armii i wyznacza na dowódcę 7 Dywizji Piechoty , stacjonującej w Kermine . Zapewne przyczynę należy szukać w tej oto sprawie podsłuchów zainstalowanych ponownie w nowym budynku sztabu w Jungi-Jul . Na rozkaz płk Okulickiego początkiem lutego dokonano przeszukania przez specjalistów i okazało się , że w suficie pod warstwą tynku znajdowały się mikrofony . Tym razem ograniczono się do przecięcia przewodów nie informując władz radzieckich . Niedługo po tym NKWD odwołano swojego płk Wołkowyskiego , wyznaczając Płk Tiszowa na jego miejsce .

 Zdjęcie grudzień 1941r. Trockoje, Rosja. Pomocnicza Służba Kobiet. 
Za gen. Sikorskim po lewej stronie od gen. Andersa uśmiechnięty płk Leopold Okulicki.

Gen. Anders nie chciał zapewne nowych zadrażnień i tym się kierował odwołując płk Okulickiego . Jeszcze 18 marca , a więc na dwa dni przed odwołaniem ze stanowiska Szefa Sztabu AP udaje się na rozmowy ze Stalinem do Moskwy . Tu padają słowa znamienne Anders:''W takim razie , jeśli inaczej nie można , resztę należy wysłać do Persji.'' Stalin:''Zgoda. U nas zostanie waszych żołnierzy 44 000, reszta będzie ewakuowana. Inaczej nie można.'' Pytanie o więźniów ze Starobielska , Kozielska , Ostaszkowa . Stalin :''Wydałem wszystkie rozkazy ,by ich zwolnić . Mówią nawet , że są na ziemi Franciszka Józefa , a tam przecież nie ma nikogo . Nie wiem , gdzie są . Na co mam ich trzymać? Być może znajdują się w obozach na terenach , które zajęli Niemcy , rozbiegli się.'' Okulicki:''Niemożliwe , o tym byśmy wiedzieli .''
Fragment stenogramu rozmowy przeprowadzonej 18 marca 1942 r.przez gen.Wł.Andersa i płk Leopolda Okulickiego z J.Stalinem i W.Mołotowem. Odręcznie protokołował Szef sztabu AP płk Leopold Okulicki.


Był to początek końca Armii Polskiej w ZSRR. Zorganizowane dowództwo Bazy w Pahlevi przyjmowało wszystkie transporty ewakuowanych . 43tys. w ciągu tygodnia . Tu z pomocą Anglików i Amerykanów organizowano opiekę medyczną i rozsyłano w głąb Persji . Pod koniec kwietnia płk Okulicki wchodzi w obowiązki dowódcy 7DP. Gen. Anders tak podsumował pracę Okulickiego '' Płk dypl. Okulicki Leopold, obecny Dowódca 7 Dywizji Piechoty, współpracował ze mną jako Szef Sztabu od pierwszych dni organizacji Armii w ZSRR . W tych najcięższych chwilach , kiedy 7 miesięcy naszej współpracy można śmiało policzyć za 7 lat, płk dypl. Okulicki wykazał tyle niespożytej energii i hartu ducha oraz tyle żołnierskich zalet, jak poprzednio w 1939 roku i następnie w ZWZ. Ani na chwilę nie zawiódł mego całkowitego zaufania, był wzorem lojalności służbowej i odwagi cywilnej . Cieszę się niezmiernie , że dziękując mu za wielką pomoc okazaną naszej sprawie, mogę wyrazić całkowitą pewność i wiarę, że taki żołnierz nie zawiedzie nigdy na żadnym stanowisku w pracy dla Polski .
Dowódca Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR
/-/Wł.Anders,gen.dyw.
22.06.42r.



Okulicki uruchamia kurs dla analfabetów .
Pod koniec czerwca 1942r. przesyła do Dowódcy Armii wniosek o przeniesienie dywizji z powodu epidemii biegunki. Dochodzą do tego ukąszenia skorpionów , kurza ślepota i tyfus plamisty . Obejmując Dywizje tyfus przeszło blisko 2500 żołnierzy na stan 5000, 378 zmarło .

W samym Kerminie przesuwa podchorążówkę do Zegrza Ujazdowskiego , a na jej miejsce wsadza kompanię żandarmerii, sąd polowy i areszt . 29 kwietnia wydaje rozkaz dotyczący ludności cywilnej w sprawie zakwaterowania w rejonie stacjonowania Dywizji . W prywatnym liście do płk Stanisława Gano pisze między innymi :''Naciskaj, stary , gdzie możesz i otwieraj ludziom oczy na prawdę . Dotychczasowa akcja jest niedostateczna. Ludzie giną z głodu... Powinieneś tam w Londynie , być naszym ambasadorem i to lepszym niż Kot w Kujbyszewie . Niech mu ziemia lekka będzie ...'' 12 maja 1942r. w 7 DP na dziedzińcu sztabu miał miejsce uroczystość żałobna za duszę Marszałka Józefa Piłsudskiego, w rocznicę jego śmierci . To wprawiło w niechęć ambasadora Kota. 1 czerwca pisze krytykując taką postawę do szefa Biura Oświaty i Propagandy Armii rtm. Józefa Czepskiego .
O to cytat jednego z urzędników NKWD '' Niech się wam nie zdaje , że jesteście eksterytorialni . Jak przyjdzie czas , to znowu zrobimy z wami porządek''.

Naszywka 7 DP, Gryf
Poprawę nastrojów przynosi wizyta biskupa polowego WP Józefa Galwiny . 13 czerwca 1942r. W dniach 14-16 czerwca biskup odwiedził w towarzystwie płk Okulickiego wszystkie oddziały dywizji, sierociniec i cmentarz polski w Kermine . Odprawiono Mszę Świętą 18 czerwca odbył się uroczysty sakrament bierzmowania do , którego przystąpiło kilkaset żołnierzy i osób cywilnych . 15 lipca 1942r. do dywizji przybył na inspekcje gen. Anders informując o przygotowaniach do ewakuacji z terytorium ZSRR od Iranu . 26 lipca 1942r. 7 DP otrzymała rozkaz do ewakuacji . Była to druga już ewakuacja przygotowywana przez Okulickiego . Do transportu miały , być dołączone rodziny wojskowych zaczęto kompletowanie listy nazwisk . 5 sierpnia 1942r. ze stacji kolejowej w Kermine rusza pierwszy transport jest ich w sumie sześć . 11 sierpnia całość dywizji znalazła się w Krasnowodzku Polskiej Bazie Ewakuacyjnej . 12 sierpnia na statkach ''Kaganowiczi'' i ''Żdanow'' wypływają . Przed wejściem na pokład byli dokładnie kontrolowani przez NKWD . Nie można był zabrać waluty oraz dokumentów wydanych przez władze radzieckie . 13 sierpnia wieczorem statek dobija do portu Pahlevi .

Tu pozostał także polski cmentarz .

Cmentarze w Iranie

16 sierpnia Okulicki odjechał do Bagdadu . Droga dla ewakuowanych prowadziła wzdłuż Morza Kaspijskiego . 19 sierpnia pierwsi żołnierza przybyli do obozu Khanaquin w Iraku . 29 sierpnia płkownik przystąpił do porządkowania i rozdzielania rejonu dla poszczególnych jednostek . Temperatura 48 stopni - pierwsza odprawa . O to scena z filmu ''Wielka Droga''
Okulicki następnego dnia wydał rozkaz w którym pisze ''... Dobry i sprawiedliwy Bóg ojców naszych , który kieruje losami narodów, zaprowadził nas na ziemię starożytnej Babilonii i Asyrii, kolebki naszej cywilizacji europejskiej... Tu otrzymujemy broń i sprzęt . Nareszcie będziemy uzbrojeni i za kilka miesięcy pójdziemy w bój.''
Tu wreszcie nie brakowało jedzenia i opieki , teraz można się było zająć należytym szkoleniem . 3 kwietnia 1943r. jednostki dywizji zostały przeniesione z Khanaquin do Quizil-Ribat. 19 kwietnia dochodzi informacja o odkryciu grobów Katyńskich płk Okulicki zarządza noszenie na lewym ramieniu czarnej przepaski i odbyła się msza za zmarłych . 4 lipca w katastrofie lotniczej ginie gen. Władysław Sikorski . Gen. Anders wysyła delegację na pogrzeb w tym składzie znajduje się Okulicki . Wręcza im pismo do Prezydenta Raczkiewicza . Ich celem zapewne było przekonanie Prezydenta, by nie wręczał nominacji na premiera Stanisławowi Mikołajczykowi .

Spotkanie Prezydenta RP z delegacją Armii Polskiej na Wschodzie. Od lewej gen.Michał Tokarzewski-Karaszewicz, Prezydent Władysław Raczkiewicz, płk L.Okulicki i ppłk Władysław Bobiński

To w późniejszym czasie odbije sie na dalszej przyszłości Okulickiego . W samym Londynie spotyka się z nowym Naczelnym Wodzem gen. Sosnkowskim przeprowadzając z nim rozmowy . 7 września 1943r. odbyło sie uroczyste pożegnanie Okulickiego w dywizji . Przybyli na nie gen. Anders , gen. Szyszko - Bohusz i gen. Wiatr . Defilada oddziałów i uroczysta kolacja w kasynie oficerskim zakończyła ten etap służby płk Okulickiego . Miłym i zarazem przyjemnym dla żołnierzy był fakt posiadania nietypowego żołnierza w swoich szeregach , był nim
Wojtek niedźwiedź-żołnierz
znaleziony w Iranie dzielnie służąc , podnosząc na ''duchu'' Polaków .


Furażerka jaką nosił generał Okulicki, PSZ na Wschodzie

Wiele z maszyn B 24 zwanych Liberatorami lub wyzwolicielami wyświadczyło nie jedną przysługę i przysłużyło się w walce z Niemcami . Loty do Polski , były okupione wysokim ryzykiem zestrzelenia . Piloci startujący z Włoch po przekroczeniu Tatr napotykali ostry atak . Bezpieczną porą była noc na wykonanie misji . Generał Okulicki z ''ekipą'' wykonała lot B 24 pilotował mjr Eugeniusz Arciuszkiewicz . Eskadra RAF-u tej nocy z powodu oblodzenia silników zawróciła, lecz nie Liberator gen Leopolda Okulickiego   . Film jaki znalazłem to jednak nie sceny z lotu do kraju w 1944 roku , lecz oddaje całą sytuacje na jaką w czasie wojny niejednokrotnie piloci takich maszyn , byli narażeni - wielu nie wróciło .

Gen. Sosnkowski
Po kolejnej wizycie u NW gen. Sosnkowskiego płk Okulickiego 19 lipca wraz z delegacją Armii Polskiej na Wschodzie zapada decyzja o wysłaniu do kraju pułkownika . Potwierdza tą decyzję zapewne fakt aresztowania gen. Roweckiego . 23 lipca po rozmowie NW z płk Okulickim wystosował depeszę do gen. Andersa '' Konieczność zmusza mnie do przeprowadzenia na terenie Armii Pana Generała rekrutacji oficerów , podchorążych i szeregowych na potrzeby Armii Krajowej do dyspozycji mojej. Potrzebni są: kandydaci na dowódców oddziałów Armii Krajowej , dobrani spośród oficerów starszych i sztabowych... 50 ludzi dobranych spośród żołnierzy oddziałów pancerno motorowych jako załogi wozów dla zawiązków krajowych oddziałów pancerno motorowych na zdobycznym sprzęcie niemieckim . 100 szeregowych nadających się na radiotelegrafistów ...50 oficerów i podchorążych z przeznaczeniem na dowódców zespołów dywersyjnych dla potrzeb osłonowych na wschodnim obszarze Rzeczpospolitej...
Rekrutację przeprowadzi płk Okulicki w myśl instrukcji otrzymanych ze sztabu Naczelnego Wodza przy pomocy oficera przydzielonego przez Oddział Specjalny . Rekrutację należy przeprowadzić w sposób jak najbardziej troskliwy pod hasłem prymatu potrzeb Kraju .Najprawdopodobniej jesteśmy bliżej końca wojny, aniżeli można by sądzić z pozorów . Być może najbliższy sezon przerzutu będzie ostatnim, jaki mamy przed sobą , aby przygotowania w Kraju doprowadzić do końca''.

Deklaracja generała do pracy w Kraju jako Cichociemny 31.01.1944R.

26 lipca płk Okulicki po spotkaniu z gen. Sosnkowskim udaje się do gen. Andersa na Bliski Wschód wraz z płk Bobińskim . Okulicki jako osoba mająca doświadczenie w pracy konspiracyjnej w Kraju jako oficer dyplomowany był niezwykle cenny dla Oddziału Specjalnego sprawując rekrutację cichociemnych i kierując nad ich przerzutem .
Szef Sztabu NW gen. Kopański wezwał 5 października 1943r. kierującego Wydziałem ''S''
mjr Jaźwińskiego , by poznać opinię na temat płk Okulickiego powołanego na stanowisko komendant Bazy Przerzutowej i Ośrodka Wyszkolenia Cichociemnych .

Egipt, 1943r. październik, rekrutacja żołnierzy Polskich do Bazy Wyszkolenia Cichociemnych w Ostuni.  Przeglądu Wojsk dokonuje Komendant Bazy Wyszkolenia Cichociemnych płk Leopold Okulicki

Jaźwiński zapisał : ''Legioniści usiłują wrócić do starej metody - obsadzić kluczowe stanowiska durniami , podeprzeć ich oficerami znającymi zagadnienie i budować Polskę sanacyjną wg wzoru 1938/1939. Nic te durnie nie nauczyły się , nie rozumieją i nie wyczuwają przemian i wynikających z nich konieczności .'' tekst napisany przed poznaniem Okulickiego osobiście, po czym zmienia całkowicie swe zdanie . 5 października 1943r. NW wydaje rozkaz : ''Zarządzam zorganizowanie Ośrodka Oddziału Specjalnego Sztabu NW w Północnej Afryce . Nazwa pokrywkowa Ośrodka Wyszkolenia : Polish Commando Troop Africa .
Ośrodek wyszkolenia ma przygotować żołnierzy do pracy w warunkach walki konspiracyjnej i do przerzutu do Kraju .
Ośrodek Wyszkolenia w Afryka podlega NW przez Szefa Oddziału Specjalnego Sztabu NW.
Dowódca Ośrodka Wyszkolenia - płk dypl. OKULICKI Leopold
Zastępca Dowódcy Ośrodka Wyszkolenia - mjr KRIZ

AR Leopold
Dca Ośrodka Wyszkolenia posiada prawa dyscyplinarne dowódcy dywizji. ...
Uczestnicy kursu pozostają w mojej dyspozycji .
Proszę Pana Generała Andersa o :
Wydanie zarządzeń umożliwiających płk dypl. OKULICKIEMU przeprowadzenia rekrutacji .
Przydział uzupełnienia potrzebnej kadry.''


7 października 1943r. płk Okulicki udaje sie na Bliski Wschód .
Gen. Okulicki


Między czasie dochodzi do zmiany na froncie i stacjonowania Ośrodka na rejon Brindisi we Włoszech .
8 listopada w Neapolu wylądowała pierwsza grupa 16 oficerów i 12 szeregowych jako zalążek przyszłego ośrodka wyszkolenia , 12 listopada są w Brindisi .

Depesza szyfr Naczelnego Wodza, płk Okulicki  Dowódcą Ośrodka Szkoleniowego Cichociemnych

Ośrodek wyszkolenia miał mieć około 250 kursantów zgrupowanych w Kompanii Pancernej, Kompanii Łączności , Kursu Odprawowego, Kursu Walki Konspiracyjnej oraz Ośrodka Wyszkolenia Spadochronowego . Początki nie były łatwe za sprawa nie ukończenia budowy Ośrodka , przybyły do Latiano 17 listopada 1943r. płk Okulicki śle depeszę do Londynu : ''Sytuacja Impudent-OW i Torment-BP bardzo zła . Brak zakwaterowania i środków transportowych uniemożliwia szkolenie .'' Grupa , która pierwsza przybyła 107 kursantów została ulokowana w bazie tranzytowej pod Brindisi resztę zatrzymano w Algierze .
W styczniu 1944r. udaje się uruchomić Ośrodek 3 stycznia rozpoczyna się szkolenie .



Spadochron Cichociemnych model GQ X- TYPE Parachute.


Brytyjski X-Type Spadochron został opracowany w 1940 roku z inicjatywy Raymonda Quilter firmy GQ, we współpracy z Leslie Irvin w Irvins, zarówno producentów spadochronowe. X-Type stał się standardem spadochron dla armii brytyjskiej podczas II wojny światowej.  Okazało się bardzo udaną konstrukcję, zwłaszcza w porównaniu do niemieckiej cruder spadochronu.  Typ X składał się z czterech części:  1.W spadochron  Wewnętrzny worek  Opakowaniu zewnętrznym  Uprząż.  Konopia czaszy  mierzy 714 cm średnicy. Została ona wykonana alternatywnie z jedwabiu, (bawełny ust ramex) i nylonu. Dwadzieścia osiem linii takielunku, każda 7.6m długo o minimalnej wytrzymałości na zerwanie 181 kg licząc od krawędzi okapu do czterech  pierścieni przytwierdzonych do czterech internetowej pionów lub wstęg widłowych.  Prędkość Zejście to około 7m / s.



''Kurs Spadochronowy nr1 w m.p. trwał z przerwami od 3 I do 29 I 1944.
Przybyło na kurs 7 uczniów . Ukończyło 3 uczniów : major Bielski Romuald odmówił wykonania 3-go skoku .
płk Okulicki Leopold uszkodził sobie obie nogi .
gen. Kosskowski Tadeusz doznał złamania kości w prawym kostkowym przy pierwszym skoku .'' Wyłączony z pracy Ośrodka Wyszkolenia Okulicki 20 lutego 1944r. wraz z księdzem kapelanem Józefem Królem wyjechał do Londynu . Mikołajczyk ma inny pogląd niż NW Sosnkowski co do postawy Armii Krajowej w chwili przesunięcia się Armii Czerwonej na zachód . Sosnkowski blokuje jakikolwiek udział w spólnych walkach wspólnie z AC ze względu na brak stosunków dyplomatycznych RP-ZSRR.
KG AK podejmuje decyzje o uruchomieniu Akcji ''Burza''
Tu zaczyna się dodatkowe zadania dla Okulickiego . Miał on przekonać i wpłynąć jako człowiek NW Sosnkowskiego na Komendę Główną Armii Krajowej do podjęcia decyzji o przyszłym Powstaniu w Warszawie .
Podczas śniadania 7 marca rozpoczęto rozmowy NW z Okulickim .12 marca NW zapisał w Dzienniku Czynności : '' Niedziela 12 marca 1944, NW pracuje sam w domu , przyjmuje płk Okulickiego ...''

Wierzbno, pomnik w miejscu zrzutu gen. Okulickiego
Dwa dni później zostaje odwołany z funkcji dowódcy Bazy nr 10 . Spotykając się ponownie z gen. Sosnkowskim otrzymuje pismo datowane na 15 marca 1944r. do Komendy Głównej Armii Krajowej : ''Oddawca niniejszego , płk Kobra, jest starym żołnierzem Armii Krajowej . Z czasów pańskiego poprzednika był on kolejno Komendantem Okręgu , Inspektorem , wreszcie dowódcą Okupacji aż do początku 1941r. Zaaresztowany i wywieziony do Rosji siedział w więzieniu do sierpnia 1941r. składając dowody mocnego charakteru i tężyzny duchowej. Nie jest człowiekiem nowym dla AK. Wyznaczam go na jednego z zastępców Pana Generała o zakresie działania , który pan Generał wedle swego uznania . Kobra jest pułkownikiem dyplomowanym . Miał otrzymać dowództwo dywizji piechoty w APW, obecnie walczącej na froncie włoskim . Z przykładną i zasługująca na szacunek gotowością zrzekł sie tej perspektywy , aby przyjąć moją propozycję udania się do Kraju, która uczyniłem wiedząc jak dalece Kraj odczuwa brak starszych stopniem , doświadczonych i wykształconych oficerów. Kobra ma wszelkie warunki awansowe. Jego były podkomendny , który w randze pułkownika otrzymał dowództwo 5 dywizji piechoty został przed paroma dniami awansowany na generała . Awans Kobry na generała brygady podpiszę tutaj z chwilą , gdy otrzymam meldunek o jego przybyciu na miejsce.''
Leopold Okulicki Generałem
6 kwietna 1943r. o godz. 16:00 , gen. Sosnkowski przybył do Brindisi. Spotkał się z lotnikami oraz wysłuchał referatu dowódcy Bazy Przerzutowej mjr Jaźwińskiego . Następnego dnia dokonał inspekcji Ośrodka Wyszkolenia Baza nr 10 oraz Bazy Przerzutowej Baza nr 11 . Wieczorem spotyka sie z Okulickim rozmowa trwa 45 minut to już ostatnia rozmowa . Okulicki wyczekuje w Bazie w Brindisi na przerzut do kraju . Początkowo miał udać się drogą kolejową ''Mostem'' gdyż nie ukończył kursu spadochronowego. Jednak decyduje się na skok .Miał występowac pod nazwiskiem Jan Olech ze Skierniewic . 21 maj 1944r. leci do Kraju .
Liberator B 24 droga do kraju
Przebywa w Szarbi skąd udaje się do Warszawy . Pierwszy kontakt nawiązał z pracownicami referatu ''Ewa-Peres''. Przydzielono mu osobistą łączniczkę , Janinę Konopacką . 3 czerwca 1944r. po zakończeniu aklimatyzacji zameldował się u gen. Bora-Komorowskiego
Wspomnienie z rozmowy gen. Okulickiego z gen. Kazimierzem Sawickim : wspomina Sawicki '' Gen. Okulickiego znałem przed wojną . Byliśmy w dobrych wzajemnych stosunkach i miał on do mnie zaufanie . Po przybyciu do kraju zawiadomił mnie o swojej obecności w Warszawie i poprosił o pilne przybycie do niego . Byłem prawdopodobnie pierwszym , który z nim w Kraju odbył dłuższe rozmowy. Tych rozmów było wówczas dwie - trwały po kilka godzin. Nie poznawałem dawnego Okulickiego. Oczekiwałem , że zapozna mnie on z tokiem myśli i wskazaniami NW , z ramienia którego przybył. Tymczasem długie wywody zmierzały raczej do uwypuklenia szczególnej roli, jaką ma Okulicki do wypełnienia w Kraju, do skierowania pracy AK na nowe tory . Ocena jego sytuacji w Kraju i dorobku AK odbiega od tej rzeczywistości , jaką widzieliśmy tutaj na miejscu... Starał się mnie zjednać dla swoich planów , które przedstawiał w sposób dla mnie niezrozumiały, a co do których miał rozległe pełnomocnictwa . Kiedy go mocno przyciskałem o ścisłe sprecyzowanie stanowiska i wytycznych NW - nie otrzymałem jasnych i przekonywających wyjaśnień . Podkreślał otrzymany od gen. Sosnkowskiego mandat , posiadanie z niej ścisłej i bezpośredniej łączności i możność komunikowania się z Londynem ponad głowami władz w Warszawie...'' Druga połowa lipca przynosi nowe wydarzenia mianowicie 7 lipca oddziały AK samodzielnie uderzyły na Wilno . Oddziały walcząc wraz z Armia Czerwoną o Wilno z Niemcami po zakończeniu i zdobyciu miasta zostają aresztowane . Okulicki jest pewny czym będzie dla Warszawy postawa bierna lub sojusznicza z Armią Czerwoną jest pewny o słuszności podjęcia decyzji o powstaniu .
21 lipca 1944r. zapada decyzja o wybuchu Powstania w Warszawie w obecności generałów Bór-Komorowski, Pełczyński i Okulicki . 22 a 24 przeprowadzono uzgodnienia z Delegatem Rządu Jankowskim .24 lipca na odprawie Komendy Głównej Bór - Komorowski odrzucił wniosek płk Chruściela o zarządzeniu przygotowań walki w stolicy . Wywołało to natychmiastową reakcję Okulickiego , by data wybuchu powstania była definitywnie ustalona . Próbował przekonać szefa wywiady płk Iranka - Osmeckiego by ten tak zreferował bieżącą sytuacje, aby walki mogły wybuchnąć .
27 lipca 1944 roku gen. Okulicki zostaje Komendantem NIE
29 lipca depesza z Londynu informuje , że Mikołajczyk i Rada Ministrów wydaje zgodę na ogłoszenie powstania w momencie wybranym przez kraj . Mikołajczyk udaje się do Moskwy w tym czasie . Na naradzie ustalono że będzie to godzina 17:00 . Tego samego dnia zadecydowano , że w razie gdyby dotychczasowe dowództwo nie mogło pełnić swych obowiązków , na czele Armii Krajowej stanie gen. Okulicki .
31 lipca na porannej odprawie wspomina płk Bokszczanin :''Okulicki Natychmiast powstanie, rozkaz do powstania ! Komorowski uważał , że sytuacja jeszcze nie dojrzała, zlecił Irankowi przedstawić sytuację i on wygłosił referat ... Po tym referacie Okulicki zabrał głos w sposób bardzo nieprzyjemny, tak że Komorowski siedział w ten sposób, zakrywając oczy z głową podpartą ręką przez cały czas... Okulicki dużo mówił że to jest już nadchodzi ostateczny szturm sowiecki , że Warszawa może być dziś-jutro zajęta, że nie wolno zwlekać. I tutaj powołał się na przykłady z 1831r. , na kunktatorstwo, na opóźnienie, na brak decyzji, że to jest , jak i wyraźnie powiedział tchórzostwo . ... Tak że w sposób bardzo nieprzyjemny było to powiedziane , i to z krzykiem, pięściami tam wygrażał''.
Tak Kobra starał się Bora sprowokować , by wykonać misje NW.
Wkrótce przybył ''Monter'' z informacją , że oddziały pancerne Armii Czerwonej wdarły się na przedmieścia wschodnie miasta . Jankowski zadał pytanie co sie stanie jeśli Rosjanie staną . Pełczyński odpowiedział : ''Wtedy Niemcy nas wyrżną...''
Około 18:00 gen. Bór - Komorowski zwrócił się do płk ''Montera'' ''Jutro , punktualnie o 17:00 rozpocznie pan operację ''Burza'' w Warszawie''. W tym momencie kończyła się misja Okulickiego .


Znaczki poświęcone pamięci CICHOCIEMNYCH ŻOŁNIERZY AK w tzw. ''drugim obiegu'' wydała Niezależna poczta RP . Książka: DROGI CICHOCIEMNYCH wydawca Bellona

Obecnie tradycję Cichociemnych przejęła
Jednostka Wojskowa "GROM" im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej.
Oznaka rozpoznawcza (noszona na prawym ramieniu) dla żołnierzy zespołów bojowych Jednostki Wojskowej GROM, którzy pomyślnie ukończyli kurs podstawowy oraz specjalistyczne szkolenie bojowe. Przyznawana od 08.06.2009 roku.
grom.wp.mil.pl



Leopold Okulicki Generałem, desantowanie Wierzbno Gen Leopold Okulicki, cichociemny, Liberator B24. Naczelny Wódz Sosnkowski 29 lutego 1944 roku wzywa do Londynu płk Okulickiego.

Liberator B24

Naczelny Wódz Sosnkowski 29 lutego 1944 roku wzywa do Londynu płk Okulickiego.
W opinii NW jest odpowiednim kandydatem na zastępcę ''Bora'' w Komendzie Głównej AK.
Płk Okulicki w tym czasie pełni funkcję dowódcy Bazy nr 10 w Brindisi we Włoszech .

21 maj 1944 roku - wieczorem z lotniska w Brindisi wystartowało 16 samolotów > 8 polskich z 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych i 8 angielskich z 148 Dywizjonu RAF . Na placówkę ''Kos'' w powiecie proszowickim miejscowość Wierzbno leci Liberator dowodzony przez mjr Eugeniusza Arciuszkiewicza . Leci w nim ekipa ''Weller 29'' i zasobniki dla AK .
Skład : płk dypl. Leopold Okulicki ''Kobra 2''
kpt. Zbigniew Wierzejski ''Zgoda 2''
ppor. Zbigniew Waruszyński ''Dewajtis 2''
ppor. Władysław Marecki ''Żbik 2''
rtm. Krzysztof Grodzicki ''Jabłoń 2''
por. Marian Golarz ''Góral 2''

Pomnik widoczny na zdjęciach został odsłonięty w 1993 roku. > Rodacy.

W miejscowości Wirzbno , powiat proszowicki, województwo małopolskie . W chwili zrzutu Leopold Okulicki uzyskał stopień Gen. bryg.


''Z ziemi Włoskiej do Polskiej...''

 

  

  

  

  

Wybranie placówki KOS umiejscowionej zaledwie 30 km od siedziby głównej GG na przyjęcie zrzutów z tak ważną osobistością, jaką był dla walczącego kraju gen. Okulicki było i pozostanie zawsze wielkim honorem - wspominał po latach dowódca 106. Dywizji Piechoty Armii Krajowej gen. Bolesław Nieczuja-Ostrowski.

Placówka zrzutowa KOS to pola rozciągające się obok drogi łączącej Wierzbno i Karwin. Wczoraj jej spory fragment przemierzyli uczestnicy dorocznych obchodów, upamiętniających wydarzenie z maja 1944 roku. Wtedy pola należały do właściciela majątku Wierzbno Teofila Szańko-wskiego. Co ciekawe zarówno Szańkowski, jak i lądujący na terenie jego włości Okulicki, po zakończeniu II wojny światowej zostali wywiezieni do Związku Radzieckiego, skąd żaden z nich nie wrócił.

W październiku 1993 roku w pobliżu miejsca dokonanego zrzutu stanął obelisk zaprojektowany przez Karola Jakubowskiego.
Po wylądowaniu Leopold Okulicki (wraz z nim wylądowało wtedy pięciu innych Cichociemnych) dwa dni spędził w Szarbii, domu Fryderyka Marcińskiego, również żołnierza AK. Po krótkim pobycie w Szarbii późniejszy generał, posługując się fałszywymi dokumentami na nazwisko Jana Olecha, udał się w rejon Warszawy.



Wyświetl większą mapę

Pomnik gen bryg. „Niedźwiadka” - Leopolda Okulickiego w Wierzbnie k/Krakowa
Włodzimierz Rozmus, Pamięć zakuta w brązie i kamieniu
Pomnik postawiony został dla uczczenia pamięci ostatniego Komendanta Armii Krajowej, gen. bryg. „Niedźwiadka” - Leopolda Okulickiego. Usytuowano go na skraju lasu w m. Wierzbno, w pobliżu miejsca gdzie, nocą 21/22. maja 1944 r. w ramach operacji „Waller-2”, lądowała ekipa „Cichociemnych”, do której należał gen. „Niedźwiadek”. W operacji tej towarzyszyło mu pięciu innych spadochroniarzy, wśród których znajdował się ppor. „Dewajtis” - Zbigniew Waruszyński, późniejszy oficer Baonu Partyzanckiego „Skała” AK, dowódca plutonu i z-ca d-cy Il-ej kompanii „Błyskawica”.  Odsłonięcie pomnika odbyło się 10 października 1993 r., po uroczystej mszy polowej, którą celebrował ks. infułat Stanisław Małysiak oraz jako koncelebranci ks. płk Franciszek Studziński i ks. mgr Adam Możdżyński. Homilię wygłosił ks. infułat Małysiak, charakteryzując w swym wystąpieniu bogaty życiorys wojskowy gen. „Niedźwiadka”. Jego służbę w Legionach Józefa Piłsudskiego, potem w Wojsku Polskim i udział w wojnie obronnej w 1939 r., później katorgę w sowieckim więzieniu na Łubiance w Moskwie i wreszcie służbę w Armii Polskiej w ZSRR i Polskich Siłach Zbrojnych na zachodzie. Przypomniał także działalność gen. „Niedźwiadka” w Kraju, po zrzuceniu go do Polski. Szczególnie po zakończeniu Powstania Warszawskiego, a następnie podstępne aresztowanie przez NKWD i wywiezienie do Moskwy zakończone sławnym „procesem 16-tu”, i dalszą poniewierką na Łubiance zakończoną tym razem skrytobójczą śmiercią.  Po mszy nastąpiła ceremonia uroczystego odsłonięcia pomnika, w której uczestniczyli: Z-ca Delegata Rządu na Kraj w okresie okupacji minister Adam Bień, gen. bryg. „Tytus - Bohdan Zieliński, gen. bryg. Franciszek Kamiński, mjr Bohdan Thugutt oficer 106 DP AK, występujący w zastępstwie nieobecnego gen. bryg. „Tysiąca” - Bolesława Nieczui-Ostrowskiego.  Ponadto w uroczystości wziął udział brat gen. „Niedźwiadka” oraz małżonka ppor. „Dewajtisa”. Przybyło też wiele delegacji z terenu województwa krakowskiego, tarnowskiego, rzeszowskiego, nowosądeckiego. Przybyli też żołnierze AK z całej Polski, w tym delegacja Baonu „Parasol” z Warszawy. Ogółem przy pomniku stanęło około 75 pocztów ze sztandarami, w tym kilka o pięknych tradycjach bojowych.  Nie zabrakło też na tej uroczystości „Skałowców”, których reprezentował poczet ze sztandarem Kedywu i Baonu Partyzanckiego „Skała” AK oraz 17-osobowa grupa żołnierzy tego zgrupowania.  Okolicznościowe przemówienie wygłosili: minister Bień, Wojewoda Krakowski Tadeusz Piekarz, gen. Zieliński, gen. Kamiński oraz jeszcze inni uczestnicy uroczystości.  Pomnik został wzniesiony wg projektu mgr inż. architekta żołnierza AK, „Maćka” - Karola Jakubowskiego, z okazałej bryły kamiennej osadzonej na betonowym postumencie, na którym ułożono ozdobne płyty kamienne dostarczone z kamieniołomu w Pińczowie. Na frontowej ścianie w górnej części osadzona jest Spadochronowa Odznaka Bojowa, a pod nią tablica z szarego granitu, na której znajduje się napis:   Tutaj nocą z 21 na 22 maja 1944 roku  ze zrzutu na placówkę „Kos” w Wierzbnie  lądowała ekipa Cichociemnych „Weller-2”  Gen. bryg. Leopold Okulicki „Kobra”  por. Marian Golasz „Góral-2”  rtrn. Krzysztof Grodzicki „Jabłoń-2”  Ppor. Władysław Marecki „Żabik-2”  Ppor. Zbigniew Waruszyński „Dewajlis-2”  Kpt. Tomasz Wierzejski „Zgoda-2”  By walczyć o wyzwolenie Ojczyzny  1993 Rodacy   Zamysł powstania pomnika powstał jeszcze w latach sześćdziesiątych, ale ówczesne władze nie wyraziły na to zgody. Próbowano też w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wmurować tablicę dla uczczenia pamięci gen. „Niedźwiadka”, ale kończyło się to represjami dla inicjatorów.  Dopiero w 1992 r. został powołany Społeczny Komitet Budowy Pomnika, który energicznie zajął się sprawą i w całości zrealizował to zamierzenie. W skład Komitetu wchodzili:      sierż. „Nieugięty” - Feliks Pluta     kpt. „Orlik” - Stanisław Jaskólski     mgr Wiktor Nowak - wójt gminy Koniusza     sierż. „Sokół” - Czesław Łotarowicz     żołnierz AK - Bronisław Orzechowski     sołtys z Wierzbna - Jan Witelski, i wielu jeszcze innych.   Koszt budowy pomnika pokryty został z dobrowolnych datków żołnierzy AK, Środowisk Kombatanckich, instytucji państwowych oraz bezimiennych mieszkańców tej okolicy.

Relacja z uroczystości pod Pomnikiem Cichociemnych - Wierzbno 2008
Generał po zrzucie przebywa od 22/24 maja 1944 roku w oddalonej o 3 km Szarbi , gdzie ekipa Armii Krajowej udziela mu schronienia . W 1984 roku żołnierze AK - BCH w gospodarstwie , gdzie mieści się Izba pamięci Leopolda Okulickiego w Szarbi odsłonili tablicę pamiątkową .

Noce spędzał w stodole ze względów bezpieczeństwa .
Widoczna na zdjęciu przetrwała do dziś .
 

  

Zasobnik




Wyświetl większą mapę

Generał Leopold Okulicki o Powstaniu Warszawskim; ''Walka w Warszawie nie była o samą stolicę, ale o całą wolną i niepodległą Polskę. Niespotykane w historii bohaterstwo żołnierza i ludności jest wielkim kapitałem dla przyszłego wolnego życia Narodu. ''
13.X.44r.
Każdy Powstaniec ponownie walczył, by w Powstaniu Warszawskim nie zastanawiając się ani chwili.
Tak Walka aż do Zwycięstwa. Powtarzają wszyscy Powstańcy Warszawscy.

Heinrich Himmler o Powstania Warszawskim; "Jest to najcięższa walka, jaką toczyliśmy od początku wojny. Jest porównywalna tylko do walk o każdy dom w Stalingradzie."


Wspomina Janina Konopacka - żołnierza AK ps. "Janina", łączniczka gen. Leopolda Okulickiego ps. "Niedźwiadek"  Warszawa; ul. Śliska 17,  ul. Śniadeckich 9 pobyt generała do czasu  objęcia stanowiska Szefa Sztabu PW44.


1 sierpnia 1944r. gen. Okulicki zostaje zakwaterowany w lokalu przy ul. Śliskiej . Tam ma oczekiwać na rozwój wydarzeń . Jago osoba jest zbyt cenna , a zarazem po wcześniejszych ustaleniach ma objąć funkcję Komendanta AK na wypadek nieoczekiwanego obrotu wydarzeń . 6 sierpnia pisze do Bora list :
I.Zdaje się ,że ciężka walka o Warszawę zbliża się ku końcowi.Mimo strat i zniszczeń dała nam już bardzo dużo.
a)Zespolenie się społeczeństwa pod kierownictwem Delegata Rządu i Waszym
b)Zahartowanie się wartościowej części społeczeństwa ,wiarę we własną siłę i zrozumienie że wolność wywalczona zostaje własną krwią.

II.Dotychczasowa walka w całej Polsce pod postacią "Burzy" dała niewątpliwie wyraz naszej nieustępliwej woli bicia się z Niemcami została ona jednak celowo przemilczana przez Sowiety i dlatego przeszła bez echa. Sowietom zależy na tym ,abyśmy na rynku międzynarodowym stali się przedmiotem,posłusznym narzędziem w ich ręku ,a nie równoprawnym podmiotem.W tym celu montują oni niezmordowanie przedstawicielstwo polityczne i armię Berlinga,jako jedyną realną siłę polską walczącą o wolnośc narodu polskiego na polskiej ziemi. Reszta to emigracja,która nie ma prawa przemawiać w imieniu narodu polskiego,a o pracy i walce kraju nic nie mówią lecz przeciwnie tuszują możliwość rozgłosu.Nasza walka i nieustępliwa wobec Niemców postawa jest im nie na rękę ,miesza im z góry ukartowaną grę.

III.Wydaje mi się ,że nasza samodzielna walka z Niemcami o Warszawę do tego stopnia jest nie na rękę Sowietom ,że z tego powodu wstrzymały działania zaczepne na Warszawę,licząc że Niemcy załatwią ten tak nieprzyjemny dla nich problem.Naszej walki o Warszawę ukryć nie są w stanie ,bo o niej mówią Niemcy a za nimi cały świat.Propaganda sowiecka narzucającą światu przekonanie, że realna siła polska jest tylko ta,która z nimi współdziała a raczej ich słucha,została przez naszą walkę podważona.Trzeba aby cały świat wyraznie dowiedział się ,że walką kieruje legalny Rząd RP,który jest w Warszawie.Uporczywe trzymanie się naszego rządu w Londynie w czasie obecnej walki uważam za zło.Miejsce Rządu i Naczelnego Wodza jest w tej chwili w Warszawie ,bo tu ważą się losy Polski,nie w stosunku do Niemiec ,lecz w stosunku do Sowietów.

IV. Twierdzę ,że obecną walkę o Warszawę jako serce Polski ,a tym samym o Polskę wygramy całkowicie tylko wtedy ,jeśli potrafimy po niej zdecydowanie przeciwstawić się sowieckiemu imperializmowi.Nie jest to niemozliwe.Dotychczasowa pięcioletnia walka konspiracyjna i obecna walka otwarta dają nam duży kapitał i poważne atuty w grze politycznej.Sowiety mają siłę wielokrotnie przewyższającą naszą siłę ,ale mimo to nie będą w stanie wyeliminować nas z gry międzynarodowej ,jako prawdziwego wyrazu woli narodu,jeśli im tego sami nie ułatwimy.Stanowisko nasze w stosunku do Sowietów musi być śmiałe i zdecydowane.Trzeba wyraznie powiedzieć im i światu że my jesteśmy wyrazem woli narodu polskiego[..].Gdyby w tej chwili nie byłoby naszego rządu w Londynie a tylko w Warszawie wicepremier ,pozycja nasza byłaby silniejsza.W tej sytuacji trzeba,by wicepremier przejął cały ciężar sprawy polskiej na siebie .Mam wrażenie że to jest do uzgodnienia z Rządem.W związku z tym cała taktyka ujawnienia musi ulec zmianie.Na rozmowy z sowieckim dowódca armii czy frontu powinien jechać dowódca Okręgu Warszawa a Delegat Rządu i Wy nie możecie się ruszać z Warszawy.Wy obaj tutaj jesteście najważniejszymi Panami i gospodarzami ,i jeśli ktoś z Wami chce mówić to do Was musi przyjść a nie Wy do niego ,choćby to był sam batiuszka Stalin.Gdy tylko opanujemy Warszawę na tyle ,by było możliwe przeniesienie się Wicepremiera i Wasze ,trzeba dla tych dwóch władz zająć najbardziej reprezentacyjne budunki(Rada Ministrów i Sztab Główny)i zrobić cały fason władzy Państwa. Bardzo Was przepraszam ,że nieproszony zabieram głos w tej sprawie.Jestem pewien,że w chwilach kryzysu przeklinaliście mnie w duchu wiele razy ,w końcu jednak ,a może już teraz rozgrzeszycie mnie. W myśl otrzymanego rozkazu siedzę jak mysz pod miotłą choć wiele mnie to kosztuje.Łączność z wami będę trzymał przez 49.
Ściskam dłoń i Odmeldowuję się.

Kiedy dom przy ul. Śliskiej stał się kupa gruzu , przeniósł się na ul. Chmielną, po spaleniu i tego domu na ul. Bracką , a po zawaleniu się domu na ul. Śniadeckich .
Naczelny Wódz w chwili powstania musiał prowadzić walkę polityczną z Mikołajczykiem i jego ludźmi - opcja ta dopuszczała porozumienie się z ZSRR za cenę daleko idących ustępstw . Świadczyć może o tym wyjazd Mikołajczyka w lipcu 1944r. do Moskwy , by się układać .
1 września 1944r. wydany zostaje Rozkaz nr 19 do żołnierzy Armii Krajowej: ''Pięć lat minęło od dnia , gdy Polska, wysłuchawszy zachęty Rządu brytyjskiego i otrzymawszy jego gwarancje, stanęła do samotnej walki z potęgą niemiecką. ... Od miesiąca bojownicy Armii Krajowej pospołu z ludem Warszawy krwawią sie samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią przewagą przeciwnika. Samotność kampanii wrześniowej i samotność obecnej bitwy o Warszawę są to dwie rzeczy zgoła odmienne. Lud Warszawy , pozostawiony samym sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami - oto tragiczna i potworna zagadka, której my , Polacy, odcyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi Sprzymierzonych u schyłku piątego roku wojny. Nie umiemy dlatego, gdyż nie straciliśmy jeszcze wiary, że światem rządzą prawa moralne. Nie umiemy , bo uwierzyć nie jesteśmy w stanie, że oportunizm ludzki w obliczu siły fizycznej mógłby posunąć się tak daleko, aby patrzeć obojętnie na agonię stolicy tego kraju, którego żołnierze tyle innych stolic własną piersią osłonili. Nie umiemy i dla tego, że nie wierzymy , by polityka, oderwana od zasad moralnych, inne słowa aniżeli złowieszcze ''Mane , Tekel, Fares'' sama sobie na kartach historii wypisać zdołała .
Brak pomocy dla Warszawy tłumaczyć nam pragną rzeczoznawcy rajcami natury technicznej.
Wysuwane są argumenty strat i zysków . Skoro jednak obliczać trzeba , to przypomnieć musimy, ze lotnicy polscy w bitwie powietrznej o Londyn ponieśli ponad 40% strat, 15% samolotów i załóg zginęło podczas próby dopomożenia Warszawie . Strata 27 maszyn nad Warszawą, poniesiona w ciągu miesiąca, jest niczym dla lotnictwa Sprzymierzonych , które posiada obecnie kilkadziesiąt tysięcy samolotów wszelkiego rodzaju i typu...
Jeśli ludność stolicy dla braku pomocy zginać musiała pod gruzami swych domów, jeśli by przez bierność , obojętność czy zimne wyrachowania wydana została na rzeź masową - wówczas sumienie świata obciążone będzie grzechem krzywdy straszliwej i w dziejach niebywałej. Są wyrzuty sumienia ,które zabijają . Bohaterskiego Wodza Dowódcę oskarża się o to , że nie przewidział nagłego zatrzymania ofensywy sowieckiej u bram Warszawy. Nie żadne inne trybunały, jeno trybunał historii osądzi tę sprawę. O wyrok jesteśmy spokojni...
My tutaj czynimy dalsze wysiłki, aby uruchomić pomoc dla Was. Otrzymujemy wciąż jeszcze obietnice i przypuszczenia. Wierzymy w nie i ufamy, że wiara ta nie będzie odebrana
Polskim Siłom Zbrojnym .''

Rozkaz ten został wydany także dla opinii międzynarodowej , był to koniec gen. Sosnkowskiego . Prezydent Raczkiewicz zdymisjonował Sosnkowskiego 30 września 1944r.


 „Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna, Sto razy wrogów zachwiana potęgą, Skończy zwycięstwem” 

1 września 1944r. Bór - Komorowski informował NW , że jest zupełnie zdekonspirowany i po zajęciu Warszawy przez Rosjan byłby aresztowany w ciągu najbliższych kilku dni .
Po ciężkim zranieniu Pełczyńskiego 4 września obowiązki Szefa Sztabu przeją płk Szostak. 11 września gen. Okulicki przejmuje funkcję Szefa Sztabu od płk Szostaka. Powodem decyzji była zbliżająca się kapitulacja Warszawy . Dodatkowo Okulicki prowadził pracę nad przyszłym Sztabem w konspiracji . 23 września wysyła por. Jana Nowaka poleceniem skontaktowania się z pracownikami ''Załogi'' organizującymi przy KG trasy kurierskie .
Generał Leopold Okulicki podczas inspekcji placówki powstańczej ul. Poznańska 12
Pełniąc funkcję Szefa Sztabu dokonuje inspekcji walczących oddziałów.
Gen. Okulicki ''Kobra'' inspekcja Batalionu ''Zaremba-Piorun'' ul. Poznańska 12

Wspomina Antoni Radwan „Kobra” podporucznik kompania lotnicza „Lawy”; Batalion „Zaremba-Piorun” rejon Śródmieście Południowe ;

Nigdy nie wiadomo było, kiedy zacznie się ostrzał. Trudno, ryzyko jest na wojnie. Wracając do rozmowy z generałem Okulickim. To jest historia, którą pamiętam bardzo dokładnie, bo byłem tylko ja, generał i „Jur”- por. Jerzy Marcinkowski ps. "Jur" dowodził 2. kompanią, więc nie mogło być pomyłek. Była już druga połowa Powstania. Przychodzi ukaz, że nasz porucznik „Jur” i drugi oficer zostali odznaczeni Virtuti Militari. W wojsku polskim była taka tradycja, że Virtuti wręcza generał, przynajmniej w normalnych czasach. W Komendzie Główne było paru generałów. Powiedzieli, że przyjdzie do nas generał dekorować. Przypuszczam, że oni nie dostali tego Virtuti w sensie krzyża, bo tego nie było, tylko wręczano papierek. Na tym nie byłem, akurat w tym momencie miałem służbę w strzelnicy w bunkrze w bramie, nie widziałem tej ceremonii. Siedzę w „bunkrze”, to była brama warszawska. Jak się domy paliły, cegły spadały, to bramy sklepione na ogół się utrzymywały. Tam bardzo dobrze było robić strzelnice. Przeważnie stawiało się szafy napełnione ziemią czy cegłami, robiło się szpary do strzelania. W gruzach trudno [było] zrobić strzelnice, więc one często były w bramach. To było dość wysoko, był pomostek, strzelnica i drabinka. W pewnym momencie widzę, że przez podwórko spalonego domu idzie mój porucznik „Jur” z jakimś panem. Włażą po drabince do mnie na pomostek, gdzie trzeba było siedzieć schylonym. Widzę, że to jest generał. Nie pamiętam do dziś dnia, czy miał odznaki generalskie, czy nie, w każdym razie było wiadomo, że to jest generał. Ja, żeby ducha wojskowego wykazać, melduję się: „Panie generale, melduję się…” Wtedy chyba byłem podchorąży „Kobra”. Mój pseudonim był „Kobra”. On patrzy na mnie, mówi: „Twój pseudonim »Kobra«?”. Nawet nie wiem, czy mówił do mnie „ty”, chyba mówił do mnie „ty”. Mówię: „Tak jest panie generale!”. – „Mój też. Nigdy nie spotkałem nikogo, co miał pseudonim »Kobra«!”. Później okazało się, że pseudonim Okulickiego jako dowódcy Armii Krajowej był „Niedźwiadek”, ale przed tym w konspiracji miał parę innych pseudonimów, między innymi „Kobra”. Strasznie się ucieszył, że spotkał kogoś o tym samym pseudonimie, był przyjazny, mówił: „Ach, twój pseudonim »Kobra«. Jak się cieszę, że spotkałem kogoś, co ma ten pseudonim”. Taką miałem rozmowę. Nie wiedziałem, że to Okulicki, kto to jest Okulicki, o tym nie było wiadomo. Dopiero parę lat potem, jak zaczęły powstawać książki o dowództwie Powstania, kto tam kim był i tak dalej, to okazało się, że to był generał Okulicki, bo miał pseudonim „Kobra”.
Więcej...

Wspomina Wacław Auleytner „Gorayski” starszy strzelec Batalion „Gustaw”, rejon Stare Miasto, Śródmieście ;

Młodzież uważała, że musi zapłacić Niemcom za te pięć lat upokorzenia, jakie Polska przeszła, za pięć lat zniszczeń, pięć lat mordów... Młodzież uważała, że powinno wybuchnąć Powstanie. Natomiast mnie tutaj przekonał w dużej mierze później Okulicki. On przyjechał z Londynu z przekonaniem, że nikt Polakom nie pomoże, że Polakom grozi siedemnasta republika i że tylko w rękach Polaków leży własne ocalenie. Dlatego, jak on powiedział, trzeba rozpalić taki stos, trzeba rozpalić taki ogień, żeby zobaczył go cały świat, i Powstanie powinno być takim ogniem. I rzeczywiście – Powstanie było takim ogniem, i świat zobaczył ten ogień. Co najważniejsze, wydaje mi się – takie moje przekonanie chyba potwierdzone w książce Daviesa – że tego ognia przestraszył się Stalin. On doszedł do wniosku po Powstaniu, bo nie przed Powstaniem, że mieć w ramach Związku Radzieckiego taki kraj, jak Polska, to jest niebezpiecznie. Jest duże ryzyko; lepiej, żeby to był kraj pozornie wolny pod protektoratem Związku Radzieckiego, ale nie wewnątrz Związku Radzieckiego. I to nas uratowało, prawdopodobnie, przed siedemnastą Republiką.
Więcej...

Wspomina Zbigniew Kuszewski „Opacki” porucznik, rejon Czerniaków;

W Warszawie przez łączniczkę skontaktowałem się ze swoim dowódcą, jemu przekazałem dla dowództwa tę wiadomość, którą przekazywał „Szary”. Ciekawa była reakcja. Dowiedziałem się od mojego dowódcy, jak Okulicki to przyjął. Powiedział: „Zdaję sobie sprawę, że pomocy nie można dostać, już zdecydowaliśmy o rozpoczęciu Powstania, bo gdybyśmy nie dali zgody na rozpoczęcie Powstania, to młodzież sama by to Powstanie wszczęła. Nie ma innej rady, bo chaotyczne [Powstanie], bez działalności dowództwa, dałoby w rezultacie większe ofiary.” Taka była postawa Okulickiego.
Więcej...

Wspomina Władysław Roman : ''Wygłosił płomienna mowę , w której starał się przekonać nas, że decyzja o wybuchu powstania była uzasadniona i jedynie słuszna , a nasza długotrwała walka w obronie stolicy , ten wielki zryw żołnierzy konspiracji, nie da się z niczym porównać... Że powstanie w Warszawie było potrzebne , żeby tą zbrojną demonstracją zwrócić uwagę światu na sprawę Polski, z Której uczyniono przedmiot przetargu politycznego w rozgrywce między Wielką Brytanią , Stanami Zjednoczonymi, a Związkiem Radzieckim, a więc decydowano o nas bez nas... Mówił pięknie i przekonywająco. Kiedy go słuchaliśmy, nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Wierzyliśmy , że ma rację ...'' 3 października , wczesnym rankiem , zgodnie z rozkazem Bora-Komorowskiego, gen. Okulicki wraz z Janiną Konopacką opuszcza stolicę . Udając się na Dworzec Zachodni w bydlęcych wagonach zostali przywiezieni do Pruszkowa.
Z obozu nie udało sie uciec. Włączony do transportu
jadą na południe . W Skierniewicach miejscowa ludność wrzuca jedzenie . Wśród kolejarzy zaczęła się szerzyć pogłoska , że wyraźnie jedziemy na Oświęcim . 7 października 1944r. kiedy pociąg zatrzymał się na stacji Kielce wyskoczył z wagonu . Razem z Okulickim i Janiną Konopacką uciekły dwie kobiety z KG. W Kielcach nawiązał kontakt z Szefem Sztabu Okręgu Radomskiego .


Dnia 28 września 1944r.
 Na depeszę z dnia 26.09.44r. nadaję order ''Virtuti Militari'' IV klasy;

 Generał Bryg. OKULICKI Leopold za całokształt wydatnej pracy konspiracyjnej od 1940 na eksponowanych stanowiskach kierowniczych i wykazany wysoki hart ducha w najcięższych okolicznościach.
 NACZELNY WÓDZ
 SOSNKOWSKI
 Generał Broni

27 IX 1944r. generał Okulicki zostaje odznaczony także Krzyżem Walecznych.

Norman Davies książka; Powstanie '44 cytaty;

  "„Niedźwiadek" w matni to był najwyższej klasy le Chevalier sans peur et sans reproche - Rycerz bez trwogi i skazy." Norman Davies o gen. Okulickim


   ''Podczas wywiadu nagranego na taśmie filmowej pięćdziesiąt lat później Kolos opisywał, jak szykował się do tej misji. NKWD zaopatrzyło go w dokumenty z brzmiącym z polska nazwiskiem - Kołosowski - i oświadczono mu, że jeśli wpadnie w ręce Armii Krajowej, zostanie zastrzelony. Nie tylko nie przygotowano go do służenia pomocą wojsku alianckiemu, które się znalazło w trudnej sytuacji, ale dano mu jednoznacznie do zrozumienia, że wkracza na terytorium wroga. Nic dziwnego, że poczuł się zupełnie zagubiony. Dwukrotnie zabrano go na spotkania z dowództwem Armii Krajowej - 21 i 22 września; później raportował, że widział się z „Borem". Miał się także poskarżyć na „angielskich agentów wywiadu", od których w jego przekonaniu roiło się w otoczeniu „Bora". Dowództwu Armii Krajowej Kolos zadał jedyne rzeczowe pytanie: w jaki sposób Armia Czerwona może zdobyć Warszawę? W odpowiedzi „Monter" i „Niedźwiadek" przedstawili zarys manewru kleszczowego na północy i południu, zdumiewająco podobny - o czym nie wiedzieli - do planu, jaki Rokossowski i Żukow przedstawili Stalinowi 8 sierpnia.''

  ''2. Udowodnienie przed całym światem naszej nieprzerwanej walki z Niemcami, ponieważ o dotychczasowej naszej (w Wilnie, Lwowie, okręgu lubelskim) nie było powiedziane ani słowa.
3. Przez walkę w dużych rozmiarach udowodnić naszą dobrą wolę wspólnego bicia Niemców razem z Armią Czerwoną i na tej platformie szukać rozwiązania zatargu polsko-sowieckiego.
4. Wziąć odwet na Niemcach za prawie pięcioletnie wyniszczenie Narodu polskiego.
5. Sparaliżować działania niemieckie na wschodnim brzegu Wisły, których działanie opierało się prawie całkowicie na warszawskim węźle komunikacyjnym.
6. Przez to umożliwić Armii Czerwonej szybkie sforsowanie Wisły i w ten sposób uchronić Warszawę od zniszczenia. Nie pozwolić do ustabilizowania frontu na Wiśle, co w rezultacie musiałoby doprowadzić do zniszczenia Warszawy i w najbliższym czasie wy ewakuowania ludności z Warszawy.   
7. Ogłoszone przez Niemców [wezwanie] 100000 mężczyzn z Warszawy do pracy nad budową umocnień niemieckich groziło rozbiciem naszej siły i naszych przygotowań i w rezultacie doprowadzić musiałoby do postawienia nas w całkowicie bierną sytuację.
8. Wzgląd na morale żołnierzy AK i społeczeństwa polskiego, które prawie przez pięć lat przygotowywane do walki z Niemcami przez nas samych mogłoby się załamać, gdybyśmy w tej decydującej i nadarzającej się sytuacji tej walki nie podjęli. Naród polski w takim wypadku musiałby nam postawić pytanie: po co była walka i ofiary, gdy do tego samego biernego oczekiwania na wkroczenie Armii Czerwonej można było ich uniknąć.
9. Uzasadniona obawa, że gdy huk dział zbliży się do Warszawy, nagromadzone elementy i ogólna chęć walki z Niemcami podejmą walkę samorzutnie bez naszego kierownictwa.''

   ''Rzeczą najbardziej pożądaną było jednak włączenie kwestii Powstania Warszawskiego w jakąś w pełni udokumentowaną i starannie wyważoną relację historyczną. I właśnie ten cel przyświecał dwóm grupom historyków, które wkrótce po wojnie zabrały się do pracy. Pierwsza skupiła się wokół Adama Borkiewicza, weterana Armii Krajowej, w latach trzydziestych pracownika Wojskowego Biura Historycznego. Wydawał on pismo powstańcze „Barykady" i na specjalne polecenie generała Okulickiego „Niedźwiadka" gromadził materiały.''
Furażerka Armii Krajowej
Rozkaz Rosjan o zatrzymywaniu i rozbrajaniu Żołnierzy Armii Krajowej idących na pomoc Powstaniu Warszawskiemu 1944
Liczba ofiar nie jest znana do dziś. Dane o 200 tys poległych zostały podane jeszcze podczas trwania Powstania Warszawskiego przez PKWN 28 sierpnia 1944 w Lublinie, podczas konferencji zorganizowanej przez PKWN dla prasy zagranicznej jako propaganda i mit założycielski PRL.
Podczas Powstania Warszawskiego zniszczonych zostało 50% budynków miasta. To po wojnie w 1946 powstaje plan odbudowania Warszawy w stylu realizmu socjalistycznego ideowego oraz propagandowego narzędzia partii komunistycznych wywodzącego się ze związku radzieckiego co skutkuje decyzją urbanistów warszawskich o wysadzaniu nadającej się do odbudowy zabudowy Miasta Stołecznego. Skutkuje to podaniem kłamliwych danych o zniszczeniach Miasta sięgających 90% w zabudowie na potrzeby propagandy PRL.Kłamstwem historycznym jest twierdzenie, że Warszawa została zrównana z ziemią podczas wojny. Całkowicie zniszczone były tylko tereny getta. Na południe od ul. Leszno domy zostały wypalone, ale poza pojedynczymi budynkami do wyburzenia, nadawały się do obudowy, a ich elewacje były dobrze zachowane. Jednak w latach 1946-48 miały miejsce masowe wyburzenia całych kwartałów, bez względu na stan znajdujących się tam budynków. W roku 1948, kiedy Biuro Odbudowy Stolicy było rozwiązywane, pomiędzy ulicą Leszno a Al. Jerozolimskimi teren był już całkowicie ogołocony z zabudowy i splantowany. W tym samym czasie, gdy Wydział Architektury Zabytkowej BOS podjął prace nad odbudową zniszczonych zabytków stolicy, Wydział Urbanistyki tej samej instytucji, kierowany przez Wacława Ostrowskiego, dokonał masowych wyburzeń. Zachowała się wypowiedź Ostrowskiego, w której żałował, że Niemcy nie zniszczyli całej Warszawy (co niewątpliwie zaoszczędziłoby Biuru Odbudowy Stolicy sporo pracy...).

Już 30 lipca 1944 r. moskiewska radiostacja im. Tadeusza Kościuszki, udająca stację nadającą z kraju, przekazała kilkakrotnie powtarzaną audycję wzywającą mieszkańców Warszawy do walki: „Ludu Warszawy, do broni! Niech ludność cała stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzajcie na Niemców! (...) Pomagajcie Czerwonej Armii w przeprawie przez Wisłę!". 1 sierpnia 1944 r. Radio Moskwa w polskojęzycznej audycji ogłosiło, że „już wnet nad uwolnioną Warszawą powiewać będą sztandary wolnej Rzeczypospolitej".
5 sierpnia PKWN-owska „Rzeczpospolita" pisała: „Serce kraju, nasza stolica oblewa się krwią. (...) Warszawo, wytrwaj w walce, spieszymy z pomocą!". Jeszcze 13 sierpnia Żymierski pisał w rozkazie do żołnierzy: „Przypadł Wam wielki zaszczyt udziału w walce o wyzwolenie Warszawy (...). Musicie światu pokazać, jak Polak walczy o swoją stolicę!".
Tymczasem na rozkaz Moskwy jednostki NKWD i Armii Czerwonej od razu podjęły – podobnie jak Niemcy – działania ukierunkowane na likwidację oddziałów AK idących na pomoc Warszawie. Dlatego nie doszły do stolicy dobrze uzbrojone oddziały z obwodu Mińsk Mazowiecki. Wobec groźby rozbrojenia przez Armię Czerwoną zostały rozwiązane w rejonie Otwocka. Również w tych okolicach wobec zagrożenia ze strony NKWD został rozwiązany zmierzający do Warszawy oddział z Kraśnika. Aresztowanie dowódcy i rozbrojenie przez Sowietów żołnierzy 9. Podlaskiej Dywizji Piechoty AK uniemożliwiło udział w Powstaniu oddziałów z okolic Białej Podlaskiej.
 Po dwóch tygodniach opisywanych na świecie walk nie można było negować ich skali. W Moskwie zaczęto głosić tezę o „awanturnictwie" Powstania. Zmianę tonu nakazano prasie komunistów i Radiu im. T. Kościuszki. Pojawiły się komunikaty o „zbrodniczej działalności" władz podziemia, które bez uzgodnienia z Sowietami rozpoczęło walki w Warszawie: „Moralna odpowiedzialność za te zbrodnie spada na faszystowskich awanturników" – mówiono o dowódcach Powstania 14 sierpnia. Propaganda ta znacznie ograniczyła aliancką pomoc dla miasta, bowiem samoloty zamiast sprzętu zrzutowego musiały brać na podkład olbrzymie ilości paliwa, aby móc wrócić do lotnisk we Włoszech. Rosjanie odmawiali zgody na lądowanie i tankowanie paliwa przez brytyjskie i amerykańskie samoloty, które dokonywały zrzutów dla walczącej Warszawy, aż do 14 września.
14 sierpnia 1944 r. komendant główny AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski wydał rozkaz marszu na pomoc Powstaniu wszystkich pozostających w dyspozycji komend AK dobrze uzbrojonych jednostek. Wówczas w kierunku Warszawy ruszyły kolejne oddziały nawet z bardzo odległych regionów – zarówno tych jeszcze okupowanych przez Niemców, jak i już zajętych przez Sowietów. Jednak siły SS i Wehrmachtu oraz jednostki NKWD i Armii Czerwonej skutecznie uniemożliwiały ich włączenie do walk powstańczych.
 Rosjanie rozbrajali, wyłapywali i zwalczali przedzierające się w stronę stolicy oddziały z Podlasia, wschodniego Mazowsza, Lubelszczyzny, Rzeszowszczyzny, a nawet z ziemi lwowskiej. Po swojej stronie frontu Niemcy zwalczali te z północnego Mazowsza, Kielecczyzny i Małopolski.

Z okolic Lasek i Grójca przedarły się do stolicy jednostki liczące kilkaset osób. Przez pozycje niemieckie nie zdołał się przebić oddział AK z okolic Legionowa. Oddziały z Łowicza musiały stoczyć walki z Niemcami w lasach chlebowskich. Wiele ciężkich starć stoczyły formacje Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK i z ziemi piotrkowskiej, które nie zdołały przebić się do stolicy. Po zaciętych bojach z Niemcami w okolicach Częstochowy zakończył marsz ku Warszawie Samodzielny Batalion „Skała" z okręgu krakowskiego.
Armia Czerwona w Dębem Wielkim i na linii Wisły stanęła na drodze kolejnych oddziałów z Garwolina i Mińska Mazowieckiego. Na skutek działań sowieckich w okolicach Garwolina oraz Żelechowa i Trojanowa zakończył się marsz do Warszawy partyzantów z okręgu lubelskiego. Część Polaków nie była w stanie sforsować obstawionej przez jednostki sowieckie linii Wisły. Liczące ponad 1200 żołnierzy formacje AK spod Hrubieszowa, mimo uzgodnień z Rosjanami o przepuszczeniu ich w kierunku stolicy, zostały zaatakowane przez Armię Czerwoną. W rejonie Siedlec Sowieci zatrzymali i rozbroili żołnierzy 30. Poleskiej Dywizji Piechoty AK. Kolejnych zatrzymano dopiero w rejonie Karczewa, Celestynowa i Dębego Wielkiego. Podobny los spotkał zmierzające do stolicy oddziały z okolic Rzeszowa, otoczone przez Sowietów w okolicach Sokołowa Małopolskiego. Tylko do Annopola przedarły się te z inspektoratu mieleckiego. Wielu AK-owców rozbrojonych przez NKWD i Armię Czerwoną po brutalnym śledztwie wywieziono do łagrów w głębi ZSRR. Niektórych zamęczono w obozach w Riazaniu, Diagilewie i Czerepowcu. Inni trafiali m.in. do łagrów w Borowiczach i Jagle. Niektórzy powrócili do Polski dopiero w końcu lat 40. Dla takich oficerów jak mjr Stanisław Trondowski „Grzmot" z 30. Poleskiej DP AK marsz na pomoc Warszawie trwał 12 lat. Z łagrów wrócił dopiero w 1956 r.

Po opuszczeniu Warszawy 3 października generał Okulicki wyrusza z zadaniem powierzonym mu przez Bora-Komorowskiego , by odtworzyć Komedę Główną AK i objąć jej dowództwo .
1 października gen. Bór-Komorowski śle depeszę do gen. Kopańskiego : ''Do dowodzenia całą dalszą pracą konspiracyjną na terenach zajętych przez Niemcy i kierowania siecią informacyjną na reszcie terenu wyznaczyłem mego następce, występującego pod pseudonimem Termit. Łączność radiową nawiąże on z Wami za dwa-cztery tygodnie.''Jako Komendant Sił Zbrojnych w Kraju Bór nie miał prawa wyznaczać swego zastępcy , lecz jak to było w jego przypadku Bora jako zastępca automatycznie obejmował to stanowisko po zatwierdzeniu Naczelnego Wodza . W tym czasie większość funkcji NW pełnił Szef Sztabu gen. Kopański . Zaczynają się komplikacje z honorowaniem ''Niedźwiadka'' na Komendanta . Sprawa nominacji leży po stronie Kopańskiego , a ściślej jego zastępcy do Spraw Krajowych gen. Tatara. Tatar człowiek Mikołajczyka prowadził grę mającą zablokować nominacje Okulickiego . Mikołajczyk dążył do przejęcia sił Armii Krajowej . Okulicki jako człowiek kojarzony z obozem sanacji stanowił problem . Depesza Tatara do Warszawy : ''W związku z Waszą depeszą 1921 pkt2. Przewiduję konieczność czasowego kierowania Okręgami przeze mnie . Proszę o powiadomienie Okręgów , że w tym wypadku korespondencja będzie podpisywana przez Sokora, Warta i Rocha.''

Depesza gen. Leopolda Okulickiego do Centrali w Londynie 9 października 1944 r., Radom.
9 października 1944, Radom.
Depesza gen. Leopolda Okulickiego, pełniącego obowiązki dowódcy AK, do Centrali w Londynie, przedstawiająca tragiczne warunki przymusowo ewakuowanej ludności Warszawy
Nr 1/N/XXX/999 O. VI. L. dz. 9776/44  436 Wanda 52 do 08
Otrzymana  Dnia 9 października 1944 odczytana 9. 10. 44

Ewakuacja ludności cywilnej z Warszawy odbyła się w strasznych warunkach. W Pruszkowie następuje segregowanie. Zdolnych do pracy wywożą w zamkniętych wagonach na roboty do Rzeszy, starców, dzieci i chorych ładują w węglarki 60 t odkryte po 100 osób na jeden wagon i bez żadnego posiłku, na deszczu wiezie się przez 30 i więcej godzin bez możności opuszczania wagonu. Dużo ciężkich zachorowań.
Konieczna szybka pomoc PCK, zwłaszcza w Pruszkowie, i duża pomoc materialna.
Ludność ginie z głodu i zimna.
(-)Termit

Muzeum DULAG 121 (Durchgangslager 121 Pruszków)

Niemieccy żołnierze podczas przeładunku zwłok w obozie Dulag 121


Po wyjściu z Warszawy 3 października 1944r. generał Leopold Okulicki z dworca Zachodniego przewieziony zostaje do Pruszkowa skąd trafił do Durchgangslager 121 - Dulag. Na początku otrzymał przydział do baraku nr W5 barak nr 5 – dawna hala naprawy wagonów osobowych, od połowy sierpnia trafiają tu warszawiacy oczekujący na selekcję. Jest to największa hala o powierzchni około 5 tys. m2, jednak nocą przedostał się do baraku nr W1- barak nr 1 – dawna hala naprawy wagonów towarowych, trafiają tu pierwsze transporty warszawiaków niezdolnych do pracy, przeznaczonych na osiedlenia w Generalnym Gubernatorstwie. Generał po kilku dniach został załadowany do wagonu węglarki bez dachu. Na stacji Skierniewicach ktoś wrzuca trochę jedzenia, deszcz padał bez przerwy. W Kielcach około południa generał postanowił zbiec z transportu. Wraz z nim Konopacka, Zuzanna i Henryka. Oddano do nich kilka strzałów. Udało się, dostali się do Komendy Okręgu jak to było wcześniej zaplanowane.
6 października 1944r. z radiostacji nr 52 , znajdującej się w dyspozycji Komendy Inspektoratu Kieleckiego AK , do Londynu nadana zostaje depesza nr 328/XXX/999:
''Jestem w Jodle. Hallerowo musiałem ominąć. Od jutra zaczynam wiązać co sie da.
Niedźwiadek''


Z Kieleckiego Okulicki przesyła meldunki do Londynu pod pseudonimem ''Termit'' :
''Z rozkazu Lawiny opuściłem Warszawę dnia 2 października z zadaniem objęcia Dowództwa całością prac konspiracyjnych w Polsce tak pod okupacją niemiecką , jak i sowiecką.
Ze Sztabu Komendy Głównej wydzielona została część, która ma prowadzić dalszą robotę.
Sztab KG rozwijam w rejonie Częstochowy . Przypuszczam , że za 7-10 dni będę gotów z aparatem dowodzenia. Proszę o wyjaśnienie roli Sokory i określenie moich uprawnień dowódczych .''

Kolejne depesze dotyczyły zmiany funkcjonowania AK ze względu zmieniającego się położenia po powstaniu. Pomoc uchodźcą w Pruszkowie .
Po kilku dniach od upadku Powstania Warszawskiego, Leopold Okulicki znajduje się w Częstochowie , by uruchomić Komendę Główną Armii Krajowej na nowo .
Od 5 października 1944 roku, siedziba Komendy Głównej Armii Krajowej przeniesiona została właśnie tam . Mieściła się przy ul. 7 Kamienic 21 i pełniła tę funkcję do
19 stycznia 1945r.
Po kilku dniach od upadku Powstania Warszawskiego, Leopold Okulicki znajduje się w Częstochowie , by uruchomić Komendę Główną Armii Krajowej na nowo .
Od 5 października 1944 roku, siedziba Komendy Głównej Armii Krajowej przeniesiona została właśnie tam . Mieściła się przy ul. 7 Kamienic 21 i pełniła tę funkcję do
19 stycznia 1945r.
Kwatera Komendanta Głównego AK gen. Leopolda Okulickiego w Częstochowie, ul. 7 Kamienic 21



Zdjęcie kamienicy nr 21 od podwórza oraz budynków w bezpośrednim sąsiedztwie .

Wspomina Janina Ludwika Gellert ps. „Córka”, „Zosia”, „Inka” ;
Wtedy wsiadłyśmy w pociąg i pojechałyśmy do Częstochowy. Tam zameldowałyśmy się do dalszej pracy. Mieszkałyśmy u państwa Zielińskich pod Jasną Górą, a z drugiej strony Jasnej Góry, w bocznej uliczce urzędował „Niedźwiadek” Okulicki. Tam nosiłam różne meldunki i vice versa przenosiłam. To odbierano i szły dalej, bo pod Częstochową był jeszcze ośrodek. Tam była część komendy. Druga część komendy była w Krakowie. Matka długo dosyć dochodziła do siebie, ale szczęśliwie doszła. Niestety pozostałości były tego. Ja męczyłam się z tą swoją ręką, bo miałam Ausweis, że mam ranną rękę. W końcu dostałam pracę w szpitalu Baraki, jako pomoc pielęgniarki. Już wtedy miałam Ausweis i trudno, żebym nie miała przygody. Wracałam, było ciemno, już szarówka. Odebrałam od Okulickiego meldunki, rozkazy, nie wiem, co to było, w każdym razie trzeba to było puścić dalej. Miałam gdzieś na dnie torby w skrytce i dwóch żandarmów za mną: Halt! Halt! – „Stój! Stój!” Myślę sobie: „Zaraz. Jeżeli oni mnie zatrzymają, to nikt nie będzie wiedział, co się ze mną stało. Wobec tego muszę ich podprowadzić pod klasztor. Tak, żebym mogła krzyknąć.” Oni tam już zatrzymywali sobie babki. Przyspieszyłam kroku i nie zatrzymywałam się. Rzeczywiście doszłam do klasztoru i w tym momencie on mówi: „Dlaczego nie stanęłaś jak krzyczeliśmy Halt?!” Nie zdążyłam otworzyć ust, ryknął mi tak otwartymi ustami, tym krzykiem niemieckim, w ucho. Przez trzy dni chodziłam potem jak pijana. Otworzyłam torbę, pokazałam Ausweis, mówię: „Bo nie słyszałam.” Pokazałam Ausweis i ktoś nadchodził z drugiej strony, oni mnie puścili. Już doszłam do swojego punktu, gdzie mieszkałam. Ale ten krzyk to też pamiętam. Jak to nieprzyjemnie jest, jak tak trochę uszkodzi się bębenek człowiekowi. Ale to są takie, właściwie to naturalne. Człowiek nie przeżywał tego jako coś, tylko jedno doświadczenie więcej. Potem widziałam, nie będę opowiadała, bo to już nie należy do sprawy Powstania, bo to już jest historia siostry mojej matki, a też dosyć ciekawa. Opatrzność boska czuwała. Gdzieś to był 11 – 12 jedenasty stycznia jak zajmowali Rosjanie Częstochowę. To widziałam, jak Niemcy po śniegu, na bosaka, w kalesonach uciekali. Taką miałam satysfakcję wewnętrzną, że trudno sobie wyobrazić. Jak tylko Warszawa była oswobodzona, to wróciłyśmy z matką do Warszawy.
Pani z Okulickim działała do końca? Do końca. Ale jak zbliżali się Rosjanie to jakie były rozkazy? Nie wiem, jakie były rozkazy. 15 stycznia było rozwiązanie Armii Krajowej.
Pani została wezwana do niego? Nie. Nie wiem, kto przyniósł ten rozkaz. W każdym razie 15 stycznia 1945 roku została rozwiązana Armia Krajowa i wszyscy przeszliśmy do cywila. Tak że już nie byliśmy pod rozkazami.
Od kiedy dokładnie była pani w Częstochowie? Początek października, gdzieś od 15 października. Już w listopadzie byłam w Częstochowie.
Dużo tam pani spotkała akowców z Powstania Warszawskiego? To była cały czas konspiracja?
Była konspiracja. Natomiast spotykałam profesorów swoich z tajnego nauczania.
Ale była pani, jak gdyby cały czas do dyspozycji? Cały czas byłam do dyspozycji. Cały czas.
Skąd dokąd, tak mniej więcej, przenosiła pani meldunki? Punkt przeładunkowy był u mnie, tam gdzie mieszkałyśmy. Tak że chodziłam do Okulickiego i od Okulickiego chodziłam. Miałam tylko ten wahadłowy ruch.
Później ktoś do pani przychodził i to odbierał dalej? Tak. To już dawałam mamie. Mama dalej oddawała albo jechała. Wiem, że pod Częstochową też był jakiś punkt Komendy Głównej. Chyba tam szło to wszystko dalej.
Gdzie pani mieszkała, w którym miejscu? Pod Jasną Górą. Jak jest główna aleja, to po prawej stronie był załamek i tam żeśmy mieszkały. Miałyśmy pokój do dyspozycji.
Pani bliżej poznała Okulickiego? Wtedy nie. Wtedy tyle, że przyszłam, oddałam i w tył zwrot. A kiedy później? Później jeszcze w Warszawie spotykałam się z Okulickim, ale już nie na zasadzie łączności tylko właśnie takich spotkań – Pluta-Czachowski, Okulicki, „Kortum”. Czasami właśnie bywałam, ale to już nie były wiążące [spotkania].
A mama wtedy w Częstochowie to dochodziła do siebie i nie brała żadnego udziału? Brała udział. Od razu mama już potem przekazywała. Pracowałam w szpitalu, a mama załatwiała dalej. Przynosiłam i mama dalej załatwiała.
A jak panie przyjęły wiadomość o rozwiązaniu Armii Krajowej 15 stycznia – koniec walki? Nie, że możemy wrócić do Warszawy, bo zaraz 17 stycznia była Warszawa wyzwolona. Możemy wrócić do Warszawy i co dalej, to się dowiemy. I zaczęło się tworzyć „Nie”.
Więcej...

Następnie KG AK trafiła na dłużej do Łodzi.
13 10 2004 Prezydent Warszawy podziękował mieszkańcom Częstochowy .
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński podczas odbywających się w Częstochowie uroczystości wieńczących obchody 60. rocznicy Powstania Warszawskiego, podziękował mieszkańcom miasta za pomoc, jakiej udzielili warszawiakom wysiedlonym ze stolicy w październiku 1944 roku. Na kamienicy, w której mieściła się tajna siedziba gen. Leopolda Ok
ulickiego "Niedźwiadka" oraz sztab Komendy Głównej AK odsłonięta została pamiątkowa tablica upamiętniająca te wydarzenia. "Przyjechałem podziękować za to, co państwo zrobiliście dla warszawiaków. Sądzę, że powinniśmy pamiętać o Częstochowie, do której po upadku Powstania przybyło wielu mieszkańców stolicy i gdzie zostali bardzo dobrze przyjęci i otoczeni opieką" - powiedział Lech Kaczyński podczas uroczystości. "Ludzie muszą wiedzieć, że Częstochowa to nie tylko wspaniały klasztor i Święty Obraz, ale także miejsce czteromiesięcznego stacjonowania kwatery głównej Armii Krajowej. Obowiązkiem Warszawy i wszystkich warszawiaków jest podziękować za to, co zrobili mieszkańcy waszego miasta" - mówił prezydent Kaczyński podczas zorganizowanej z tej okazji sesji popularno-naukowej. Prezydent Częstochowy Tadeusz Wrona przypomniał, że 60 lat temu ludność miasta uczyniła wszystko co było możliwe, aby zaopiekować się wypędzonymi mieszkańcami Warszawy. Warszawiaków ulokowano w domach prywatnych, w mieszkaniach komunalnych i domach zakonnych. "Dumny jestem z setek częstochowskich rodzin, które w trudnych warunkach przyjęły pod swój dach tych ludzi" - podkreślił Wrona. Obaj prezydenci odsłonili pamiątkową tablicę na kamienicy, nieopodal Jasnej Góry, w której mieściła się tajna siedziba gen. Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" oraz sztab Komendy Głównej AK. "Częstochowa to ostatnia stolica Polski Podziemnej. Tutaj odrodziło się dowództwo AK i funkcjonowała też część władz cywilnych tego niezwykłego fenomenu jakim było państwo podziemne" - przypomniał Lech Kaczyński. W mszy św. odprawionej na Jasnej Górze uczestniczył m.in. ostatni prezydent Rzeczypospolitej na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. za: Biuro Promocji Miasta

Zdjęcie kamienicy nr 21 od podwórza oraz budynków w bezpośrednim sąsiedztwie .



Zdjęcia nadesłał : Tomasz Czermiński - Częstochowa

Relacja z uroczystości odsłonięcia Tablicy pamiątkowej w Częstochowie dnia 12 października 2004 r. Więcej...
Dokument: Ostatnia wojenna Stolica , film opowiada między innymi o pobycie generała
Leopolda Okulickiego w Częstochowie . Dostępny na stronie BP JG tutaj...
Wiadomość z Londynu od gen. Kopańskiego : ''Kierownictwo nad wami będzie sprawowane przez Sokorę . Gdy Niedźwadek zdoła uzyskać możliwość porozumienia sie z wami i z centralą, zakres jego dowódczych uprawnień będzie dodatkowo określony''. W tym momencie to gen. Tatar ma pełna kontrole nad AK . Wielu o choćby gen. Jan Skorobohaty-Jakubowski słał depeszę do Londynu proponując własna kandydaturę na następce Bora , tak wiec walka i puszczanie oszczerstw stało się kolejnym problemem dla AK . Kopański wysyła z Londynu płk Romana Rudkowskiego ''Rudy'' , który ma zorientować się w sytuacji na miejscu .17 października ląduje na placówce ''Mewa'' na wschód od Piotrkowa Trybunalskiego . Leci w tej ekipie także były zastępca Okulickiego z OS w Latiano , ppłk Leopold Kariza , ginie na miejscu spadochron się nie otwiera . Jan Nowak : ''Powiedział , że został wysłany przez Tatara na przeszpiegi. Tatarowi chodziło o zdobycie argumentów przeciw ''Niedźwiadkowi'' , którego miały ostatecznie przekonać Kopańskiego , że trzeba Okulickiego zastąpić kimś innym.'' Po rozmowie z emisariuszem Okulicki śle depeszę do Londynu :''...Na skutek waszej depeszy uniemożliwiającej rozkaz Bora i na skutek małych i niskich gier różnych starszych panów i waszego uporczywego milczenia w sprawie mych kompetencji , powstał chaos w dowodzeniu AK , którego Bór chciał uniknąć ... Stwierdzam, że dowodzenie pracą konspiracyjną w Kraju z Londynu jest najgorszym rozwiązaniem ze szkodą dla sprawy oraz że Bór powierzył mi dowództwo nad AK , o czym was zawiadomił.
Jeśli nie macie do mnie zaufania , co według mojego zadania jest jedyną przyczyną waszego stanowiska , to należało mnie zmienić później , ale w żadnym wypadku nie wolno wprowadzać od was z góry trudności i zamieszania w niezmiernie ciężkie położenie powstałe po kapitulacji Warszawy.''
29 października Rudkowski melduje do gen. Kopańskiego : ''W okręgach potworny chaos i samowola . Barkę uporządkowałem - Okręg Łódzki . 25pp jest wspaniały, byłem tam i uregulowałem wszystko, prócz amunicji... Poldek-Okulicki jest w tej sytuacji jedyny i nie mogę się doszukać przypuszczeń naszych. Dzisiaj to jest inny człowiek, czuje i myśli tak jak panowie. Pewny jestem , że potrafi ukrócić anarchię tutejszą, jeśli pozostawić jemu kompetencje Bora i powiadomić o tym okręgi.''
Po zapoznaniu sie z faktami Prezydenta RP , Tatar 4 listopada posyła depeszę po okręgach , że do czasu mianowania nowego Komendanta Głównego , ''Niedźwiadek'' pełni jego funkcję . 28 października Okulicki śle do Kopańskiego depeszę o przerwaniu ''Burzy'' i nie ujawnianiu się wobec Armii Czerwonej , które zostały odrzucone .


Delegat Jankowski w depeszy do Mikołajczyka :''To wszystko wygląda na jakieś tragiczne nieporozumienie. Niedźwadek wniósł na moje ręce pismo , w którym uprzedza o konieczności złożenia rezygnacji. Powstrzymałem go od tego kroku oświadczając, że sam zwrócę się do Pana Prezydenta .''
Upadek rządu Mikołajczyka i powołanie na stanowisko Premiera Tomasz Arciszewskiego
rozwiało wszelkie zastrzeżenia co do Okulickiego . 21 grudnia Prezydent Raczkiewicz mianuje ostatecznie gen. Okulickiego na Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju .
Komenda Głowna została odbudowana zastępcą został gen. Fildorf .
Pracami Sztabu kieruje płk dypl. Sęk .
Generał Okulicki otrzymuje w końcu września 1944r. od płk Przemysława Nakoniecznikoff-Klukowskiego wiadomość o śmierci jedynego syna,
Zbigniewa . Żołnierz II Korpusu Polskiego , zmarł 6 lipca 1944r. od ran odniesionych pod Ankoną we Włoszech . To potęguje w generale działanie i dalszą walkę .
Teraz należało przekonać do siebie członków Krajowej Rady Ministrów do natychmiastowego poparcia . Ludowcy uważając Okulickiego za człowieka sanacji nie darzyli go zaufaniem . Co wpłynęło na późniejsze decyzje o zwiększonej liczbie awansów oficerskich dla członków BCh etc.
Kolejny problem to postawa AK wobec ZSRR oraz aliantów do AK.
Następnie planowany przylot alianckiej misji wojskowej Freston z Londynu .
Dnia 23 grudnia 1944 r. podchorąży „Ryś” – Leszek Cetner otrzymuje od szefa sztabu I Oddziału Organizacyjnego Okręgu AK „Jodła” – mjr. „Krzema” Franciszka Blicharskiego rozkaz szczególny.  Powierzona mu zostaje akcja kurierska:  W dniu wigilii 24 grudnia 1944 r. ma się zgłosić na zapleczu dworca kolejowego w Koniecpolu w określonym czasie przyjazdu pociągu z Częstochowy w mundurze polskiej służby leśnej z obowiązującą tę służbę w czasie okupacji żółtą opaską na rękawie lewej ręki. Na tej opasce, której leśnicy nie nosili normalnie, bo była elementem wrogim, widniał napis gotycką czarną czcionką: „Deutscher Fortschutz”. Opaska i mundur mają być znakiem rozpoznawczym.
74 Pułku Piechoty 7 Dywizji Częstochowskiej AK

74 Pułku Piechoty 7 Dywizji Częstochowskiej AK
W Koniecpolu po wyjściu z dworca zgłosił się do „Rysia” cywil w średnim wieku, którego po wymienieniu hasła przewiózł oczekującą tam bryczką, unikając dróg głównych, do lasu majątku Oleszno państwa Niemojewskich.  Tam „cywila” przejął patrol „Marcina” Mieczysława Tarchalskiego. W czasie „Burzy” dowodził I Batalionem 74 Pułku Piechoty 7 Dywizji Częstochowskiej AK. ‘’Ryś’’ po wykonaniu zadania kurierskiego już w Martynniku siedzibie Sztabu okręgu po powrocie dowiedział się od mjr. „Krzema”, że przeprowadził Komendanta Głównego AK, generała „Niedźwiadka” Leopolda Okulickiego na wigilię partyzancką do Oleszna.
Dworek - Oleszno, tu Komendant Główny AK spędził wigilię i Nowy Rok 44/45
 W lesie Oleszna Komendant Główny AK w obecności „Marcina” dokonał przeglądu 74 Pułku Piechoty AK.  Kilka dni później Komendant Główny AK udał się na spotkanie z misją wojskową SOE FRESTON.
Uczestników misji, która przybrała krypt. „Freston”  po odpowiednim przeszkoleniu przerzucono z Anglii do bazy lotniczej w Brindisi na południu Włoch. Tam oczekiwano na „skok” do Polski. Placówki zrzutu o krypt. „Modrzew”, „Jaśmin”, „Ogórki” przygotowane były do odbioru zrzutu. Nad całością akcji czuwał Wydział Zrzutów KG AK. Przyjęto krypt. „Syrena” i „Odwet”. W tym czasie w 27. Pułku Piechoty AK, działającym w rejonie Częstochowy i Radomska, z 6. kompanii pozostawiono dwa oddziały, dobierając do nich wytrwałych i zdrowych żołnierzy, można powiedzieć „komandosów”.
27 Pułk Piechoty Armii Krajowej Okręg Radomsko-Kielecki
 Były to oddziały por. Jerzego Kurpińskiego „Ponurego” i por. Józefa Koteckiego „Warty”  z możliwością rotacji dowódców i żołnierzy. Do oddziału przybył dowódca pułku, mjr Franciszek Polkowski „Korsak”, i dowódca batalionu kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, „Zbigniew”, którzy oznajmili, że trzeba zachować specjalną czujność, dobre krycie, bo czeka ważne zadanie.  Wyznaczono zrzutowisko pod krypt. „Ogórki”, znajdujące się w strefie działania 7. Dywizji Pancernej AK – ok. 30 km na wschód od Częstochowy, w pobliżu miejscowości Żarki, Janów. Trzy godziny później za misją wystartował drugi Liberator z k lejną i ostatnią ekipą cichociemnych w składzie: mjr Zdzisław Sroczyński „Kompresor”, mjr Witold Uklański „Herold”, kpt. Stanisław Dmowski „Podlasiak”, por. Bronisław Czepczak -Górecki „Zwijak”, por. Jan Matysko „Oskard”, kpr. Jan Porczewski „Kraska”. Zrzut przyjęła placówka odbiorcza „Wilga”, położona 26 km na płn. wsch. od Nowego Targu – z 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK.  Tymczasem samolot z misją wziął namiar na zrzutowisko „Ogórki” k. Częstochowy. Z ziemi odebrał sygnał gotowości przyjęcia.
 
Liberator B24

W blasku księżyca zawisły w powietrzu spadochrony misji, a następnie zasobniki z bronią i sprzętem.  Lądowanie O godz. 21.30 na zrzutowisku odczuwało się wielkie napięcie. Oddział odbioru bacznie obserwował lądujące spadochrony, a oddział osłonowy patrolował teren. Ustawione karabiny maszynowe i rozstawione patrole strzegły, by nikt nie pojawiał się w pobliżu zrzutu. W dalszym pierścieniu czuwali zwiadowcy i łącznicy Przez radiostację AK nadano zaszyfrowany sygnał: „zrzut odbył się prawidłowo”.
Wylądowali: płk David T. Hudson, mjr P.R.C. Sooly Flood, mjr P. Kemp, kpt. Anthony Currie (Antoni Pospieszalski), sierż. D. Galbraith.
Oficerowie brytyjskiej misji „Freston”. Pierwszy od lewej Kpt. Antoni Pospieszalski vel Anthony Neil Currie, drugi od prawej: płk David Hudson
Miało wylądować sześciu członków misji, ale szósty, kpt. Alan Morgan, tuż przed odlotem z Brindisi źle się poczuł i zrezygnowano z jego udziału w wyprawie. Odbiorem zrzutu kierował por. Franciszek Makuch „Roman”,  zakwaterowaniem misji i jej ochroną zajął się komendant podobwodu, por. Jan Dzitkowski „Drużba”. Wykorzystując noc  w celu zmylenia Niemców i uniknięcia pościgu oraz pacyfikacji okolicznych wiosek i lasów – zarządzono przemieszczenie się misji z oddziałem osłonowym w rejon lasów koło Radomska. Konie i wozy do przewiezienia misji i żołnierzy z obstawy ze sprzętem dali miejscowi chłopi i administrator majątku Cielętniki, inż. Władysław Gieysztor. Trasa wiodła przez lasy koło Przyrowa, Dąbrowy Zielonej, Cielętnik, Sekurska, Żytna, Gidel, Kobiel Wielkich i Katarzyny. Na nowym miejscu kwaterowania ochronę nad misją przejął oddział pod dowództwem por. Józefa Koteckiego „Warty”, a następnie por. Karola Kutnickiego „Kruka”.
Na tymczasowe miejsce przebywania członków misji „Freston” wybrano mały dworek we wsi Katarzyna
ok. 20 km od Radomska. Właścicielka majątku – pani Dembowska – okazała wszystkim wspaniałą polską gościnność. Jeden dzień misja odpoczywała, a następnie odbyły się spotkania z oficerami i żołnierzami AK oraz tzw. sondażowe rozmowy z różnymi środowiskami. Anglicy – oprócz jednego, kpt. Anthony Currie (Antoniego Pospieszalskiego), który początkowo nie ujawniał, że jest pochodzenia polskiego i zna dobrze nasz język  posługiwali się tłumaczami spośród oficerów AK, m.in. funkcję tę pełnili: por. Szymon Zaremba „Jerzy” i kpt. inż. leśnik Aleksander Zieliński „Wład”, „Nr”.
27 Pułk Piechoty Armii Krajowej Okręg Radomsko-Kielecki
 Złowrogi cień Jałty Członkowie misji chcieli uzyskać opinie o panujących w Polsce nastrojach, kłopotach i zagrożeniach, co wykraczało, zdaniem obserwatorów, poza ściśle wojskowy charakter tej misji. Kilka razy dziennie łączyli się drogą radiową z Londynem za pomocą swoich dwóch radiostacji. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że szykuje się spotkanie polityczno-militarne przywódców trzech mocarstw w Jałcie. Delano F. Roosevelt i Winston Churchill chcieli jak najwięcej wiedzieć o nastrojach w Polsce, zapewne nie dowierzali wywiadowi AK i nie chcieli się sugerować intencjami rządu polskiego w Londynie. Zbliżał się ostatni dzień 1944 r., a więc sylwester i Nowy Rok, który trzeba było specjalnie uczcić, bo wojna miała się ku końcowi. Wszy- scy czekali na jej finał, ale jednocześnie martwili się o dalsze losy Polski. W dworku państwa Dembowskich panował duży ruch. Przygotowywano się do partyzanckiego spotkania przy choince. Tymczasem odbyły się już rozmowy z wyższymi oficerami Komendy Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK z komendantem płk. Janem Zientarskim „Mieczysławem” na czele oraz z dowódcami 27. i 74. Pułku Piechoty AK. Z obwodu AK Radomsko przybyli mjr Franciszek Polkowski „Korsak” i kpt. Florian Budniak „Andrzej”, z włoszczowskiego – kpt. Mieczysław Tarchalski „Marcin”, kpt. Aleksander Zieliński „Wład”  Toasty: „Za Króla Jerzego” – tak, „Za Stalina” – nie.
74 Pułku Piechoty 7 Dywizji Częstochowskiej AK
Gdy zapadł wieczór sylwestrowy, zapłonęły świece na choince udekorowanej znakami Polski Walczącej. Ludzie nie mogli się pomieścić w jednej izbie. Część żołnierzy stało w drzwiach lub w sąsiednim pokoju. Picia alkoholu  poza symbolicznymi toastami zabroniono. Można było biesiadować, na zewnątrz czuwała obstawa. Żołnierze śpiewali kolędy i partyzanckie pieśni. Zapanował bardzo podniosły nastrój. Następowały toasty. Anglicy podczas jednego z nich mówili o Józefie Stalinie, Roosevelcie i Churchillu – w sensie pozytywnym. Toast przyjęto milczeniem. Owacyjnie natomiast Polacy przyjęli toast „za króla Jerzego”. Anglicy nie mogli zrozumieć tych reakcji. Polacy zaś tłumaczyli: „Wiemy, co zrobili Sowieci z naszymi kolegami z AK w Wilnie, we Lwowie i z 27. Wołyńską Dywizją Piechoty AK. Jak przełamią front na Wiśle, nas czeka to samo.” Anglicy w odpowiedzi perswadowali: „Jak możecie tak mówić, przecież to nasi sprzymierzeńcy”. Sylwestrowy wieczór skończył się tuż po północy. Wypito ostatni toast: „Za przyjaźń polsko-angielską!”. No i „szczęśliwego nowego roku w wolnej i niepodległej Polsce!”. Dowódcy zarządzili rozejście się na noclegi i zmianę warty osłonowej. Wyżsi oficerowie AK odjechali saniami do swoich kwater w sąsiednich wioskach i leśnych bunkrach.
74 Pułku Piechoty 7 Dywizji Częstochowskiej AK
„Niemcy idą!” Pierwszy dzień 1945 r. zapowiadał się pogodnie. Wokół panowała cisza, zakłócana gdzieniegdzie ujadaniem psów. Oddział osłonowy w sile ok. 45 żołnierzy pod dowództwem por. Józefa Koteckiego „Warty” był dobrze wyekwipowany w broń przeciwpancerna – angielskie PIAT, kilka karabinów maszynowych. Każdy partyzant był uzbrojony w karabin lub pistolet maszynowy, kilka granatów i broń krótką. W oddziale osłonowym, oprócz członków misji, znajdowało się sześciu cudzoziemców (dwóch Anglików i czterech Rosjan) – uciekinierów z obozów jenieckich z Lamsdorf (Łambinowic) i Częstochowy. Rano patrol ze skraju wsi zauważył zbliżającą się niemiecką kolumnę pancerną – trzy czołgi, kilka transporterów na gąsienicach i motocyklistów. Goniec natychmiast udał się do dowódcy kompanii. Oddział postawiono w stan pogotowia bojowego. Anglicy się golili.
płk Duane Tyrrell Hudson ''Bill''
 Pułkownik Hudson zapytał o stan sił po obu stronach. Kiedy usłyszał o czołgach i samochodach opancerzonych, zarządził niszczenie radiostacji i szyfrów, spalenie dokumentów i poddanie się. Dowódca kompanii osłonowej odpowiedział przez tłumacza: „Tu jest Polska, jako odpowiedzialny za osłonę misji, ja tu decyduję. O poddaniu się nie ma mowy. Niemcy nie wzięliby nas do niewoli, lecz rozstrzelali”. Anglicy w końcu podporządkowali się rozkazom Polaków. Padł rozkaz por. „Warty”: „Zatrzymać ich ogniem broni przeciwpancernej”. Polsko-brytyjskie braterstwo broni. Byli jeszcze dosyć daleko od misji, pocisk z PIAT nie trafił w pierwszy czołg, spowodował tylko silną detonację i ściął grube drzewo tuż obok kolumny czołgów, uszkadzając swym ciężarem lufę drugiego czołgu. Kolumna zatrzymała się, a z transporterów posypały się na oślep serie z karabinów maszynowych.  Dowódca drużyny, kpr. Mirosław Gaczkowski „Józef”, tak relacjonował: „zajęliśmy stanowisko w przesiece, mając dobre pole ostrzału w kierunku zabudowań folwarcznych, gdzie znajdowały się czołgi. Karabin maszynowy umieściliśmy na małym kopczyku i stąd rozpoczęliśmy ostrzeliwanie Niemców wyskakujących z transporterów. Odległość npla ok. 80–100 m. Widziałem padających Niemców, być może zabitych lub tylko rannych. Nieprzyjaciel rozpoczął na oślep huraganowy ogień, ostrzeliwując lizjerę lasu, tam gdzie była nasza pozycja. Nagle celowniczy karabinu maszynowego, plutonowy ‘’Newada’’ zsuwa się z kopczyka. Karabin wypada mu z rąk. Chcę wyręczyć celowniczego, ale widzę roztrzaskany zamek. Ściągam rannego ze stanowiska, ma rozpruty cały brzuch i tryska krwią. W tym momencie dostaję serię w okolicach pasa. Na szczęście kule bokiem rozwaliły ładownicę, nie raniąc mnie”.
Pomnik Plut Newady i Kpr Z. Karnickiego w Katarzynowie


Nieprzyjaciel pociskami z broni pancernej podpalił kilka stodół, w tym jedną dworską. Nie zdawał sobie sprawy, że tylko utrudnił sobie tym akcję. Dym z pożarów utworzył zasłonę od strony pola i można było ewakuować misję. Niemcy, mając wielu zabitych i rannych, nie próbowali dalej atakować w pościgu, chyba się obawiali większych sił partyzanckich.
74 Pułku Piechoty 7 Dywizji Częstochowskiej AK
Nie wiadomo, czy kolumna niemiecka formacji SS przypadkowo znalazła się na tym terenie, czy też zmierzała tu w celu rozbicia wykrytego wcześniej zgrupowania partyzanckiego. Anglicy nie mieli słów uznania dla bohaterskiego wyczynu swoich obrońców i odpowiednio to skomentowali w raporcie do przełożonych. Obiecywali nawet przyznanie po wojnie angielskich odznaczeń wojskowych, ale do tej pory nikt ich nie otrzymał.
Kompania Ochrony AK, Brytyjskiej Misji Wojskowej
Wizyta Komendanta
Na spotkanie z członkami misji 3 stycznia 1945r. do leśniczówki Zacisze Jana Malewskiego nieopodal Odrowąża przybył Komendant Główny AK, gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”. Przy tej okazji również przeprowadzono inspekcję oddziałów osłonowych z 27. Pułku Piechoty AK i stacjonujących w obwodzie oddziałów 74. Pułku Piechoty AK.  W przerwie rozmów z misją gen. „Niedźwiadek” wyszedł do lasu na krótki spacer. Towarzyszył mu por. „Warta”, który wspomina: „Szliśmy w milczeniu. Generał bardzo zmieniony na twarzy, widać było smutek i zdenerwowanie. W pewnym momencie zatrzymuje się i bierze mnie za ramię, mówiąc: ‘’Wiecie, poruczniku, zawiodłem się, nie mamy na kogo liczyć’’ i pokiwał głową”.  Porucznik nie śmiał dopytywać o szczegóły. Miał tylko przypuszczenie, że sprawy polskie na arenie międzynarodowej nie układają się pomyślnie.
por. Józef Kotecki „Warta''
Zacisze, droga do nieistniejącej już leśniczówki w której doszło do spotkania Komendanta Głównego AK Leopolda Okulickiego z misją SOE Freston
Za tą studnią stała leśniczówka Zacisze
Z leśniczówki Zacisze pozostały tylko betonowe schody i resztki fundamentu

 Płk Hudson 3 stycznia :'' ...spotkaliśmy Dowódcę Armii Krajowej i naszego przyjaciela , płk Rudkowskiego, jego Szefa Sztabu. Obecnych było także kilka innych osób, których nazwiska i funkcji nie mieliśmy czasu poznać . Dowódca AK wydał się nam człowiekiem zdecydowanym, szczerym i jasno myślącym. Jego zachowanie było spokojne i przyjazne. Znał wiele osobistości z londyńskiego biura SOE i stwierdził , że dowodził 7 DP w armii gen. Andersa. Nie poznaliśmy jego nazwiska .''
Do grupy pięciu dołączył z rozkazu gen. Okulickiego por. Szymon Zaremba jako oficerem łącznikowy odpowiedzialny za pobyt misji w Polsce, wraz z piątką dociera do Moskwy musi się tak kamuflować, by nikt nie zauważył, że nie mówi po angielsku. Inaczej Sowieci i nasyłani na misje agenci wykryli jego osobę. Pozostając w ambasadzie brytyjskiej, by przez kilka miesięcy pracować dla wywiadu brytyjskiego, ostatecznie dociera do Londynu.
27 Pułk Piechoty AK, 1 dowódca por. Karol Kutnicki ''Kruk'' zabezpieczał spotkanie gen. Leopolda Okulickiego z płk D.T. Hudsonem, 2 Józef Kostecki ''Warta'', 3 Walewski, 4 Antoni Janik, 15 lipiec 1944r.
6 stycznia 1945r. Komendant Główny Armii Krajowej generał Leopold Okulicki ps. ''Niedźwiadek'' wraz ze swym Sztabem wizytował batalion „Las”, 74 pp AK w Pękowcu. Wspomina Zbigniew Ptasiński ‘’Łoś’’ z oddziału ‘’Marcina’’ 74pp AK; ‘’W drogę wyruszył w towarzystwie oddziałowego woźnicy. Jechali sankami zaprzęgniętymi w parę koni. - Mróz był duży. Śnieg po pas. Na sosnach wisiały czapy śniegu. Po kilku kwadransach dotarliśmy na miejsce, gdzie czekali na nas dwaj korpulentni mężczyźni. Po ich zachowaniu i ruchach widać było, że to wojskowi. Sanie z gośćmi ruszyły do leśnego obozu. Dopiero na miejscu żołnierze dowiedzieli się, że wieźli naczelnego dowódcę Armii Krajowej, generała Okulickiego, ps. Niedźwiadek. Generał zapoznał nas z sytuacją wojenną w Polsce. Mówił o rosyjskiej wrogości do AK, o rozbrajaniu naszych oddziałów przez Rosjan, o tym, że po rozbrojeniu AK-owcy są zamykani w więzieniach, a oficerowie wywożeni do Rosji lub likwidowani – relacjonuje pan Zbigniew. Generał zapowiedział także żołnierzom, że koniec wojny bliski.''
Pomnik w Pękowcu
Bunkry AK w Pękowcu
27 Pułk Piechoty Armii Krajowej Okręg Radomsko-Kielecki
Ofensywa sowiecka ruszyła znad Wisły 15 stycznia i 17 zajęła rejon Częstochowy i Radomska. Generał nie mógł ponownie skontaktować się z misją, wszystkie drogi łączników zostały odcięte. Ostatni rozkaz do żołnierzy Armii Krajowej pisał 19 stycznia w Częstochowie.  Nieopodal misji Freston znajdowało się miasteczko Żytno, gdzie stacjonowała jednostka sowiecka, w tym NKWD. Członkowie misji pożegnali się z żołnierzami, by udać się do jednostki Armii Czerwonej. Tam nie dano im wiary, że są Anglikami. Twierdzono, że to „bandyci” z AK, którzy zachowują się w dziwny sposób i nie chcą mówić po polsku. Odebrano im broń, sprzęt i wtrącono do piwnicy dworskiej. Przesłuchania trwały kilka dni. Następnie przewieziono ich do Radomska i Częstochowy. Pułkownik Hudson domagał się widzenia z dowódcą frontu, marsz. Iwanem Koniewem. Zanim po długich przesłuchaniach dostarczono ich do sztabu frontu, gdzie dostali samolot do Moskwy, upłynęło sporo czasu i konferencja w Jałcie już się rozpoczęła. Materiały misji  te ważne, nie przekazano drogą radiową,  nie dotarły do Londynu na czas, by premier Churchill miał argumenty do rozmów ze Stalinem. Ale gdyby nawet dotarły, to chyba i tak nie miałyby wpływu na postanowienia. A zatem w jakim celu misję dopiero pod koniec grudnia 1944 r. przerzucono do Polski? Czy spełniła zadanie? Chyba jednak nie...
Atut przetargowy.
Po wojnie w Londynie opublikowano raport misji o pobycie w okupowanym kraju. Prawdopodobnie jest jeszcze tajny raport w archiwach wywiadu brytyjskiego, w którym przypuszczalnie są wyniki rozmowy z gen. Leopoldem Okulickim „Niedźwiadkiem” o włączeniu podległych mu oddziałów wojska pod bezpośrednie dowództwo Armii Czerwonej i wykorzystaniu do dalszej walki z Niemcami.  Pod dowództwem gen. Okulickiego bowiem znajdowała się jeszcze kielecko-sandomierska 2. Dywizja Armii Krajowej, częstochowska 7. Dywizja AK, samodzielny 1. Pułk Strzelców Podhalańskich i piotrkowski 72. Pułk Piechoty. Podobnie jak Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, bezpośrednio podlegały dowództwu brytyjskiemu. Pułkownikowi Davidowi Hudsonowi chodziło o to, aby premier Winston Churchill na zbliżającej się konferencji w Jałcie w rozmowie z Józefem Stalinem miał atut przetargowy, żeby Armię Krajową nie traktować jak wroga i nie prześladować, lecz uznać za armię sprzymierzoną.
Prawdopodobnie gen. Leopold Okulicki odrzucił tę propozycję, na co wskazywało jego zdenerwowanie.
Gen. Okulicki rozwiązał 19 stycznia 1945r Armię Krajową, a w Jej miejsce rozwijał
elitarną organizację ‘’NIE’’ Niepodległość.
Niestety podstępnie aresztowany przez Rosjan w Pruszkowie, stanął jako oskarżony na pokazowym procesie moskiewskim szesnastu. Rezultat stanowiska generała był widoczny w niedługim czasie, ze strony zachodnich aliantów. Obojętność wobec procesu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego w Moskwie. Generał Leopold Okulicki jako mąż stanu za swą nieugiętą postawę nie podporządkowania Armii Krajowej Rosjanom w obronie - raison d'État, został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach w rosyjskim więzieniu.

Warszawa 1996 r. Królowa brytyjska Elżbieta II spotkała się z kombatantami Kompanii Ochrony
Misji „Freston”, aby podziękować im za bohaterstwo.

Zbigniew Zieliński, prezes honorowy leśników-kombatantów, sekretarz stanu ds. kombatantów w latach 1991–1992. Syn kpt. Aleksandra Zielińskiego, który był tłumaczem podczas alianckiej misji „Freston”
Operation Freston: The British Military Mission to Poland, 1944, Jeffrey Bines
 

ZESZYTY HISTORYCZNE KLUBU KAWALERÓW ORDERU WOJENNEGO VIRTUTI MILITARI

Jednym z ważnych, końcowych akcentów tajnych działań alianckich było przyjęcie ze zrzutu na terenie kraju angielskiej misji wojskowej, o kryptonimie FRESTON. Jej zadaniem było dostarczenie bezpośrednich informacji z okupowanej Polski przez angielskich oficerów wywiadu i wyjaśnienie przez nich stosunków wojskowych i politycznych pomiędzy Polakami a Sowietami końcowej fazie wojny. Na ile misja ta mogła spełnić swe zadanie, przedstawiamy to w dwóch osobnych relacjach: bezpośrednio relacjonującego przebieg tej misji jednego z jej członków oraz dowódcy oddziału osłony AK misji FRESTON. Jako uzupełnienie wspomnień tak różnorodnej, pełnej akcji działalności konspiracyjnej – zamieszczamy BIOGRAFIE kilku wybitnych ludzi biorących w niej udział. W ten sposób przybliżamy w Zeszytach Historycznych pamięć o tych, o których zapomnieć nie można. Redakcja.

OPERACJA FRESTON Misja Brytyjska w Polsce – 1944 / 1945

Relacja kpt. rez. Antoniego Pospieszalskiego ps. „Łuk” Kawalera Orderu Wojennego Virtuti Militari V kl. Londyn 1976 Gdyby doszło do wysłania brytyjskiej misji wojskowej do Polski w roku 1943 albo w pierwszej połowie 1944 roku, w okresie „Burzy” i przed Powstaniem Warszawskim, misja taka mogłaby zaważyć na działaniach Armii Krajowej, na stosunku zwycięskiej Armii Czerwonej do polskiego wysiłku zbrojnego, a może nawet postanowieniach w Jałcie. Operacja „Freston” doszła jednak do skutku dopiero pod sam koniec roku 1944 i to na 3 tygodnie przed ostatnią wielką ofensywą sowiecką, która zatrzymała się dopiero na linii Łaby. Władze polskie, o ile mi wiadomo, od dawna domagały się, by dowództwo brytyjskie wysłało do Polski swoich obserwatorów. Skład misji był skompletowany już w lipcu 1944 r., tuŜ przed wybuchem Powstania w Warszawie, a jednak trzeba nam było czekać jeszcze pół roku na odlot do Polski. O ile mi wiadomo, główną przeszkodą była odmowa Rosji na wyrażenie zgody na wysłanie misji brytyjskiej na teatr wojny, który Rosja uważała za swoją wyłączną domenę. Ta zgoda nigdy nie nadeszła i ostatecznie skończyło się tylko na poinformowaniu dowództwa sowieckiego o wysłaniu misji do Polski. Misja odleciała więc bez formalnej zgody wschodniego sprzymierzeńca. Skład misji był następujący: płk D.T. Hudson, D.S.O. – dowódca misji, płk Peter Solly–Flood, I.C. – zastępca, mjr Peter Kemp, I.C., kpt. A.N. Currie, tłumacz i oficer łączności, C.S.M. oraz Donald Galbraith, radiooperator. Przybrałem nazwisko A.N. Currie i legendę angielskiego oficera, gdyż wiedziałem, że prędzej czy później dojdzie do spotkania z Rosjanami. Ta legenda trzymała dobrze do samego końca, prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie miałem potrzeby jej bronić w toku indagacji.  Nasze zadanie, jasno określone, miało polegać na obserwowaniu i informowaniu bazy o wszystkim, co dotyczyło walki i oporu przeciw niemieckiemu okupantowi. Ponadto w miarę możliwości mieliśmy ułatwić pierwsze kontakty poszczególnych członków AK z Rosjanami w miarę posuwania się Armii Czerwonej. Pierwsze zadanie zostało wykonane w minimalnej mierze, drugie okazało się zbyt ambitne i nie zostało wykonane wcale. Ogólny rezultat misji równał się więc zeru. Dobrze, jeśli misja nie przyniosła szkody, o ile śmierci jednego chłopaka, który zginął w naszej obronie można nie uważać za szkodę. Nie była to wina zespołu misji, po prostu znaleźliśmy się w Polsce grubo za późno, gdy już było prawie po wszystkim. Moi angielscy koledzy mieli pierwszorzędne kwalifikacje do tego rodzaju roboty. Płk Hudson spędził dłuższy czas w Jugosławii zarówno u boku Michajłowicza, jak i u boku Tity, których obu zresztą darzył jednakowo szczerą sympatią. Znał się doskonale na partyzantce, w pełni oceniał niezwykle trudne warunki terenowe dla partyzantki, jakie istniały w Polsce – w przeciwieństwie do górzystej Jugosławii. Jego niewzruszonej postawie i pewności siebie wobec Rosjan zawdzięczamy w dużej mierze, że z rąk naszych wschodnich sprzymierzeńców wydostaliśmy się cali i nie padliśmy ofiarami jakiegoś „małego Katynia”. Solly–Flood, z pochodzenia Irlandczyk, człowiek dużej kultury mówił doskonale po niemiecku i francusku, co było dla mnie nie lada ulgą w moich żmudnych obowiązkach tłumacza. Peter Kemp na pierwszy rzut oka robił wrażenie przecywilizowanego mieszczucha, był natomiast człowiekiem, który jak mucha na lep leci na wszelką awanturę. W owym czasie miał już za sobą wielką przygodę w Albanii, a po powrocie z Polski natychmiast znalazł sobie nowa serię przygód w Indonezji. Młodziutki sierżant Galbraith, nie wiadomo dlaczego nazywany Georgie, był świetnym radiooperatorem. Byliśmy wyposażeni w dwa aparaty typu A5 /produkcja ośrodka w Stanmore/ i dużą maszynę 20-watową na wypadek szczególnie utrudnionej łączności. Niestety, nie mieliśmy okazji z niej skorzystać, bo nasza 20-watówka bardzo prędko wpadła w ręce Niemców. 13 października 1944 r. wylecieliśmy z Londynu via Neapol do Bari. Tam umieszczono nas w odludnej willi „La Silva” pod Fasano, gdzie przesiedzieliśmy blisko 3 miesiące. Trzy razy zapowiadano nam „operation” i trzy razy „operation” kończyła się znowu lądowaniem w Brindisi. Za trzecim razem dolecieliśmy aż do Opatowa, ale z powodu złej pogody ponownie musieliśmy zawrócić i po 12 godzinach lotu wróciliśmy do bazy. To było w I Święto Bożego Narodzenia. Ale ledwie zdążyliśmy jako tako odespać tej nocy, gdy na następny dzień doszło do czwartej operacji, tym razem skutecznej. Wylecieliśmy z Brindisi o 16.00 i około 22.00 wylądowaliśmy na placówce pod Częstochową w odległości 10 km od miejscowości Żarki, leżącej zresztą już na terenie Reichu. Przy skoku każdy miał swoją przygodę. Moi towarzysze wszyscy trochę się potłukli. Ja wylądowałem gładko, ale na zupełnym odludziu. Jak się potem okazało, wyskoczyłem o parę sekund za wcześnie i oczywiście na moje wołanie: „Michał!” - odpowiedziało głuche milczenie i szum pobliskiego lasu. Noc była piękna, księżycowa, zmarznięta ziemia z lekka przykryta warstwą śniegu. Poszedłem po grudzie, zarzuciwszy sobie spadochron na plecy, aż napotkałem grupę chłopaków ze wsi, których zwabił warkot samolotu. Przy ich zorientowałem się w terenie, który znałem dobrze z mapy i po pół godzinie bez trudności znalazłem się na placówce. Tu zacząłem przeklinać sandwicze, którymi opchnąłem się na zapas w samolocie, bo w pobliskim folwarku czekało nas nie lada przyjęcie, prawdziwe polskie befsztyki i dobra wódka. Przekonaliśmy się wówczas, że „noc pod okupacją była polska”. Nasi gospodarze zupełnie nie przejmowali się tym, że o 5 km w Złotym Potoku stało 50 żandarmów, a w Żarkach jakieś 80 SS. Dowódcą placówki i naszej ochrony w liczbie około 40 żołnierzy był ppor. Twardy. Istotnie twardy żołnierz i zawzięty socjalista. Około północy przeszliśmy na nocleg do wsi Kacze Błoto położonej o jakieś 5 km dalej. Następnego dnia Twardy przedstawił nam 2 oficerów, rosyjskich partyzantów, z którymi najwidoczniej był w doskonałej komitywie. Przekonaliśmy się również, że w oddziale Twardego służy 4 Anglików, jeńców, którzy uciekli ze Stalagu 334, Lamsdorf. Po południu przeszliśmy do pobliskiej leśniczówki, gdzie mieliśmy złożyć cięższy sprzęt na przechowanie. Poznałem tam wówczas por. Romana /Rolnicki?/, z którym przy chowaniu sprzętu w leśnej ziemiance przeprowadziłem dłuższą rozmowę. Roman wtajemniczał mnie /jako rzekomego Anglika/ w prawdziwe zamiary Rosji. Tam również nawiązałem po raz pierwszy łączność radiową z bazą /Londynem/. Te pierwsze kontakty z AK /ppor. Twardy, por. Roman, ppor. Boruta, kpt. Timawa – dowódca baonu/ zapoznały misję z ogólną organizacja terenową i bojową AK i rolą miejscowych oddziałów w okresie mobilizacji i Powstania Warszawskiego. Byliśmy w rejonie 7 Dywizji i w sąsiedztwie rejonu 2 Dywizji, które teraz w okresie demobilizacji miały znacznie zmniejszone stany, tak, że baon liczył około 80 żołnierzy. Mimo, że był to okres względnej bezczynności, wiele rzeczy niewątpliwie robiło bardzo pozytywne wrażenie na angielskich członkach misji. Sprawność, z jaką odbywała się wymiana żołnierzy w czynnej służbie z czasowo urlopowanymi, dyscyplina oddziału, stosunek do ludności cywilnej, która za wszelkie usługi otrzymywała należną zapłatę i na odwrót - stosunek ludności cywilnej do żołnierzy, którzy byli przedmiotem prawdziwej dumy jako „Wojsko Polskie”. W późniejszych wędrówkach mieliśmy kilkakrotnie zetknąć się z miejscowymi przywódcami AL, którzy nie raz wylewali przed płk Hudsonem swoje żale wobec AK. Płk Hudson jednak nie starał się o bliższe kontakty z Armią Ludową. Interesowało go również NSZ i zbierał skrzętnie informacje o Brygadzie Świętokrzyskiej, o Bohunie, żbiku i „żbikowcach”. W nocy z 29 na 30 grudnia odbyliśmy 30 – kilometrowy marsz na północ i o świcie stanęliśmy niedaleko Radomska. Tu przeszliśmy pod opiekę innego oddziału, również w sile około 40 ludzi, pod dowództwem ppor. Warty. Spotkanie z mjr Stefanem, d-cą 25 pp. i panią Rubachową, właścicielką majątku, było źródłem wielu wiadomości o charakterze wojskowym i gospodarczym. Opór ludności przeciw dostawom przymusowym i sabotaż gospodarczy były przedmiotem stałego zainteresowania płk Hudsona. Sylwester 1944 roku zastał nas na folwarku Katarzyna o 4 km od Włynicy. Braliśmy udział w hucznym obchodzie Święta wraz z żołnierzami. Nie obyło się bez walenia ze stenów na wiwat. Poszliśmy spać po północy. Nasze poczucie bezpieczeństwa było już wówczas na tyle ugruntowane, że po raz pierwszy od lądowania pozwoliliśmy sobie na zdjęcie mundurów i położenie się do łóżka. Przebudzenie było bardzo niemiłe, gdyż około 8 rano wpadł do nas ordynans z wiadomością, że do folwarku podchodzą czołgi niemieckie. Nigdy jeszcze nie ubrałem się tak szybko. Gdy wypadłem na dwór obładowany sprzętem, jak każdy z nas, wrzała już strzelanina. „Warta” przydzielił nam dwóch chłopaków, którzy mieli nas wyprowadzić opłotkami z opresji. Uciekaliśmy szybko i w 10 minut wpadliśmy do zbawczego lasu. Oddział „Warty” tymczasem wycofywał się powoli w tym samym kierunku. Wtedy to zginął przy RKM – ie Janusz. Niemcy spalili oborę i stodołę i zabrali ze sobą p. Dembowską, właścicielkę folwarku. Pani Dembowska zresztą, jak się później dowiedzieliśmy, nie ukrywała przed Niemcami, że gościła u siebie 5 Anglików, którzy „wałęsają się po kraju” z oddziałem AK. Straciliśmy wtedy naszą radiostację 20 – watówkę i całą zapasową odzież. Po południu jednak byliśmy na powrót w folwarku. Ślady krwi na jednym ze stołów były dowodem, że przynajmniej jeden Niemiec również porządnie dostał. Tak zaczął się Nowy Rok. Na nocleg stanęliśmy we wsi Dudki, gdzie wczesnym ranem, jeszcze o zmroku, odbył się pogrzeb Janusza. 2 stycznia przeszliśmy parę kilometrów dalej do miejscowości Jadków. Tu znowu miał miejsce alarm, który zmusił nas do spędzenia paru godzin w lesie. Ponieważ właśnie wypadał czas na nawiązanie łączności z bazą, musiałem zainstalować aparat pod gołym niebem. Trzeba było zawiadomić bazę o naszej niesławnej przygodzie.
Brytyjska Misja Freston przed odlotem do Polski (baza w Brindisi). Płk. D.Hudson, mjr. Pater (występował jako Tony Currie) Solly Flood, mj. Peter Kemp, kpt. Tonny Cuvvio, st. sierŜ. Galbraith. Uczestnicy misji zostali zrzuceni 26 grudnia 1944 r. koło Częstochowy; odbioru zrzutu dokonała 27 pp AK. W misji tej Antoni Pospieszalski był oficerem łącznikowym z ramienia Sztabu Naczelnego Wodza RP.

3 stycznia w Małym Jackowie otrzymaliśmy wiadomość, że gen. Leopold Okulicki Niedźwiadek przebywa w leśniczówce Zacisze, o parę kilometrów od Jackowa i że mamy się tam z nim spotkać.  Ta rozmowa z gen. Okulickim była niewątpliwie kulminacyjnym punktem naszego krótkiego i bezowocnego pobytu w okupowanej Polsce. Rozmowa zresztą wkrótce przerodziła się w obszerną wypowiedź generała, który najpierw przedstawił ogólne niemieckie O. de B. w Polsce, stan i rozmieszczenie sił Armii Krajowej i stosunki z AL oraz NSZ, a potem przeszedł do najbardziej aktualnego problemu stosunku polskiego podziemia do Rosji. Wskazał na przykłady, jak często tragicznie dla żołnierzy AK kończyła się współpraca z Armią Czerwoną. Dlatego w nadchodzącej ofensywie sowieckiej zmobilizowane oddziały AK miały nadal wspierać siły rosyjskie, ale nie było mowy o otwartej współpracy i dekonspirowaniu się wobec Rosjan. Z chwilą objęcia terenu przez wojska rosyjskie oddziały Armii Krajowej miały być po prostu rozwiązane. Generał określił, że postawa polskiego podziemia wobec Rosji nie ma charakteru doktrynalnej opozycji w stosunku do komunizmu. Gdyby naród polski swobodnie zdecydował się na wybór ustroju komunistycznego, nie mielibyśmy nic przeciw temu. Ale nie o to chodziło. Chodziło po prostu o ratowanie niepodległości Polski wobec zaborczej polityki naszego wschodniego sąsiada. Zdaje mi się, że wówczas angielscy członkowie misji po raz pierwszy zdali sobie sprawę z całej grozy położenia Polski w obliczu potęgi sowieckiej. Z długich rozmów i dysput prowadzonych jeszcze w czasie oczekiwania we Włoszech wiem, że dzielili oni, z ogółem opinii brytyjskiej, modne wówczas złudzenia co do prawdziwych zamiarów Sowietów. Ewolucja ich poglądów dokonywała się powoli, ale też w ciągu trzech tygodni dokonała się kompletnie. Kilka następnych dni spędziliśmy w miejscowości Rędziny, czekając na zapowiedziane przez gen. Okulickiego spotkanie z d-cą 7 Dywizji. Dni schodziły na rozmowach z prostymi ludźmi i okolicznym ziemiaństwem, którzy nas chętnie odwiedzali, ale głównym źródłem informacji był por. Alm /Józef Kowalski/, który został przydzielony do nas przez generała w charakterze oficera łącznikowego i ppor. Jerzy /Szymon Zaremba/, brat p. Rubachowej z Włynicy, którego poznaliśmy już parę dni przedtem. Wysłaliśmy parę depesz do bazy, ale łączność była utrudniona, gdyż co chwila psuła się nam prądnica.
Antoni Pospieszalski występował jako Tony Currie
 7 stycznia wróciliśmy do Jackowa. 9 stycznia zostaliśmy zaproszeni na wieczór do sąsiedniego Liegenchaftu (spółdzielni) w Odrowążu, którym zarządzał Polak. W czasie tego wieczoru płk Hudson wzniósł toast na cześć czterech przywódców państw sprzymierzonych: Churchilla, Roosevelta, Mikołajczyka i Stalina. Gwałtowna reakcja zebranych na to ostatnie nazwisko zaskoczyła moich angielskich kolegów i dała asumpt do żywej dyskusji /już po zabawie/ między mną a Solly’m. Solly widział w tej reakcji objaw nierozsądnego nacjonalizmu i wyraził obawę, że właśnie ta postawa Polaków tłumaczy w pewnym stopniu wszystkie represje rosyjskie. Nasze poglądy na Rosję wciąż jeszcze różniły się bardzo znacznie. 11 stycznia, monotonnym już porządkiem rzeczy, przeszliśmy znowu na starą kwaterę do Rędzina. Przygotowaliśmy sobie tymczasem ubrania cywilne i fotografie do kenkarty. W najbliższych dniach mieliśmy się wybrać w szeroki świat, najpierw do Radomska, potem do Częstochowy. Alm miał nawet w przygotowaniu jakąś akcję zbrojną, w której mieliśmy brać udział. Ale następny dzień zakończył nagle nudę naszego oczekiwania i przekreślił wszystkie plany. W nocy z 12 na 13 stycznia zbudził nas jednostajny pomruk dalekiego ognia zaporowego artylerii. Z nastaniem dnia nad naszymi głowami pojawiły się myśliwce sowieckie i mieliśmy okazję przypatrzeć się niejednej walce. Zaczęła się nowa ofensywa sowiecka. Płk Hudson próbował przez Alma nawiązać łączność z gen. Okulickim, ale bezskutecznie. Wiedzieliśmy już, że nasza misja w Polsce dobiega końca. 15 stycznia mieliśmy wiadomości, że Rosjanie przekroczyli Pilicę; niektórzy już widzieli czołgi rosyjskie w Małuszynie, odległym zaledwie o kilkanaście kilometrów. Wieczorem tego dnia przeszliśmy szybkim marszem do Włynicy, gdzie spodziewaliśmy się zastać mjr Stefana i ewentualnie jakąś wiadomość od generała Niedźwiadka. Wiadomości nie było. Ostatni wieczór, spędzony w ziemiańskim domu, stał się nie tylko symbolem końca jednej epoki. „Warta” otrzymał rozkaz rozwiązania swego oddziału. Ochrona nie była nam już potrzebna. Naszym zadaniem było teraz nawiązanie kontaktu z dowództwem armii sowieckiej. Dzień 16 stycznia spędziliśmy w odludnej, niezamieszkałej chacie koło folwarku Katarzyna. Nadałem do Londynu ostatnią depeszę donosząc, że znajdujemy się w rejonie Koniecpola i w najbliższym czasie oddamy się w ręce rosyjskie. Było mi bardzo niewesoło na duszy, prądnica nawalała, jak zwykle, ale ucieszyłem się, gdy po żmudnym nadaniu depeszy otrzymałem pokwitowanie. Na tej depeszy zależało mi więcej, niż na wszystkich innych. Powzięliśmy, jak się okazało, niemądry zamiar, by przed oddaniem się w ręce rosyjskie odzyskać część naszego sprzętu, a nade wszystko drugi aparat A5, który w międzyczasie został przeniesiony z kryjówki pod leśniczówką Kacze Błoto do majątku Żytne. Właściciel Źytna, p. Siemieński, znany nam już z rozmów w Rędzinach, miał znać miejsce, w którym aparat jest przechowywany. W tym celu Solly – Flood i ja wybraliśmy się chłopską furmanką w stronę Żytna. Przy okazji mieliśmy się zorientować w sytuacji. Po drodze ujrzeliśmy w zagajniku grupę żołnierzy niemieckich, obdartych i wymęczonych. Patrzyli na nas obojętnie. Chłopskie kurtki, narzucone na battle – dressy, niewiele im mówiły kim naprawdę jesteśmy.
Dowódca misji, płk D.T. (Bill) Hudson i Peter Solly-Flood

Peter Kemp i Donald Galbraith
 Ale, gdyby ujrzeli nas w pełnym umundurowaniu i z orderami, nie okazaliby zapewne większego zainteresowania. Gdy wynurzyliśmy się z lasu na otwarte pole, o parę kilometrów od Żytna, sytuacja natychmiast stała się jasna. Drogą wiodącą przez Żytno ciągnęła się na zachód nieprzerwana kolumna samochodów, dział i furmanek. Nawet boczne polne drogi dochodzące do Żytna były zatłoczone wojskiem. Nie zdjęliśmy chłopskich kubraków, ale dla pewności wyjęliśmy materiał identyfikacyjny przygotowany na tę okazję jeszcze w bazie: płócienne szmatki z napisem „Anglijskij Officir” i „Union Jackie” po drugiej stronie. Kałmuckie oczy obserwowały nas z zainteresowaniem, ale zdołaliśmy przejechać bez przeszkód do samego dworu. Tu panowała „Sodoma” i „Gomora”. Biedny pan Siemieński pełnił honory domu, starając się uratować cokolwiek z dobytku gospodarskiego, którym zdobywcy raczyli się sowicie i bez pytania. Okazało się, że Siemieński nie bardzo wie, gdzie się znajduje nasz zapasowy aparat, ale nawet gdyby wiedział – nie na wiele by to się zdało. Trzeba było teraz dogadać się z Rosjanami. Znaleźliśmy paru starszych oficerów i pułkowników, którym z pomocą p. Siemieńskiego wyjaśniliśmy, kim jesteśmy i czego chcemy. Te pierwsze rozmowy były dosyć przyjazne i w rezultacie znalazła się „maszyna”, która podwiozła nas parę kilometrów do kwatery, o ile zdołaliśmy się zorientować, dowódcy dywizji czy korpusu. W małej izbie chłopskiej zamienionej na prędce w siedzibę sztabu, ze światłem elektrycznym i dużą mapą frontu na ścianie, znaleźliśmy się w obecności dwóch wyższych oficerów. Generał, niewielki, ciemny człowieczek o twardych rysach, trzymał się w czasie rozmowy na uboczu; jego towarzysz, gruby i przyjaźnie uśmiechnięty pułkownik NKWD prowadził indagację. Pomagając sobie tu i ówdzie zasłyszanym wyrazem rosyjskim wyjaśniłem po polsku, kim jesteśmy, powiedziałem, że dowódca misji wraz z resztą naszej grupy znajduje się na folwarku Katarzyna, że misja po wypełnieniu zadania ma się jak najprędzej zameldować w Brytyjskiej Misji Wojskowej w Moskwie. Wszelkich bliższych wyjaśnień może udzielić płk Hudson. Ale pułkownik najwyraźniej nam nie wierzył. Nasze dowody osobiste nie przekonały go, tym bardziej, że najwidoczniej nie znał liter łacińskich. Utrzymywał z uporem, że mój dowód opiewa na inne nazwisko, a nie to, które podałem i które widniało w dowodzie, a mianowicie Currie. Kilkakrotnie padło słowo „szpion”. W toku indagacji pułkownik chciał się dowiedzieć, kim był dowódca naszej ochrony AK, gdzie jest jego oddział, co robi itd. Nie można było odmówić wprost odpowiedzi na te pytania, gdyż to tylko utwierdziłoby naszego indagatora w przekonaniu, że ma do czynienia ze szpiegami. Odpowiadaliśmy wymijająco, że nie możemy udzielać żadnych bliższych informacji pod nieobecność płk Hudsona. Po tej rozmowie odwieziono nas z powrotem do dworu, gdzie dla utrzymania dobrych stosunków międzyalianckich musieliśmy wziąć udział w dzikiej popijawie. Piliśmy jak najostrożniej, by zachować trzeźwy umysł w nieprzyjemnej sytuacji, a już stanowczo odmówiliśmy spełnienia któregoś tam z rzędu toastu, gdy zamiast wódki znalazła się w szklankach benzyna (!). Następnego dnia pojechałem samochodem pod eskortą do miejscowości Katarzyna, gdzie Hudson, Kemp i Galbraith poprzedniego wieczora, podobnie, jak my, cementowali przyjaźń brytyjsko – sowiecką alkoholem z inną grupą oficerów rosyjskich i to w tym samym domu, z którego 2 tygodnie temu Niemcy nas tak nieuprzejmie przepędzili. Teraz wróciliśmy wszyscy razem do Żytna, gdzie Hudson został natychmiast wezwany do generała. Ja znowu byłem tłumaczem. Rozmowa miała przebieg bardzo podobny do rozmowy z poprzedniego wieczora. Hudson również nie chciał odpowiadać na żadne pytania dotyczące Armii Krajowej twierdząc, że najpierw musi złożyć pełne sprawozdanie swym własnym przełożonym w Misji Wojskowej w Moskwie. Prosił zatem o jak najszybsze przewiezienie tam całej misji. W rezultacie tej drugiej rozmowy kazano nam złożyć broń i oddać dokumenty osobiste (za pokwitowaniem) i umieszczono nas w areszcie domowym w żytnieńskim dworze pod czujną opieką jakiegoś majora, który sypiał z nami w tym samym pokoju i przez cały dzień nie spuszczał z nas oka. Sytuację nasza pogarszał fakt, że istotnie mieliśmy wobec Rosjan niezupełnie czyste sumienie. W Katarzynie zdecydowaliśmy zabrać ze sobą do Moskwy jednego z naszych oficerów łącznikowych z AK – ppor. Jerzego, na którym ciążył wyrok śmierci wydany przez AL. Tak się złożyło, że w składzie misji było właściwie jedno miejsce wakujące. Tuż przed odlotem z bazy w Brindisi został odwołany ze składu misji kpt. Alan Morgan, którego nazwisko – jak przypuszczaliśmy – musiało jednak figurować na liście członków misji przedstawionej w swoim czasie władzom sowieckim. Jerzy przypiął zatem sobie dystynkcje oficera brytyjskiego i razem z nami znalazł się w żytnieńskim areszcie. Na razie udało się jakoś wytłumaczyć fakt, że nasz nowy Alan Morgan nie miał dowodu osobistego. Gorzej, że Alan Morgan nie umiał prawie ani słowa po angielsku. Pierwsze zetknięcie z Moskalami miało miejsce 17 stycznia. Rozmowa Hudsona z generałem sowieckim odbyła się 18 stycznia. Pięć dni przesiedzieliśmy w areszcie domowym w Żytnie. Graliśmy w karty, a Solly przez okno obserwował nieprzerwany ruch kolumn sowieckich po żytnieńskiej drodze. Doszedł do wniosku, że 90 % parku samochodowego w tej ofensywie stanowił materiał Lend –Lease, głównie amerykańskie Dodge’e; pozostałe 10% to były rachityczne sowieckie wersje Forda i furmanki konne. 23 stycznia zapakowano nas wszystkich do otwartej ciężarówki i przewieziono do Radomska, gdzie po jeszcze jednej „alianckiej” kolacji z wódką w obecności znowu jakiegoś sowieckiego pułkownika przespaliśmy się porządnie w zarekwirowanym mieszkaniu. 24 stycznia przejechaliśmy znowu jakieś 90 km na południowy zachód do Jędrzejowa. Następnego dnia z powrotem na zachód, do Częstochowy. W tej podróży dodano nam do towarzystwa jakiegoś starszego pana w niemieckim mundurze i kozackiej czapie, który z niewzruszonym spokojem znosił bezceremonialne traktowanie ze strony eskorty. Wołali na niego „Własow”, nie mieliśmy jednak okazji dowiedzieć się, kim był naprawdę. W Częstochowie wstąpił w nas nowy duch. Może stąd odlecimy do Moskwy? Zamiast tego jednak znaleźliśmy się na noc w byłym gestapowskim więzieniu przy ulicy Śląskiej. Dotychczas byliśmy w pewnego rodzaju areszcie domowym i podróżowaliśmy pod eskortą. Teraz znaleźliśmy się w zabitej deskami prymitywnej celi, z zapluskwionymi pryczami, silną lampą ele4ktryczną paląca się dzień i noc, i przysłowiowym „judaszem”, w którym raz po raz ukazywało się oko dozorcy. Rano wyprowadzono nas na dziedziniec, gdzie umyliśmy się z rozkoszą pod pompą, nie zważając na wymierzone w nas pepesze. Być może ja, jako Polak, byłem podświadomie przygotowany na tego rodzaju obrót sprawy, ale moi angielscy koledzy – sojusznicy przecież „całą gębą” – nie posiadali się ze złości i zdumienia. Płk Hudson dawał temu wyraz w sposób zupełnie niedwuznaczny i przy każdej okazji domagał się widzenia z oficerem, przynajmniej równym mu stopniem, którego mógłby zwymyślać i zwrócić uwagę na niewybaczalną pomyłkę. Te protesty – o dziwo – odniosły skutek, bo na następną noc przeniesiono nas na pierwsze piętro do lepszej celi, która miała tylko zakratowane okna i przyznano nam tzw. porcje oficerskie. W dodatku przydzielono nam dwóch jeńców niemieckich (w tym jednego porucznika) do sprzątania celi. Ci ludzie byli straszliwie wyczerpani i wygłodzeni, toteż raz po raz ukradkiem częstowaliśmy ich kawałkiem czarnego chleba. W tej celi przesiedzieliśmy tydzień. Płk Hudson nie przestawał protestować, wymyślać i domagać się widzenia z wyższym oficerem. Wraz z Sollym napisał długą epistołę do sowieckiego dowódcy frontu marszałka Koniewa, w którym wyliczył wszystkie krzywdy, które spotkały nas ze strony nieznanych nam ludzi, gdyż ludzie ci nie raczyli nam się nawet przedstawić. W tym kontekście generał, z którym rozmawialiśmy w Żytnie, wyszedł na „indywiduum podające się za generała” (a individual purporting to be a general). Oczywiście, ten list nigdy nie doszedł do marszałka Koniewa. A jednak zrobił widocznie właściwe wrażenie, gdzie należy. Przypuszczam, że Rosjanie na froncie istotnie nie wiedzieli nic o naszej misji (choć powinni) i istotnie nie bardzo wiedzieli, co z nami zrobić. Jeśli mieli ochotę zlikwidować problem najprostszym dla nich sposobem, to ustawiczne protesty Hudsona i jego pewność siebie musiały jednak zasiać im w umysłach pewne wątpliwości. W rezultacie 1 lutego znalazł się oficer sowiecki równy stopniem naszemu dowódcy, czyli pułkownik, który bardzo grzecznie przyjął Hudsona ze mną jako tłumaczem. Początkowo między mną a sowieckim oficerem pośredniczył zastraszony tłumacz, wkrótce jednak okazało się, że pułkownik doskonale rozumie moją polszczyznę. Zapytał nawet: „Wy Palják?, na co oczywiście odpowiedziałem: „Niet, Angliczanin”. Pułkownik powiedział nam, że istotnie zaszła pomyłka, ale dotychczas nie ma żadnych instrukcji z Moskwy. Zapewniał, że gdy te instrukcje nadejdą, niewątpliwie pojedziemy do Moskwy. W rezultacie tej rozmowy zostaliśmy następnego dnia przeniesieni do porządnego, kilkupokojowego mieszkania przy ulicy Waszyngtona. Otrzymaliśmy nawet bardzo „przyzwoity” odbiornik radiowy, dzięki któremu mogliśmy się wreszcie zorientować w sytuacji wojskowej i politycznej. Nadal jednak byliśmy pod ścisłą strażą. Funkcję opiekunów pełniło dwóch podporuczników sowieckich. Zaprosiliśmy ich do wspólnego stołu, oni jednak woleli jadać osobno, w kuchni, a nam usługiwał bardzo sprawny ordynans. Wolno nam było przechadzać się po dziedzińcu. Korzystaliśmy z tych okazji, by nawiązywać rozmowy z innymi mieszkańcami domu - Polakami. Raz nawet znaleźli się na dziedzińcu dwaj byli jeńcy brytyjscy. Ale rozmowy z nimi były zabronione. Nasi opiekunowie uparcie interweniowali i raz z tego powodu doszło do ostrej awantury między Hudsonem a jednym z oficerów sowieckich. Po tygodniu przyszła wiadomość, że wkrótce odlecimy do Moskwy. Zapowiedziano, że wraz z nami poleci pewien oficer z AK. Ów „Akowiec” istotnie zameldował się do nas z wielkim tupetem. Wyglądał wspaniale. Prawdziwy partyzant, w battledresie, biało – czerwoną przepaską na ramieniu i ogromną futrzaną czapą z orzełkiem. Zwróciłem pułkownikowi Hudsonowi uwagę, że „Akowiec”, jakkolwiek ubrany prawdziwie po „akowsku”, to jednak mówi po polsku z wyraźnym cudzoziemskim akcentem. „Akowiec” utrzymywał, że jest skoczkiem z Anglii. Nietrudno było sprawdzić, że buja. Przyparty „do muru” przyznał się, że jest Austriakiem i ze łzami w oczach błagał, by go zabrać do Moskwy, gdzie tworzy się wolny austriacki rząd . Cała historia wyglądała na szytą grubymi nićmi prowokację, która miała nas skompromitować w oczach sowieckich sprzymierzeńców. Dlatego, mimo łez „Akowca”, powiedzieliśmy o naszym odkryciu sowieckim opiekunom. Tylko, że opiekunów odkrycie nasze wcale nie wzruszyło!: „A taki poleci z nami do Moskwy”. Ostatecznie – nie mieliśmy nic przeciw temu, byle nie leciał tam jako jeden z nas. 11 lutego na błotnistym lotnisku pod Częstochową oczekiwał nas sowiecki Doulas /D.O.3/. Pierwszego dnia podróży przeskoczyliśmy do Mielca, gdzie spędziliśmy noc w jakimś wiejskim GS-ie. Tu opieka nad nami była mniej ścisła i mogliśmy sobie pogadać z miejscowymi chłopami. Był to teren, na którym reżim lubelski był już dobrze „zagospodarowany”, a nasi rozmówcy nie ukrywali przed nami swej nienawiści do niego. Tu dowiedzieliśmy się, jak wygląda zaprowadzony przez reżim lubelski system dostaw przymusowych, jak przeprowadzana była reforma i jaka była na nią reakcja ludności. Następnego dnia polecieliśmy naszym Douglasem do Lwowa, gdzie spędziliśmy noc; w samym mieście jednak nie byliśmy. 14 lutego, przy obrzydliwej pogodzie, utrzymując się na bardzo małej wysokości, dolecieliśmy do Kijowa. Tu pogoda popsuła się do tego stopnia, że dalszą podróż musieliśmy odbyć pociągiem. Ale pociąg odchodził dopiero wieczorem; mieliśmy prawie cały dzień przed sobą. Trzeba było zaopatrzyć się w żywność na podróż (nasza eskorta głodowała w czasie tej podróży tak samo, jak my), więc w towarzystwie naszego opiekuna udaliśmy się z Hudsonem do miasta. Kijów przedstawiał obraz straszliwego zniszczenia, bałaganu i nędzy. Na Kreszczatiku stały tylko nieliczne domy po jednej stronie; druga strona była całkowicie zniszczona.. Na próżno szukaliśmy banku, gdzie można by legalnie wymienić dolary. Ostatecznie dobiliśmy interesu w sklepie jubilerskim: za złotą monetę dolarową dostaliśmy 900 rubli. 500 rubli wydaliśmy natychmiast w sąsiedniej gastronomii na parę kilogramów kiełbasy i kilogram chleba. Resztę przeznaczyliśmy na dopłatę „sleepingową” w tak zwanym wagonie oficerskim; dostaliśmy po dwa koce i po poduszce. Podróż do Moskwy trwała noc, dzień i noc. 16 lutego rano przybyliśmy na „Kijowskij Wagzał”. Tam zapakowano nas do samochodu i wreszcie dowieziono do gmachu, który – jak wskazywała tabliczka u wejścia – stanowił jakiś oddział NKWD. Znaleźliśmy się sami w pokoju wyglądającym na salę konferencyjną. Byliśmy pewni, że czeka nas nieprzyjemna indagacja. Ale po dwóch godzinach oczekiwania otworzyły się drzwi i w towarzystwie dwóch oficerów sowieckich weszło dwóch oficerów brytyjskich. Odczytano nasze nazwiska, oficerowie brytyjscy pokwitowali sowieckie dokumenty i po chwili znaleźliśmy się w samochodzie, który zawiózł nas do Misji Brytyjskiej przy ul. Kominternu. Wraz z nami był rzekomy Alan Morgan /ppor. Jerzy/, a nawet rzekomy „Akowiec”, którego nazwisko również figurowało na liście. „Akowca” w Misji jednak nie przyjęto, wyjechał w pół godziny później i nie wiem, co się z nim dalej działo. Rozpoczął się miesiąc oczekiwań na wizy wyjazdowe z ZSRR. Ciernistą okazała się sprawa Jerzego. Rzecz doszła do ambasadora, którym był Sir Archiwald Clark- Kerr. Ambasador, rzecz jasna, nie mógł narażać swojego prestiżu wobec władz sowieckich poprzez ukrywanie autentyczności Jerzego. Gdzieś „na szczycie” rozgrywała się dyplomatyczna partia szachów o wizy dla Jerzego i Misji. Pamiętnym momentem był obiad, na którym byliśmy wszyscy obecni – wraz z ambasadorem i pewnym enkawudzistą jako przedstawicielem Narkomin Działu (NKWD DTK). Hudson był przeciwny tej imprezie, zgodził się tylko pod presją ambasadora, ale wdał się przy obiedzie w zawziętą dyskusję z enkawudzistą o polityce sowieckiej wobec Polski. „Rąbał prosto z mostu”, co myślał. Miałem wówczas okazję podziwiać subtelną powściągliwość i takt wielkiego angielskiego dyplomaty. Tylko dzięki ambasadorowi Kerrowi obiad ten nie skończył się skandalem. W czasie pobytu w Moskwie korzystaliśmy z pełnej swobody. Pomagałem płk Hudsonowi w opracowywaniu ostatecznego raportu. Wreszcie pod koniec marca zdobyliśmy upragnione wizy. Ale, niestety nie wszyscy. Jerzy spędził w Moskwie jeszcze szereg miesięcy, jednak pod bardzo troskliwą opieką angielskiego ambasadora Clarrk’a – Kerry’ego, ciesząc się jego szczerą, osobistą przyjaźnią. Ostatecznie, ambasador zabrał go do Wielkiej Brytanii własnym samolotem. PodróŜ powrotną (samolotem) odbyliśmy przez Astrachań, Baku, Teheran i Kair do Londynu. Chwilę obaw, po raz ostatni, przeżyłem w hotelu „Intourista” w Baku, gdzie przyczepił się do mnie jakiś mężczyzna z recepcji, świetnie mówiący po angielsku, któremu nie podobał się mój akcent. Do Londynu przybyliśmy na początku kwietnia. Misja, jak się rzekło, okazała się fiaskiem. Entuzjastyczny raport płk Hudsona w najmniejszym stopniu nie mógł wpłynąć na sytuację w Polsce i zapewne leży gdzieś głęboko wśród aktów „Foregn Office”. Audiencja u Lorda Selbowne’a, ówczesnego ministra wojny gospodarczej, miała charakter całkowicie formalny – podobnie zresztą, jak przyjęcie u Mikołajczyka. Brałem udział w obu audiencjach. Zapowiadana audiencja u Churchilla, o ile mi wiadomo, nie odbyła się. Moi angielscy koledzy jednak wyzbyli się złudzeń. Solly–Floyd, już w częstochowskim więzieniu, z uśmiechem politowania wyrażał swoje poglądy na temat stosunków polsko – sowieckich. W angielskim magazynie, w maju 1952 roku zdał swoją relację z przebiegu misji. BRYTYJSKA MISJA OBSERWACYJNA „FRESTON”

Angielska mapka sytuacyjna rejonu Częstochowy oraz bazy misji FRESTEN w tej okolicy

Relacja oficera plutonu Osłony AK „Warta” Ppłk w st. sp. inż. Józef Kotecki ps. „Warta” Kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari

W nocy z 26/27 grudnia 1944 roku na terenie Kraju wylądowała brytyjska misja specjalna złożona z czterech oficerów brytyjskich, którym towarzyszył jako oficer łącznikowy cichociemny kpt. Antoni Pospieszalski, występujący jako Tony Curie. Zrzut przyjęła placówka odbioru „Ogórek” w powiecie częstochowskim. Bezpieczeństwo misji zapewniała osłona plutonu AK „Warta” pod dowództwem por. Józefa Koteckiego, co zresztą w niedługim czasie musiało się sprawdzić, ponieważ rankiem 1 stycznia 1945 r. misja została zaatakowana przez żandarmerię niemiecką. Po krótkiej walce żołnierzom AK udało się obronić członków misji i wykonać odskok do lasu. Dalsze losy misji, zresztą dramatyczne, stanowią odrębny rozdział historii II Wojny Światowej. W każdym razie – rola misji „FRESTON” została określona przez ówczesnych świadków, jako „musztarda po obiedzie”. Trwające w okresie wojny ponad 2-letnie starania polskich emigracyjnych władz politycznych i wojskowych oraz Delegatury Rządu na Kraj o lokalizację alianckiej misji wojskowej w Polsce zakończyły się ostatecznie przybyciem misji brytyjskiej, bezpośrednio przed zajęciem ziem polskich przez Armię Czerwoną. Przyczyny opóźnionego przerzutu misji do Polski należy dopatrywać się przede wszystkim w braku akceptacji przez aliantów zachodnich generalnej koncepcji strategicznej, zawartej w idei powstania powszechnego w Kraju, kompatybilnej ze strategicznymi akcjami alianckimi, a ponadto z powodu, w miarę upływu czasu, wypierania motywacji wojskowej przez polityczną. Nie bez wpływu na decyzję aliantów miały nieunormowane stosunki polsko – w rządzie emigracyjnym oraz sytuacja w dowodzeniu Armią Krajową po Powstaniu Warszawskim. Perspektywa zbliżającego się spotkania Roosevelta, Churchilla i Stalina zmusiła premiera Churchilla do uzyskania własnego rozeznania i jednoznacznego stanowiska w sprawach Polski. Podjął decyzję wysłania własnej, brytyjskiej misji do Polski. Przed bezpośrednim jej odlotem przeprowadził konsultację z desygnowanym na szefa misji płk D. T. Hudsonem, byłym emisariuszem Aliantów do sztabów Mihajlovica Tity w Jugosławii. Niezależnie od tego członkowie misji otrzymali wytyczne pracy jako obserwatorzy, które przekazane zostały również stronie polskiej. Ze sprawozdania i późniejszych relacji uczestników misji domniemać można, że ich zainteresowania miały raczej charakter wywiadowczo – polityczny, niŜ wojskowy na obszarze wpływów ZSRR. Oficerowie brytyjscy, przyjmując oficjalną nazwę „BRITISH OBSERVER MISSION” pod kryptonimem „FRESTON”, przerzuceni zostali z bazy pod Brindisi we Włoszech do Polski na teren placówki zrzutowej Okręgu AK „Jodła” w Bystrzanowiczach k/Częstochowy, w dniu 26 grudnia 1944 r. Misją dowodził płk D.T Hudson (lat ok. 34), a w jej skład weszli mjr Peter Solly – Flood (lat ok. 32), kpt. Tony Curie vel Antoni Pospieszalski (lat ok. 30) i radiotelegrafista sierż. D. Galbraith (lat ok. 23). Skaczących przejęła Grupa Odbiorcza Przerzutów Powietrznych 27 pp AK z por. F. Makuchem ps. „Roman” na czele oraz z m.in. por. S. Wenclem ps. „Twardy”, ppor. S. Bączyńskim ps. „Bas”, por. A. Szczepańskim ps. „Kier” i grupą partyzantów AK. Misję, pod ochroną, skierowano do oddalonego o ok. 30 km Rejonu lasów w okolicach Radomska, gdzie pełną osłonę nad Misją przejął Partyzancki Oddział Bojowy 27 pp AK pod dowództwem ppor Józefa Koteckiego ps. „Warta”. Rankiem dnia 1 stycznia 1945 roku oddział ten został zaatakowany przez zmotoryzowaną jednostkę niemieckiej policji /2 kompanie/ wspartą bronią pancerna SS /5 czołgów/. Po ok. 2 godzinnej bitwie we wsi Katarzynów, oddział ppor. „Warty” wyprowadził Misję na bezpieczne tereny leśne przy stracie własnej 1 zabitego i utracie osobistego bagażu członków Misji wraz z ich zapasową radiostacją. Straty niemieckie, to 2 zabitych i 4 rannych. W dniu 3 stycznia 1945 r. w rejonie lasów radomszczańskich na terenie leśniczówki Zacisze odbyło się spotkanie członków Misji „FRESTON” z Komendantem Głównym AK gen. bryg. Leopoldem Okulickim, ps. „Niedźwiadek”, w obecności m.in. płk R. Rutkowskiego, ps. „Rudy”, płk J. Zientarskiego ps. „Mieczysław” o oficerami towarzyszącymi. Generał przedstawił krytyczną sytuacje żołnierzy AK na terenach już okupowanych przez Armie Czerwoną podając przykłady negatywnej współpracy wojskowej kończącej się tragicznie dla żołnierzy AK. Dlatego w zbliżającej się ofensywie Armii Czerwonej oddziały AK będą wspierać biernie wojska radzieckie, bez otwartej współpracy i dekonspiracji władz. Podkreślił, że postawa Polskiego Podziemia wobec Związku Radzieckiego nie ma charakteru doktrynalnej opozycji lecz jest po prostu ratowaniem niepodległości i suwerenności Polski. Zapowiedział rozwiązanie oddziałów Armii Krajowej po zajęciu całej Polski przez Armię Czerwoną. Omówił również aktualną sytuację wojskową, polityczną i gospodarczą na terenach Polski. W przerwie obrad, towarzysząc generałowi w spacerze leśnym ostrzegł mnie przed ujawnieniem się przed władzami sowieckimi razem z członkami Misji. Generał zapowiedział przybycie do oddziału „Warty” szefa wywiadu KG AK ppłk B. Zielińskiego ps. „Tytus” i szefa Biura Informacji i Propagandy KG AK kpt. K. Moczarskiego ps. „Grawer” w celu przekazania szczegółowych informacji na tematy interesujące członków Misji. Prosił, abym miał ich pod szczególną osłoną. W czasie pobytu na ziemiach polskich Misja miała okazję do bezpośredniego zapoznania się z działalnością konspiracyjną a różnych pozaakowskich ugrupowań wojskowych i politycznych / np. NSZ, AL., BCH / oraz do kontaktów z przedstawicielami lokalnego społeczeństwa. Kontakt z Londynem Misja utrzymywała drogą radiową nadając ostatni meldunek przed ujawnieniem się. Członkowie Misji wraz z „adoptowanym” ppor. Szymonem Zarembą ps. „Jerzy”, zgłosili się do dowództwa frontowego wojsk radzieckich w miejscowości Żytno k/ Radomska, gdzie po przesłuchaniu przez generała i towarzyszącego mu pułkownika NKWD w dniu 17 stycznia zostali rozbrojeni, aresztowani i jako podejrzani o szpiegostwo uwięzieni w Częstochowie. Byli traktowani podejrzliwie i arogancko. W połowie lutego 1945 roku, na ustawiczne protesty płk Hudsona zostali przetransportowani do Moskwy i tam przekazani Brytyjskiej Misji Wojskowej. Drogą okrężną przez Bliski Wschód powrócili do Londynu. Z otrzymywanych brytyjskich informacji wywiadowczo – polityczno wojskowych z Polski premier Churchill miał prawo wnioskować, że dalsze popieranie prolondyńskiego podziemia w Polsce przestało być opłacalne dla Brytyjczyków. Lansowana teza o fiasku Misji „Freston” może być słuszna, ale tylko w odniesieniu do strony polskiej.
 Nawiązując do naszej publikacji pt. „Operacja Freston – Misja brytyjska w Polsce – 1944/1945” (w Z.H. nr 4/2006) p. Adam Śmiarowski VM przesłał do redakcji dodatkowe materiały informacyjne. Zawierają one wspomnienia z czasów okupacji, działalności konspiracyjnej oraz zetknięcia się w jej toku ze sprawą „OPERACJI FRESTON”. Jak podaje, materiały te przekazał również do Archiwum Polski Podziemnej w X Pawilonie warszawskiej Cytadeli. Jednocześnie apeluje o nawiązanie z nim kontaktów przez zainteresowane osoby sprawą FRESTON. Posiada własne pamiętniki oraz zbiór dokumentów w jęz. angielskim. Wszystkim zainteresowanym przekazujemy więc na naszych łamach Jego adres kontaktowy: Adam Śmiarowski VM ul. Nagodziców 2 m 8 03-188 Warszawa Tel./faks (22) 614-72-03 Tel. kom. 604-898-273
Stowarzyszenie - Klub Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari

Antoni Pospieszalski; Jako kapitan A. N. Currie pisał: "Niechętnie wracam myślą do tej misji. Tyle w niej było pretensjonalnego absurdu, a osiągnęła tak niewiele. Jedynym jej rezultatem jest entuzjastyczny raport płk. D.T. Hudsona o Armii Krajowej i Polsce Podziemnej, przedstawiony po powrocie Churchillowi i od tego czasu spoczywający zapewne w aktach gabinetu wojennego jako historyczne curiosum." 

W roli gen. Leopolda Okulickiego - Krzysztof Globisz




Teatr Polskiego Radia - Scena Form Dokumentalnych: ANDRZEJ ZAKRZEWSKI "MISJA FRESTON" reżyseria Andrzej Zakrzewski
Obsada: Krzysztof Globisz, Joanna Jędryka, Tadeusz Borowski, Ryszard Nawrocki, Stefan Knothe, piotr Bąk, Robert Czebotar  Słuchowisko dokumentalne Andrzeja Zakrzewskiego opowiada o historii brytyjskiej misji wojskowej, zrzuconej na ziemie polskie i działającej na przełomie 1944 i 1945 roku u boku Komendanta Głównego Armii Krajowej, generała Leopolda Okulickiego. Historia tej misji nie zakończyła się w momencie wkroczenia na te ziemie Armii Czerwonej. Słuchowisko opisuje również te późniejsze, dramatyczne losy. W roli generała Okulickiego wystąpi Krzysztof Globisz.

 Jedną dobę przebywał w bunkrze 74pp AK dnia 6 stycznia 1945r. Komendant Główny Armii Krajowej generał Leopold Okulicki ps. ''Niedźwiadek'' wraz ze swym Sztabem. 
Tego dnia generał udekorował Krzyżem Virtuti Militari jednego żołnierza z kompanii CKM-ów oraz Krzyżami Walecznych żołnierzy ps. ''Zbir'' i ''Gabrysia''.











Jesienią 1943 roku partyzanci batalionu „Las”, 74 pp AK wybudowali w głębi kompleksu leśnego, w niedostępnym terenie otoczonym moczarami i korytami dwu rzek, Zwleczy i Jeżówki , 7 bunkrów ziemnych i studnię. Obiekty te wzniesiono  z drewna okrągłego, przysypano 1 mb. ziemi i właściwie zamaskowano. Mieściły się w nich magazyny, sypialnie i lazaret. Po akcjach partyzanci powracali do swej bazy na odpoczynek, lecząc odniesione rany. Budowniczym obiektu był por. Wojciech Adamski, ps."Czajka" kwatermistrz bat. "Las" mjr " Marcina" inż. Mieczysława Tarchalskiego. Po wojnie bunkry zostały rozebrane. Pozostały jedynie foremne, prostokątne zagłębienia na głębokość ok. 130 cm. Bunkry miały na zewnątrz okienka strzelnicze, a wejście na plac do środka. Nie były widoczne z góry i z boków, nie można ich było wypatrzeć z gęstwiny.

Stowarzyszenie "Pękowiec" im Mjr.inż Mieczysława Tarchalskiego ps. "Marcin"
Stowarzyszenie Kombatantów i Miłośników Historii Armii Krajowej
pekowiec.com.pl
pl.facebook.com/Stowarzyszenie
Pękowiec położony jest w województwie śląskim, w powiecie częstochowskim, w gminie Koniecpol, granicząc z województwem świętokrzyskim.

Wspomina Zbigniew Ptasiński żołnierz AK;
''Poranną pobudkę ustalono wcześniej niż zwykle, bo oczekiwano ważnych gości. Do leśnych bunkrów nieznajomych miał przywieźć pan Zbigniew. W drogę wyruszył w towarzystwie oddziałowego woźnicy. Jechali sankami zaprzęgniętymi w parę koni. - Mróz był duży. Śnieg po pas. Na sosnach wisiały czapy śniegu. Po kilku kwadransach dotarliśmy na miejsce, gdzie czekali na nas dwaj korpulentni mężczyźni. Po ich zachowaniu i ruchach widać było, że to wojskowi – opowiada dalej Z. Ptasiński. Sanie z gościami ruszyły do leśnego obozu. Dopiero na miejscu żołnierze dowiedzieli się, że wieźli naczelnego dowódcę Armii Krajowej, generała Okulickiego, ps. Niedźwiadek. - Generał zapoznał nas z sytuacją wojenną w Polsce. Mówił o rosyjskiej wrogości do AK, o rozbrajaniu naszych oddziałów przez Rosjan, o tym, że po rozbrojeniu AK-owcy są zamykani w więzieniach, a oficerowie wywożeni do Rosji lub likwidowani – relacjonuje pan Zbigniew. Generał zapowiedział także żołnierzom, że koniec wojny bliski.''

za; Spotkanie z generałem Okulickim
Ciężkie położenia Akowców po stronie sowieckiej stanowiło problem , który należało rozwiązać , aresztowania przez NKWD dawały podstawy do uruchomienia głęboko zakonspirowanej siatki NIE . Żołnierze zmuszeni terrorem musieli się bronić i oczekiwali wsparcia . Komendant Podokręgu Wschód, Lucjan Szymański ''Janczar'' po otrzymaniu rozkazu o zwolnieniu z przysięgi informował Niedźwiadka : ''Pozostali nasi najdzielniejsi ludzie widzą w nas oparcie i potrzebują kierownictwa. Nigdy nie zrezygnujemy z okazania im tego... Do Berlinga bez wyraźnego rozkazu nie wejdę, jak również nie wydam rozkazu stawiennictwa, lecz odwołam zakaz wstępowania do Berlinga, z tym że pozostawię to sumieniu każdego żołnierza AK. Armia Żymierskiego to hańba munduru polskiego , plugawionego przez NKWD i Moskali dowódców. Potrzebujemy środków materialnych... Rozpocząłem akcję likwidacji kanalii.''
9 grudnia Okulicki melduje do Londynu :''...w maju br.wyłonione zostały z AK zawiązki nowej wojskowo społecznej organizacji, której zadaniem jest dalsza walka, a celem niepodległość. Wybrani do montowania nowej roboty ludzie działają na podstawie statutu zatwierdzonego przez Bora. Lwów , Wilno , Lublin powinny się już rozkręcać , bo ludzie stamtąd byli najwcześniej odprawieni. Z uwagi na bezpieczeństwo zachowujemy w ścisłej tajemnicy szczegóły organizacji i wytyczne i niepożądana jest korespondencja na ten temat.
Wydaje mi się , że nie powinniśmy sie obciążać odpowiedzialnością na rynku międzynarodowym za robotę przeciw Sowietom . W związku z tym korespondencja wasza przez radiostacje z okręgów może być bardzo niebezpieczna . Po uregulowaniu współpracy z Sobolem - Jankowski prześlemy do was dobrze zorientowanego człowieka .
Od was oczekujemy : Dyskrecji i ostrożności w korespondencji z okręgami wschodnimi, zaopatrzenia w środki walki i łączności i twardą walutę, i w ruble, przysłania nam całej korespondencji z okręgów wschodnich. Mogą być od nich depesze których nie zrozumiecie. Dalszego pośredniczenia w łączności w myśl naszego planu przewidzianego dla ''Nie'' , a przesłanego wam w lipcu br. O ile korespondencja z nami w tej sprawie będzie konieczna , należy ją zabezpieczyć specjalnym doborem ludzi i zastosować odpowiedni szyfr.''
Po odejściu Mikołajczyka układ polityczny w Londynie na tyle się zmienił , że można było ujawnić więcej w temacie .
Jeszcze przed przybyciem Okulickiego do Polski gen. Bór - Komorowski informował gen. Sosnkowskiego :''Mamy wszelkie dane , że Sowiety rozpoczynają na naszej ziemi akcję represyjna i niszczycielską. Są już przypadki rozbrojeń naszych oddziałów i rozstrzelania naszych dowódców przez Sowiety. Nalegamy przysłanie drogą powietrzną Komisji Alianckiej , która byłaby świadkiem poczynań Sowietów i mogła im przeciwdziałać.''
Pierwszą próbę podjęto 21 października , lecz ze względu na złą pogodę Misja musiał zawrócić . To samo 18 listopada i 25 grudnia samolot wraca do Brindisi . Ostatecznie w nocy 26/27 grudnia na placówce ''Ogórek'' położonej w pobliżu Częstochowy wylądowało 5 członków brytyjskiej misji wojskowej noszącej kryptonim ''Freston''. Wśród anglików był polski oficer łącznikowy , kpt. Antoni Pospieszalski
cichociemny występujący pod nazwiskiem Currie. Był to ostatni zrzut nad okupowaną Polską .

Dowódca Misji płk Hudson podczas z skoku potłukł się mocno , całość zabrano w rejon placówki i przydzielono ochronę w liczbie dwudziestopięcio-osobowym oddziałem dowodzonym przez ppor. Józefa Koteckiego ''Wartę'' . 1 stycznia 1945r. czołgi i piechota niemiecka zaatakowały dwór Katarzynów . Oddział osłony stracił tylko jednego człowieka , Anglików udało sie ewakuować w bezpieczne miejsce . 3 stycznia doszło do spotkania gen. Okulickiego z Misją . Relacja Antoniego Pospieszalskiego :''3 stycznia w Małym Jackowie otrzymaliśmy wiadomość , że gen. Niedźwiadek przebywa w leśniczówce Zacisze, o parę kilometrów od Jackowa i że mamy się z nim spotkać . Ta rozmowa z gen. Okulickim była niewątpliwie kulminacyjnym punktem naszego krótkiego i bezowocnego
pobytu w okupowanej Polsce. Rozmowa zresztą wkrótce przerodziła się w obszerne expose generała, który najpierw przedstawił ogólne niemieckie O.de B. w Polsce . stan i rozmieszczenie sił Armii Krajowej i stosunki z AL oraz NSZ, a potem przeszedł do najbardziej aktualnego problemu stosunku polskiego podziemia do Rosji .
Wskazał na przykłady , jak współpraca z Armią Czerwoną po wykonaniu zadania kończyła się z reguły tragicznie dla żołnierzy AK. Dlatego w nadchodzącej ofensywie sowieckiej oddziały AK będą nadal wspierać siły rosyjskie, ale nie ma mowy o otwartej współpracy i dekonspirowaniu się wobec Rosjan. Z chwilą objęcia terenu przez wojska rosyjskie, oddziały AK będą po prostu rozwiązane .''

Płk Hudson 3 stycznia :'' ...spotkaliśmy Dowódcę Armii Krajowej i naszego przyjaciela , płk Rudkowskiego, jego Szefa Sztabu. Obecnych było także kilka innych osób, których nazwiska i funkcji nie mieliśmy czasu poznać . Dowódca AK wydał się nam człowiekiem zdecydowanym, szczerym i jasno myślącym. Jego zachowanie było spokojne i przyjazne. Znał wiele osobistości z londyńskiego biura SOE i stwierdził , że dowodził 7 DP w armii gen. Andersa. Nie poznaliśmy jego
nazwiska .''
Do grupy pięciu dołączył z rozkazu Okulickiego por. Szymon Zaremba . Po przejściu frontu Hudson starał się skontaktować jaszcze z Okulickim . Wkrótce Misja została aresztowana przez Armie Czerwoną odebrano im cały sprzęt i z więzienia w Częstochowie zostali razem z Zarembą , odesłani via Moskwa do Wielkiej Brytanii . Przysłanie Misji w tak krytycznym czasie dla AK nie wróżyło nic pozytywnego . Traktował jej przylot za spóźniony w czasie co najmniej o pół roku . Kolejne problemy to bandy rabunkowe Okulicki :''Oddziały partyzanckie nie przynależne do AK uprzedzić , że maja stosować sie do zarządzeń wydanych oddziałom AK , a w wypadku stwierdzenia ich udziału w rabunku , będą zwalczane jak bandy rabunkowe.''
Te polecenia w przyszłości staną się podstawą oskarżeń o świadome atakowanie oddziałów partyzanckich, radzieckich .
10 stycznia Okulicki zażądał jak najszybciej o przysłanie do kraju 6 milionów dolarów: ''Wydatki na opiekę nad rodzinami zabitych, uwięzionych i w niewoli żołnierzy AK oraz nad rannymi i inwalidami około 45 milionów złotych . Ze względów zasadniczych od opieki nad tymi ludźmi nie możemy się uchylać .
Relacja obecna 1 dolar to 180 zł. Na pracę NIE na okres dwuletni należy zawczasu zdeponować w terenie 2 miliony dolarów papierowych i ile możecie czerwońców-rubli.''

Praca zostaje wstrzymana z chwila ruszenia w styczniu ofensywy Armii Czerwonej .
Pod koniec stycznia Okulicki staje przed nową sytuacja polityczną i wojskową w
Kraju .
'' Sam, z mocno zredukowanym sztabem, przechodzę do konspiracji, rozwijając ją
na ''Nie''.''


Depesz szyfr nr 75 nadana dn. 29.12. 44r. z Wanda 47 
odszyfrowana 30.12.44r.
Terror okupanta wobec ludności i kultury polskiej trwa w niespotykanych dotąd rozmiarach. Po kapitulacji Warszawy - palenie Warszawy. Wywiezienie większości zdolnych do pracy warszawiaków do Rzeszy, często na roboty fortyfikacyjne pod ogniem artyleryjskim. Zorganizowanie rabowania olbrzymiego mienia prywatnego i publicznego, częściowo dla zasilenia Winterhilfe w Rzeszy. Palenie muzeów, bibliotek, kościołów, szpitali. Niszczenie pomników przeszłości. Wysadzanie większych gmachów. Niwelowanie miasta. Poza W-wą jednolite brutalne metody wysiedlanie ludności na teren przyfrontowy, przy czym zasadę stanowi rozbijanie rodzin. Wyłapywanie warszawiaków zakładników 12 tysięcy wywiezionych w początku października do Oświęcimia zabito w komorach gazowych. Ogałacanie całych połaci Kraju z ludności męskiej 14-16 lat. Rabunek mienia wysiedlonych palenie miast i wsi, Opatów i okolica, Jasło i okolica. Permanentne łapanie do robót okop. Kontyngenty okopowe dla miast pod grozą np. zamknięcia wszystkich sklepów - Pruszków. Wykańczanie wywożenie przemysłu. Jednocześnie propaganda okupacyjna stale akcentuje opiekę niemiecką nad ludnością, mieniem i kulturą polską.
Należy jak najprędzej ujawnić omówione fakty w celu osłabienia akcji niszczycielskiej niemieckiej na ziemiach Polskich. Powszechne zdziwienie w społeczeństwie dlaczego w propagandzie Polskiej i Anglosaskiej panuje cisza na powyższe tematy. Urabia się głębokie już przekonanie, że dalsze milczenie zagranicy odbije się bardzo ujemnie na losie ludności Kraju.
T E R M I T    -75-   22.12.44r.

19 stycznia 1945r. wydał rozkaz do żołnierzy Armii Krajowej, przekazanych do wszystkich okręgów, a później ogłoszony w ostatnim wydanym numerze 3 (317)''Biuletynu Informacyjnego'' AK .

ŻOŁNIERZE SIŁ ZBROJNYCH W KRAJU !
Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo słusznej sprawy , o którą walczymy od roku 1939. W istocie bowiem-mimo stwarzanych pozorów wolności-oznacza to zamianę jednej okupacji na drugą, przeprowadzaną pod przykrywką Tymczasowego Rządu Lubelskiego, bezwolnego narzędzia w rękach rosyjskich.
Żołnierze! Od 1 września 1939r. Naród Polski prowadzi ciężką i ofiarną walkę o jedyną Sprawę, dla której warto żyć i umierać: o swą wolność i wolność człowieka w niepodległym Państwie.
Wyrazicielem i rzecznikiem Narodu i tej idei jest jedyny i legalny Rząd Polski w Londynie, który walczy bez przerwy i walczyć będzie nadal o słuszne prawa.
Polska według rosyjskiej recepty nie jest tą Polską , o którą bijemy się szósty rok z Niemcami, dla której popłynęło morze krwi polskiej i przecierpiano ogrom męki i zniszczenia Kraju . Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim.
Obecne zwycięstwo sowieckie nie kończy wojny. Nie wolno nam ani chwilę tracić wiary , że wojna ta skończyć się może jedynie zwycięstwem słusznej Sprawy, tryumfem dobra nad złem, wolności nad niewolnictwem .
Żołnierze Armii Krajowej!
Daję Wam ostatni rozkaz, Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego . W działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą. W przekonaniu , że rozkaz ten spełnicie, że zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by Wam ułatwić dalszą pracę - z upoważnienia Pana Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi AK.
W imieniu służby dziękuję Wam za dotychczasową ofiarną pracę .
Wierzę głęboko , że zwycięży nasz święta Sprawa, że spotkamy się w prawdziwie wolnej i demokratycznej Polsce.
Niech żyje Wolna , Niepodległa, szczęśliwa Polska .

Dowódca Sił Zbrojnych w Kraju
(-)Niedźwiadek
Gen. Bryg.
M.p. 19 stycznia 1945


Formalnie rozkaz gen. Okulickiego zamyka dzieje AK .
Korzystając z zamieszania po wkroczeniu Armii Czerwonej do Częstochowy Okulicki odsyła wszystkich członków nowego sztabu ''NIE'' do Warszawy .
Sam dociera wraz z Janiną Konopacką pod Warszawę w rejon Milanówka po dwutygodniowym pobycie w Łodzi .
Proces wygaszania AK wyglądał następująco, KG do Okręgów Krakowskiego i Radomsko-Kieleckiego :''Polecam przyspieszyć likwidację i zamelinowanie ludzi i sprzętu. Ludzi spalonych wobec naszego sąsiada przerzucić na inne tereny, po zaopatrzeniu w odpowiednie dokumenty. Zwrócić uwagę na skrupulatne odebranie , zakonserwowanie i zamelinowanie broni i sprzętu . Broń nie może pozostać w rękach pojedynczych żołnierzy AK ze względu na możliwość nieodróżnienia żołnierzy powstania od bandytyzmu.''
Wstępne instrukcje dla Komendanta Okręgu Radomsko-Kieleckiego w tym rozkazie brzmiały:''W zmienionych warunkach nowej działalność naszą nastawić musimy na odbudowę Niepodległości i ochronę ludności. W tym celu wykorzystać wszystkie możliwości działania lokalnego, starając się opanować wszystkie dziedziny życia tymczasowego rządu lubelskiego. Zostawić sztab w KA w sile trzech ludzi oraz obsługę radiostacji w sile dwóch ludzi. O istnieniu tego nie mogą nawet wiedzieć dotychczasowi współpracownicy. Wytyczne do nowej pracy dostaniecie... Archiwum zamelinować, niepotrzebne spalić, rozliczenia zachować.''
Pokojowa demobilizacja AK nie ułatwiała działania przeciwnika .
Codziennością były aresztowania byłych akowców, rekwizycje , rabunki gwałty dokonywane przez żołnierzy Armii Czerwonej .
Po konferencji jałtańskiej RJN stanowczo zaprotestował,lecz był zmuszony zastosować się do
takich decyzji .

 12 stycznia 1945r. w Krakowie przy ul. Dietla na naradzie RJN z gen. Okulickim ustalono podstawy działania nowej organizacji zastępującej AK, była to elitarna organizacja ''NIE''- Niepodległość.
Która działała już na wschodnich terenach Polski pod zaborem sowieckim.
Generał Okulicki zostaje jej Dowódcą i przyjmuje pseudonim ''Nowak''.
Okulicki:''W tej chwili walka idzie o to , czy Polska ma być narzędziem w ręku sowieckim, czy też uda się tego uniknąć. W tej chwili Rosja nie zrezygnowała ze swoich projektów , ale w Jałcie zmuszona była zgodzić się na wprowadzenia czynnika anglosaskiego do regulowania spraw polskich. Teraz idzie o mobilizację całej siły polskiej do walki z atakiem NKWD, do dobijania straconych dziś pozycji. Dlatego , zdaje mi się , przeciwnik będzie robił dziś wszystko, żeby zorganizowany element polski , zdolny do przeciwstawienia się zamierzeniom NKWD, rozbić i rozmienić na drobne, aby mówić oddzielnie z równymi ugrupowaniami.... Trzeba się zastanowić , jakie będzie w praktyce wykonanie postanowień krymskich, bo może to być albo bardzo dużo, albo umycie rąk przez Piłata anglosaskiego ...''
21 lutego Okulicki przedstawił Komisji Głównej informacje o próbach nawiązania z nim kontaktu przez Żukowa.



Jacek Kaczmarski Jałta
Jacek Kaczmarski - Jałta

Kwatera Komendanta Głównego Armii Krajowej w Częstochowie

Wiersz: Na rozwiązanie Armii Krajowej - Kazimierz Wierzyński

Za dywizję wołyńską, nie kwiaty i wianki -
Szubienica w Lublinie. Ojczyste Majdanki.
Za sygnał na północy, bój pod Nowogródkiem -
Długi urlop w więzieniu. Długi i ze skutkiem.
Za bój o naszą Rossę, Ostrą Bramę, Wilno -
Sucha gałąź lub zsyłka na rozpacz bezsilną.
Za dnie i noce śmierci, za lata udręki -
Taniec w kółko: raz w oczy a drugi raz w szczęki.
Za wsie spalone, bitwy, gdzie chłopska szła czeladź -
List gończy, tropicielski: dopaść i rozstrzelać!
Za mosty wysadzone z ręki robotniczej -
Węszyć gdzie kto się ukrył, psy spuścić ze smyczy.
Za wyroki na katów, za celny strzał Krysta -
Jeden wyrok: do tiurmy. Dla wszystkich. Do czysta!.
Za Warszawę, Warszawę, powstańcze zachcianki -
Specjalny odział śledczy: "przyłożyć do ścianki".

MAŁY LONDYN - Stolica Kraju Milanówek ul. Fiderkiewicza 16 willa Stefania to w tym domu generał Leopold Okulicki wraz z Cywilnymi Władzami Polskiego Państwa Podziemnego odbywał narady. Mieściła się tam również konspiracyjna
kawiarnia ''U Aktorek''




Po przejściu frontu generał Okulicki zamieszkał nad barem ''U Aktorek'' willa Stefania w Milanówku określanym ''Maleńkim Londynem'' pod nazwiskiem Stefan Stolarski , ogrodnik .





Magdalena Grochowska Złota łyżeczko, żegnaj! Milanówek to był "mały Londyn". Na przełomie 1944/45 roku ściągali tu politycy niepodległej Polski, konspiratorzy. Siadywali "U Aktorek"[1]. 10 minut drogi dalej zainstalowało się NKWD.[2] Były to małe stoliki,kwadratowe i okrągłe, z błyszczącą albo obdartą politurą. Tyle przeróżnych sprzętów nazbierało się w milanowskim mieszkaniu Małcużyńskich podczas wojny. Więc sześć stolików znaleziono bez trudu i ustawiono na werandzie w dwóch rzędach. Na ścianach zawisły rysunki Eryka Lipińskiego. Goście spoglądali na ogród. Dziwili się liściom - przez dwa letnie miesiące 1944 roku widzieli tylko płonącą Warszawę. Ten ogień, który wciąż nie dogasał, próbowali teraz zalewać bimbrem. Karol Małcużyński dostarczał go regularnie z bimbrowni Dobrowolskiego. Ale przede wszystkim byli głodni. Profesor Borys Łapicki, ojciec Andrzeja, pojawił się w kawiarni "U Aktorek" przy Grudowskiej 6 w Milanówku, jako jeden z pierwszych uciekinierów ze stolicy. Dostał befsztyk i łóżko. Babki kajmakowe Te kobiety roztaczały woń nie piwnicy, ani kanału, tylko życia, więc wszystkim było wesoło i interes kwitł. Poza tym - były z klasą. Ewa Bonacka, znana aktorka, żona plastyka Daszewskiego. Zmarła niedawno. Pomysł kawiarni był jej, werandę z salonem zaoferowała Teresa Minkiewicz, córka Małcużyńskich. Zajmowała z ojcem i bratem Karolem parter willi przy Grudowskiej 6. Umowę pomiędzy obiema wspólniczkami spisał sąsiad, mecenas Zdzitowiecki. Osiem miesięcy później w kwietniu 1945 roku, mecenas spotkał nieopodal willi powracającego z Łodzi Władysława Minkiewicza, męża Teresy. - Kocioł - rzucił przez ramię. Równym krokiem Minkiewicz minął dom, w którym NKWD od dwóch tygodni przetrzymywano jego żonę. Anna Borey, śpiewaczka. Kelnerka. W salonie stał fortepian, przy którym organizowała koncerty. Grali Zofia Rabcewiczowa, Władysław Raczkowski, recytowali Elżbieta Barszczewska, Marian Wyrzykowski, Jan Nowicki. Przysłuchiwali się Iwaszkiewicz, Brzechwa, Tadeusz Bocheński. Potem wyszła za mąż za dyplomatę. Była profesorem w Wyższej Szkole Muzycznej w Sopocie. Cztery lata temu zmarła na serce. Ewa Kunina, aktorka, żona rzeźbiarza. Szefowa kuchni. Miała piękne oczy, a w nich ogromne zmieszanie, gdy Teresa Minkiewicz spostrzegła polędwicę, którą Ewa wynosiła dla męża. Kuna był wygłodzony. Teresa udała, ze nic się nie stało. Barbara Kostrzewska, śpiewaczka. Kelnerka, adorowana - łatwo było wtedy o miłość - przez tajemniczego Zbigniewa Woronicza. To on - zdaniem Władysława Minkiewicza - pośredniczył w przekazaniu listów od płk. Pimienowa przywódcom polskiego państwa podziemnego. Byłby zatem pierwszym ogniwem łańcucha wydarzeń, których finał rozegrał się w Moskwie na procesie szesnastu? Barbara śpiewała na werandzie, śpiewała też - przetrzymywana kilka miesięcy później - na strychu domu na Pradze, gdzie NKWD zaimprowizowało więzienie. - I ty tutaj? - krzyknęła przerażona, gdy żołnierz wprowadził Teresę Minkiewicz, prosto z kotła w Milanówku. Sukienka na jej brzuchu wznosiła się wysoko. Teresa była w siódmym miesiącu ciąży. Później Barbara kierowała operetka w Lublinie i Wrocławiu. Straciła syna, ale wciąż śpiewała. Pokonał ją nowotwór pod koniec lat 80. Krystyna Minkiewicz, dziś Kutzner, siostra Władysława, kelnerka. Wyniosła z powstania samą skórę i kości oraz wszy, lecz na polędwicy szybko przeistoczyła się w damę. Babeczki kajmakowe piekła żona znanego architekta, pani Urbanowiczowa. Były pyszne. Londyn w Milanówku Haneczka - Anna Hebanowska - pięcioletnia córka Teresy i Władysława Minkiewiczów, wałęsała się między stolikami, objadywała się ciastem i nie sypiała do północy. Jej zauroczenie Leopoldem Okulickim było odwzajemnione - ona wypatrywała go na ścieżce w ogrodzie, a gdy generał się pojawił, krzyczała na całą kawiarnię: - O, pan Piotrowski idzie! On wręczał jej paczuszki ze słodyczami i zasiadał z dziadziem Małcużyńskim do szachów. Podziemie sprowadził na Grudowską Władysław Minkiewicz. Był zastępcą Wydziału Ogólnego Delegatury Rządu, referentem do spraw bezpieczeństwa i kontaktów z Radą Jedności Narodowej, sekretarzem Romana Knolla, dyrektora departamentu spraw zagranicznych. Knoll mieszkał nieopodal, w willi "Pod Matką Boską" przy Podgórnej. Na tej samej ulicy, pod numerem 38, Adam Bień zajmował pierwsze piętro "Uzarówki". Pisał: "Na ulicach tłok. (...) Milanówek jest stolicą Polski"[3]. Istotnie: z Piotrkowa dotarli tu Jankowski i Pużak, z Krakowa Jasiukowicz i Pajdak, Okulicki i Kamiński z Częstochowy, Niećko ze Skierniewic. Dojechał z Nowej Wsi Bagiński, pojawiła się Stefan Korboński i Jan Nowak Jeziorański. Milanówek mienił się wszystkimi odcieniami barw politycznych. "Malenkij Londyn" - stwierdzili niebawem Rosjanie i zainstalowali komórkę NKWD w willi "Janotka" u zbiegu Zacisznej i Wspólnej, dziesięć minut drogi od kawiarni. Nie bez przyczyny właśnie tam. Jeśli Milanówek był Londynem, to kawiarnia "U Aktorek" - krzyżówką Downing Street 10 i Speakers Corner w Hyde Parku. Bardzo wątpię - Pisał Minkiewicz - Czy podczas całej okupacji istniał w Polsce podobny lokal, którego gośćmi bywali najwybitniejsi przywódcy Podziemia, a niemal wszystkie stoliki zajmowali konspiratorzy. Okulicki dwukrotnie nocował przy Grudowskiej 6, w jednym pokoju z Minkiewiczami, Haneczką i Krystyną. - Wracaliśmy raz z Władkiem i generałem - opowiada Teresa Minkiewicz - z Leśnej Podkowy. Rozmawialiśmy o porozumieniu z Rosjanami. Powiedział wtedy: ja im nie wierzę, ale pójdę na rozmowy do Pruszkowa, muszę. Pod Światło Inwigilacja nie nastręczała zapewne aparatowi sowieckiego generała Sierowa szczególnych trudności. Zebrania Głównej Komisji Rady Jedności Narodowej i Krajowej Rady Ministrów odbywały się nad kawiarnią, w mieszkaniu dra Bronisława Wieczorkiewicza, dyrektora gimnazjum. Jego częstym gościem był bezręki płk. Juliusz Skokowski. Nie przyjęty do ZWZ., znalazł dla siebie miejsce w komunizującej PAL. Wkrótce stanął na jej czele. 29 lipca 1994 r. na murach gotującej się do powstania Warszawy pojawił się jego, kłamliwy apel: ...Naczelne dowództwo AK i NSZ poszły w ślady swoich poprzedników z r. 1939 i opuściły nas w krytycznym momencie przełomu. Dalej Skokowski informował, że obejmuje dowództwo nad całym Podziemiem i zarządza mobilizację, 22 października depeszowano do Londynu: ...płk Skokowski tworzy armię ludową PAL i KB, starając się przyciągnąć (...) będących w krytycznych warunkach żołnierzy AK z Warszawy (...) Władysław Minkiewicz pisze, że Skokowski uczynił z mieszkania dyrektora coś w rodzaju kwatery głównej, w której przyjmował swoich podkomendnych. Wieczorkiewicz po wojnie wyjechał Łodzi i - jak mówi Teresa Minkiewicz - aktywnie włączył się w nurt PRL. Drugie piętro zajmował lekarz dermatolog, Jerzy Suchanek, wyższy oficer AL. - Był czerwony, ale bardzo porządny - wspomina Teresa Minkiewicz. Przez jego mieszkanie przewijali się wciąż obcy ludzie, prowadził bowiem laboratorium analiz. Część "pacjentów" mogła należeć do ludzi osławionego później zastępcy szefa X Departamentu MBP, Józefa Światły, który dzielnie wspomagał NKWD w rozpracowywaniu Milanówka. Po prostu miłość To było prawdziwe, romantyczne uczucie, przynajmniej tak się wtedy mówiło. Wkrótce Zbyszek Woronicz zamieszkał z Babarą Kostrzewską. Typ awanturnika pełnego wdzięku, z fantazją Kmicica i szlachetnością Wołodyjowskiego. "U Aktorek" znany był pod jeszcze dwoma nazwiskami: "Wir - Wiciak" i "Drago". Minkiewicz dorzuca następne - "Makush". Kim był naprawdę? Podawał się za kapitana AK. Jeśli Zbigniew Makush to Woronicz - jak przypuszcza Minkiewicz - to w 1941 roku był szefem kontrwywiadu obszaru południowo-wschodniego ZWZ. Na podstawie wspomnień Edwarda Raczyńskiego sądzić można, że w celach wywiadowczych skierowany został do PAL. W styczniu 1945 roku poprosił Minkiewicza o ułatwienie kontaktu z dowództwem AK, bo ma mu przekazać niesłychanie ważną i nie cierpiącą zwłoki wiadomość. Wkrótce przyniósł dwa listy. Minkiewicz przekazał je Knollowi, skąd trafiły do gen. Okulickiego i Delegata Rządu na Kraj - Jankowskiego. Obydwa zawierały deklarację Rosjan o zapewnieniu polskim przywódcom bezpieczeństwa podczas rozmów. Teresa Minkiewicz pamięta, jak pewnego dnia zastukał do kuchni [przyjaciel Woronicza, "Jerzy" i podał list dla Minkiewicza. Przypuszcza, że był to jeden z tych dwóch, o których pisze jej mąż. "Jerzy" znalazł się na początku kwietnia 1945 roku w kotle przy Grudowskiej. Maltretowany, potwierdził wszystkie absurdy, które podsunęło mu NKWD: że Teresa Minkiewicz jest zrzutkiem z Londynu i sekretarka Okulickiego. - Wriosz, sobaka! - krzyknął przesłuchujący, gdy Teresa zaprzeczyła. I uderzył ją w twarz. NKWD dysponowało zdjęciami konspiratorów z kawiarni. Potem lekarz stwierdził, że to na skutek gwałtownych przeżyć synek Teresy urodził się z wywiniętą stopą. Woronicza aresztowano po wojnie. Tak przekonywująco symulował chorobę umysłową, że zwolniono go na leczenie do Tworek. Jeszcze po latach, na przyjęciu potrafił zademonstrować Teresie Minkiewicz grymas szaleńca. Gdy miłość Basi Kostrzewskiej doń przybladła, wyjechał we wrocławskie. Obwoził po szkołach niedźwiedzie z własnej hodowli. Koniec kawiarni, koniec epoki 17 stycznia 1945 roku ciocia Fela, stara panna, wyszła z kawiarni ze swoim pieskiem Dzimusiem na spacer. Dzień był mroźny. Dzikuś miał na sobie spodenki i kubraczek. Stała w furtce, gdy u wylotu Grudowskiej pojawili się Rosjanie. Na widok psa zawyli z uciechy, zaczęli zataczać się ze śmiechu, bijąc się po nogach padli w śnieg. Parę ulic dalej ich wjazd do miasteczka obserwowała kilkunastoletnia Helena Czyżewicz, córka przedwojennego dyplomaty, Władysława Markowskiego, referenta w Wydziale Środkowoeuropejskim Delegatury Rządu. Złocista kanapa w ich salonie przy Krasińskiego wypchana była dolarami z Londynu. Na kanapie często siadywał Minkiewicz. Helena - łączniczka AK - przyglądała się właśnie słoninie, którą na surowo zębami szarpali Rosjanie, gdy usłyszała pytanie: - Giermańcy i akowcy jest? Dwa miesiące później czatowała przy stacji, aby przestrzec przed kotłem. Władysława Minkiewicza. Przy Grudowskiej 6 już drugi tydzień siedział jej ojciec. - Adam Bień, dzień po wkroczeniu Rosjan: ...została po nich łazienka pełna odchodów ludzkich (...). Odeszła z nimi torba skórzana ze srebrną zastawą stołową. Hanna Mickiewicz, łącznik do specjalnych poruczeń szefa wywiadu ekonomicznego na Niemcy, Adama Mickiewicza: - Do stołowego wszedł kapitan i spojrzał na cukiernicę. Tkwiła w niej złota łyżeczka z długim trzonkiem i dziurkami do osypywania cukru. Złapał ją i wsunął w cholewę. - "U Aktorek" zamawiali bimber. Wychodzili nie płacąc. Któregoś dnia jeden z nich puścił serię w sufit. Nazajutrz wspólniczki zamknęły kawiarnię. Mała walizka czeka Stefania Studzińska pilnowała pokoju, w którym szesnastka podjęła ostateczną decyzję o ujawnieniu i udaniu się na konferencję do pruszkowskiej siedziby NKWD. Była nauczycielką na tajnych kompletach. Wynajmowała mieszkanie u Strumiłów przy Prostej 18, parę kroków od Grudowskiej. Przywódcy Podziemia spotykali się tam od października 1944 roku. - Tego dnia kłócili się. Wreszcie jeden z nich wyszedł. Klasnął w ręce, zatarł je i powiedział: pani Stefo, koniec naszej poniewierki, ujawniamy się. Co też pan mówi, przestraszyłam się. Nie mogę pani nic powiedzieć, ale wszystko jest załatwione, odparł, włos nam z głowy nie spadnie. Wkrótce rozeszli się. Okulicki miał na sobie krótką szarą kurtkę. Przez kilka następnych dni przychodził na Prostą Zawadzki z Departamentu Spraw Wewnętrznych, który jako jedyny odmówił ujawnienia. Pytał czy tamci wrócili. Nie uniknął swojego losu. Aresztowany i bity, powiesił się w celi na pasku z koszuli. Helena Kwiatkowska, siostra żony Bienia, pamięta jego pożegnanie przed drogą do Pruszkowa: - Szwagier wyszedł i za chwilę wrócił, aby pożegnać się raz jeszcze. Stanisław Jasiukowicz, członek KRN, tuż przed wyjazdem odwiedził ojca Heleny Czyżewicz. Wpadli i inni, aby poradzić się byłego dyplomaty, w czym należy wystąpić i jak się zachować. Jasiukowicz przebrał się i zostawił u Władysława Markowskiego tekturową walizeczkę ze sportową koszulą w kratę. Miał ją odebrać niebawem. ("Życie Warszawy" - 27.06.1994 r.) [Artykuł ukazał się również jako przedruk w książce "Kiedy Milanówek był stolicą.] [1] Kawiarenka znajdowała się w domu przy ul. Grudowskiej 6, obecnie wejście na posesję jest od ul. Fiederkiewicza 14. [2] Milanowska siedziba NKWD (później placówka UB) mieściła się w willi Janotka, na rogu ul. Wspólnej i Zacisznej. W czasie okupacji była tam siedziba Gestapo. [3] Okres ten szczegółowo opisuje córka Adama Bienia - Hanna Bień-Bielska w książce "Rodzinny pejzaż z Łubianką w tle" , W-wa 1999 r. Sam Adam Bień ze względów konspiracyjnych mieszkał w Podkowie Leśnej, ale 27 marca 1945 r. przyjechał do Milanówka do domu przy ul. Podgórnej, aby spakować swoje rzeczy i spotkać się z rodziną. Następnego dnia udał się do Pruszkowa, dokąd przybyło piętnastu innych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i gdzie wszyscy zostali aresztowani przez NKWD i przewiezieni na Łubiankę do Moskwy.
15 lutego 1945r. gen. Okulicki przekazał gen. Fieldorfowi wytyczne z których wynikało, że powinien przejąć pozostałe pewne oddziały AK i włączyć je do NIE do końca kwietnia . Wiedział , że w niedługim czasie może być wyeliminowany . Sprawa staje się nie aktualna , gdyż generał Nil zostaje wywieziony do ZSRR , lecz nie rozpoznany . Gen. Kopański wspomina , że p.o. NW gen. Anders także zabronił ujawniania się gen. Okulickiemu .

Depesza generała Okulickiego do NW gen. Andersa z 5 marca 1945r.; 

Generał Anders

Represje i aresztowania żołnierzy AK trwają bez przerwy. Konieczna jest interwencja u Anglosasów. Do tego czasu aresztowano ponad 40 tysięcy. Los aresztowanych niewiadomy.
Armia czerwona i władze sowieckie grabią co się da. Zachowują się jak w zdobycznym wrogim kraju. Jednym władcą jest NKWD, które tępi każdą myśl narodową polską. Mimo to, postawa Kraju mocna, szczególnie u dołów.
Dzięki bezwzględnym metodom, wytwarza się wyraźny podział na ich agentów 5 procent i zdecydowanych przeciwników.
T E R M I T dnia 5. III. 45


Gen. bryg. Leopold Okulicki 1945
12 stycznia 1945r. na specjalnej konferencji zorganizowanej przez gen Leopolda Okulickiego przy
ul. Dietla 12 w Krakowie. Generał Okulicki przedstawił Radzie Jedności Narodowej status działania elitarnej organizacji NIE - Niepodległość, która zastąpi AK po 19 stycznia tj. rozwiązaniu Armii Krajowej. Walcząc nadal o Niepodległość Polski po wyparciu Niemców, a wkroczeniu sowietów na terytorium Polski.
Generał Okulicki jako Komendant Główny NIE przyjął pseudonim ''Nowak''.

Idea NIE narodziła się w drugiej połowie 1943 w Polsce jako rozwinięcie instrukcji Rządu RP na uchodźstwie z 27 września 1943, przewidującej zachowanie konspiracji cywilnej w przypadku nienawiązania stosunków z ZSRR. Autorami koncepcji organizacyjnej i pierwszej wersji statutu byli wysocy oficerowie Armii Krajowej. Sama koncepcja NIE była konkretyzowana przy okazji wymiany depesz pomiędzy Komendantem Głównym AK gen. Tadeuszem Komorowskim, a Naczelnym Wodzem gen. Kazimierzem Sosnkowskim. Rząd RP na emigracji dowiedział się o ściśle tajnej koncepcji NIE dopiero po wrześniowej dymisji Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego.

 Stalin mówił że dzięki obecności Armii Czerwonej komuniści w Polsce mają szczególnie dogodną sytuację; ‘’ Wy macie teraz taką siłę, że jeśli powiecie dwa razy dwa równa się czternaści, to wasi przeciwnicy potwierdzą to. Ale nie zawsze tak będzie. Wtedy was odsuną wystrzelają jak kuropatwy’’. Wypowiedź przewodniczącego uzupełnił Michał Żymierski- był wówczas w Moskwie razem z Bierutem. Według jego relacji Stalin twierdził, że ‘’gdyby nie Armia Czerwona, to przez tydzień nas nie byłoby’’. 28 września-3 października 1944 Moskwa posiedzenie BP KCPPR.

 Generał Leopold Okulicki w Krakowie 12 stycznia 1945 na Konferencji, wspomina Jankowski ; ''Na naradzie toczyły się długie rozmowy; raz jeszcze o instrukcji oraz zadaniach, na jakie nastawia się organizacja NIE, mówił generał Okulicki. Miała być stworzona w tym celu, aby stanąć w obronie Polski, gdyby groziło jej niebezpieczeństwo ze strony Związku Radzieckiego.
Generał oświadczył, że będzie bezpośrednim kierownikiem tej organizacji, prosił mnie  bym jako główny delegat wziął na siebie kierownictwo polityczne organizacji NIE.
Generał Okulicki 8 grudnia 1944 wydał rozkaz o utworzeniu organizacji NIE na podstawie rozkazu, otrzymanego z Londynu.''
Rozwiązując Armię Krajową generał Okulicki ustrzegł żołnierzy AK przed przejęciem ludzi i uzbrojenia przez Armię Czerwoną . Tworząc Organizację NIE zabezpieczał Niepodległość Polski na wypadek wrogości ZSRR wobec Rzeczypospolitej, a także zabezpieczył sprzęt, konspirując go po AK. Znane są późniejsze postępowania sowietów co potwierdziło słuszność decyzji. Wystarczy przypomnieć Powstanie Warszawskie i brak pomocy w sprzęcie i ludziach w walce przeciw Niemcom oraz blokadę alianckiej pomocy drogą powietrzną przez Armię Czerwoną, która miała korzystać z lotnisk po sowieckiej linii frontu.


Depesza
Generał Leopold Okulicki Komendant Główny NIE do Sławbor K.O. ‘’Klucz’’ okręgi: Pomorze, Poznań – Obszar zachód AK, następnie NIE, a od kwietnia 1945 Delegat Sił Zbrojnych na Obszar Zachód, Płk. Jan Szczurek-Cergowski ‘’Sławbor’’
Płk. Jan Szczurek-Cergowski ‘’Sławbor’’
I Raport Wasz otrzymałem. Dziękuję za wiadomość. Jeśli w następnym raporcie możecie dać więcej danych o Wojsku Polskim, bardzo proszę.

II Obecnie daję następującą ocenę naszej sytuacji:

1) Stosunek sowietów do kwestii polskiej jest całkowicie jasny. Już dzisiaj na konwentach PPR mówi się o włączeniu Polski w skład Związku Sowieckiego.
Pomimo oficjalnych oświadczeń o niepodległej, demokratycznej i silnej Polsce, która jest potrzebna tak Anglikom, jak i Polakom, Sowieci chcą, żeby Polska wchodziła w skład ZSRR i była całkowicie od nich uzależniona. Oznacza to dalsze niszczenie Kraju, tak z punktu widzenia biologicznego, jak i gospodarczego.

2) Stosunek Anglików do problemów Polski jest, niewątpliwie, inny niż sowietów. Obecnie, biorąc pod uwagę toczącą się wojnę z Niemcami, Anglicy wierzą lub czynią pozory, że wierzą w szczerość oficjalnych wypowiedzi sowieckich o wolnej, demokratycznej i silnej Polsce, i nie przestaną okazywać swojej wiary do tego czasu, dopóki Armia Czerwona będzie walczyć z Niemcami, chociaż w przyszłości ta bujda ujawni się bardziej wyraźnie niż dzisiaj. Obecnie decydującą opinią i interesem Anglików jest to, żeby sowieci jak najbardziej osłabili w walce z Niemcami.
W przyszłości jest niemożliwe, żeby Anglicy godzili się z rozwojem potęgi sowieckiej, ponieważ nie leży to w ich interesie. Dlatego wydaje mi się, że ich stosunek do sowietów ulegnie zmianie po klęsce Niemiec.
Możliwe, że Anglicy spróbują przeciwstawić się ZSRR Japonii, chociaż wydaje się to mało prawdopodobne, ponieważ sowieci mocno osłabili w wojnie z Niemcami, i tym samym odciągną uwagę sowietów od spraw europejskich. Ale to także wydaje się mało prawdopodobne.
Sowieci są zainteresowani w tym, żeby wojna Anglików z Japonią przedłużała się, żeby tym samym zabezpieczyć sobie tym samym swobodę działania w Europie. Z tego punktu widzenia powinni oni okazać Japonii pomoc.

3) Tak czy inaczej stosunek Anglików do kwestii uregulowania spraw polskich po klęsce Niemców bezwarunkowo ulegnie zmianie, przy czym ulegnie zmianie na naszą korzyść.
To, co teraz przeżywamy, jest najcięższym i najbardziej krytycznym okresem w tej wojnie.
Przypuszczam, że po klęsce Niemiec Anglicy zdołają sprawdzić i urzeczywistnić decyzje konferencji Krymskiej.
Powinno to doprowadzić do zakończenia panowania NKWD w Polsce. Po wygnaniu tej siły byłbym spokojny o nasze losy.
Jestem przekonany, że stosowany organ władzy bardzo szybko upora się z organizowanymi obecnie przedstawicielami NKWD i znajdzie odpowiednią linię swojego rozwoju.

4) W przypadku zwycięstwa ZSRR nad Niemcami zagrozi to nie tylko interesom Anglii w Europie, ale i cała Europa będzie w strachu tak długo, dopóki będzie tam panował istniejący ustrój i siła.
W pierwszym okresie po zwycięstwie nad Niemcami, Anglicy zdołają własnymi siłami –niekoniecznie wojną- zmusić sowietów do odsunięcia się od spraw Europy. Siły zbrojne tak jednej jak i drugiej strony ulegną demobilizacji.
Licząc się ze swoimi interesami w Europie powinni przystąpić do mobilizacji sił Europy przeciwko ZSRR i jednocześnie rozpocząć mobilizowanie sił własnych. Jest oczywiste, że staniemy w pierwszym szeregu takiego europejskiego bloku antysowieckiego, jak również, że nie należy wyobrażać sobie takiego bloku bez udziału w nim Niemiec, które będą kontrolowane przez Anglosasów.

Ogólnie: 
  a) Obecny okres jest najtrudniejszy. Zakończy się wraz z końcem wojny z Niemcami, jak i okres czystki i instalowania swoich przedstawicielstw PPR przez NKWD. 
b) Przypuszczam, że w okresie następnym będziemy mieli swobodę działania na początku możliwe, bardzo ograniczoną w organizowaniu naszej państwowości, tym niemniej powinniśmy mieć stale na względzie zagrożenie ze strony NKWD. 
c) W okresie trzecim zostaniemy włączeni do europejskiego bloku antysowieckiego zorganizowanego przez Anglików, a tymczasem powinniśmy całkowicie wykorzystać ich pomoc materialną.

III Z tej oceny wyciągamy wnioski, jako podstawowe kierunki naszej działalności:

1) Przeżyć ten okres z jak najmniejszymi stratami. Starać się uchronić naszych ludzi  przed aresztowaniami drogą przerzucania ich z jednego miejsca na drugie. Nie podejmować otwartej walki z PPR. Czekać na zmianę stosunku Anglików do ZSRR. Rozpowszechniać wśród społeczeństwa opinię, że wszystko to – przemijająca historia.

2)Przygotować siły do działania po zakończeniu panowania NKWD.

IV Przyślijcie mi swój plan budżetu na drugi kwartał, w którym wskażecie sumę nie wystarczającą na pokrycie wydatków. Liczcie bardzo uważnie, ponieważ pieniędzy jest mało. Wskażcie gdzie mogą Wam być doręczone pieniądze.

V Kwestię dowodzenia rozwiązuje następująco: Konar-ppłk Jan Kamieński  jest K.O. komendantem okręgu, Wagon-komenda Okręgu Poznań od stycznia 1945 jest kpt. Jan Kołodziej ‘’Drwal’’, , jest Wam całkowicie podporządkowany jako komendantowi obszaru. Informacje może posyłać jednocześnie do Was i do mnie, o czym powiadomię go rozkazem, który posyłam do Was i proszę przekazać jemu. Swojego poprzednika pułkownika ‘’Wojmiera’’-ppłk Andrzej Rzewuski od stycznia 1945 komendant Okręgu Poznań AK, a zatem nie poprzednik Sławbora komendanta Obszaru Zachód.
Wykorzystajcie u siebie jak swojego zastępcę – każdy z Was powinien mieć swojego dublera.

VI Co do wniosków awansowych i w sprawie nagród akceptuję z wyjątkiem awansu na pułkownika, ponieważ nie leży to w moich kompetencjach. Nie mogę awansować do czasu, zanim nie będzie odpowiedzi z centrum.

Ściskam dłoń 22.III.45
N O W A K - Gen. Okulicki
Depesza-meldunek przechwycona przez radiostacje nasłuchowe NKWD na terenie Polski, dotycząca organizacji NIE,
dokument pochodzi z raportu Berii do Stalina i Mołotowa z 24 kwietnia 1945 i jest podwójnym tłumaczeniem z języka Polskiego na rosyjski i ponownie Polski. Oryginału w języku polskim nie odnaleziono.
Po przejściu frontu Okulicki zamieszkał nad barem ''U Aktorek'' willa Stefania w Milanówku określanym ''Maleńkim Londynem'' pod nazwiskiem Stefan Stolarski , ogrodnik .
Oryginalny list płk. Pimienowa do gen. Leopolda Okulickiego , Pruszków 6 III 1945 r. przekazany o godz. 23:15

List przekazany drogą przez pośredników brzmiał :''Do Generała Brygady NIEDŹWIADKA
List płk. Pimienowa do gen. Leopolda Okulickiego , Pruszków 6 III 1945 r.

 Generałowi brygady „Niedźwiadek".
 Mam najlepszą wolę, która — jak myślę — spotka się niewątpliwie z pańskim pełnym poparciem i uznaniem, by doprowadzić do jednej rzeczy, a mianowicie, by dopomóc Panu doprowadzić do skutku spotkanie z przedstawicielami [!] dowództwa 1 Frontu Białoruskiego gen. płk. Iwanowem2. Spotkanie to miałoby nastąpić w ciągu najbliższych paru dni. Zdaję sobie oczywiście sprawę ze wszystkich trudności tego zamierzenia, ale z drugiej strony rozumiem również absolutną konieczność i olbrzymie znaczenie takiego spotkania, czego nie mogę zresztą wyłożyć w całości w tym krótkim liście. Jestem zdania, że spotkanie między Panem a gen. płk. Iwanowem powinno się odbyć tak szybko, jak tylko jest możliwe. Mogę powiedzieć jedynie, że to oczekiwane spotkanie może rozwiązać i niewątpliwie rozwiąże sprawy, które wydają się być niemożliwe do szybkiego rozwiązania na innej drodze. Wzajemne zrozumienie i zaufanie pozwolą załatwić bardzo ważne problemy i zapobiegną dalszemu się ich zaostrzeniu. Zwracam się do Pana równocześnie, Panie Generale, by zrozumiał Pan moje własne trudności w zorganizowaniu tego spotkania, ponieważ termin ustalony z gen. Iwanowem minął już dawno. Mam jednak nadzieję, że gen. płk Iwanow weźmie pod uwagę moje argumenty i że to spotkanie dojdzie do skutku w ciągu najbliższych dni. Z mojej strony, jako oficer Armii Czerwonej, któremu została powierzona tak bardzo ważna misja, gwarantuję Panu moim słowem oficerskim, że od tej chwili Pański los będzie spoczywał w moich rękach i że po Pańskim przybyciu do naszej kwatery będzie Pan absolutnie bezpieczny. Liczę na spotkanie z Panem niebawem i przesyłam Panu moje pozdrowienia. Proszę o poinformowanie mnie o Pańskiej decyzji. Gwardii pułkownik (—) Pimienow

Fotografia więzienna z 1945 gen. Leopolda Okulickiego wykonana w więzieniu NKWD na Łubiance. Aresztowania 27 marca 1945 r. w Pruszkowie.,  dokonał gen. płk. Iwanow ps. Iwan Sierow NKWD, który osobiście przesłuchiwał i torturował Komendanta Głównego NIE gen. Leopolda Okulickiego

gen. płk. Iwanow ps. Iwan Sierow, szef kontrwywiadu wojskowego SMIERSz. gen. radzieckiego aparatu bezpieczeństwa, w latach 1939-1941 kierował deportacjami ludności polskiej ze wschodnich województw Polski w głąb ZSRR, odpowiedzialny za wiele zbrodni NKWD w Polsce. 2 września 1939 roku objął funkcję Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Po radzieckiej agresji na Polskę 17 września 1939 roku zajmował się przesiedleniem ludności polskiej z zajętych Kresów Wschodnich RP. Ponosi współodpowiedzialność za mord polskich oficerów w Katyniu i figuruje w tzw. "Regestach akt śledczych mordu katyńskiego" (w zbiorach Prokuratury Generalnej RP) jako jedna z "osób zatrudnionych w aparacie NKWD w latach II wojny i mających związek ze sprawą wymordowania polskich oficerów jeńców w 1940 roku.  Rozbijał polską konspirację niepodległościową (ZWZ), w tym osobiście przesłuchiwał i torturował Leopolda Okulickiego, późniejszego Komendanta Głównego AK, który został wówczas osadzony w więzieniu na Łubiance. Mianowany 6 marca 1945 roku doradcą NKWD przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) osobiście, jako gen. Iwanow, przeprowadził 27 i 28 marca 1945 roku aresztowanie 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, postawionych następnie przed sądem w Moskwie (tzw. proces szesnastu). Przeprowadzając akcję prowokacyjną NKWD mającą na celu złapanie Komendanta Głównego NIE. Werbując do tego celu między innymi ówczesnego adiutanta generała L. Okulickiego, Zbigniewa Konrada Makusha vel Zbigniewa Woronicza oraz wielu innych byłych akowców. Zaproszenie do Pruszkowa. Kierował działaniami NKWD na ziemiach polskich i nadzorował masowe aresztowania byłych akowców. Wydatnie przyczynił się do rozbicia struktur AK i Polskiego Państwa Podziemnego.  Za porwanie polskich przywódców Stalin odznaczył go tytułem Bohatera Związku Radzieckiego i awansował do stopnia generała-pułkownika. Bolesław Bierut nadał mu w kwietniu 1946 roku Krzyż Orderu Virtuti Militari IV klasy. Order został odebrany Sierowowi dopiero w roku 1995 roku przez Prezydenta RP Lecha Wałęsę.


Andrzej Chmielarz Aresztowanie „Szesnastu”. Rekonstrukcja
Biuletyn IPN 5-6/2005; s. 99 - 110

Śledztwo i proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego miały stworzyć sprzyjające okoliczności do przeforsowania sowieckiej wizji powojennej Polski, a zwłaszcza do utworzenia w Polsce na forsowanych przez Stalina zasadach Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Chodziło też o skompromitowanie w oczach Ameryki i Wielkiej Brytanii Polaków sprzeciwiających się narzuceniu dominacji sowieckiej.  Styczeń 1945 r. zamyka w dziejach polskiego podziemia niepodległościowego etap konspiracji antyniemieckiej. Przed wszystkimi jej uczestnikami stanęło pytanie, czy ujawnić się, akceptując tym samym stan zależności od Związku Sowieckiego, czy kontynuować walkę o suwerenność w podziemiu. Trwanie w podziemiu stawało się jednak coraz trudniejsze. Postępująca dekonspiracja podziemnych instytucji skłaniała do podejmowania starań o uzyskanie statusu legalności. Nadzieje na to dawały uchwały konferencji jałtańskiej. Na spotkaniu „Wielkiej Trójki” w Jałcie na Krymie w dniach 4–11 lutego 1945 r. postanowiono m.in., że działający w Polsce Rząd Tymczasowy zostanie zrekonstruowany na szerszej podstawie demokratycznej. 13 lutego 1945 r. premier Tomasz Arciszewski odrzucił postanowienia jałtańskie, stwierdzając, że dyktat ten nie zobowiązuje ani rządu RP, ani Narodu Polskiego. Odmienne stanowisko zajęła Rada Jedności Narodowej w kraju. 22 lutego 1945 r. uznała postanowienia jałtańskie, widząc szansę ratowania suwerenności Polski w wejściu polskich partii niekomunistycznych do deklarowanego w Jałcie rządu „jedności narodowej”1. Stąd też zrodziło się oczekiwanie na zaproszenie do podjęcia rokowań w ramach Komisji Trzech. Zamiast tego pojawiły się propozycje zachęcające stronnictwa do wystąpienia z Rady Jedności Narodowej i do wyjścia z podziemia.  Najmniej odporni na komunistyczne zachęty okazali się działacze Stronnictwa Ludowego. Na dzień 2 kwietnia 1945 r. zapowiedzieli ujawnienie stronnictwa2. To sprawiło, że nad możliwością legalnego działania zaczęli się zastanawiać i inni. W tej atmosferze pojawiło się sowieckie zaproszenie do podjęcia rozmów.  Propozycja była prowokacją sowieckiego kontrwywiadu, który od dłuższego czasu pracował nad ujęciem kierownictwa Polskiego Państwa Podziemnego3. Gen. Iwan Sierow, pełnomocnik Państwowego Komitetu Obrony do spraw ochrony tyłów 1. i 2. Frontu Białoruskiego, zastępca szefa sowieckich służb bezpieczeństwa Ławrientija Berii4, w dwa dni po zajęciu Warszawy, 19 stycznia 1945 r., meldował, że: „Działają grupy operacyjne złożone z pracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego Polski i naszych czekistów, celem wykrycia i aresztowania kierownictwa Komendy Głównej AK, NSZ i innych podziemnych partii politycznych”5.  NKWD bardzo sprawnie posługiwało się agenturą i skutecznie wykorzystywało informacje uzyskane od aresztowanych. W lutym 1945 r. aresztowano Zygmunta Domańskiego ze Stronnictwa Narodowego, który podczas przesłuchania zeznał, że jest: „członkiem Komitetu Centralnego podziemnego Stronnictwa Narodowego. Podczas dalszego przesłuchania Domański wymienił wiceprezydenta Rady Jedności Narodowej Zwierzyńskiego i czterech ministrów polskiego emigracyjnego rządu, pracujących nielegalnie na terytorium Polski”6.  Aleksandra Zwierzyńskiego aresztowano 8 marca 1945 r. W śledztwie zeznał, że: „Rada Jedności Narodowej całkowicie popiera londyński rząd emigracyjny [oraz] żądania wysuwane przez ten rząd o włączeniu w skład przyszłego polskiego Rządu Tymczasowego Mikołajczyka. W związku z tym ogłosili deklarację, w której protestują przeciwko decyzjom konferencji w Jałcie [...], a także oświadczają, że są gotowi wziąć udział w konsultacjach, które będą prowadzone przez komisję trzech mocarstw w Moskwie”7. Ta informacja została skrupulatnie wykorzystana w przygotowaniu prowokacji „rozmowy”. Zresztą Rosjanie, przesłuchując Zwierzyńskiego, dysponowali kopią Deklaracji RJN8.  Poszukiwania NKWD były na tyle skuteczne, że zagroziły bezpieczeństwu RJN i KRM. Stąd też Delegat Rządu RP Jan Stanisław Jankowski upoważnił 3 marca 1945 r. premiera Arciszewskiego do zakomunikowania rządowi brytyjskiemu i amerykańskiemu danych personalnych członków Krajowej Rady Ministrów9, ponieważ: „od kilku dni zaczęły się w miejscu naszego pobytu aresztowania i zasadzki [...]. Penetracja NKWD jest tak intensywna, że niebezpieczeństwo dla nas i aparatu jest groźne”10. Jak zanotował Kazimierz Pużak: „NKWD w Milanówku – gdzie koncentrowało się życie polskiego podziemia – było jak u siebie w domu, buszując wśród urzędników Delegatury, no i via PPR wśród ludowców...”11  NKWD podjęło próbę dotarcia do gen. Leopolda Okulickiego w początkach lutego 1945 r. Ze wspomnień Władysława Minkiewicza opublikowanych w 1980 r. wiemy, że do gen. Okulickiego dotarł kpt. Zbigniew Woronicz12, który przekazał wiadomość od generała Polskiej Armii Ludowej Stanisława Pieńkosia „Skały”, że dowództwo Armii Czerwonej szuka kontaktu z Komendantem AK13. Zachowany raport kpt. Zbigniewa Woronicza pozwala na dokonanie próby rekonstrukcji sowieckich usiłowań dotarcia do polskich władz konspiracyjnych, które zakończyły się ich podstępnym aresztowaniem14.  W raporcie kpt. Zbigniew Woronicz (posługiwał się wówczas pseudonimami „Jur”, „Jurgar” i „Wir”)15 podaje, że informację o tym, iż sztab Gieorgija Żukowa zwrócił się z propozycją rozmów, otrzymał od „Skały” wraz z mjr. audytorem Lucjanem Milewskim „Baczyńskim”16. Przekazanie tej informacji przez Woronicza potwierdza gen. Okulicki w złożonym w Moskwie zeznaniu własnym: „Za pośrednictwem »Zbyszka-Wira« (nazwiska nie znam), który poprzednio pracował, o ile pamiętam, w dywersji albo wywiadzie, a obecnie dołączył do grupy pułkownika »Sępa«, poprzednio »Radosława« – Mazurkiewicza [...] zaproszenie na rozmowę...”17, a także podkomendny Woronicza Olgierd Bujwid: „Jeżeli chodzi o rozmowy gen. »Niedźwiadka« z Armią Czerwoną, to rozpoczęły się one z inicjatywy marsz. Żukowa, który polecił gen. Iwanowowi nawiązać kontakt z gen. »Niedźwiadkiem« w sprawach normalizacji stosunków pomiędzy AK a rządem lubelskim i Zw[iązkiem] Sowieckim. Pośrednictwa w tej sprawie podjął się gen. »Skała«, stając się łącznikiem sowieckim, ze strony AK mjr audytor »Baczyński« – prokurator K[omendy] G[łównej], oraz kpt. »Jurgar« – adiutant gen. »Niedźwiadka»”18.  Pośrednictwo Pieńkosia i nawiązanie kontaktu z Woroniczem potwierdza również Sierow, który jednak datuje to zdarzenie w marcu 1945 r.: „Na początku marca udało się nam nawiązać bezpośredni kontakt z byłym adiutantem generała Okulickiego, majorem »Wirem« (pseudonim), po czym oficerowie »Polskiej Armii Ludowej« zostali wyprowadzeni z kombinacji i następującego w ślad za tym przebiegu rozmów nie znają”19.  Przekazanie informacji przez Woronicza rozpoczęło realizację sowieckiej prowokacji „kombinacja rozmowy”, która doprowadziła do ujęcia przywódców Polskiego Państwa Polskiego i postawienia ich przed sądem w Moskwie w czerwcu 1945 r.  Gen. Okulicki, jak podaje Woronicz, polecił „wysondowanie propozycji”20. Wynikiem tego było spotkanie21 z gen. Pieńkosiem i płk. „Burzą”22: „W czasie omawiania ewentualnego spotkania Pana [tj. gen. Okulickiego] lub jego pełnomocników (to jest Baczyńskiego i mnie) z gen. Skałą i gen. Burzą, którzy byli rzecznikami strony sowieckiej – zostaliśmy powiadomieni, że o ile do spotkania w ciągu 3 dni nie dojdzie, to nastąpią represje ze strony sowieckiej wobec AK”. Woronicz i Baczyński w tej sytuacji przerwali pertraktacje, a protokół omawiający techniczną stronę ewentualnego spotkania unieważniono. Odpis tego protokołu Woronicz osobiście doręczył gen. Okulickiemu.  W dniu, w którym miała zostać udzielona odpowiedź – prawdopodobnie przed 21 lutego – Okulicki wydał rozkaz, aby: „sprawę przewlec powiadamiając, że kurier nie powrócił”. Zwłoka, o której pisze w swym raporcie kpt. Woronicz, spowodowana została najprawdopodobniej tym, że gen. Okulicki postanowił przedstawić sprawę obradującej w Podkowie Leśnej Komisji Głównej Rady Jedności Narodowej.  21 lutego w protokole obrad zapisano: „[...] Niedźwiadek przedstawia sprawę próby nawiązania z nim kontaktu przez marszałka Żukowa. Przy omawianiu tej sprawy jednomyślnie odradzano pójście na takie spotkanie z motywacją, że po rozwiązaniu AK nie ma i Komendanta AK. Dalej stwierdzono, że żadnej dywersji na tyłach wojsk sowieckich nie prowadzą oddziały AK, a dywersja, jaka ma miejsce, może być dziełem czynników niemieckich lub prowokacyjnych. Dla odcięcia się od tej sprawy Seret [Kazimierz Pużak, przewodniczący RJN] zaproponował wydanie przez pełnomocnika [tj. Delegata Rządu] enuncjacji, że AK jest rozwiązana i że za wszelką dywersję, która może pochodzić z różnych stron, my nie ponosimy żadnej odpowiedzialności. Oleśnicki [Aleksander Zwierzyński] propozycję tę poparł, a Pełnomocnik ją przyjął”23.  Odpowiedź, którą Woroniczowi doręczyła „pani Soldau”, czyli Irena Tomalak24, została przekazana 24 lutego gen. „Skale” i płk. „Burzy”. Ustalono, że następne spotkanie odbędzie się za dwa dni, czyli 26 lutego. Na tym spotkaniu gen. Pieńkoś poinformował Woronicza i Baczyńskiego, że „życzeniem pełnomocnika gen. płk. Iwanowa, szefa sztabu Żukowa płk. Pimienowa” jest osobiste spotkanie z delegatami akowskimi celem wyjaśnienia trudności, które opóźniają spotkanie z Okulickim.  1 marca 1945 r. Woronicz przekazał na ręce ppłk. Jerzego Michalewskiego „Jerzego”, „Hellera”25 meldunek o wynikach rozmów: „zameldowałem o tym, że strona rosyjska chce z Baczyńskim i ze mną bezpośrednio rozmawiać. Na odbycie tej rozmowy otrzymałem od p. Jerzego zgodę. Równocześnie złożyłem Panu dyr. meldunek sytuacyjny, podając, że Pimienow jest szefem defensywy u Żukowa, oraz podałem wiadomych nam konfidentów Pimienowa na tereny podwarszawskie”.  Jako miejsce następnego spotkania z ppłk. Jerzym Michalewskim ustalono Brwinów. Zapowiedziane spotkanie z Rosjanami odbyło się 4 marca w Pruszkowie. Ze strony sowieckiej obecni byli Pimienow, kpt. Wasinski i starszy lejtnant prof. Korczak-Chodkiewicz. Wprowadzającymi byli gen. „Skała” i płk. „Burza”. Woronicz i Baczyński zostali przedstawieni przez Pieńkosia: „jako byli oficerowie AK, obecnie członkowie PAL. Baczyński jako ppłk, a ja jako mjr Wir”.  Pimienow próbował przekonać delegację akowską, że strona sowiecka ma szczere i uczciwe zamiary, a podjęcie rozmów przyniosłoby odprężenie we wzajemnych stosunkach. Odpowiadając Pimienowowi na pytanie, dlaczego strona polska nie wierzy i nie ufa stronie rosyjskiej, Woronicz oświadczył: „Nie mam upoważnienia z niczyjej strony na wyrażanie poglądu takiego czy innego, jeśli jednak płk Pimienow chce usłyszeć moje prywatne zdanie, to jest ono następujące: AK nie może mieć zaufania do strony rosyjskiej, gdyż w Wilnie, Lublinie, Zamościu i wszędzie aresztowano tysiące oficerów i żołnierzy AK [...]. To AK stało się obecnie synonimem największego przestępstwa u władz sowieckich. Ciągle trwają dalej aresztowania i prześladowania ludzi, których jedynym przestępstwem jest jakakolwiek, choćby pozorna łączność z AK. PPR powoduje donosy, milicja szaleje. [...] taki system nie przyczynia się bynajmniej do wytworzenia sytuacji, która by dawała możliwość wiary w szczere intencje władz sowieckich co do proponowanych rozmów. Władze sowieckie i bezpieczeństwa, zamiast tępić prawdziwych wrogów, byłych agentów Gestapo i żandarmerii niemieckiej, którzy nawet obecnie pozajmowali wysokie stanowiska w hierarchii PPR [...], cały swój wysiłek nastawiają na wyszukiwanie ludzi z AK. Polakom jest wszystko jedno, czy aresztuje ich Gestapowiec, żandarm, NKWD-ysta czy milicjant, my chcemy Polski wolnej i niepodległej, a takiej nie mamy, dlatego nie możemy mieć zaufania do władz sowieckich”.  Pimienow w odpowiedzi stwierdził, że: „do Wisły była inna polityka, a na zachód musi być inna, bo tu jest więcej AK i władzom sowieckim zależy na tym, aby był utrzymany spokój. A tymczasem AK wysadza pociągi, zabija ludzi, robi napady na banki itd. [...] obecnie będzie stosowana inna polityka, bo takie są postulaty Armii Sowieckiej, która nie ma wpływu na to, co robią polskie władze bezpieczeństwa”.  Replikując, Baczyński i Woronicz odpowiedzieli, że zmiany w postępowaniu Sowietów nie ma, faktem natomiast bezspornym jest, że prześladowania akowców trwają nadal. Na zakończenie spotkania Pimienow zwrócił się z prośbą do delegacji akowskiej, by ta doręczyła jego listy – w których zaprasza na spotkanie ze sztabem Żukowa, gwarantując obu bezpieczeństwo osobiste – gen. Okulickiemu i wicepremierowi Jankowskiemu.  Woronicz z Baczyńskim oświadczyli, że doręczenie listów nie będzie sprawą prostą i potrwa od 7 do 10 dni, ponieważ nie posiadają bezpośredniego kontaktu z AK, a łączność jest utrzymywana jednostronnie. Listy po ich sporządzeniu dostarczyć miał gen. „Skała”. Na zakończenie rozmów, jak podaje Woronicz, interweniowali u Pimienowa w sprawie aresztowania Matejaka26 i Barbary Kostrzewskiej27, której Woronicz był wielbicielem.  Następnego dnia, tj. 5 marca, gen. „Skała” dostarczył listy od Pimienowa28. Do ich przekazania Jerzemu Michalewskiemu nie doszło, gdyż ten ani 6, ani 7 marca na umówionym kontakcie w Brwinowie się nie zjawił. Podobno nie mógł odnaleźć adresu, ponieważ ulica miała dwie nazwy. Tak przynajmniej wyjaśnił swą nieobecność Woroniczowi. Do spotkania doszło dopiero przez kontakt prywatny 9 marca. Wtedy Woronicz w obecności „jednego ze znajomych”29 wręczył oba listy. Władysław Minkiewicz wspomina, że Woronicz zwrócił się do niego z prośbą o pomoc w ich doręczeniu: „wręczył mi je błagając, żebym je przekazał adresatom, bo w przeciwnym razie będzie ponownie aresztowany. Listy przyjąłem...”30  Następnego dnia Minkiewicz przekazał Stanisławowi Kauzikowi, dyrektorowi Departamentu Informacji Delegatury Rządu, list do Jankowskiego, a płk. Jerzemu Michalewskiemu list do gen. Okulickiego31. Listy do adresatów dotarły szybko. W depeszy do premiera z 11 marca 1945 r. wicepremier Jankowski pisał: „Obecnie otrzymaliśmy niemal jednobrzmiące pisemne zaproszenie podpisane przez płk. gwardii Pimienowa...”32  Woronicz jednocześnie zameldował, że jest przez "bolszewików”rozkonspirowany, a przeciąganie rozmów staje się coraz trudniejsze i grozi im aresztowaniem. Prosił o dalsze instrukcje oraz pieniądze, ponieważ, jak pisze w raporcie: „w każdym wypadku z tego terenu z Baczyńskim spalać się będziemy musieli”.  Ustalono, że kolejne spotkanie odbędzie się 13 lub 14 marca. Do następnych spotkań już jednak nie doszło. Woronicz naciskany przez Rosjan 15 marca powiadomił pisemnie: „p. dyr. Jerzego, prosząc o przyspieszenie odpowiedzi oraz ewentualny kontakt...”  W sobotę 17 marca, jak podaje Woronicz, otrzymał odręczne pismo od: „starszego lejtnanta prof. Korczak-Chodkiewicza adresowane do płk. Nowaka33. W piśmie tym zaprasza na spotkanie, w miejscu wskazanym przez Nowaka, gdyż chciałby omówić i przedstawić trudności, jakie są powodem, że do spotkania nie dochodzi”34.  18 marca 1945 r. Woronicz pisze pismo – raport do gen. L. Okulickiego, kopię zachowuje dla siebie, a drugą wręcza „Baczyńskiemu”. W tym niezwykle ważnym dokumencie Woronicz pominął jednak kilka istotnych elementów, które najprawdopodobniej były przyczyną zerwania z nim kontaktu.  O pierwszym dowiadujemy się z meldunku jednego z podkomendnych Woronicza plut. pchor. Olgierda Bujwida, który 18 czerwca 1945 r. pisze: „w początkach marca br. usiłowała bojówka »Anatola«35 of[icera] sztabu grupy [...]36 zlikwidować kpt. »Jurgara«. Po wyjaśnieniu przez niego sprawy w K[omendzie] G[łównej] okazało się, że wyrok został samowolnie i bezpodstawnie wydany przez Anatola. Anatol powyższej sprawy całkowicie się wyparł”37.  Drugi problem to zatajenie próby samobójstwa. Informacja o tym zachowała się w raporcie nr 8 z 24 marca 1945 r. „Krzemienia”, czyli mjr. Wincentego Kwiecińskiego, szefa kontrwywiadu przy gen. Okulickim: „We wtorek 11 b. m. »Jurgar«, używający obecnie pseudonimu »Wir«, podczas konferencji z szefem Razwiedupru [?] płk. gwardii Pimienowem oraz szefem kontrwywiadu sowieckiego [?] Iwanowem w Pruszkowie otruł się. W stanie ciężkim, lecz nie beznadziejnym przewieziony został do szpitala polskiego w Pruszkowie, gdzie pilnowali go 2 funkcjonariusze NKWD, jak twierdzili: »Z obawy przed ponownym zamachem na swoje życie, dzielnego, lecz nad miarę nerwowego Polaka«. U Pimienowa wraz z »Wirem« był prok. »Baczyński« oraz »Jerzy«. W rozmowie jednak udziału nie brali, pozostając w przyległym pokoju. Wg ostatnich relacji »Wir« znajduje się już na wolności. Informator nasz widział raport jego adresowany do gen. »Niedźwiadka«, w którym »Wir« prosi o odbycie rozmowy z Żukowem. O wypadku w Pruszkowie nie wspomina. Bezpośrednio po zwolnieniu skontaktował się w »Orkanem«38 z KN-u, z którym współpracuje na terenie zachodu – Biuro Ziem Nowych, i opowiadał mu o państwowej doniosłości spraw, które załatwia”39. W tym samym meldunku Kwieciński odnotowuje jeszcze jeden interesujący fakt: „W kancelarii NKWD »Tissot« rozpoznał urzędującego por. AK »Gustawa«”. Pseudonimu „Gustaw” używał także Zbigniew Makusz-Woronicz.  Próbę samobójstwa potwierdza Sierow: „Przedsięwzięliśmy środki dla uratowania życia »Wira« po to, żeby kontynuować dalszą kombinację. Po zakończeniu leczenia »Wira« w naszym szpitalu wojskowym w ciągu trzech dni nastąpiła poprawa i on ponownie został włączony do kombinacji w kwestii »rozmów«”.40  Trzeci najważniejszy zatajony przez Woronicza fakt to szantaż ze strony Rosjan. Pisze o tym Sierow w raporcie z końca marca 1945 r: „Stwierdziliśmy również, że w osadzie Milanówka [sic!] mieszka kochanka »Wira« Kuszczewska [Kostrzewska] Barbara41, artystka warszawskiego Teatru Wielkiego Operowego. Na temat Kuszczewskiej [Kostrzewskiej] w warszawskiej grupie operacyjnej były dane agenturalne, świadczące o jej kontaktach z dowództwem głównym »AK«. W związku z tym Kuszczewską [Kostrzewską] aresztowaliśmy. Major »Wir«, dowiedziawszy się o jej aresztowaniu, niepokoił się jej losem, i podczas kolejnego spotkania z pułkownikiem Pimienowem bardzo prosił o jej zwolnienie [...] Wyraziliśmy zgodę na jej zwolnienie, ale pod warunkiem szybszego zorganizowania spotkania z przedstawicielami dowództwa głównego »AK«. Jednocześnie z tym wyraziliśmy zainteresowanie spotkaniem także z głównym delegatem londyńskiego rządu emigracyjnego Jankowskim, z którym organizacja AK jest ściśle powiązana i podlega mu w swojej praktycznej działalności”42.  Każdy z powyższych faktów wystarczał do przerwania kontaktów z Woroniczem. Fakt, że była to, jak wszystko wskazuje, świadoma decyzja, potwierdza list Bujwida z 1946 r. do gen. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza: „Na skutek lekko niewłaściwego postępowania kpt. »Jurgara« zostali oni zmienieni 15 III [19]45 przez por. »Sława« i mnie jako pomocniczego”43. Być może o zrezygnowaniu z usług Woronicza i Baczyńskiego zdecydowała decyzja Delegata Rządu o przyjęciu zaproszenia Pimienowa i tym samym Woronicz stał się zbędny. Musimy pamiętać o tym, że – jak wiele wskazuje – o utrzymywaniu przez Okulickiego kontaktów z Pimienowem via Woronicz nikt w Delegaturze Rządu nie wiedział.  Okulicki kontynuował rozmowy z Pimienowem za pośrednictwem por. „Sława” i Bujwida: „Osobiście brałem udział w doręczeniu 2 listów od gen. Iwanowa do gen. »Niedźwiadka« oraz w rozmowach, których celem było uzgodnienie warunków. Gen. Iwanow żądał ujawnienia się sztabu AK i w konsekwencji całej AK; gen. »Niedźwiadek« żądał uprzedniego zaprzestania jakichkolwiek represji w stosunku do byłych członków AK i rozwiązania obozów koncentracyjnych, gdzie więzieni byli b. żołnierze AK. Na tym punkcie rokowania utknęły – stało się to w końcu marca – i wszelkie dalsze rozmowy miały wyłącznie na celu odwlekanie chwili rozpoczęcia represji przeciw AK na wielką skalę. W tym mniej więcej czasie wysłał Delegat Rządu swoich przedstawicieli do Armii Czerwonej i doszedł do porozumienia, tak że nastąpiła znana konferencja i ujawnienie 16 członków rządu podziemnego.  Jeżeli chodzi o mój udział w rozmowach, to ograniczał się on do obecności, notowania wszelkich kwestii i zastrzeżeń podnoszonych przez stronę sowiecką i szczegółowego rozpracowywania zagadnień omawianych w trakcie rozmowy. Przedmiot rozmów określał każdorazowo por. »Sław« na podstawie otrzymanych instrukcji. Do mnie również należało ustalenie godziny i miejsca spotkania”44.  14 marca, w odpowiedzi na zaproszenie Pimienowa, zjawił się u niego wysłannik Delegata Rządu Józef Stemler-Dąbski, który, jak pisze Sierow, sondował w rozmowie szczerość zamiarów Sowietów i kiedy utwierdził się w tym, od razu złożył propozycję przeprowadzenia – wstępnego – spotkania Jankowskiego z Pimienowem. Od tej chwili wydarzenia potoczyły się szybko45.  17 marca doszło do pierwszego spotkania Jankowskiego z Pimienowem, który: „żądał usilnie rozmowy z Termitem [Okulickim] i między innymi poruszył sprawę ujawnienia się stronnictw, konieczność zlania w jeden nurt wszystkich prądów demokr[atycznych], zaś Sobol [Jankowski] sprawę przewiezienia naszej ekipy do Londynu i z powrotem dla porozumienia się z Rządem”46.  Następnego dnia, tj. 18 marca, z Pimienowem rozmowy przeprowadzili ludowcy (Kazimierz Bagiński, Adam Bień i Stanisław Mierzwa), do których Pimienow dotarł za pośrednictwem byłego komendanta Batalionów Chłopskich na województwo warszawskie, adwokata Tadeusza Wyrzykowskiego. Posłużyło to zresztą Pimienowowi do wywarcia presji na Jankowskiego. Jak pisał Sierow: „Na pierwszym spotkaniu pułkownika Pimienowa z Jankowskim ten ostatni, dowiedziawszy się, że na następny dzień powinno odbyć się spotkanie z kierownictwem podziemnej partii Stronnictwo Ludowe, wyraził pretensję, że my działamy z pominięciem jego i oświadczył, że on może zorganizować spotkanie z przywódcami wszystkich podziemnych partii”47.  20 marca rozmawiali z Pimienowem przedstawiciele Stronnictwa Pracy (Józef Chaciński i Franciszek Urbański) i Stronnictwa Narodowego (Stanisław Jasiukowicz i Kazimierz Kobylański). Tego samego dnia Pimienow dał znać, że Sowiety godzą się na wysłanie do Londynu samolotem dwunastu osób48.  21 marca zorganizowano następne spotkanie Delegata Rządu, na którym ustalono, że 27 marca odbędzie się spotkanie delegacji w składzie: Delegat Rządu, gen. Okulicki, przewodniczący RJN Kazimierz Pużak, a dzień później, tj. 28 marca, członków Krajowej Rady Ministrów i Rady Jedności Narodowej. Sierow po tym spotkaniu napisał: „Wczoraj na spotkaniu tow. Pimienowa z wicepremierem Jankowskim był opracowany plan przyszłych spotkań z przedstawicielami partii politycznych. Plan ten obliczony jest na ujęcie kierownictwa pięciu partii politycznych wchodzących w skład podziemnego rządu, wicepremiera Jankowskiego, a także przedstawicieli partii wchodzących do Rady Jedności Narodowej”.  Jak wspomina Kazimierz Pużak, Jankowski nie podejrzewał podstępu: „Delegat chodził początkowo na konferencję zaopatrzony listem żelaznym – dotrzymanym. Obecnie już tych listów żelaznych nie używa. Wzajemna ufność. Ugruntowuje się bajeczka o pomocy dowództwa (marsz. Żukow) w wylocie delegacji polskiej do Londynu dla ostatecznego dogadania się z rządem Arciszewskiego. Teza, że jest to naturalny wynik umowy krymskiej, panuje i zaprząta wszystkich, nie wyłączając oczywiście Delegata”50.  O zamierzonym aresztowaniu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego Sierow poinformował Bolesława Bieruta i Edwarda Osóbkę-Morawskiego. Bierut i Osóbka-Morawski prosili o wstrzymanie się z aresztowaniami do czasu skonsultowania sprawy z Moskwą. Według Sierowa zamierzali wyrazić zgodę na włączenie niektórych polityków w skład rządu lub przyciągnąć ich do współpracy. Bierut był zdania, że Jankowskiego, Mikołajczyka, Witosa i innych jako sprawców: „walki bratobójczej narodu polskiego (powstanie warszawskie i opór wobec zarządzeń PKWN w Polsce) [...] uważają za słuszne pociągnąć [...] do odpowiedzialności za te zbrodnie”51. Sierow podzielał to stanowisko: „Ze swej strony uważam za słuszne, żeby pod pretekstem przeprowadzenia rozmów zebrać przedstawicieli wszystkich partii w określonym miejscu, wziąć ich pod straż, a następnie dać możliwość Bierutowi i Morawskiemu przeprowadzenia z nimi rozmów, po których zdecydować o aresztowaniu czy częściowym zwolnieniu. Proszę o dyrektywy”52.  Mimo zalecenia utrzymania przygotowywanej operacji w tajemnicy została ona rozgłoszona wśród członków lubelskiej CK PPS, zapewne przez Osóbkę-Morawskiego, co wywołało irytację Sierowa53. Informacja faktycznie wyciekła, bo Kazimierz Bagiński otrzymał ostrzeżenie, które ten odczytał 26 marca na posiedzeniu RJN. Jak zanotował Pużak, wiadomość tę potraktowano jako: „zupełnie widoczną próbę storpedowania konferencji. Albowiem gdybyśmy nie wzięli udziału w tej konferencji – to sądząc po dalszych perypetiach – Moskale mogliby z całą stanowczością twierdzić, że podziemie polskie unika spotkań, gdyż ma na sumieniu wszystkie akty antyradzieckie i oczywiście »dąży do wojny z ZSRR«. Dodatkowo zaś podziemie uchylając się od rozmów ze stroną rosyjską, i to na wezwanie dowództwa wojskowego Sowietów, w którego zasięgu działa strona polska, tym samym uchyla się od rozmów (konsultacji jałtańskiej) z Anglią, Ameryką i ZSRR. Nie da się zaprzeczyć, że większość z delegatem i rządem nie przypuszczała, że jednak autor karteczki się nie mylił. Jednak niezależnie od przypuszczeń racja stanu wymagała bez względu na to, co wyniknie, stawiennictwa naszych osób...”54  Jedynym, który się wahał do końca, był gen. Okulicki. Jak podaje Kwieciński w swym raporcie uzupełniającym do sprawy szesnastu z lipca 1945 r., „na posiedzeniu DR Jankowski mu powiedział: »Pan, Panie Generale, jest Szefem Wydziału Wojskowego w D[elegaturze] R[ządu], zatem jako taki...« – »No, tak słusznie – pojadę« – powiedział »Niedźwiadek«”55.  27 marca do Pruszkowa na rozmowy z gen. Iwanowem udali się Delegat Rządu J.S. Jankowski, gen. L. Okulicki, przewodniczący Rady Jedności Narodowej K. Pużak i tłumacz J. Stemler-Dąbski. Po ich powrocie z Pruszkowa miało odbyć się wspólne posiedzenie Krajowej Rady Ministrów i Rady Jedności Narodowej. Ponieważ z Pruszkowa nikt nie wrócił, posiedzenie się nie odbyło. Wzbudziło to zaniepokojenie, jednak nie na tyle silne, by poczekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Postanowiono iść na wyznaczoną na dzień następny konferencję, mając nadzieję, że delegat, Pużak i Okulicki już może rozpoczęli konferencję z płk. Pimienowem.  28 marca 1945 r., mimo że z obrad wstępnych nikt nie powrócił, reszta delegatów stawiła się na rozmowy. Do żadnych rozmów nie doszło. Następnego dnia delegację polską przewieziono na Okęcie, a stamtąd do Moskwy, do więzienia NKWD na Łubiance. Dzień wcześniej przywieziono tam Jankowskiego, Pużaka i Okulickiego.  Bierut i Osóbka-Morawski nie zostali poinformowani o aresztowaniu szesnastu. Sierow powiadomił ich, że rozmowy z Jankowskim nie powiodły się: „Jankowski i pozostali ukryli się, są podejrzenia, że zostali uprzedzeni o możliwości zatrzymania”56. Aresztowanie szesnastu Sowieci utrzymywali w tajemnicy do 3 maja 1945 r., kiedy to Mołotow w San Francisco publicznie potwierdził ten fakt.  Podstępne, wiarołomne aresztowanie przywódców Polskiego Państwa Podziemnego dokonane przez Sierowa pozwoliło Stalinowi na wyeliminowanie faktycznych przedstawicieli społeczeństwa polskiego z pertraktacji o utworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, co w efekcie doprowadziło do pełnego podporządkowania Polski Moskwie.  6 maja oficjalny komunikat w tej sprawie opublikowała agencja TASS, podając, że: „grupa nie zniknęła, ale została aresztowana przez władze wojskowe i znajduje się obecnie w Moskwie w śledztwie”57.  Do prowadzenia śledztwa – jak pisze Stefan Radewicz (Rodziewicz)58 – skierowane zostały pokaźne siły i środki aparatu NKWD i NKGB. Na czele specjalnej brygady śledczej stanął szef Oddziału Śledczego do Spraw Specjalnych NKGB, komisarz bezpieczeństwa państwowego Włodzimirskij, jego zastępcą był płk Lew Szwarcman. W wielu przesłuchaniach uczestniczyli: zastępca szefa NKGB Kobułow i zastępca szefa NKWD Krugłow. Sądem kierował przewodniczący Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR Wasilij Ulrich, a wspierali go gen. mjr służby sprawiedliwości Nikołaj Afanasjew, Generalny Prokurator Wojskowy Armii Czerwonej, oraz radca państwowy służby sprawiedliwości Roman Rudenko.  W ramach postępowania śledczego i sądowego przesłuchano wielu świadków, sporządzono przeszło 200 protokołów z przesłuchań „16 podejrzanych”.Ostatecznie 14 czerwca 1945 r. został sporządzony akt oskarżenia i 16 czerwca przedstawiony Anastasowi Mikojanowi. Akt ów zarzucał oskarżonym zorganizowanie partyzanckich oddziałów zbrojnych na tyłach Armii Czerwonej; powołanie podziemnej – politycznej i zbrojnej – organizacji „Nie”; terrorystyczną i szpiegowską działalność oddziałów AK i „Nie”; pracę radiostacji AK i rządu podziemnego na tyłach Armii Czerwonej oraz przygotowanie wspólnego wystąpienia z Niemcami przeciw ZSRR. Proces rozpoczął się 18 czerwca przed najwyższym sądem wojskowym w Moskwie.  Wyrok ogłoszono 21 czerwca. Gen. Okulicki został skazany na 10 lat więzienia, Jankowski na 8 lat, Bień i Jasiukowicz po 5 lat, Pużak 18 miesięcy, Czarnowski 6 miesięcy, Chaciński, Mierzwa, Stypułkowski i Urbański po 4 miesiące. Uniewinniono Kobylańskiego, Michałowskiego i Stemlera-Dąbskiego.  Proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego odbywający się równolegle z rozmowami Komisji Trzech, zakończonymi powołaniem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, był publicznym pokazem siły Stalina. Stalin po raz kolejny udowadniał światu, że nie musi się liczyć z pozostałymi partnerami Wielkiej Trójki i zajmuje w niej pierwsze miejsce. W tej sytuacji nie mógł się obronić żaden z wariantów polityki polskiej – protestu narodowego ani politycznej ugody.  W październiku 1989 r. Prokurator Generalny PRL zwrócił się do Prokuratury Generalnej Związku Sowieckiego o postępowanie rehabilitacyjne w sprawie Okulickiego i pozostałych skazanych. 19 kwietnia 1990 r. Plenum Sądu Najwyższego ZSRR orzekło, że w działalności oskarżonych nie było cech przestępstwa i uznało wyniki postępowania rehabilitacyjnego.  „Sprawa śledcza nr 7859 przeciwko organizatorom i kierownikom polskiego podziemia na tyłach Armii Czerwonej, na terenach Zachodniej Ukrainy i Białorusi, na Litwie i w Polsce...” została odtajniona. Z liczącego 36 tomów zbioru akt do dziś pozyskano tylko niewielką część w postaci kopii kserograficznych, mimo że jego częścią są akta śledcze wielu znaczących spraw akowskich59.  Oskarżajcie nas wszystkich, nie tylko szesnastu; sądźcie poległych w grobie, to też winowajcy. Sądźcie szkielet, co z wojny pozostał się miastu, gdy wyście jeszcze z diabłem kumali się, zdrajcy… Kazimierz Wierzyński, fragment wiersza Na proces moskiewski
 Zbigniew Konrad Makush vel  kpt. Zbigniew Woronicz posługiwał się  pseudonimami „Jur”, „Jurgar” i „Wir'' rok 1937
 Zbigniew Konrad Makush vel kpt. Zbigniew Woronicz posługiwał się  pseudonimami „Jur”, „Jurgar” i „Wir'' rok 1973

 Zbigniew Konrad Makush vel Zbigniew Woronicz ur.2.05.1916 w miejscowości Granica zm. 30.11.1981 w Opolu. Adiutant generała Leopolda Okulickiego w czasie gdy NKWD prowadzi akcję mającą za zadanie schwytanie Komendanta Głównego NIE gen. Leopolda Okulickiego ''Niedźwiadka'' . Uczestniczy w akcji prowokacyjnej NKWD.  Wpływ NKWD na adiutanta gen L. Okulickiego, Worowicza vel Makusha istniała poprzez jego kochankę Barbarę Kuszczewską [Kostrzewską], artystkę warszawskiego Teatru Wielkiego Operowego, agentkę NKWD. Po wojnie Zbigniew Konrad Makush vel Zbigniew Woronicz został leśnikiem.

Stanisław Skała-Piękoś vel Pieńkoś - ur. 1896 Sokołów Małopolski zm. 1985 Gliwice. Walczył w kampanii wrześniowej 1939 r. w obronie Warszawy. Od 12 IX 1939 dowódca 4 batalionu 360 pp w zgrupowaniu dowodzonym przez podpułkownika Leopolda Okulickiego. Wprowadzony do konspiracji w Służbie Zwycięstwu Polski i następnie w Związku Walki Zbrojnej przez gen Leopolda Okulickiego. W grupie Leopolda Okulickiego wyjechał jesienią 1939 do Łodzi.
We wrześniu 1940 r. zostaje zawieszony w czynnościach. Po potwierdzeniu defraudacji pieniędzy pochodzących z darów społeczeństwa niezgodnie z przeznaczeniem został w listopadzie 1940 r. dyscyplinarnie usunięty z szeregów ZWZ.
W 1943 związał się z organizacją Polska Armia Ludowa (PAL) w Warszawie. W PAL awansowano go do stopnia pułkownika a następnie generała brygady. Wykonawca prowokacyjnej akcji Iwana Sierowa z NKWD celem, której było schwytanie Komendanta Głównego NIE generała Leopolda Okulickiego.  Był nieocenionym nabytkiem dla NKWD, gdyż znał dobrze generała Leopolda Okulickiego oraz struktury AK. Jemu NKWD powierza akcję prowokacyjną celem schwytania Komendanta Głównego NIE gen. Leopolda Okulickiego. W czynnej służbie Ludowego WP do 1966 r. Pochowany na Cmentarzu Centralnym w Gliwicach.

mjr. audytor Lucjan Milewski „Baczyński”
Lucjan Milewski audytor-sędzia wojskowy, major. Urodzony: 8 stycznia 1908 r., we wsi Chechły-Chabdzyń, powiat Maków Mazowiecki.  Zmarł: 10 stycznia 1985 r. w Otwocku.  Prokurator Wojskowego Sądu Specjalnego przy KG ZWZ-AK. Służba Sprawiedliwości. Wojskowe Sądy Specjalne ZWZ-AK zastępca. Uczestniczy w akcji prowokacyjnej NKWD, której celem jest schwytanie Komendanta Głównego NIE gen. Leopolda Okulickiego.
Po zdradzie AK przechodzi jako oficer Departamentu Sprawiedliwości Ministerstwa Obrony Narodowej PRL. Po wojnie działacz PRL przez kilka miesięcy pracował w Departamencie Sprawiedliwości MON, następnie jako adwokat w Rembertowie, a od czerwca 1946 r., w Otwocku. Od 1963 był kierownikiem Zespołu Adwokackiego nr 1 w Otwocku. W roku 1978 przeszedł na emeryturę, dalej jednak pracując jako adwokat.


Jeszcze cała Komisja Głowna RJN 21 lutego odradzała ujawnienie się Okulickiego . Gra Pimenow stawia sprawę , że będzie rozmawiał tylko z Okulickim , lecz dochodzi do zmiany i teraz RJN i Okulicki są niezbędni . Wykorzystano w tym celu polityków RJN , gdyż sami i tak się ujawnili . Okulicki to był cel sowietów w całej grze . Bliżej przedstawia całe zajście relacja kpt. Zbigniewa Specylaka ''Tura'' który spotkał się z gen. Okulickim na dzień przed konferencja w Pruszkowie . Okulicki:''Zarzucają mi tchórzostwo , że torpeduje rozmowy , że nie chcę brać udziału w pracach komisji mającej nawiązać kontakt z władzami dowództwa sowieckiego. I to ? Sobol . Udowodnię mu jutro, że pójdę, chociaż wiem, co mnie czeka. I znowu areszt, a może i proces pokazowy? Oni to umieją robić... Ale oni politycy mają bielmo na oku i wierzą, że przez rozmowy chociaż rąbek władzy uchwycą. Naiwni. Nie wiem tylko, czy nasze aresztowanie będzie przestrogą dla innych. Mnie już na tym nie zależy, swoje przeżyłem i jutro przekroczę granicę, z której już nie wrócę. Przygotowałem się do tego kroku... Wrzód żołądka, utrata wiary w ludzi, mój świat runął, a do innego już się nie nadaję.'' 25 marca ''Niedźwadek'' pisze do Londynu , że na żądanie Delegata i RJN musi wziąć udział w rozmowach . 27 marca rano Okulicki wyjechał do Pruszkowa, do willi przy ul. Pęcickiej 3.

Popołudniu Rosjanie zaproponowali posiłek , a następnie wyjazd do właściwego miejsca spotkania z płk Pimenowem . Do jednego samochodu wsiadł Okulicki , do drugiego Delegat Rządu i Przewodniczący RJN.
31 marca Stefan Korboński zaalarmował Londyn :''27 bm. poszli do Pruszkowa na rozmowę już z generałem płk Iwanowem od marszałka Żukowa: Sobol. Termit i Pużak . Na Radę Jedności wyznaczoną tegoż dnia po południu ni wrócili . 28 udali się na rozmowy z Iwanowem wszyscy- ministrowie , nadto delegaci stronnictw... Wszyscy piętnastu z rozmów nie wrócili i do dziś nie dali ani nam , ani rodzinom znaku życia... Podejrzewamy podstępne aresztowanie lub wyjazd do Londynu lub do Moskwy, lub rozmowy w izolacji pod presją. Sami wyciągnijcie wnioski i zdecydujcie , czy już pora na interwencje u aliantów.''
5 kwietnia płk Rzepecki do gen. Andersa:''Niedźwiadek zmuszony przez władze cywilne wziął udział w rozmowach z Iwanowem w dniu 27.3, znanej wam z depeszy Sobola i Nowaka do Premiera. Przed pójściem omówił ze mną dalsze prace i wyznaczył mnie zastępcą na wypadek aresztowania, o czym zawiadomiły czynniki cywilne . Pracuje w ścisłym porozumieniu z nim. Wsypy w łączności. Przerwano dużo kontaktów.''
1 kwietnia ambasador Raczyński po rozmowie z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych
A. Edenem, ambasador WB w Moskwie dostaje polecenie uzyskania informacji od władz ZSRR na temat zaginionych .
6 kwietnia Rząd RP za pośrednictwem P.A.T. upublicznił sprawę podając nazwiska piętnastu , jednego nie ustalono , byli to : Bagiński , Bień , Chaciński , Czernik , Jankowski , Jasiukowicz , Kobylański , Mierzwa , gen. Okulicki , Pajdak , Pużak , Stemler , Stypułkowski , Urbański .


Pruszków al. Armii Krajowej 11 kiedyś ul. Pęcicka.
Pomnik "Szesnastu" przywódców Polskiego Państwa Podziemnego jest pamiątką jednej z największych tragedii państwa polskiego. Tu, do willi, gdzie po wkroczeniu wojsk sowieckich w 1945 roku, mieściła się siedziba NKWD, 27 i 28 marca zostali zaproszeni na "rozmowy" przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego.

W rzeczywistości była to prowokacja sowieckich służb specjalnych, kierowanych przez gen. Iwana Sierowa vel Iwanowa. Przybyli, wraz z ostatnim Komendantem AK gen. Leopoldem Okulickim ps. "Niedźwiadek" i Delegatem Rządu wicepremierem Janem Stanisławem Jankowskim ps. "Sobol", zostali podstępnie aresztowani i wywiezieni do Moskwy.
Tam, wbrew międzynarodowemu prawu, byli sądzeni i skazani na kary więzienia. Pomnik to fragment muru z 16 tablicami z czarnego granitu, każda z imieniem, nazwiskiem i wykazem pełnionych funkcji w Państwie Podziemnym. Pod tablicami łaciński napis "LAUS AUDACIBUS CONTUMACIBUS - FIAT VERITAS ET IUSTITIA" - Chwała odważnym, wytrwałym - niech się stanie prawda i sprawiedliwość.




Obok 16 tablic umieszczono odlew z brązu kotwicy i opis historii upamiętnionych wydarzeń z podpisem: "Przywódcy podziemnych władz Rzeczypospolitej Polskiej zaproszeni na rozmowy z władzami sowieckimi przybyli do tego domu w dniach 27-28 marca 1945 r. Stąd zostali podstępnie uprowadzeni przez N.K.W.D. do Moskwy gdzie byli bezprawnie więzieni sądzeni i skazani przez kolegium wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR w t.zw. Procesie Szesnastu w dniach 18-21 czerwca 1945 r. - W 45 lecie wydarzeń - potomnym, Rodacy".
Po lewej stronie pomnika umieszczono metalowy krzyż i płonący znicz. Pomnik, odsłonięty 9 czerwca 1990 roku, stanął staraniem Środowiska Żołnierzy VII Obwodu AK "Obroża".








1. Kazimierz Bagiński 1890-1966 - wiceprzewodniczący KRN, wiceprzewodniczący Stronnictwa Ludowego

2. Adam Bień 1899-1998 - zastępca Delegata Rządu R.P. na Kraj, minister, adwokat, działacz Stronnictwa Ludowego

3. Józef Chaciński 1889-1954 - członek RJN, prezes Stronnictwa Pracy, adwokat

4. Eugeniusz Czarnowski 1904-1947 - członek RJN, prezes Zjednoczenia Demokratycznego, kpt. AK, ekonomista

5. Jan Stanisław Jankowski 1882-1953 - wicepremier, Delegat Rządu R.P. na Kraj, działacz Stronnictwa Pracy, inż chemik, zginął w sowieckim więzieniu

6. Stanisław Jasiukiewicz 1882-1946 - zastępca Delegata Rządu R.P. na Kraj, minister, wiceprezes Stronnictwa Narodowego, dr ekonomii politycznej, zginął w sowieckim więzieniu

7. Kazimierz Kobylański 1892-1978 - członek RJN, przedstawiciel Stronnictwa Narodowego, członek sztabu Narodowych Sił Zbrojnych, inżynier

8. Stanisław Michałowski 1903-1984 - członek RJN, wiceprezes Zjednoczenia Demokratycznego, prawnik

9. Stanisław Mierzwa 1905-1965 - członek RJN, przedstawiciel Stronnictwa Ludowego, adwokat

10. Leopold Okulicki 1895-1946 - generał, ostatni dowódca Armii Krajowej, komendant Sił Zbrojnych w Kraju "Niedźwiadek" zginął w sowieckim więzieniu



11. Antoni Pajdak 1894-1988 - zastępca Delegata Rządu RP na Kraj, minister, działacz Polskiej Partii Socjalistycznej - WRN, adwokat

12. Kazimierz Pużak 1883-1950 - przewodniczący RJN, przywódzca i współtwórca Polskiej Partii Socjalistycznej - WRN, prawnik, zginął w więzieniu w Rawiczu

13. Józef Stemler-Dąbski 1888-1965 - wiceminister departamentu informacji Delegatury RP, pedagog, członek PCK

14. Zbigniew Stypułkowski 1904-1979 - członek RJN, przedstawiciel Stronnictwa Narodowego, przywódca i współtwórca Narodowych Sił Zbrojnych, adwokat

15. Franciszek Urbański 1891-1949 - członek RJN, przedstawiciel Stronnictwa Pracy, urzędnik

16. Aleksander Zwierzyński 1880-1956 - wiceprzewodniczący RJN, prezes Stronnictwa Narodowego, dziennikarz



Więcej na Legun Generał Komendant
Depesz Churchilla do Stalina nie przynosi rezultatu , czterokrotnie sprawa trafia do Izby Gmin . 25 kwietnia na konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco podczas spotkania 3 maja ministrów Wielkiej Trójki - Edena, Stettiniusa i Mołotowa . Wtedy to przyznaje się , że polscy przywódcy znajdują się w Moskwie. Są aresztowani pod zarzutem organizowania dywersji przeciwko Armii Czerwonej na zapleczu frontu .
4 maja odpisuje Stali Churchillowi :''Mogę Pana powiadomić w tej sprawie, że wspomniana przez Pana grupa Polaków składała się nie z 15, lecz z 16 osób. Na czele tej grupy stoi znany polski generał Okulicki. O tym polskim generale , który także zniknął razem z 15 innymi Polakami, którzy zniknęli angielska służba informacyjna celowo milczy ze względu na jego szczególną nikczemność. Ale my nie zamierzamy na ten temat... Grupa generała Okulickiego , a przede wszystkim sam generał Okulicki, oskarżona jest o przygotowywanie i dokonywanie na tyłach Armii Czerwonej ataków dywersji, których ofiarą padło przeszło stu żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, a także oskarżona jest o utrzymywanie na tyłach naszych wojsk nielegalnych radiostacji nadawczych, co jest zakazane
przez prawo .''

Mołotow oświadczył , że gen. Okulicki jest znany od dawna jako jawny wróg Związku Radzieckiego i odgrywa główną rolę w działalności całej aresztowanej grupy .

Eden wyparł się Okulickiego i oświadczył , że winny na pewno jest tylko Okulicki .

Sprawa Okulickiego i postawa angielskiego ministra jest prosta . W otoczeniu Edena znajdował się Stanisław Mikołajczyk , który miał się stać anglosaską kartą przetargową , a informacje od niego na temat Okulickiego , były głównym źródłem i stanowiły o postawieniu generała na straconej pozycji .

Hopkins do prezydenta USA :''Dziś wieczorem powiedziałem Stalinowi o nieprzychylnej reakcji amerykańskiej opinii publicznej , wywołanej sprawą aresztowanych Polaków , wyrażając mu jasno że nie interesuje nas w ogóle generał Okulicki.''

Dom Związków w Moskwie ul. Bolshaya Dmitrovka, 1 i róg ul. Okhotnyy Ryad W tym budynku sądzono w dniach 18-21 czerwca 1945r. bezprawnym procesie moskiewskim Szesnastu generała Leopolda Okulickiego skazując go na śmierć.
Śledztwo gen. Okulickiego prowadzone na Łubiance trwał do 13 czerwca i nie wiadomo jaki miało przebieg . 18 czerwca rano przewieziono więźniów do Domu Związków , miejsce znane z konferencji , zjazdów i procesów pokazowych z połowy lat trzydziestych . Zostali ogoleni , ubrani w wypraną bieliznę i wyprasowane ubranie .
Sądowi przewodniczył generał Wasili Ulrich . Proces zaczyna się o godzinie 11 .

Na samym początku gen. Okulicki broniący się sam bez adwokatów, poprosił o sprowadzenie dodatkowych świadków , którzy mieli opowiedzieć o działaniach Armii Krajowej i starciach z Armią Czerwoną . Wyraźnie zaskoczony przewodniczący stwierdził , że sprawa będzie rozpatrywana w toku przewodu sądowego . Obserwator brytyjski Bolsover stwierdził ,że Okulicki poprosił o sprowadzenia oficera brytyjskiego z misji wojskowej nie podając nazwiska .
Przystąpiono do odczytania aktu oskarżenia .
Organizacja podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej na tyłach
Armii Czerwonej .
Utworzenia podziemnej organizacji wojskowo-politycznej ''NIE-podległość''
Działalność terrorystyczno-dywersyjna i szpiegowska podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej i ''Nie''.
Praca nielegalnych stacji radiowych nadawczo-odbiorczych Armii Krajowej i polskiego rządu podziemnego na tyłach Armii Czerwonej.
Plan przygotowania wystąpienia wojennego w bloku z Niemcami przeciwko ZSRR.

NKWD posiadało wiele meldunków z pracy konspiracyjnej na terenie Kraju .
Koronny dowód to dyrektywa skierowana przez Okulickiego do płk J. Szczurka-Szczergowskiego ''Sławbora'': '' Licząc się ze stałym pogorszeniem swych interesów, Anglosasi zmuszeni będą do mobilizowania się w Europie przeciwko Sowietom. Postawi to nas w pierwszym rzędzie w bloku antysowieckim, którego zresztą nie można sobie wyobrazić bez udziału Niemiec, Kontrolowanych przez Anglosasów .'' Po odczytaniu aktu oskarżenia Ulrich zadawał kolejno wszystkim podsądnym pytania , czy przyznają się do winy.

Gen. Okulicki :''Tak jak to zostało sformułowane w akcie oskarżenia , nie . Częściowo tak.''
Przesłuchania świadków kontynuowano do 19 czerwca .
Afanasjew zadał pytanie Okulickiemu , kto ponosi odpowiedzialność za akty terroru na tyłach Armii Czerwonej:
''Okulicki: Ja ponoszę odpowiedzialność. Nie jestem temu winien, ale ponoszę odpowiedzialność. (śmiech na sali)
Afanasjew: Właśnie podsądny jest winien i podsądny ponosi odpowiedzialność.
Okulicki: Nie , ja to odróżniam, Jako naczelny wódzponoszę odpowiedzialność, jeśli na mój rozkaz działano przeciwko Armii Czerwonej lub jeśli wiedziałem o jakichkolwiek działaniach, lecz nie przeciwstawiłem się im.
Afanasjew: Tak, podsądny wiedział o działaniach, lecz nie przeciwstawiał się im.
Okulicki: Nie , w śledztwie nie ustalono , żebym rzeczywiście wiedział o faktach terroru i że nie przeciwstawiłem sie im, gdy o nich wiedziałem... Gdybym wydał rozkaz w sprawie terroru, wiedziałbym , ze terror istnieje.
Afanasjew: Ale podsądny wiedział , że takie rozkazy wydano przed nim.
Okulicki: Ja je odwołałem.
Afanasjew: Podsądny ich nie odwołał. Podsądny nie może dowieść, że odwołał.
Okulicki: Tak , niestety nie mogę. Ale Pan Prokurator winien dowieść, że dawałem instrukcje w sprawie terroru.
Afanasjew: Podsądny nie rozporządza tu w Sądzie żadnymi dowodami, że takie rozkazy odwołał.
Okulicki: Nie mogę dać Panu Prokuratorowi żadnych dowodów. Pan Prokurator winien ni dowieść ,że dawałem instrukcje w sprawie terroru.''


Przebieg przesłuchania podsumował Bolsover :''...następnie oskarżyciele przeszli do przesłuchania Okulickiego, niskiego, posiwiałego mężczyzny w okularach, którego wojownicza i nieco gniewna dolna szczęka robiła pierwsze wrażenie niekorzystne.
Atmosfera w sądzie stała się bardziej napięta, jako że prokuratorzy mocno naciskali na Okulickiego, aby przyznał się do zarzutów zawartych w akcie oskarżenia. Ale on opierał się z zawziętością i zdecydowaniem, czym zasłużył sobie na szacunek i podziw bezstronnych obserwatorów, a kiedy ten zacięty pojedynek dobiegał końca, Okulicki usiadł na swoim miejscu Nie Pokonany .''

Na dzień przed rozpoczęciem procesu do Moskwy na rozmowy przybył Mikołajczyk , nie pojawił się na rozprawie nic nie robiąc dla skazanych . 20 czerwca oświadczono , że nie można dostarczyć świadków powołanych przez Okulickiego i sprawa zostaje zamknięta.
O postawie reszty oskarżonych ciężko pisać .

Afanasjew, stwierdził w swej mowie końcowej ''Wszyscy oni są ogniwami tego samego diabelskiego łańcucha:poczynając od politycznych gangsterów zasiadających w rządzie emigracyjnym, kierowników AK i polskiego podziemia, komendantów obszarów i okręgów AK aż do komendantów oddziałów i bezpośrednich morderców i dywersantów...Nie można bez uczucia zgrozy patrzeć na krwawe ślady terrorystycznej działalności band Armii Krajowej, band, które paliły, wysadzały w powietrze, mordowały obywateli radzieckich i nie tylko mordowały , ale po zwierzęcemu torturowały i znęcały się w sposób straszliwy. Cały świat był oburzony krwawymi bestialstwami niemieckich zbirów faszystowskich, ale bandyci z Armii Krajowej niewiele różnili się od nich.''

Nie wiadomo na ile jest wiarygodny stenogram z mowy obrończej gen. Okulickiego:

''Proces ten ma charakter polityczny. Chodzi o ukaranie za działalność skierowana przeciw Armii Czerwonej, działalność zagrażającą interesom Związku Radzieckiego, wymierzoną przeciwko Narodom Zjednoczonym w ich walce z Niemcami. Jednym słowem chodziło o ukaranie polskiego podziemia... Oskarżenie o współpracę z Niemcami jest gorsze niż pozbawienie kapitału, to pozbawienie honoru.
Pan Prokurator powołuje się na sam rozkaz z 19. I 1945r. , ja również powołuje sie nań i dowodzę, że o oddziałach zbrojnych nie ma tam ani słowa. Pytałem moich kolegów z ławy podsądnych , pytałem wszystkich, czy wiedzieli o tych oddziałach-nie wie nikt. Nikt nie mógł odpowiedzieć twierdząco...Nie zapomnieliśmy 123-letniej niewoli, która przyszła ze wschodu, od carskiej Rosji... Czy to wiedząc , jakie zaszły u was przemiany wewnętrzne, jak przebudowało sie państwo i przetworzyli ludzie, czyż mogliśmy wierzyć, że teraz wkroczenie Armii Czerwonej do Polski nie przedstawia już groźby?... ''

21 czerwca o 4:30 nad ranem został ogłoszony wyrok Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR. Uznano , że gen. Okulicki jest winien 58/6, 58/8 , 58/9 , 58/11 artykułu KK RSFRR. Winien - szpiegostwa, terroru, dywersji i tworzenia tajnych organizacji przestępczych. Skazany na lat dziesięć pozbawienia wolności .
''Uśmiechnięty Okulicki szedł z wysoko podniesioną głową i jako ostatni zniknął z pola widzenia''

Był to ostatni raz kiedy widziano GENERAŁA.








Proces moskiewski fragmenty



Za nagraniem

Generał Okulicki : Chociaż pan prokurator pokazał mnie tu jako wroga poważnego wroga Związku Radzieckiego, reakcjonistę tak ciu ciut jak współpracującego z Niemcami . Nie wskazał tego wprost tak, ale zasugerował . Ja żadnej wrogości w stosunku do Związku Radzieckiego nie czułem. Moja działalność nie była wroga . Nie kierowała mną wrogość pod żadnym względem Kierowała mną nieufność. To przyznaję . Właśnie nieufność do Związku Radzieckiego...

Proce ten ma charakter polityczny. Nie chodzi w nim, jak w każdym procesie politycznym o ukaranie jednostki. W rzeczywistości chodzi o ukaranie społeczeństwa, napiętnowanie idei. Jednym słowem chodzi o ukaranie Polskiego Podziemia...

Prokurator Nikołaj Anasajew : Oskarżony Okulicki, w jaki sposób i kiedy trafił pan do Polski?
Generał Okulicki : Do Polski ja przybyłem 21 maja 1944 roku. Zrzucony na spadochronie.
Prokurator Nikołaj Anasajew: Skąd pan przybył?
Generał Okulicki : Z Włoch.
Prokurator Nikołaj Anasajew: Z Włoch?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator Nikołaj Anasajew: Czym pan tam dowodził?
Generał Okulicki : Dowodziłem tam Siódmą Dywizją Piechoty. W Drugim Polskim Korpusie.
Prokurator Nikołaj Anasajew: A z Włoch został pan przerzucony do Polski?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator Nikołaj Anasajew: Przyleciał pan polskim samolotem?
Generał Okulicki : Samolotem typu Liberator/B24 z polskimi lotnikami.
Prokurator Nikołaj Anasajew: Z polskimi lotnikami?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator Nikołaj Anasajew: Po przybyciu do Polski od razu przystąpił pan do wykonywania obowiązków?
Generał Okulicki : Nie . Przybyłem do Warszawy 1 albo 2 czerwca.
Prokurator Nikołaj Anasajew: W jakim celu i do jakich zadań pan tam przybył?
Generał Okulicki : Przybyłem jako jeden z zastępców głównodowodzącego Armii Krajowej generała Bór-Komorowskiego. Przed wyjazdem do Polski generał Sosnkowski powiedział mi, że ofensywa Armii Czerwonej może doprowadzić do rozgromienia armii niemieckiej i zajęcia całego terytorium Polski...

Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych : Oskarżony Leopold Okulicki. Przyznaje się pan do winy ?
Generał Okulicki : Tak jak to podaje akt oskarżenia – nie. Do tego jak to zostało sformułowane w akcie oskarżenia – nie.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: A tak jak pan sformułował ?
Generał Okulicki : Częściowo – tak.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Tak jak pan ujął w zeznaniach?
Generał Okulicki : Tak...

Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Czy zdarzyło się panu w czasie aresztu spotkać ze swiadkami?
Generał Okulicki : Nie.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Ale słyszał pan , że na terytorium Okręgu Stanisławowskiego dowodził ktoś o takim pseudonimie i takim nazwisku?
Generał Okulicki: Nie.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Nie znał pan? A ‘’Hermana’’?
Generał Okulicki : Nie.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Też pan nie znał?
Generał Okulicki : Nie.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: I pseudonimu ‘’ Karmen’’ tez pan nie słyszał?
Generał Okulicki : Nie.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: A kto tam dowodził? Jak brzmi nazwisko dowodzącego okręgiem stanisławowskim?
Generał Okulicki : Nie wiem. Nie miałem z nim kontaktu i nie wiedziałem, kto tam dowodzi.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: A z kim się pan tam kontaktował?
Generał Okulicki : Z nikim.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Jak?
Generał Okulicki : Z nikim.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Z nikim?
Generał Okulicki : Z nikim...

Generał Okulicki : To komendant okręgu kieleckiego.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Kieleckiego ? ‘’Rzeka’’?
Generał Okulicki : Okręg warszawski.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: W Warszawie. A ‘’Muzeum’’.
Generał Okulicki : Okręg krakowski.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Kraków. ‘’Barka’’ ?
Generał Okulicki : Okręg łódzki.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Łódzki?
Generał Okulicki : Tak.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Tak?
Generał Okulicki : Tak
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Wszyscy z tego okręgu, do pańskiego aresztowania podlegali panu?
Generał Okulicki : Tak.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: A więc, zajmowano się tam robotą szpiegowską pod pańskim kierownictwem?
Generał Okulicki : Możliwe.
Przewodniczący Trybunału Wojskowego Wasyli Urlych: Możliwe?
Generał Okulici : Możliwe. Nie zaprzeczam.



Prokurator Roman Rudenko: Przypomina pan sobie list adresowany do ‘’ Sławbora’’ ?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator : Przypomina pan sobie?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator Roman Rudenko: W akcie oskarżenia opatrzono go uwagą: ‘’ Plan przygotowania wystąpienia zbrojnego’’. I dalej ; Akta 35/36, tom trzeci. ‘’ W przypadku zwycięstwa nad Niemcami ZSRR nie tylko stanie się zagrożeniem dla interesów Anglii w Europie, ale pogrąży całą Europę w strachu. Licząc się ze stałym pogorszeniem swych interesów w Europie, Anglosasi zmuszeni będą do zmobilizowania się w Europie przeciwko Sowietom. Postawi to nas w pierwszym rzędzie w bloku antysowieckim, którego zresztą nie można sobie wyobrazić bez udziału Niemiec, kontrolowanych przez Anglosasów’’. To pański list!
Generał Okulicki : Mój! Proszę o...
Prokurator Roman Rudenko : To ja proszę najpierw odpowiedzieć na moje pytanie. Do kogo pan wysłał
ten list?
Generał Okulicki : Do komendanta zachodniego obszaru ''Sławbora’’.
Prokurator Roman Rudenko: Do komendanta zachodniego obszaru ''Sławbora’’. To pański podwładny?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator Roman Rudenko: To prywatny list, czy dyrektywa dowództwa Armii Krajowej ?
Generał Okulicki : To moja odpowiedź na jego pytanie.
Prokurator Roman Rudenko: Pytam, czy to prywatna korespondencja, czy dyrektywa dowództwa
Armii Krajowej?
Generał Okulicki : Rozkazałem traktować to jako dyrektywę.
Prokurator Roman Rudenko: Jak dyrektywę?
Generał Okulicki : Tak.
Prokurator Roman Rudenko: A więc to pańskie polecenie, a nie prywatna opinia w prywatnym liście. Tak?
Generał Okulicki : Tak.



Generał Leopold Okulicki 1945, Komendant Główny NIE
Ostatnie słowo generała Leopolda Okulickiego według tzw. stenogramów wydanych w Moskwie 1945 przez Wydawnictwo Prawnicze Komisariat Ludowy Sprawiedliwości ZSRR  pt ’’ Sprawozdanie  Sądowe w sprawie organizatorów, kierowników i uczestników polskiego podziemia w zapleczu Armii Czerwonej na terytorium Polski, Litwy oraz obwodów zachodnich Boałorusi i Ukrainy rozpatrzonej przez Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR 18-21 czerwca 1945 w Moskwie.’’

Gen. Okulicki; Proce ten ma charakter polityczny. Chodzi o ukaranie za działalność, skierowaną przeciw Armii Czerwonej, działalność, zagrażającą Związku Radzieckiego, wymierzoną przeciwko Narodom Zjednoczonym w ich walce z Niemcami. Jednym słowem, chodzi o ukaranie Polskiego Podziemia.
Rzecz ma się tak, że Polskie Podziemie posiada znaczny kapitał, zdobyty w walce z Niemcami. Temu nikt nie może zaprzeczyć, nie mogą być przytoczone przeciwko temu żadne dowody, że Polskie Podziemie nie walczyło z Niemcami w ciągu pięciu lat. Nie ma powodu, by pozbawiać nas tego kapitału. Byłoby to dla mnie bardzo bolesne. Jest to pozbawienie kapitału, który pociągnął za sobą bardzo wiele ofiar, kapitału, w zdobyciu którego brali udział nie faszyści, nie reakcjoniści, lecz najlepsi przyjaciele polskiego narodu i polskich demokratów. Oskarżenie o współpracę z Niemcami-jest gorsze niż pozbawienie kapitału, to pozbawienie honoru. Ale, Panie prokuratorze, takie poważne oskarżenie- to oskarżenie narodu, wyraźnie oskarżenie 300 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej, oskarżenie polskiego Narodu o to, że naród polski brał udział w podziemnej walce. Przewodniczący; Prokurator nie oskarża polskiego Narodu.
Gen. Okulicki; Przepraszam. Mówiłem, że Armia Krajowa wyrosła z polskiego narodu. Armii Krajowej rzucone zostało oskarżenie o współpracę z Niemcami, o wspólną działalność z Niemcami. Rozumiem, że wysoki sąd posiada wiadomości, operuje dostateczną ilością faktów dla oskarżenia oddziałów AK.
Jako Wódz Naczelny muszę odpowiedzieć w jakich warunkach dowodziłem, jak dowodziłem, żeby moja wina, moje przestępstwo wystąpiły prze sadem w jaskrawym świetle. Każdy dowódca odpowiada za wszystkie czyny armii, a więc i za działania wykonane w myśl jego rozkazów, jeżeli otrzymuje wiadomości od swoich podwładnych i przekazuje komunikaty swoim zwierzchnikom. Ponosi wtedy całkowitą odpowiedzialność. Nie może zrzucić z siebie odpowiedzialności za te wszystkie posunięcia, które dzieją się ze szkodą dla społeczeństwa.
Ale istnieje ogromna różnica miedzy dowodzeniem w normalnych, zwykłych warunkach i dowodzeniem Armią Krajową. Zwykłe dowodzenie jest zadaniem niezbyt trudnym. Dowódca dysponuje dostateczną ilością środków i możliwości, żeby utrzymać w ręku swoje oddziały. Z Armią Krajową rzecz się miała inaczej. Konspiracyjny żołnierz, konspiracyjny dowódca- to jednostka, która musi kryć się w podziemiu, z którą nie wolno wchodzić w kontakt, jak się to dzieje w normalnym, zwykłym życiu. Wszystko to stwarza trudności w nawiązywaniu kontaktu. Jeżeli łączność konspiracyjna miedzy podwładnym a dowódcą została już zerwana, nie łatwo ja znowu nawiązać. Mówię to w tym celu, żeby wysoki sąd zrozumiał, jakie trudności miałem przy dowodzeniu wschodnimi okręgami; w rzeczywistości tego dowodzenia nie było. Przed wybuchem Powstania Warszawskiego dowództwo Armii Krajowej miało nieźle zorganizowaną łączność, która działała w sposób należy. Powstanie Warszawskie oraz ofensywa Armii Czerwonej w 1944 roku odcięła dowództwo naczelne Armii Krajowej od okręgów znajdujących się na wschód od linii frontu, która przechodziła wzdłuż rzeki Wisły. Jedyna łączność, jaka pozostała-radio-szła przez Londyn. I nie wiem, czym istniała ona czy nie ponieważ do naczelnego dowództwa wiele nie dochodziło.
Kiedy po oddaniu Warszawy, objąłem dowództwo Armią Krajową, miałem kontakt jedynie z okręgami na zachód od linii frontu. Z wschodnimi okręgami żadnej łączności nie miałem. Toteż poczuwam się do odpowiedzialności za działania Armii Krajowej na zachód od linii frontu, który się utworzył latem 1944 roku. Za te zachodnie okręgi, którymi dowodziłem, odpowiadam całkowicie.
Pan prokurator oskarża mnie o zorganizowanie podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej i w tym oskarzeniu powołuję na mój rozkaz wydany nie w grudniu 1944 roku (powołanie NIE), jak jest powiedziane w akcie oskarżenia, lecz 19 stycznia 1945 roku. Bardzo jestem wdzięczny Panu prokuratorowi, że przytoczył ten rozkaz w całości. W oskarżeniu powołuje się on na mój rozkaz, który wydałem okręgowym komendantom Armii Krajowej; zachowywać kary żołnierskie i oficerskie, utworzyć zakonspirowane sztaby itd. W tym rozkazie, który Pan odczytał, nie ma mowy ani słowa o oddziałach. Przeciwnie, jest w nim powiedziane – rozwiązać oddziały, pozostawić tylko sztaby, i to nie zakonspirowane. Ten rozkaz jest dowodem tego, ze oskarżanie mnie o tworzenie oddziałów zbrojnych na tyłach Armii Czerwonej jest bezpodstawne. Jakie dane mogę przytoczyć przeciwko temu oskarżeniu?
Pan prokurator powołuje się na sam rozkaz, ja również powołuje się nań i dowodzę, że o oddziałach zbrojnych nie ma tam ani słowa. Pytałem moich kolegów z ławy podsądnych, pytałem wszystkich, czy wiedzieli o tych oddziałach-nie wie nikt. Nikt nie mógł odpowiedzieć twierdząco.
Jest jeszcze jeden dowód – rozkaz generała Kopańskiego, w którym mówi się, aby zachować kierownictwo i dowódców. I ten rozkaz był rozkazem, w myśl którego działałem. Istnieje mój rozkaz do komendanta zachodniego obszaru Sławbora, gdzie nie można znaleźć ani słowa o oddziałach zbrojnych. Mówi się tam o sieci organizacyjnej, ale ani słowa o oddziałach.
Myślę, że moje dowody, które potrafiłem zebrać jako oskarżony, są dostatecznie przekonywujące. Istotnie nie organizowałem żadnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej i oddziałów nie było. A jeżeli były, to skąd się wzięły? Sądzę, że jest tu nieporozumienie. Jest tu mowa o oddziałach, które zostały we wschodnich okręgach. Powiem o nich wtedy, kiedy będę mówił o terrorze.
Następny punkt oskarżenia – to organizacja NIE. Zadania tej podziemnej organizacji zostały sformułowane w akcie oskarżenia. Mówią, że odnośnie podziemnych oddziałów zbrojnych, które miały walczyć z Armią Czerwoną, powołałem się na rozmowę z generałem Sosnkowskim. Ale w tej rozmowie nie poruszono zagadnienia organizacji NIE. W akcie oskarżenia mówi się; Oskarżony Okulicki zeznał, że w lipcu 1944 roku Bór – Komorowski powiadomił go, że taka organizacja istnieje’’.
Pan prokurator powołał się na zeznania podsądnych; Jankowskiego i Jasiukowicz i innych. Istotnie w akcie oskarżenia są zeznania podsądnego Jasiukowicza, w których jest punkt następujący; ‘’Podając oficjalnie do wiadomości, że Armia Krajowa ulega rozwiązaniu, faktycznie, zakonspirowawszy, zachowaliśmy ją i usiłowaliśmy ukryć ten fakt przed Związkiem Radzieckim. Armia ta była przeznaczona do walki ze Związkiem Radzieckim i rzeczywiście uprawiała działalność dywersyjno-terrorystyczną na tyłach Armii Czerwonej…’’ Zdałem tutaj przed sadem pytanie podsądnemu Jasiukowiczowi, kiedy dowiedział się on o terrorze i dywersjach Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej. Odpowiedział, że dopiero tutaj w śledztwie. Nie mam żadnych dowodów, które mogły być potwierdzeniem, że żadnych oddziałów zbrojnych dla celów walki z Armią Czerwoną nie było również w organizacji NIE.
W akcie oskarżenia znajduje się rozkaz do Sławbora, dowódcy zachodniego obszaru. Rzeczywiście skierowałem 23 marca rozkaz do Sławbora. O czym mówi ten rozkaz do Sławbora? W tym rozkazie podana jest ocena sytuacji, wymienione są zadania, jakie ma wykonać; jest tam mowa o środkach pieniężnych, o tym, o jakie wiadomości mi chodzi. Ale nie ma w tym rozkazie ani słowa o oddziałach, ani o działaniach oddziałów zbrojnych. Gdyby takie oddziały istniały, czyżby nie były wspomniane w tym rozkazie? Powołuję się również na odpowiedzi tych podsądnych, których pytałem w sądzie, czy wiedzieli o oddziałach zbrojnych organizacji NIE. ?
Wszyscy odpowiedzieli jednogłośnie, że nikt z nich nie wiedział, a bardzo trudno byłoby zakonspirować je w ten sposób, żeby nikt nie wiedział o istnieniu oddziałów, gdyby istniały. Teraz o organizacji NIE. Pan prokurator wspomniał o oddziałach zbrojnych organizacji NIE i Armii Krajowej. Ale sztaby, które zachowałem, to nie organizacja NIE.
To nie jest to samo! Znajduje to swe potwierdzenie w oskarżeniu. To tylko kościec organizacyjny, ale nie oddziały zbrojne. Ale jeżeli nie ma tych zbrojnych oddziałów, to nie ma dywersji i nie ma terroru. Tych oddziałów nie było; nie ma żadnych dowodów na to, że pozostawiłem jakieś oddziały zbrojne Armii Krajowe.
W trzecim punkcie oskarżenia wymienia się działalność terrorystyczną i szpiegowską podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej i organizacji NIE. Akt oskarżenia powołuje się w tym punkcie na bardzo wiele przekonywujących dowodów i faktów zabójstw, dywersji, które dokonywane były przeważnie w okręgu wileńskim. Temu nie można zaprzeczyć. Istotnie takie fakty są. Ale w akcie oskarżenia nie ma ani jednego faktu odnośnie okręgów zachodnich, którymi istotnie dowodziłem. Naturalnie, nie znaczy to, że nie ponoszę odpowiedzialności również za wschodnie okręgi. Mój pogląd na zagadnienie terroru jest tego rodzaju, że terror podziemny powinien być uprawiany w tym wypadku, jeśli sieć organizacyjna jest dobra, kiedy akty terroru i dywersji nie pociągają za sobą klęski organizacyjnej. Wtedy terror i dywersja będą rzeczywiście celowe. Trzeba, żeby to miało realny sens. Tylko w takim wypadku terror i dywersje będą właściwą.
Sądzę, że oskarżanie mnie o kierowanie terrorem i dywersjami musiałoby mieć mocniejszą podstawę, aniżeli jakiś rozkaz. W śledztwie dowiedziałem się o tym terrorze, o faktach terroru i dywersji, które miały miejsce we wschodnich okręgach, z którymi nie miałem kontaktu i którymi nie dowodziłem. Uważam, że te fakty były bezmyślne i szkodliwe dla narodu polskiego. Uważam je za najgłupsze, jeśli można tak się wyrazić, działania. Tam, gdzie ja dowodziłem, zakazałem ich. Tam uczyniłem wszystko, co było w mojej mocy, żeby takich działań nie było i dlatego oskarżenie nie operuje faktami z zachodnich okręgów, którymi dowodziłem. Gdybym utworzył odziały zbrojne w celu terroru i dywersji, znalazłbym to swoje odzwierciedlenie w moim rozkazie do komendanta kieleckiego obszaru. Proszę o zaznajomienie się z tym rozkazem. W tym rozkazie nie ma ani słowa o terrorze i dywersjach. Pan prokurator przytoczył dokładne dane o ilości zabitych oficerów i żołnierzy Armii Czerwonej w wyniku terroru ze strony członków Armii Krajowej. Nie w celu usprawiedliwienia się, naprawdę z całą szczerością wyznaję, że to są próżne ofiary. Pochylam przed nimi czoła, składam hołd, im żołnierzom i oficerom Armii Czerwonej, ale ich tym nie wskrzeszę. Pan prokurator może myśli, że to jest z mojej strony manewr. Nie, to jest szczere. Jestem przekonany, że straty Armii Krajowej w tej bezmyślnej, głupiej walce są nie mniejsze. Ich też mi głęboko żal. Co było powodem tej niepotrzebnej, głupiej, szkodliwej, wchodzącej tylko na korzyść Niemcom – Przyznawałem to i przyznaję – walki ? Na procesie oskarżenie rzuciło bardzo jaskrawe światło na te fakty terroru, fakty wstrząsające. Padł cień na działania Armii Krajowej, którą przedstawiono w najbardziej odrażającym świetle. Prosiłem o wezwanie świadków, którzy tam wtedy dowodzili –komendantów obszarów, okręgów i dywizji, ażeby ich tutaj zbadać przed Sadem, żeby wyjaśnić, skąd wzięła swój początek taka szkodliwa, nikomu niepotrzebna walka. Przecież oni tam dowodzili, oni powinni wytłumaczyć, skąd się ta walka zaczęła. Niestety, było to niemożliwe do wykonania. Ja osobiście uważam, że powodem tej walki było nieuregulowanie stosunków dyplomatycznych miedzy Rządami Radzieckimi, a Polskim Rządem Londyńskim, który uważaliśmy za nasz prawowity Rząd. I żołnierze Armii Krajowej, uważając ten rząd za swój rząd prawowity, działali w przekonaniu, że postępują słusznie, dla dobra swojej Ojczyzny. Nieuregulowanie stosunków dyplomatycznych miedzy Polskim Rządem w Londynie a rządem radzieckim jest właściwą przyczyną, istotną przyczyną tej walki. To jest źródło niezgody. To wzmocniło płomień. Oczywiście wielką rolę odgrywała tutaj nieufność do rządu radzieckiego odnośnie jego zamiarów w stosunku do Polski. Żołnierze Armii Krajowej wierzyli rządowi, który uważali za swój rząd pracowity. A tam znajdowali powody do nieufności. Ta nieufność zrodziła się nie w czasie tej wojny. Trwa już kilka wieków. Tylko dwadzieścia lat byliśmy państwem niepodległym. Nie zapomnieliśmy 123-letniej niewoli, która przyszła ze wschodu, od carskiej Rosji. Nie wiedzieliśmy, jakie przemiany zaszły w narodzie rosyjskim. Nie wiedzieliśmy, że stanowisko wasze w kwestii narodowości jest teraz zupełnie inna, że obecnie Niepodległość Polski nie jest zagrożona. Czy nie wiedząc, jakie zaszły u was przemiany wewnętrzne, jak przebudowało się państwo i przetworzyli ludzie, czyż mogliśmy wierzyć, że teraz wkraczanie Armii Czerwonej do Polski nie przedstawia już groźby? To jest również przyczyna.
Co się tyczy szpiegostwa. Pan prokurator powiedział w swoim przemówieniu, że uznałem się za winnego przesyłania szpiegowskich wiadomości Wiem, Pan prokurator powołuje się na moją ocenę sytuacji, którą przekazałem do Londynu w styczniu 1945 roku. W ocenie tej powiedziałem rzeczywiście, że moim zadaniem ofensywa Armii Czerwonej rozpocznie się w najbliższych dniach. Ale żadnych wiadomości ze wschodnich okręgów nie miałem. Przyglądaliśmy się bardzo uważnie niemieckim oddziałom i to dało nam wiele wiadomości. Sądzę, że nikt nie może o to oskarżać mnie. Przekazałem te wiadomości na podstawie przygotowań Niemców do obrony. Ale to nie były wiadomości szpiegowskie, zebrane na tyłach Armii Czerwonej. Pan prokurator odczytał przed sądem cały rozkaz, który otrzymałem od Polskiego Sztabu Generalnego.  Istotnie, taki rozkaz był. Chcę powiedzieć, że ten rozkaz mówił o robocie wywiadowczej nie tylko przeciwko sowietom, ale również i przeciwko Niemcom. Wiem, że okręgi wprowadzając ten rozkaz w życie, mogły przekazywać wiadomości do Londynu. Wiem nawet, że II Oddział Polskiego Sztabu Generalnego w Londynie bardzo pragnął posiadać wiadomości o Armii Czerwonej. Przyznaję to. Dowiedziałem się o jednym takim wypadku w Okręgu Kieleckim. Ale ja zabroniłem tego. Powiedziałem, że to jest nikomu niepotrzebne. Nie przekazywałem do Londynu ani jednej wiadomości skierowanej przeciwko Armii Czerwonej. W akcie oskarżenia nie wspomina się ani o jednym takim wypadku. Zakomunikowałem Londynowi, że uważam to za niepotrzebne i szkodliwe.
Co się tyczy czwartego punktu oskarżenia- pracy nielegalnych stacji radiowych odbiorczo-nadawczych – uznaję się za winnego w całej pełni. W sprawie piątego punktu oskarżenia – planu przygotowania wystąpienia wojennego w bloku z Niemcami przeciw ZSRR. To nie odzwierciedla mojej dyrektywy z dnia 22 marca 1945 roku. Ja nie tego chciałem. Kiedy toczy się proces, chciałem, by ten mój rozkaz został odczytany w całości. Ma on wielkie znaczenie. O     ile mnie pamięć nie myli, powiedziałem w pierwszym punkcie tego rozkazu Związek Radziecki rzeczywiście zagraża Niepodległości Polski. Takie było moje zdanie. Na jakiej podstawie powiedziałem to? Na podstawie wiadomości, otrzymanych od Rządu Londyńskiego i na podstawie tego, że nie został jeszcze utworzony Tymczasowy Rząd Polski, który miał być utworzony na podstawie uchwały Konferencji Krymskiej.
W drugim punkcie tego rozkazu dałem ocenę międzynarodowej sytuacji politycznej. O ile pamiętam, pisałem, że zwycięstwo ZSRR nad Niemcami będzie nam zagrażało, że sprawa nie skończy się wyłącznie na rozgromieniu Niemiec, że wypadki potoczą się groźne nie tylko dla Polski, ale również dla interesów angielskich. Mówiłem, że nastąpi dalszy nacisk radziecki, presja. Takie jest moje zdanie.
Przewodniczący; O jakie naciski chodzi?
Gen. Okulicki ; Panie generale, myślałem, że tak będzie. Przecież swoje oceny przyszłości nie mogłem wyprowadzać z tego co jest mówiłem o przyszłości. A jako wniosek z tego – musimy domagać się Niepodległości, ale nastąpi to dopiero wtedy, kiedy wytworzy się sytuacja groźna nie tylko dla Polski, ale dla większej liczby państw.
Przewodniczący; O jakiej groźbie mówi podsądny?
Gen. Okulicki; Mówię o groźbie, która żyła w mojej wyobraźni, tak myślałem. W trzecim punkcie mego rozkazu mówiłem ‘’Sławborowi’’ o naszych zamiarach na przyszłość. Mówiłem w rozkazie zupełnie wyraźnie – żadnej walki nie toczyć. W rozkazie tym była dyrektywa – nie toczyć walki z PPR. Gdybym zamierzał toczyć tę walkę, byłoby inaczej. Nie chciałem żadnej walki na Tylach Armii Czerwonej, aby nie dać pola do oskarżeń, że popieram Niemców. I w tym rozkazie jest na to dowód. W drugim punkcie rozkazu mówi się – zachować siły, organizować siły. Ale zachować, organizować siły – to nie znaczy rozpocząć akcję terrorystyczną. Ten rozkaz został u mnie znaleziony przypadkowo, jest on istotnie rozkazem. Jest on świadectwem tego, że z mojej strony nie było terroru, dywersji, szpiegostwa. Przyznaję się do tego, co robiłem. Przyznaję się do tego, co robiłem. Przyznaje się, że nie podporządkowałem się rozkazom dowództwa Armii Czerwonej o oddaniu broni, że nie oddałem amunicji, przeciwnie, wydałem rozkaz ukrycia broni, ukrycia amunicji. Ponoszę całkowitą odpowiedzialność za zachowanie stacji radiowych, za zachowanie sztabów, za utworzenie nowej zakonspirowanej organizacji NIE, za to, że utrzymywałem łączność radiową z Londynem, jestem rzeczywiście winien, że prowadziłem wrogą propagandę przeciwko Armii Czerwonej, przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Pod tym względem jestem winien.
Terror i dywersje były – to jest fakt. Ale ja nie jestem winien terroru, kierowania, terrorem, kierowania dywersjami. Ja takich wskazówek Ne dawałem.
Pan prokurator w swoim przemówieniu przedstawił moją osobę w bardzo ciemnych barwach, ja sam nawet zacząłem się o siebie nie bardzo podobać. Ale myślę, że sam Pan prokurator nie jest głęboko przekonany o tym, co powiedział, ponieważ w jego rękach skupiła się wystarczająca ilość dowodów, mówiących o tym, że nie jestem aż takim odrażającym typem. Oskarżono mnie o to, że przybyłem do Polski jako emisariusz kliki emigracyjnej, w celu prowadzenia walki z Armią Czerwoną. Nie wiem, jakimi dowodami operuje Pan prokurator, że mnie tak ciężko oskarża. Mój przyjazd do Polski – to oczywiście fakt wrogi w stosunku do Związku Radzieckiego. Ale celem mojego przyjazdu do Kraju było zaktywizowanie walki przeciwko Niemcom. Przybyłem do Polski po to, aby Armia Krajowa wystąpiła w całej swej sile, gdy Niemcom będzie zadany decydujący cios. To jest bezsprzeczne. Świadek Janson oświadczył przed sądem, że po moim przyjeździe były otrzymane inne rozkazy. W niemieckim zapleczu miały miejsce działania terrorystyczne i dywersyjne. Można to sprawdzić. Są po temu wystarczające możliwości. Odnośnie mojej osoby Pan prokurator, powołuje się na zeznania mojego kolegi Bienia, oświadczył, że jestem awanturnikiem, który odpowiada za Powstanie Warszawskie. Przyznaję, że w znacznej mierze kierowałem Powstaniem Warszawskim, ale nie uważam siebie za awanturnika. Uważam, że Warszawskie Powstanie nie było awanturą. Jeżeli z politycznego punktu widzenia można oceniać Powstanie Warszawskiej jako awanturę, to z żołnierskiego punktu widzenia taka ocena jest niesłuszna, a ja stoję przed sądem najwyższym armii czerwonej.
Pan prokurator przedstawił mnie jako reakcjonistę, jako szczerego następcę Bór – Komorowskiego, jako jakiegoś arystokratę, podkreślając, że nawet partia Stronnictwo Ludowe nie miała do mnie zaufania. O ile zrozumiałem, oświadczenie Pana prokuratora nie jest ścisłe. Wczoraj mój kolega z ławy – Bagiński- powiedział; póki był Bór – Komorowski, oni, Stronnictwo Ludowe, nie mieli zaufania do dowództwa Armii Krajowej, i podkreślił, że wszystko zmieniło się dopiero po moim przyjściu. Nie jestem ani arystokratą ani reakcjonistą.
Jaki jest mój pogląd na sprawę polsko-radziecką? Chcę o tym powiedzieć przed sądem. Chociaż Pan prokurator przedstawił mnie jako podstępnego wroga Związku Radzieckiego, jako reakcjonistę, który współpracował z Niemcami – choć nie zostało to dowiedzione wprost – muszę oświadczyć, że żadnej wrogości w stosunku do Związku Radzieckiego nie odczuwam. Moja działalność nie była wroga i nie była inspirowana wrogością. Była inspirowana nieufnością. Przyznaję, że moja działalność była inspirowana nieufnością w stosunku do Związku Radzieckiego. Dlatego też nie miała ona agresywnego charakteru obrony. Wiem, że Polski Naród szczerze pragnie przyjaźni z narodem radzieckim. I uważałbym się za wielkiego przestępcę, gdybym również nie pragnął przyjaźni. Ja pragnę, szczerze pragnę przyjaźni pod warunkiem, żeby była zachowana Niepodległość Polski. To – conditio sine qua nom. Tego rodzaju wyjscie widziałem w uchwałach Konferencji Krymskiej. Brałem udział w tym posiedzeniu, na którym polityczni przedstawiciele Polski postanowili, że kraj powinien przyjąć uchwały Konferencji Krymskiej, że na tej podstawie powinniśmy zacząć budować Państwo Polskie, demokratyczne Polskie Państwo. Ja osobiście wypowiedziałem wówczas swoje zdanie. Było to zdanie tego rodzaju, że powinniśmy przyjąć uchwały Konferencji Krymskiej. Można mi powiedzieć; Ale Pan kontynuował swoją działalność? Tak kontynuowałem, ponieważ uchwały – to jeszcze nie wszystko. Drugi fakt. Umowa miedzy Rządem Polskim a Związkiem Radzieckim – to fakt o doniosłym znaczeniu. Doprowadzi on istotnie do pokojowego i przyjaznego współżycia narodu Polskiego i radzieckiego. Naród Polski ma wiele wad jest bardzo niespokojny, ale posiada jedną dobra cechę – miłość wolności i sądzę, że jego historia jest dostatecznym po temu dowodem.
Wszystko to co powiedziałem, to jest mój ostatni pogląd na sprawę dalszych stosunków pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim. Mówię nie po to, żeby złagodzić wniosek Pana prokuratora, zniżenia wymiaru kary. Wystarcza, że uznaję się za winnego.
Wiem teraz, że popełniłem błędy. Na czym polegał mój błąd? Nieufność do Związku Radzieckiego – to mój największy błąd. I zaufanie do swojego Rządu. To wszystko. Na tym polega moja wina. Ale jak mogłem nie wierzyć swojemu Rządowi, który uważałem za mój Rząd? Niełatwe było moje życie w okresie dowodzenia Armią Krajową. Było ono ciężkie. Był to jeden z najcięższych okresów.
Spełniłem swój obowiązek względem Ojczyzny, jak żołnierz, który działał stosownie do rozkazów swojego Rządu. Wy, panowie sędziowie, spełniliście swój, tak wam nakaże wasze sumienie, honor.
Wiersz: Na proces moskiewski - Kazimierz Wierzyński
Oskarżajcie nas wszystkich, nie tylko szesnastu,
Sądźcie poległych w grobie, to też winowajcy,
Sądźcie szkielet, co z wojny pozostał się miastu,
Gdy wyście jeszcze z djabłem kumali się, zdrajcy.

Oskarżcie także wolność, nieznane wam słowo,
Ten odwieczny zabobon, co zawsze nas dzieli,
Cały kraj polski weźcie, zamknijcie go w celi
I wprowadźcie pod sztykiem na salę sądową.

I choć wyrok spiszecie w ciemnicach swych na dnie
By w kremlińskiej go potem ujawnić asyście,
Jeszcze ten, kto jest wolny, bez trudu odgadnie,
Że zbrodniarzem w tej sali nie my, ale wyście.

My przyjmiemy wasz werdykt. Nie zdoła was zawieść
Polska pamięć i długie pokoleń wspomnienia,
Bo cokolwiek się stanie, jak świat się pozmienia,
Niezmienna wasza przemoc i gwałt i nienawiść.

Lecz kto wolny, a myśli, że z oczu odpędzi
Upiora waszych jaskiń, bagienny wasz opar,
Błądzi, bo moskiewskiego świat uląkł się sędzi,
Wolnych w walce opuścił, ciemiężcę ich poparł.

I osądził się hańbą i skazał na siebie,
Uciekłszy od rozumu, szaleńczy trybunał,
I z djabłem się na polskich mogiłach pokumał
I potępiony będzie na ziemi i niebie.


Odcisk kciuka gen Leopolda Okulickiego pobrany przez NKWD w 1945

8 października 1945r. , gen. Stanisław Kopański wydaje rozkaz o następującej treści.
''Stwierdzam dla celów ewidencyjnych i gospodarczych, że gen. bryg. OKULICKI Leopold na skutek ubycia z szeregów Polskich Sił Zbrojnych został skreślony ze stanu z dniem 30 września 1945r.''
W późniejszych latach pojawiają się fałszywe opinie od choćby - choroba, alkoholizm,
śmierć w więzieniu we Wronkach itp.
Z tymi plugawymi oszczerstwami i kłamstwami legenda generała przetrwała i ma się bardzo dobrze.
Jedynie sumienia niespokojne tych co je zagłuszali oraz zwalczali pamięć o Bohaterze Niepodległej przez dziesięciolecia.




Hymn Armii Krajowej

Naprzód, do boju, żołnierze,
Polski Podziemnej. Za broń!
Boska potęga nas strzeże.
Woła do boju nas dzwon.

Godzina pomsty wybija
Za zbrodnie, mękę i krew.
Do broni! Jezus, Maryja!
Żołnierski woła nas zew.

Zorza wolności się pali
Nad Polską idących lat.
Moc nasza przemoc powali.
Nowy dziś rodzi się świat.

Godzina pomsty wybija…

Za naszą Wolność i waszą,
Bracia, chwytamy za miecz.
Śmierć ani trud nas nie straszą.
Zwycięski orle nasz, leć.

Godzina pomsty wybija…




Adam Bień wspomina , że udało mu się nawiązać kontakt z więzionym generałem przez ścianę celi nr 62 wystukując Mazurka Dąbrowskiego. 24 grudnia 1946r. o godzinie 11-tej do celi generała , wchodzą oprawcy i krótko coś mówią . Po zamknięciu drzwi natychmiast słychać walenie po ścianie
pięściami . Po chwili ktoś wrócił i generał został wyprowadzony . Co było dalej jak zginął nie dowiemy się zapewne nigdy.
Czy był to strzał lub trucizna ? Więźniowie Łubianki ginęli od strzału w tył głowy.
Miejsce pochówku nie znane . Władze sowieckie w 1956 roku podają informacje do Szwedzkiego Czerwonego Krzyża , że zwłoki zostały spalone w krematorium.

W toku prowadzonego śledztwa prokuratorzy w teczce osobowej gen. Leopolda Okulickiego odnaleźli m.in. jego akt zgonu wystawiony przez lekarza więziennego. Na podstawie tego i innych dokumentów odtworzono ostatnie godziny życia generała. Do szpitala więziennego Butyrki w Moskwie trafił on 23 grudnia 1946 r. z powodu ostrej niedrożności jelit. Operowany został tego dnia o godzinie 23.00. Zmarł 24 grudnia 1946 r. o godz. 13.15. Po sekcji zwłok stwierdzono, że śmierć gen. bryg. Leopolda Okulickiego nastąpiła na skutek porażenia serca na podłożu zatrucia w związku z rozległym zapętleniem dolnego odcinka jelita cienkiego. 28 grudnia 1946 r. wydano na piśmie zezwolenie na kremację zwłok pokrzywdzonego.
 Zmanipulowana teczka osobowa informująca o śmierci gen. Okulickiego jakoby śmierć nastąpiła w wyniku porażenia serca to standardowa oficjalna procedura wobec więźniów NKWD.
Wysyłana taka informacja do rodzin w czasach ZSRR, które interesowały się losami swoich bliskich.
Po 1989 ich ciała odnajdowano w mogiłach zbiorowych na terenie ZSRR z przestrzeloną czaszką, śmierć następowała natychmiast.
Naprawdę generał Okulicki został zamordowany strzałem w tył głowy ''Metoda Katyńska'', metoda wyroków śmierci NKWD na więźniach ZSRR.
Egzekucja NKWD na polskim żołnierzu w filmie KATYŃ


Butyrki (ros. Бутырская тюрьма) – więzienie przejściowe i śledcze w Moskwie, służące także do przetrzymywania więźniów politycznych. Drugie obok Łubianki, znane moskiewskie miejsce kaźni w okresie stalinowskim.  Powstało jeszcze w XVII wieku jako jedno z najcięższych więzień państwa rosyjskiego. Po upadku powstania styczniowego Rosjanie więzili tu tysiące polskich powstańców. Na przełomie wieku XIX i XX przewijało się przez nie rocznie 25-35 tys. ludzi.  W ZSRR było to jedno z najcięższych więzień śledczych. Przetrzymywano w nim m.in. ofiary "procesu szesnastu". 24 grudnia 1946 został tam zamordowany gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek"

Między nas Pan Jezus wszedł
Na więziennym stołku siadł
Między nas Pan Jezus wszedł
Czarny chleb z nami jadł
Hej kolęda, kolęda, Betlejem kolęda
Aniołowie, pasterze
Hej kolęda, kolęda, Łubianka kolęda
Ciemna noc odszedłeś


W Wigilię Bożego Narodzenia 1946 roku, w sowieckim więzieniu został zamordowany generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” – niezłomny żołnierz do końca walczący o Niepodległą Polskę.
Generał Leopold Okulicki był Legionistą, oficerem Wojska Polskiego II RP, współtwórcą Służby Zwycięstwu Polski, Komendantem Okręgu Łódzkiego Związku Walki Zbrojnej, Komendantem Okupacji Sowieckiej ZWZ, współorganizatorem Armii Polskiej w Związku Sowieckim i Komendantem Głównym Armii Krajowej, NIE – skazanym w moskiewskim procesie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego.
Cześć Jego Pamięci.

Cmentarz Wojskowy na Powązkach symboliczna mogiła generała Leopolda Okulickiego w Warszawie

Symboliczna mogiła na Cmentarzu Dońskim generała Leopolda Okulickiego w Moskwie
Decyzją Plenum Sądu Najwyższego ZSRR 19 kwietnia 1990 roku generał został zrehabilitowany za bezprawny proces moskiewski 1945r. Rosja mordując generała Leopolda Okulickiego dopuściła się zbrodni przeciwko ludzkości.

Wasilij Wasiliewicz Ulrich, Ульрих, Василий Васильевич, (13 lipca 1889 - 07 maja 1951) był sędzią Radzieckiego reżimu Stalina. Generał, Prezes Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR.
Na procesie ruskim szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego w dniach 18–21 czerwca 1945 r. w, w tym Generała Leopolda Okulickiego przewodniczący Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR. Ogłosił haniebny wyrok skazujący o ''winie'' gen Leopolda Okulickiego.
W tym charakterze, Ulrikh pełnił funkcję sędziego przewodniczącego w wielu głównych procesów pokazowych Wielkiej Czystki w Związku Radzieckim . Po rewolucji bolszewickiej, Lew Trocki zabezpiecza mu wejście do Czeka . Ulrikh następnie służył dla wielu sądów wojskowych, uzyskując awanse od Stalina, który cenił sposób, w jaki przeprowadzał on swoje obowiązki i jego lakoniczny styl raportowania działań. 
Nikołaj Afanasyev Porfirievich, Николай Порфирьевич Афанасьев (1902 -. 1979) gen. mjr służby sprawiedliwości ZSRR. W marcu 1945 roku Naczelny prokurator wojskowy armii sowieckiej.
 Oskarżyciel państwowy reprezentujący interes ZSRR w procesie ruskim szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Generała Leopolda Okulickiego.

1938- 1939 Wojskowy Prokurator Orłow Okręg Wojskowy, 1939- 1942 Zastępca Wojskowego Prokuratora Armii Czerwonej, 1940 Pełniący obowiązki szefa prokurator wojskowy Armii Czerwonej, 1942- 1945 Naczelny prokurator wojskowy z transportem kolejowym 1945, Naczelny prokurator wojskowy z Armii Czerwonej 1946- 1950, Naczelny prokurator wojskowy Sił Zbrojnych 1946- 1950, Zastępca Prokuratora Generalnego ZSRR, 1950 Emeryt.

Roman Andriejewicz Rudenko,Роман Андреевич Руденко, ur. 30 lipca 1907 w Nossowce, zm. 23 stycznia 1981 w Moskwie, Był prokuratorem z Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej z 1944-1953 i prokurator generalny całego Związku Radzieckiego od 1953 roku.
Drugi sowiecki prokurator główny- oskarżyciel państwowy na rozprawie głównej w procesie ruskim szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Generała Leopolda Okulickiego. Reprezentujący interes ZSRR.
Funkcja Generalny Prokurator Wojskowy Armii Czerwonej, Radca państwowy służby sprawiedliwości 2 klasy.
Rudenko był również komendantEM obozu NKWD Nr specjalny 7 , dawny niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny, aż do jego zamknięcia w 1950 roku. Z 60.000 więźniów przetrzymywanych tam pod jego nadzorem, 12.500 zmarło z powodu niedożywienia i chorób.
Prokurator Stalina. Podczas Wielkiego Terroru był członkiem trojki NKWD regionu donieckiego.
Od 1951 r. członek Rady Najwyższej ZSRR. Był członkiem Komitetu Centralnego KPZR .


W skład sądu na procesie ruskim szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Generała Leopolda Okulickiego zasiadali;
L.Dimitrijew gen. mjr służby sprawiedliwości ZSRR, Członek Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR, członek sądu.
J. Dietistow pułkownik służby sprawiedliwości ZSRR, Członek Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR, członek sądu.
A. Batner pułkownik służby sprawiedliwości ZSRR, sekretarz.
Włodzimierz Kudriawcew podpułkownik służby sprawiedliwości, sekretarz.
Adwokaci, Iwan Braude, W. Michalewski, N. Miłowidow, S. Kaznaczejew, W. Markiewicz, M. Ocep i S. Plewako, Członkowie Moskiewskiego Kolegium Adwokatów, ''obrońcy''.
Cały proces gen Leopolda Okulickiego został zmanipulowany, nagranie zmontowane, a stenogramy z czterodniowego procesu nigdy w całości nie zostały opublikowane. Jedynie wycinek zmanipulowany pojawił się w 1945 wydany jako sprawozdanie sądowe na potrzeby propagandowe Rosjan.
Gen. Leopold Okulicki podczas procesu 1945

Wasilij Wasiliewicz Ulrich
Wasilij Wasiliewicz Ulrich
Wasilij Wasiliewicz Ulrich
Wasilij Wasiliewicz Ulrich
Ławnik, L.Dimitrijew gen. mjr służby sprawiedliwości ZSRR
Nikołaj Afanasyev Porfirievich
Ławnik, J. Dietistow pułkownik służby sprawiedliwości ZSRR
Roman Andriejewicz Rudenko
Roman Andriejewicz Rudenko
Cytat z Rudenki na procesie; '' Z mrocznych zaułków ciemnego Podziemia, te bawiące się w politykę marionetki wszyscy Oni wyciągnęli swe zbrodnicze ręce usiłujące zadać nacierającej Armii Czerwonej zbrodniczy cios w plecy. Wy ślepe krety Polskiego Podziemia uważaliście naszą wspaniałomyślność za słabość. Psiaczki wyłażą ze skóry, by zerwać próbę wzmocnienia stosunków miedzy Polską a Związkiem Radzieckim. Polskie Podziemie, którym kierował Rząd Emigracyjny wybrało blok z Niemcami. A jednak towarzysze sędziowie. Uważam za rzecz możliwą nie domagać się dla Nich najwyższego wymiaru kary. Wasz wyrok brzmiąc będzie jak głos ''prawdziwej sprawiedliwości'', jak groźne ostrzeżenie dla wrogów Związku Radzieckiego. ''
Wspomnienia jednego ze świadków w procesie moskiewskim Bronisława Szeremeta;
B.S: We Lwowie włączył się Pan w działalność podziemną NOW-AK. Chciałbym zapytać o Pański stosunek do akcji "Burza". Dowodził Pan wtedy plutonem w dzielnicy Lwów-Sródmieście. B.Sz.: Byłem wtedy, jak i obecnie przeciwny tej akcji, ale rozkazów musiałem słuchać. Mój pluton podczas akcji zajął budynek Poczty Głównej. Po wyparciu Niemców, wywiesiliśmy na budynku 4 chorągwie: polską, angielską, amerykańską i sowiecką. Po kilku godzinach pojawiły się wojska sowieckie, za nimi NKWD i natychmiast zdjęli wszystkie chorągwie za wyjątkiem sowieckiej. Na swoją odpowiedzialność dałem rozkaz żołnierzom nie ujawniać się i zejść do podziemia. Zaraz na drugi dzień zostało aresztowane dowództwo lwowskiej AK... B.S: 5 marca 1945 r. w wyniku zdrady ze strony Czesława Rutkowskiego ps. "Borowik", członka konspiracji (który żyje do dzisiaj w Polsce, w Olsztynie, w czasach PRL był pułkownikiem UB, później pracował na placówce dyplomatycznej w Chinach) został Pan aresztowany przez kontrwywiad "Smiersz". Podczas nieudanej próby ucieczki zostaje pan ciężko ranny. Proszę powiedzieć o późniejszym przewiezieniu pana do Moskwy w związku z procesem Szesnastu. B.Sz: Zanim odpowiem na postawione pytanie, zatrzymam się krótko na osobie Cz. Rutkowskiego, haniebnym zdrajcy, który był wtyczką NKWD w strukturach Armii Krajowej, najpierw w Inspektoracie Stryjskim AK, a po wypełnieniu tego zadania został przerzucony na teren Lwowa, gdzie spowodował olbrzymie szkody w konspiracji. Jeszcze dziś z pamięci mogę wymienić pseudonimy i nazwiska kilkunastu osób, które wydał w ręce NKWD. W PRL kontynuował swoją haniebną rolę. Sądzę, że dziś jako wielce zasłużony dla PRL emeryt, jest bardzo zadowolony z drogi, która zapewniła mu karierę i wygodne życie. Teraz wrócę do zadanego pytania. 25 maja 1945 r. przewieziono mnie, jeszcze nie zupełnie wyleczonego z rany, samolotem do Moskwy. Było nas 18 zebranych ze wszystkich lwowskich więzień. Nikt z nas nie wiedział po co nas tam przywieźli. W Moskwie osadzono mnie w pojedynczej celi na Łubiance. Zdziwił mnie luksus tego pomieszczenia (biała, czysta pościel, stolik nakryty czystą serwetką). Nocą wyprowadzili mnie na przesłuchanie. Śledztwo prowadził pułkownik w obecności tłumacza - Żyda. Najpierw zadał mi standartowe pytania: nazwisko, miejsce urodzenia itp. Później podniesionym głosem zapytał: "Skolko ty ubił sowietskich sołdatow?". Odpowiedziałem po polsku, nie przyznając się do znajomości rosyjskiego, że my Polacy od momentu napaści walczyliśmy z Niemcami a nie z Czerwoną Armią - i za to jesteśmy przez was teraz więzieni. Gdy tłumacz mu to przetłumaczył, ten rozwścieczony wrzasnął : "Ty polska swołocz, po co ciebie tu przywieźli zamiast zastrzelić na miejscu we Lwowie. Zabrać go stąd!!!" B.S: Wtedy nie wiedział Pan, że chcieli Pana wykorzystać w Procesie Szesnastu jako świadka oskarżenia, a rana miała służyć jako dowód, że walczył Pan z sowietami? B.Sz: Nie wiedziałem nic. Na Łubiance trzymali mnie tydzień, później przewieziono mnie do tzw. Butyrek. Z początkiem lipca 1945 r. zebrano nas wszystkich więźniów ze Lwowa z jednej celi i wtedy dopiero dowiedziałem się od biorących udział w tym procesie tj. ppłk. Jansona, Komendanta Obszaru Lwowskiego AK i mjr. Zdzisława Pacaka, Komendanta Inspektoratu Stryjskiego AK, iż w czerwcu odbył się proces 16-tu Przywódców Polski Podziemnej. Zorientowałem się wówczas, że mnie rannego przywieziono do Moskwy, aby wykorzystać jako dowód walki AK z Armią Czerwoną. Po pierwszym przesłuchaniu kiedy zorientowano się, że nie uda im się przerobić mnie na posłusznego świadka oskarżenia, przewieziono mnie wraz z innymi, którzy nie brali udziału w procesie z powrotem do Lwowa. Otrzymałem wyrok śmierci przez rozstrzelanie. B.S: Co odczuwał Pan po ogłoszeniu wyroku? B.Sz: Mocno wierzyłem, że mimo wszystko przeżyję. Była we mnie jakaś wewnętrzna siła, do dziś nie mogę tego zrozumieć i wytłumaczyć. Bezpośrednio po wyroku, ja i mój kolega na to samo skazany roześmialiśmy się, budząc zdziwienie bolszewików. Potem przynieśli świstek papieru, abym napisał prośbę o ułaskawienie do Rady Najwyższej ZSRR. Nie napisałem. B.S: Zatem godził się Pan na pewną śmierć? Musiał się pan liczyć z tym, że nie prosząc o łaskę napewno Pana rozstrzelają? B.Sz: Liczyłem się z tym , że mnie zabiją, wiedziałem, co zrobili z oficerami w Katyniu. Byłem przygotowany więc na to, że podzielę los moich kolegów, którego uniknąłem kilka lat wcześniej. Miałem także świadomość, że żadna prośba mnie nie uratuje - po co miałem upokarzać się przed ludobójcami? B.S: Potem było oczekiwanie na wykonanie wyroku w celi śmierci. B.Sz: Było to więzienie we Lwowie przy ul. Zamarstynowskiej. Cele śmierci mieściły się w piwnicy. Po przewiezieniu mnie tam, rozebrali mnie do naga przed żelaznymi drzwiami. Gdy drzwi uchylili i wepchnęli mnie do środka, pomyślałem wtedy, że to już koniec, że strzelą mi w tył głowy. Okazało się, że znalazłem się w niewielkiej celi, wypełnionej do granic możliwości więźniami. Przykre wrażenie robiły ślady po kulach które zostawili bolszewicy, rozstrzeliwując więźniów w czasie ucieczki przed Niemcami w czerwcu 1941 r. Po dwóch miesiącach oczekiwania zamieniono mi karę śmierci na 20 lat katorgi. B.S: W 1946 r. przewieziono pana do łagrów w Kazachstanie. Przebywał Pan w obozie w Dżezkazganie, później w Spassku koło Karagandy. Ostatnie 3 lata - w łagrze w Poćmie w Mordowskiej Republice. To ponad 14 lat... Jak udało się Panu przeżyć to wszystko? B.Sz: W tym wszystkim pomogła mi głęboka wiara w Opatrzność Boską. Przez cały czas myślałem, że jeśli wtedy mnie nie rozstrzelali to Łaska Boża i znak, że tym bardziej teraz muszę przeżyć. B.S: A jak Pan zniósł te lata pod względem fizycznym, zmuszany do niewolniczej pracy przy znikomych racjach żywnościowych? B.Sz: Przeżyłem także dzięki mojemu inwalidztwu (niedowład prawej ręki) - następstwu rany postrzałowej. Gdyby nie ta okoliczność skierowano by mnie do najcięższych prac w kopalniach. Np. w Dżezkazganie były kopalnie rudy miedzianej. Zdrowy człowiek po przepracowaniu tam niedługiego okresu czasu zapadał na pylicę, później na zapalenie płuc, gruźlicę... Ja pracowałem głównie na budowach, jedną ręką nosiłem wiadra z wodą, byłem siłą pociągową w dowożeniu materiałów budowlanych wozami czterokołowymi itp. Były chwile ciężkie, beznadziejne, zdawało się, że to już koniec, szczególnie gdy przychodziła jakaś choroba. Ale mimo tego zawsze pojawiała się pomocna dłoń - często z najmniej spodziewanej strony. Opisałem takie niemal graniczące z cudem chwile w mojej książce pt. "Powroty do Lwowa".

Czesław Łotarewicz. Wspomnienia TVP

Film, I Am Not Alone-Nie Jestem Sam,  1956, reżyseria; Arnold Laven. USA
                Victor JoryjakoZ. Stypułkowski


Film na podstawie książki  pt. ''Zaproszenie do Moskwy'', Stypułkowski, Zbigniew (1904-1979) więźnia na procesie moskiewskim szesnastu. Ukazuje metody NKWD wobec sądzonych 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego w tym gen. Leopolda Okulickiego.

28 marca 1945 wraz z innymi przywódcami polskiego państwa podziemnego Stypułkowski zwabiony w Pruszkowie przez Iwana Sierowa pod pretekstem rozmów w sprawie wykonania postanowień konferencji jałtańskiej, aresztowany przez NKWD i wywieziony na moskiewską Łubiankę. W śledztwie jako jedyny odmówił nawet formalnie przyznania się do "winy".  Sądzony w pokazowym procesie szesnastu w Moskwie w czerwcu 1945 został skazany na cztery miesiące więzienia. W sierpniu 1945 powrócił do Polski. Zagrożony aresztowaniem 30 listopada 1945 opuścił kraj, wywieziony przez oficerów 1 Dywizji Pancernej PSZ, Maczkowców w konwoju UNRRA. W kilka godzin po wyjeździe UB było w jego warszawskim mieszkaniu.  Z Niemiec wyjechał do Włoch, gdzie wstąpił do 2 Korpusu. Wraz z jego żołnierzami ewakuował się w 1946 do Wielkiej Brytanii, łącząc się z rodziną (matka i żona przeżyły wojnę, syn wyjechał wraz z nim z Polski).  W latach 1954–1966 członek Egzekutywy Zjednoczenia Narodowego – władz wykonawczych Rady Jedności Narodowej – emigracyjnego substytutu parlamentu. Po śmierci ambasadora Józefa Lipskiego, który był nieoficjalnym przedstawicielem Egzekutywy w Waszyngtonie, w latach 1959–1970 Zbigniew Stypułkowski był jego następcą.  Autor wspomnień W zawierusze dziejowej (1951) (wyd. II rozszerzone pt. Zaproszenie do Moskwy). (trzy wydania angielskie i amerykańskie, wydanie francuskie, portugalskie, hiszpańskie i arabskie). Książka jest barwnym opisem wojennych przeżyć autora i bardzo cenną analizą metod śledczych NKWD stosowanych wobec aresztowanych członków władz polskich (a w konsekwencji także wobec innych ofiar procesów pokazowych w ZSRR i innych krajach komunistycznych doby stalinizmu). Wydanie angielskie poprzedził przedmową Hugh Trevor-Roper.

 W październiku 1989r. Prokurator Generalny w Warszawie, zwrócił się do Prokuratury Generalnej Związku Sowieckiego o postępowanie rehabilitacyjne w sprawie generała Okulickiego i pozostałych skazanych.

19 czerwca 1990r. Polski Konsul Benedykt Szpyrka otrzymał w radzieckim MSZ pismo następującej treści; Decyzją Plenum Sądu Najwyższego ZSRR z 19 kwietnia 1990 roku sprawa karna wobec byłego dowódcy Armii Krajowej generała brygady Armii Polskiej Leopolda Okulickiego, jak również członków Podziemnego Polskiego Parlamentu i Rządu J. Jankowskiego, A. Bienia, S. Jasiukowicza, K. Pużaka, A. Zwierzyńskiego, K. Bagińskiego, J.H. Czarnowskiego, S. Mierzwy, Z. Stypułowskiego, K. Chacińskiego i A. Pajdaka została umorzona z braku znamion przestępstwa w ich działaniach.
Decyzją Plenum Sądu Najwyższego ZSRR 19 kwietnia 1990 roku wyrok z 21. 06. 1945 wydany na bezprawnym proces moskiewskim generała został unieważniony.


Podstępne ujęcie i proces 16 najwybitniejszych Przywódców Polskiego Państwa Podziemnego było  przeprowadzone przez NKWD. Polscy politycy i dowódca wojskowy zostali aresztowani w marcu 1945 i  porwani do Moskwy. Powiedziano im, że jadą na konsultację z rządami wielkich mocarstw. Niebawem, 18 czerwca 1945, odbył się ich moskiewski proces.W wyniku tego procesu, niektórzy zostali zamordowani, w tym gen Leopold Okulicki. Choć sama rehabilitacja życia nikomu nie wróci. Symboliczny akt w roku 1990 udowadnia perfidię i brak honoru wydających ten haniebny wyrok. Winni zbrodni na generale nie zostali nigdy skazani. Rosja mordując generała Leopolda Okulickiego dopuściła się zbrodni przeciwko ludzkości.

Cześć Pamięci Poległych
Trevor-Roper.

 The Sydney Morning Herald, Tuesday 19 June 1945

 SABOTAGE BY POLES  ADMITTED I  Moscow Trial  Evidence  Our Staff Correspondent and A.A.P.  LONDON, June l8.-The trial of 16 prominent Poles on charges of preparing diversionary acts in the rear of the Red Army in Poland opened in the Ballroom of the Trade Union Hall at Moscow to-day, reports the Moscow correspondent of the British United Press. All except one of the accused pleaded wholly or partly guilty.  Moscow Radio »ays that the hearings are in open session under the presidency of Colonel-General Vassili Ulrich, a member of the Plenum of the Supreme Soviet Court.  The Poles, in addition to being charged with organising diversionist activity in the rear of the Red Army, are charged with organising raids by under- ground armed detachments and conducting propaganda hostile to the Red Army and also with failing to hand over radio transmitters, printing equipment, arms, and ammunition and using them for criminal purposes.  "TERRORIST ACTS ORDERED"  Only 15 oí the 16 accused were In the dock. The president of the Court said that the other man, named Jajdak, was too sick to attend. The accused were well dressed and shaven and seemed calm. They all ap- peared to have a command of the Russian language.  According to Moscow Radio, Jansen, one of the accused, who was a commander in the Lwow district, said in evidence: "I re- ceived a special instruction in Warsaw to the effect that terror- ist acts against the Red Army and Russian representatives should be carried out, and pre- cautions taken to shift the guilt on to Ukrainian Nationalists."  Moscow Radio says that Gene- ral Okulicki, former Comman der-in-Chief of the Polish Home Army and one of the accused, admitted in evidence that the Instructions to which Jansen re- ferred were known to him.  Another accused, Jankowski, Vice-Premier of the Polish Government in exile in London, and its delegate to Warsaw,  said: "General Okulicki in- formed me and Ministers of the Polish Underground Government that the underground Krejewa army had been formally dis- banded, but members had to keep their arms, equipment, and radio transmitters in working order. This was done with a view to creating in the rear of the Red Army a new and care- fully camouflaged military poli- tical organisation."  Moscow Radio quoted Jankow ski as adding: "Okulicki in- formed a conference at Crakow, which I and my deputy, Weicko wicz, attended, that he had re- ceived instructions either from the supreme commander of the Polish Army or from the London Polish Government to the effect that it was proposed to form a new and well-camouflaged army based on the underground Kre- jewa army,"  Jankowski explained that the new organisation was to fight for Poland's independence, "which in our opinion was threatened by Russia."  UTMOST PUBLICITY WANTED  General Okulicki made a sur-j prise move early in the trial I  when he demanded that Polish officers, who, he asserted, were In Russian hands, should bel railed as witnesses to actions of the Polish People's Army and relations between the People's Army and the Red Army In Poland General Okulicki is also accused of conducting intelli- gence work and spying against  the Red Army  Genei ! Okulicki also asked that »udenec should be taken from n British ofncei whase name he could  nnt remembei  The Court ipserved Its decision on the lequel  The prosecutions indictment cited an 01 dei alleged to have been Issued bv Geneial Okulicki addiessed to a Colonel Slaboia on March 22 in which OkuhcU said A So\ict vic toi y over Geimany will threaten not only  Britain s inteiests throughout Euiope .mt all Euiope as well Considenn? the Bnti,h aie inteiestcd in Euiope Rntain will mobilise all Eui ope s foi ces Into an anti-Soviet bloc"  Ru.sia is not attempting lo withhold tiom the world detiiH oí pioccedinRs in the ma=.s tua! of the Ifi POIPS who Terr iiipsfpri in Mairli while on their «v to a onnfripnrp in Moscow On 'he connan the Soviet appeals de- e-mined that the trial shall receive the utmost publicity  No "Gesture" Likely  Elaborate ananqements ha\e been made to engine thal the Piess will be kept well informed Passes ha\e  been issued lo the lol euri conespon dents in Moscow ¡mci thousands of photograph, and films will b° distn buieri a> quickh as possible through  out Pus=m and abioari Iheie is even tlip possibilité that the mai ma/ be broadcast. Allied Embassies liaxe been invited to send lepresentatnes in otaer that the\ will he able to tepon b?rk to their Go\ernments  General Uli ich \\TS piesirient of the Couit which tried and found puilty the British Metiopolitan-Vickeis ensineeis on espionage and wieckins ehaigcs in 10J1 He was also Judpe at the tieason tuais of Kimcnev and Zinouei in Uli ind lîidek in 1937 ill or whom ^ »le impii oned foi complicity in anti Stil plots  The sugestión in some ne\ sn>peis, sbioad that M"i«,hal Stilin misht re  lease the Poles "as a gesture" has not been well received in Moscow. Rus- sians say that it is no more in Stalin's power to do so than it would be in Mr. Churchill's power to intervene in cases of people accused under British military law and awaiting trial.  According to one report from Mos- cow, evidence to be submitted against (he Poles is more likely to help rather than to hinder the formation of a new Polish Government.  The Moscow talks on broadening the Polish Provisional Government seem to have made a ?ood beginning. The fact that the three groups of Poles invited to the consultations have already met on their own initiative is regarded as a most hopeful sign.  The conference Is almost entirely Left-wing. None of those of the RiRht. or Centre who have most out- spokenly criticised the existing Pro- visional Government have been Invited to participate.  Yalta Agreement  If the conference succeeds-if M Mikola.iczyk, former Premier of the exiled Polish Government in London, and the others find they can serve a broadened Government then the Provisional Government ol National ¡.nity. is it Is to be called, will be recognised by Britain and America in accordance with '-he Yalta agreement. The Soviet alone recognises the present Provisional  Government.  Nongovernment Pole* who have so far arrived from Poland are mainly in sympathy with the Provisional Government, and a third aelepate now chosen from London, M. Anton Kolori ziej, is an open supporter of the Pro- visional Government's policy.


The Daily News , Thursday 21 June 1945

[?]  LONDON, Thurs — Major-General Leopold Okulicki, former commander of the Polish Home Army, has been sentenced in Moscow to ten years' 'depriva- tion of freedom' on charges of sabotage, terrorism, espionage. Of the other 14 whose trial ended today, 11 were sentenced to terms ranging . from four months to eight years. Three were acquitted. A sixteenth Pole has been too ill to attend the trial. He will be tried later.  Terms to which the Court sen tenced the eleven men were: Jankowski, eight years; Adam Belli, five years; Jasinkowicz, five years; Puzak, 18 months; Baginski, one year; Zwerzinski, eight months; Czernik, six months; Stypulkowski, Urbanski, Chicinski, Meszwa, each four months. Three men acquitted were Stemler, ' Mihalowski, Kibylanski. Quartet Denounced Prosecutor told the Court yesterday that he would not ask for a verdict of guilty against three of the Poles be cause of lack of evidence and that he would ask for only short terms of 'deprivation of liberty' for eight others. But he would demand longer sen tences against Okulicki, Jankowski. Jasinkowicz and Bien. He scathingly denounced this quartet. . , 'We bow our heads in honour of the memory of hundreds of Red Army soldiers and hundreds of ..So-, viat citizens killed and tortured to death by the scoundrels of. Okulicki'a Polish home army,' he said. 'The evil schemes of the ac cused were directed against the army of heroes and liberators. ? 'They knew no bounas in tnetr ?in- solence.' ' ; In his final plea, Okuiicki said: . 'You cannot prove that we did not fight the Germans for five years. 'Poland's best patriots and demo-, crats participated in this fight. '.Don't accuse us of collaborating '. -?pith the Germans because : that would take away our honour.' Okulicki said that he felt no en mity towards the Soviet Union. 'I . was guided not by enmity but by suspicion and acted defensively,' he «aid. 'I did my duty. . 'I know my people sincerely want friendship with the So viet Union. So do I but on one condition — that Poland's indepen dence should be preserved. 'There will be no friendship if the Soviet Union wants to enslave Poland. The Polish people love free dom.' 'Misled' Addressing the Court on behalf of 12 of the accused, defending counsel ?? pleaded for acquittals for nine and 'maximum leniency' for the other three on the ground that the London Government misled them into believ- - ? ing that they were doing their duty '. to Poland. . ' The other accused spoke in their own defence. .-.-.. ? Said Okulicki VHi his 'last words' before the verdict: 'I am guilty but, as a soldier, I was forced by circumstances to do what I did.' Polish Telegraph agency, which is .? . the news and propaganda agency for the London Polish Government, de-. clares that underground forces car ried out the orders they received to co-operate with the Red Army and disclose themselves during the Red Army's advances in Poland. It alleges ? that the Soviet military authorities, after availing themselves T)f the help of the underground forces.' disarmed units and arrested their' - commanders, some of whom were shot and others deported. ' . © As well as terrorism against Red Army men and sabotage, charges against the Poles included posses sion and use of illegal radio trans mitters and dissemination of anti Soviet propaganda, Okulicki was the only one charged toith espion age. .Czernik was chairman of the Polish Union of Democrats, Bagin ski was vice-president of the Peasant Party.

The West Australian , Friday 22 June 1945
 POLES' FATE.   IMPRISONMENT TERMS. OKULICKI 10 YEARS. "I DID MY DUTY." LONDON. June 21.-The trial was concluded in Moscow today of the 16 Polish leaders accused of fifth   column activities behind the Red   Army lines. General Okulicki (who succeeded General Bor as C-in-C of the London Polish Government's underground army) was sentenced to 10 years "deprivation of freedom." Jankowski (Vice-Premier in the Lon- don Government) received eight years, and Jasinkowicz and Bien five years each. Other sentences were: Czernik. six months; Chacinski and Miesziva. four months each; Zwerzinski, eight months; Puzak. 18 months; Bagin- ski, 12 months; Stypulkowski and Urbanski four months each. The sentences are effective from the date of arrest. Three of the accused--Stemler. Mihalowski and Kibylanski-were acquitted. When the trial was resumed yes- terday afternoon the Prosecution an- nounced that it did not now ask for a verdict of guilty in the case of three of the accused, because of   lack of evidence. Also it would ask   only for a short period of "depriva-   tion of liberty" for another eight but would demand longer sentences for Okulicki, Jankowski, Jasinkowicz and Adam Bien. "Evil Schemes" In his final address the Prosecu- tar scathingly denounced this quartet. "We bow our heads in honour of the memory of hundreds of Red Army soldiers and officers and hundreds of Soviet citizens who were killed or tortured to death by the scoundrels of the Polish Home Army', re declared. The evil schemes   of the defendants were directed against an army of heroes and   liberators They knew no bounds in their insolence. General Okulicki in a final plea   isaid: "The trial has a political   character. You cannot prove we did not fight the Germans for five years. Poland's best patriots and democrats participated in this fight. Don't   accuse us of collaborating with the   Germans because that would take away our honour. You are accusing 300,000 members of the Home Army -the Polish people." General Okulicki added that he felt no enmity towards the Soviet, Union. "I was guided not by enmity but by suspicion, and acted defen- ively" he said. "I did my duty. I know my people sincerely want friendship with the Soviet Union. So do I, but on one condition-that Poland's independence should be pre- served. There will be no friendship if the Soviet Union wants to enslave Poland. The Polish people love free-   dom."   After a brief adjournment the ac-   cused, in accordance with Russian legal custom, were allowed to say their "last words" before the Judges   announced their verdict. General   Okulicki said: "I am guilty, but as   a soldier I was forced by circum- stances to do what I did."

 Morning Bulletin , Wednesday 9 May 1945

WARSAW RADIO
OUTBURST AGAINST ARRESTED POLES
LONDON, May 7.-The Russian controlled Warsaw provisional
Government's radio declared to-
day: "Public opinion in Poland received with indignation news ot the action of M. Okulicki and his accomplices, who are accused ot carrying out diversionary activity against the Red Army, because these activities were also directed against the reborn Polish State and constitute high treason.
"The provisional Government re- serves the right to demand that M. Okulicki and his accomplices be turned over to the Polish authori-; ties in order to be indicted before the courts of the republic as well."

 The Daily News , Wednesday 20 June 1945


LONDON, Wed — Admission that he had worked for the creation of a European bloc consisting of Poland, England and Germany was made by General Okulicki during cross examination at his trial in Moscow yesterday. General Okulicki, who succeeded General Bor as Commander-in-Chief of the London Pol ish Government's underground army, is one of 16 Poles accused of fifth column activities
behind the Red Army lines. Okulicki also admitted that al though' he had disbanded the Home Army he had preserved ? underground cadres 'for .a future war with Russia should she ilireaten Poland's independence.' Reporting . this, the British United Press man in Moscow says that Okulicki stated that he carried out instructions contained in an order from the London Polish Government, dated December 12. Order, read out in Court,, in structed: 'It is necessary to carry out a great deal of legal arid under ground work in .Poland. The only legal government is the London Goy-. ernment. We must wipe out the il legal Lublin Committee. 'TO FIGHT'* Said Okulicki: 'Purpose of ourAnew organisation was, to fight for Poland's, independence, to fight anybody who infringed that independence. The in vader, was, to be destroyed.' Cross-examined, he admitted that this also meant the Red Army, but ' strongly denied the accusation that he had knowledge of or -directed ter roristic activities. Future invaders were to be liquid ated, he said. He denied . the prosecution's - charges that he sanctioned ter rorism in the' eastern districts, said, that he was unable to con trol members of the underground movement in that region as they were, out pf communication. He said that his last contact with them was last November, when he ordered -that the units should be dis banded. Judge Ulrich asked Okulichi what he understood by self-defence. Oku licki replied that it meant selfde fence against Lublin spies. The Judge: Did it also mean against Russian citizens ? . Okulicki: Yes. LONDON TELEGRAM The prosecutor, cited a London Polish ?? Government telegram, dated November 11, ordering espionage of the most elaborate character, because 'it was important for the London Governments future plans.' Okulicki acknowledged receipt of the telegram, said that he had carried out its instructions. He admitted sending a message to London on the forthcoming Red Army offensive, but said that the telegram was based on information he had of German preparations. He visited London Headquarters for a second time, then returned to Poland where he was arrested on March 27. Said Judge Ulrich: 'We won't go into details of the arrest.' Prosecution claims that the 16 Poles whose arrest last month caused international tension, have all con fessed to heading an illegal organisa tion on instructions from the Polish Government in London.

 Advocate , Thursday 21 June 1945

WORKED TO CREATE
EUROPEAN BLOC
LONDON, Wednesday.-Cross, examined at to-day's session of tho Moscow trial of 16 Poles, General Okulicki admitted that he had. worked for the creation of a European bloc comprising Poland, England and Germany. Although ho disbanded tho home army, he preserved tho underground cadres for a future war against Russia should she threaten Poland's inde pendence.
Okulicki said ho carried out tho in structions contained in tho Londou Po lish Government's order of Dee. 8, which was rend out in court. This order instructed "It is necessary to carry out a great deal of legal and underground work in Poland. Tho only legal Government is tho London Government. We must wipe int tho il legal Lublin Committee," it said.
FIGHT ANYBODY.
Okulicki added: "Tho purpose of our new organisation was to fight for Poland's independence; fight anybody who infringed that independence. The in vader was to be destroyed."
Under cross.oxainntion, ho admitted that this also meant «tho. Hod Army, but strongly denied tho accusation that ho had any knowledgo of or di rected terroristic activities. "Invaders wero to bo liquidated in future," ho
added.
Ho denied tho prosecution's charges that he sanctioned terrorism iu east ern districts, and said ho was unable to control tho underground-movement in that region, as it was out of com munication. His last contact with it was in November, when ho ordered that tho.units be disbanded. e
.Judge Ulrich asked Okulicki what ho understood by self-defence.
Okulicki replied that it meant self defeneo against tho Lublin spies.
Judgo Ulrich: Did it also meau against Russian citizens?
Okulicki: Yes,
ESPIONAGE ORDERED.
Tho prosecutor cited a London Po lish Government telegram dated Nov. ll ordering espionage of tho most elab orate character because "It is impor. tant for tho London Government's fu turo plans."
Okulicki acknowledged receipt of tho telegram and carried out its in structions. Ho admitted sending a mes sage to London about tho forthcoming Red Anny offensive,- but said it was based on information ho had of Ger man preparations. Ho said ho visited Londou headquarters a second timo and then returned to Poland, whero ho was
arrested on March 27.
LONDON, Wednesdny. - Thc Prague Radio snys the Czechoslovak Government has accepted the Soviet's offer to settle in Moscow all outstanding Czecho-Polisb questions. A Czech delegation is proceed ing to Moscow.

 The Mercury , Thursday 21 June 1945

POLISH UNDERGROUND KEPT SECRETS FROM]
wim M. L i - -- ?. M. - - i i m - -> . ,_'_?_ _._:_.1,
FORMER PREMIER *
Admissions At Moscow Trio I
;. i Australian Associated Press
' "MOSCOW, Wed. - Evgeni Czernik, chairman of the.
Polish Union of Democrats, one of the 16 Poles be- . ing tried in Moscow foi- fifth column activity against the Red Army, said in evidence that Polish-underground secrets were kept from M Mikolajczyk when he was Pre- mier of the London Polish Government.
'{"^ZERNIK said the commander
of the Polish Home Army .', (Major-Gen Okulicki) told him
: Mikolajezyk must not ,be told of
"the; existence of underground or-
ganisations. .' ; ?. ;
If Mikolajczyk reached agree- ment, with the Lublin Committee, . Okulicki said he wanted to
struggle for Poland's independ- ence, ; primarily against the Lub-
lin . Government.
Czernik.^contradicted : Okulicki's statement that Okulicki had hot ' actively, participated in or had . knowledge- of subversive activity
against the Red Anmy.
Okulicki told him in February that the underground men should find good means of com. munication to carry out such
work. -
Another defendant, Kazimierz Baginski, vice-president of the ', Peasant Party, 'said his home. , ai-jmy units retained their weapons
. after joining the underground.
They eventually decided tb come
out into the open.
On March 17, they went to see, Soviet- Col Pinenov, and were ar- rested. .
The prosecutor: It was too late by then. Some 'of "you were; ai-rested on .March 8: The' Soviet1 intelligence had located you by then. s .
Baginski said his personal con- viction .was., that full support should be given to. Mikcilajczyk ' whose policy was to try to find a ' way out.
lt seemed madness to. pursue a policy of terrorism" when the Red , Army was fighting the Germans.
Okulicki, under cross-examin- ation, admitted that Gen Sos nowski, former Polish C-in-C in London, had instructed him to continue the struggle against the Germans, but to prepare the Underground movement for the eventuality of a Russian at- tempt to convert Poland into a Soviet republic.
. Okulicki testified that he para-"
chuted into Poland, on May 21, 1944, from a Liberator piloted by y Poles, but later declared it *was- a
British Liberator from a. British base jn Italy, where he command- ed a Polish division.
He met Gen Bc-r shortly before the battle for Warsaw, and found * Bor acquainted with the London
Poles' instructions. ' r
Okulicki admitted he had work- ed for the creation of a Europ
ean bloc of Poland, Britain, and Germany.
He added that although he dis- banded the home army, he pre- served underground cadres "for future war with Russia should she threaten Poland's independence."
Okulicki said he carried out in- structions in the London Polish Government's order of Dec. 8 which Ayas read in coui't.
.The order instructed: "It is necessary .to carry out a great" deâl of legal and underground work in Poland:
.'The only . legal Government is the London Government. We must ' wipe out the illegal Lublfn Committee."
Okulicki said: "The purpose of our new .organisation was to fight for Poland's independence and fight anybody who infringed that indepèndence. The invader was to be destroyed.'! .
''.Okulicki'.. admitted' this also meant'the Red Army, but . he strongly denied.an accusation that he. had any knowledge of or dir-
ected terroristic activities.
He denied the prosecution's charges that he sanctioned terror- ism in the eastern districts.
Judge Ulrich asked Okulicki what he understood by self-de- fence. '
' Okulicki: It meant self-defence against' the Lublin spies.
' Ulrich: Did it also"mean against Russian citizensV-Yes. -
The prosecutor asked Jankow ski, another of the accused: "What do" you think was harmed by the diversionary activities?"
Jankowski, in a low voice: The common cause of the Allies.
" Whom did they help?^-They helped the Germans.
A 22-year-old witness, Klendo, of the .Polish home army, said he had been trained in sabotage."
He blew up a. railway on Sept. 17, 1944, on orders 'from, the special underground command, and also took , part in a raid on a Red Army camp.
A witness,' Urbanowicz, describ- ed raids, against Soviet guerillas by detachments" under the com- mand'of a-Pole named Radner
He said one of Radnerls detach-
ments'.executed a "number of, people for helping partisans.
Râdnèr's units, after -the " Red Army's arrival attacked Red Army troops and organised looting expe- ditions. . Polish' home army men on Oct. 27, 1944, captured a Red Army lieutenant and killed him..

 The Argus , Thursday 21 June 1945

SECRETS KEPT FROM
POLISH PM
Accused's Admission In Moscow Trial
From Our Own Correspondent in
London and AAP
In evidence at the trial in Moscow of the 16 Poles accused of fifth column activities behind the Red Army lines, Evgeni Czernik, chair- man of the Union of Democrats, and one of the defendants, said that Polish underground secrets were kept from Mr Mikolajczyk when the latter was Premier in the London Polish Government.
Czernik said General Okulicki told him that Mr Mikolajczyk must not be told of the existence of the un- derground organisations if Mr Miko- lajczyk reached agreement with the Lublin committee.
General Okulicki told him also that he wanted the struggle for Poland's independence to be primarily against the Lublin Government.
Czernik contradicted General Oku- licki's statement that the latter had not actively participated in or had knowledge of subversive activity against the Red Army.
General Okulicki, under cross examination, admitted that General Sosnowski, Polish C-in-C in Lon- don, instructed him to continue the struggle against the Germans, but to prepare the Underground move- ment for the eventuality of a Rus- sian attempt to convert Poland into a Soviet republic.
Okulicki said he landed in Poland by parachute on May 21, 1944, from a Liberator piloted by Poles. Later he declared that it was a British Liberator, from a British air base in Italy, where he commanded a Pol-
ish division.
At Tuesday's session General Oku- licki admitted that he had worked for the creation of a European bloc consisting of Poland, England, and Germany.
The prosecution announced yester- day that "owing to the clarity of the case" it was unnecessary to call the remaining 11 witnesses.
The Court President, Colonel-Gene- ral Ulrich, said two of the witnesses asked by General Okulicki would be called, but three others could not be found. Owing to bad weather, he said, the plane carrying the two witnesses would be unable to reach Moscow for two days.



 Nie znana jest data zamordowania przez Rosjan bohaterskiego gen Leopolda Okulickiego. 
Symbolicznie przyjęto datę 24. 12. 1946r. na podstawie pisma przesłanego do Szwedzkiego Czerwonego Krzyża, dopiero 8 czerwca 1956r. przez Komitet Wykonawczy Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca ZSRR. O odnalezieniu miejsca pochowania spalonych zwłok gen Okulickiego przez NKWD nie ma mowy.
Pismo przesłane do Szwedzkiego Czerwonego Krzyża, 8 czerwca 1956r. przez Komitet Wykonawczy Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca ZSRR informujące, że gen Leopold Okulicki nie żyje.



Orzeczenie Sądu Najwyższego ZSRR, Z 19. 04. 1990R. unieważniające wyrok w Procesie Szesnastu z 21. 06. 1945r. w tym gen Leopolda Okulickiego.

Brak komentarzy: